Rozdział 55

125 15 0
                                    

BabyRoseHelen: Cześć, co tam u ciebie?

BabyRoseHelen: Dawno się nie odzywałeś... Podejrzewam, że macie sporo na głowie w związku z trasą i innymi rzeczami... Pewnie nie masz czasu z tego powodu?

BabyRoseHelen: Ale jak będziesz miał chwilę, żeby jednak odpisać, to wiesz, gdzie mnie znaleźć, co nie? 😉

Wpatrywała się w wiadomości sprzed kilku godzin z takim żarem, że mogłaby przepalić już wzrokiem ekran. Minęło tyle czasu odkąd je wysłała, a on nawet nie odczytał. Nie, żeby się to przedtem nie zdarzało, ale teraz wzbudzało to w niej niepokój. Namjoon jeszcze nigdy nie milczał tak długo, odkąd ich relacja zacieśniła się do tego stopnia na jakim teraz była. No, do stopnia na którym była przed podróżą do Los Angeles, bo po tym nagle wszystko się ucięło. W dość bolesny sposób, jeśli mogłaby to zmierzyć. W ogóle miała w sobie pełno niepokoju i obaw w związku z tą sytuacją. Czy to była jej wina? Z pewnością, jakoś w to nie wątpiła. Pytanie leżało jedynie w tym, co go od niej odsuwało? Nadmierne spoufalenie się ostatniego wieczoru? To, że poznał po niej, że zaczęła patrzeć na niego inaczej podczas tego wyjazdu? A może po prostu sama ona? Cokolwiek by to nie było w gruncie rzeczy było jej winą. Czy to był koniec ich przyjaźni? Tak właśnie to miało wyglądać? Cholernie boleśnie. Jakby przylepiła sobie plaster tak, że klej dotykał rany i próbowała go oderwać, drażniąc ją jeszcze bardziej. Paskudne i nieprzyjemne uczucie. Gdzieś tam jednak nie chciało jej się w to wierzyć, żeby akurat on mógł ją potraktować w ten sposób. Był zbyt taktowny i bezpieczny. Może jednak nie wiedział, jak powinien się zachować właśnie przez to? Może nie miał pojęcia, jak z tego wybrnąć? A w gruncie rzeczy nie chciał jej ranić, ale w takiej sytuacji to było nieuniknione? Namjoon na pewno do tego doszedł i może w związku z tym zachowywał się tak osobliwie? Ale to go tak naprawdę nie tłumaczyło, choć bardzo starała się wybielić jego działania, wierząc, że był jej bezpieczną przystanią. Czy nie zasługiwała na odrobinę szczerości skoro był taki dobry? Powinien był z nią porozmawiać zupełnie szczerze, a nie podchodzić do niej w ten sposób. Nawet jeśli bał się, że mógłby ją bardziej zranić, to ona i tak nie wyjdzie z tego bez szwanku.

Może jednak coś sobie wymyślała? Może jej odczucia nie były prawdą, ale dopowiedzeniem powodowanym obawami? Może było tak, jak kiedy myślała o sobie. Pod wpływem lęku zaniżała swoją wartość, tak twierdziła jej terapeutka, a kiedy omówiły parę sytuacji, dopiero przejrzała na oczy. Może tak bardzo obawiała się, że Namjoon mógł ją skreślić ze względu na jej uczucia do niego i zachowanie, że doszukiwała się tego w jego działaniu, a to nie istniało.

Myśl ta sprawiła, że jeszcze bardziej zawstydziła się tych wiadomości, które wysłała Namjoonowi. Wcześniej sądziła, że wychodzi na desperatkę, a teraz, że na paranoiczną desperatkę. Przy kolejnym głębokim oddechu, powiedziała sobie jednak "nie". Nie powinna tak myśleć o sobie samej. Miała pracować nad tym, by patrzeć na siebie lepiej i podchodzić do swoich działań nieco bardziej obiektywnie. Ale wciąż pozostawała w niej niepewność, czy dobrze robiła. Może powinna odciąć się od tego i zaczekać aż sam do niej napisze. Zastosować trochę jego własną taktykę. O ile to w ogóle jakakolwiek taktyka? Wzięła głęboki oddech. Miała ochotę złapać się za głowę i schować ją między nogami. Albo całą siebie schować w jakiejś dziurze. Chyba nie potrafiła spojrzeć na wszystko obiektywnie, przynajmniej nie w takim stopniu w jakim chciała. Ktoś inny by potrafił, prawda?

Podchwyciła tę myśl i zaraz wsunęła rękę do kieszeni noszonej bluzy, żeby odnaleźć w niej telefon. Początkowo chciała napisać do Pauli, ale pomyślała, że ona ostatnio miała dość swoich problemów. Ostatnio nie układało im się z Jiminem, chyba nawet się pokłócili, ale tego pewna nie była - koreańskiego nie znała, więc słuch mógł ją zwieść, a Paula nie mówiła jej niczego później. Nie chciała dokładać jej kolejnego zmartwienia. Z tatą, chociaż ostatnio rozmawiali względnie normalnie, o swoich dylematach sercowo-towarzyskich nie miała w zwyczaju rozmawiać. Poza tym, on raczej skupiał się na wysłuchiwaniu niż doradzaniu. O ile matka zbyt często udzielała jej nieproszonych porad i wskazówek, o tyle ojciec zawsze powtarzał, że on może jej wysłuchać, ale decyzje należą do niej. Została jeszcze jedna zaufana osoba.

Be my safe place // Kim Namjoon [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz