Rozdział 12

216 17 16
                                    

Tamtego wieczoru wróciła do domu dopiero po tym, kiedy już miała wrażenie, że się uspokoiła. Trochę jej to zajęło i właściwie to może w ogóle nie miało miejsca, bo wewnętrznie wcale nie było jej lepiej. Potrafiła jednak zapanować nad sobą na tyle, by łzy nie leciały jej po policzkach i żeby opowiedzieć Pauli beznamiętnie o tym, że jej relacje z Kubą przeszły ostatecznie w stan zapomnienia, pominąwszy przy tym jakieś szczegóły, których wagi jednak nie potrafiła ocenić. Nie chciało jej się dużo o tym rozprawiać ani uzewnętrzniać się na ten temat, co może było wyraźne, bo Paula, choć sprawiała wrażenie, jakby chciała jej zadać jeszcze jakieś pytania, nie robiła tego i zadowoliła się tym, co od niej otrzymała. Zastanawiała się, czy jej kuzynka i przyjaciółka, pod fasadą milczenia i niewypowiedzianych słów, domyślała się prawdziwych powodów tego, dlaczego nie chciała za bardzo o tym rozmawiać. Było jej przykro i czuła emocjonalnie obarczenie za taki koniec ich znajomości, to oczywiste. Nie było to jednak związane z samym Kubą, na jego miejscu mógłby być jakikolwiek inny chłopak. Poczucie porażki nie wiązało się z tym, że była do niego jakkolwiek przywiązana lub wyjątkowo jej na nim zależało. Wynikało z tego, że czuła się niepełna i dysfunkcjonalna. Niezdolna do pokonania barier wywołanych przeszłością. Po prostu słaba i żałosna. Czuła się taka już wcześniej, ale pożegnanie się z Kubą, pokazało jej, że była jeszcze bardziej ułomna pod pewnymi względami niż myślała i odebrało jej wszelką nadzieję na to, że mogło być lepiej – którą jak się okazało, jeszcze w sobie miała, choć zakładała, że wszystkie jej pokłady się wyczerpały. Na ulicy nie płakała nad straconą relacją, ani nad tym co mogłaby stworzyć z Kubą, a nad samą sobą, nad tym popsuciem.

Jej organizm funkcjonował jak ciało niemowlaka – nie odczuwał danej emocji, lecz nią był. Kiedy przychodzi głód, dziecko płacze tak mocno, ponieważ nie posiada rozróżnienia na to, co jest nim samym, a co jest czymś co odczuwa. Głód stanowi z nim jedność, ono się nim staje, nie mogąc postawić granicy. Stosowało jedyną metodę komunikacji jaką posiadało i jaka odzwierciedlała jego stan. W tamtej chwili była taka sama. Nie odczuwała porażki. Ona była porażką. Całą sobą utożsamiała się z tym słowem, całą sobą je odczuwała i całą sobą je reprezentowała. Miała także ochotę płakać, zupełnie jak niemowlę, całą sobą i ze wszystkich sił.

Postanowiła jednak zachować to od tej pory dla siebie. W ten sposób, choć nieustannie towarzyszyło jej poczucie, że wewnątrz niej zmieniło się naprawdę wiele, pozornie nie zaszła żadna zmiana. Chodziła do pracy, może nieco bardziej przelękniona – ale to też zostawiła dla siebie. Rozmawiała z ludźmi. Załatwiała jakieś mniejsze sprawy na mieście, jak codzienne zakupy czy wizyta na poczcie. Funkcjonowała normalnie w domu. W przeciągu dwóch tygodni spotkała się nawet dwa razy z rodzicami i babcią oraz raz z Pawłem. Walentynki przeżyła bez większych dramatów, i nawet szczerze ucieszyła się z tego, że Paula miała z Jiminem tego dnia randkę na kamerce oraz musiała przyznać, że Jimin zdobył u niej plusa za taką dbałość i romantyzm względem jej kuzynki. Normalnie pisała też z Namjoonem. Może nawet trochę więcej niż wcześniej. Polubiła te ich rozmowy jeszcze bardziej, bo nie musiała się przy nich wysilać na to, żeby przywdziewać opanowany wyraz twarzy i uśmiech. No i Namjoon niczego od niej nie oczekiwał. To była luźna relacja, choć nie mogła powiedzieć, że w pełni była w niej sobą. Mogła jednak zachować wiele rzeczy dla siebie, bez zastanawiania się, jak on to odbierze i co sobie o niej pomyśli.

Wszystko było względnie w porządku, jeśli nie wziąć pod uwagę tego, że na początku, może trochę dłużej niż tydzień od spotkania z Adamem w barze i zakończeniem relacji z Kubą, odczuwała nieustanną pustkę. Jeśli coś robiła, robiła to machinalnie. W chwilach kiedy była sama i akurat nie pisała z Namjoonem, popadała w apatię, z którą nieustannie walczyła. Kiedy łapała się na takiej chwili, patrzenia w przestrzeń bez myślenia o niczym lub poświęcania się swojej rozpaczy zbyt mocno, w jej głowie wreszcie zapalało się ostrzegawcze światełko i jakiś cichy głos podpowiadał, że to niewłaściwe. Działała na zasadzie zaspokajania ewentualnych potrzeb innych osób i wypełniania swoich podstawowych obowiązków. Chodziła do pracy, bo ją miała, a to narzucało spełnianie pewnych warunków – takich jak przychodzenie do niej, bycie miłym dla kursantów i usiłowanie ich czegoś nauczyć. Robiła zakupy, bo musiały coś z Paulą jeść, a Pauli z pewnością byłoby miło, gdyby ją odciążyła. Jeśli nie poszłaby na pocztę odebrać zamówionych rzeczy, wróciłyby do sklepu. Spotkała się z rodzicami i Pawłem, bo robiąc to, zmniejszała ich jakieś zmartwienie o nią. Cieszyła się szczęściem Pauli, bo jak mogłaby się nie cieszyć, że jej się w związku układało i mimo trudności sobie z Jiminem radzili? To akurat robiła jeszcze względnie szczerze, nawet jeśli gnębiło ją poczucie, że ona nigdy takiego szczęścia prawdopodobnie już nie zazna. Jedynym, co tak naprawdę robiła tylko dla siebie, i z czego zupełnie bez przeszkód się cieszyła, były rozmowy z Namjoonem. Być może to właśnie dlatego, polubiła je jeszcze bardziej niż przedtem. Tylko wtedy miała wrażenie, że ta pustka wewnątrz niej, odrobinę się zmniejszała i przestawała doskwierać.

Be my safe place // Kim Namjoon [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz