Rozdział 113

83 12 3
                                    

Rozkoszowała się słodkim rogalem z nadzieniem z budyniu oraz krojonych na ćwiartki truskawek, wpatrując się w ludzi, przechadzających się po ulicy, od której oddzielały ją w zasadzie jedynie ogromne donice z kwiatami. La Crema, którą polecało mnóstwo ludzi w internecie, była tak fantastycznym miejscem, jak czytała w opiniach. Dzięki wybraniu się do wybranego rankiem lokalu tego popołudnia zjadła pyszny makaron z grillowanymi warzywami, a na deser mogła raczyć się słodkimi rogalami, o których nawet nie śniła i pysznym latte. Włosy wciąż miała lekko wilgotne po kąpieli w jeziorze Morganda, nad które miała w planach się wybrać już w dniu, w którym zabookowała sobie pobyt w pensjonacie o uroczej nazwie, którą dało się przetłumaczyć jako Dom Słońca. Dzienna gwiazda wciąż jaśniała na niebie, rodząc potrzebę noszenia okularów przeciwsłonecznych i nadal było wystarczająco ciepło, by mogła ubrać sukienkę i nie czuć chłodu. Lekki wiatr powiewał z tej lub drugiej strony, a wokół otaczał ją żywy i energiczny język włoski, czasem przeplatany angielskim lub innym językiem.

W zasadzie czuła się trochę jak gwiazda. Był wrzesień, a ona spędzała czas we Włoszech, nie musząc martwić się wieloma rzeczami. Czuła się bardzo anonimowa, co wzmagało poczucie wolności. Nawet gdyby zaczęła tańczyć nago w fontannie po drugiej stronie ulicy, nikt w Polsce by się o tym nie dowiedział. Napisaliby o niej pewnie w lokalnej gazecie, no i może ktoś zawiadomiłby policję. Była wolna na wiele sposobów, nawet jeśli było to złudne. Nawet od Namjoona w tej chwili była jeszcze wolna.

Po pierwsze, dlatego że jeszcze nie byli umówieni na konkretny dzień i godzinę, bo nie odezwał się do niej po tym, jak wysłała mu list. Może powinna się nadal tym martwić, tak jak robiła to jakiś czas przed wyjazdem. Trochę jednak znów zaczęła czekać na jakiś odzew od niego. On dalej milczał, co trochę ją rozczarowało na początku, lecz w tej chwili myślała po prostu, że jeśli z jakiegoś powodu się do niej nie odezwie, na przykład dlatego, że znów stchórzy, to chociaż spędzi miłych kilka dni we Włoszech. A później po prostu zablokuje go wszędzie, gdzie się kontaktowali i postara się o nim zapomnieć. Nie potrafiłaby siebie co prawda okłamywać, że ponowny cios w plecy, by jej nie zabolał. Oczywiście, zraniłby ją równie dotkliwie, bo okazałoby się, że pomimo swoich zapewnień nie był osobą godną zaufania, a przede wszystkim naprawdę ją szanującą. I kochającą ją tak, jak na to zasługiwała i czego oczekiwała po swoim ukochanym.

Po drugie, i tylko trochę mniej znaczące, dlatego że nie była w Mediolanie. Nie zamierzała zatrzymywać się tam na stałe. Mediolan był dużym miastem, trochę może zbyt dużym jak na jej gusta. Ona lubiła mniejsze miasteczka, które miały swój magiczny urok. Lubiła naturę, której w większości dużych i znanych miast było mało. Mogła sobie Mediolan obejrzeć tak, jak obejrzała Los Angeles, ale z pewnością nie będzie jej się podobał tak bardzo jak na przykład Arese, w którym właśnie przebywała. Zrobiła to też również dlatego jednak tym razem, by nie przebywać na terytorium, na którym był Namjoon i nieco od niego uciec w ten sposób. Czułaby się niezręcznie, nie mając możliwości ucieczki i miałaby w sobie to uczucie, nawet gdyby wiedziała, że on przebywał na drugim krańcu Mediolanu. Potrzebowała spokoju, jaki dawało jej to, że nie przebywali w tym samym mieście, choć prawdopodobnie szanse na wpadnięcie na siebie były znikome. Ale czy biorąc pod uwagę połączenie dusz, w które nadal wierzyła, to czy któraś droga nie doprowadziłaby ich do siebie całkiem przypadkiem?

Nie chciała tak ryzykować, więc postanowiła zatrzymać się, najprawdopodobniej na cały wyjazd, w Arese, które od centrum Mediolanu oddalone było ponad pół godziny jazdy samochodem, prawie godzinę komunikacją miejską oraz coś około godziny, gdyby wybrała rower - a taką możliwość też miała, bo właścicielka pensjonatu za symboliczną dodatkową opłatą wypożyczyła jej rower na cały czas pobytu. Prawdopodobnie jednak się na nią nie zdecyduje, bo o ile nie obawiała się specjalnie zagubienia, to jednak dziwnie by się czuła, podjeżdżając rowerem na spotkanie z Namjoonem. O ile do niego w ogóle miałoby dojść, bo jej telefon w zasadzie wciąż milczał.

Be my safe place // Kim Namjoon [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz