Rozdział 83

187 17 4
                                    

- Cześć, kochanie - Zoe wyszczerzyła do niej zęby z ekranu jej telefonu, a ona widząc ją nie potrafiła się nadziwić, że jej siostra nawet w wersji zupełnie surowej prezentowała się tak fantastycznie. Mokre włosy spływały jej dookoła twarzy, podkręcone jeszcze mocniej niż zwykle, lecz nie robiły z niej oklapniętego pudla, a brak makijażu ukazywał inne walory jej twarzy jak zdrowo lśniąca skóra o wyrównanym kolorycie oraz piegi pokrywające nos i policzki pod oczami, które zwykle ukryte były gdzieś pod podkładem i pudrem. Zoe lśniła swoim naturalnym pięknem tak bardzo, że nawet ją ono raziło w oczy i była w szoku, bo kiedy jeszcze mieszkała z nią w tym samym pokoju i miała ją codziennie na widoku, nie dostrzegała tak bardzo tego, jak dobrze wyglądała. Niby były do siebie podobne, obie pozostając nieco wyższymi podobieństwami matki, i nie powiedziałaby o sobie, że brakowało jej urody, ale jednak czasami zastanawiała się, czy dorównywała w tej rzeczy młodszej kobiecie. Z reguły nie myślała o tym zbyt wiele, a gdy już to robiła, to dochodziła do jednego z dwóch stałych wniosków - "to nie ma znaczenia" lub "pewnie i w tym Zoe mnie przewyższa". Tego dnia pomyślała to pierwsze.

- Hej, hej - odpowiedziała na powitanie siostry i sama się uśmiechnęła. - Nie mów mi, że ledwo zeszłaś z dyżuru, bo padnę, jak się okaże, że nawet po tym wyglądasz jak bogini.

Zoe parsknęła śmiechem, odchylając głowę. Sięgnęła do włosów i poprawiła je po tym.

- Nie, nie. Po dyżurze jak każdy śmiertelnik wyglądam jak zombie - odpowiedziała. Skinęła lekko głową. Nie wierzyła do końca w to, że Zoe miała jakiekolwiek słabe strony i gorsze okresy. Wiedziała, że musiała je mieć, jak każdy człowiek. Ale nigdy nie widziała swojej siostry w takim momencie. Zoe uczyła się dobrze i nigdy chyba nie miała średniej niższej niż 4,90. Nie zdawała się mieć problemów z żadnym z przedmiotów. Poza tym, dobrze łączyła to z zajęciami pozaszkolnymi i nigdy żadna z tych sfer zdawała się nie cierpieć kosztem drugiej. Po imprezach nigdy nie miała kaca ani nie cierpiała na opuchliznę twarzy po nieprzespanych nocach. Jakkolwiek by się nie ubrała, wszystko leżało na niej dobrze i nawet na niepozowanych zdjęciach i stanowiąc ich drugi plan wyglądała po prostu wspaniale. Nie pamiętała, kiedy jej siostra ostatni chorowała, co było jednocześnie przerażające, jak i naprawdę niesamowite. Nawet podczas miesiączki zdawała się tryskać energią i dobrym samopoczuciem, niczym aktorki z reklam podpasek i tamponów. 

Uśmiech Zoe znów stał się szeroki, a jej oczy zalśniły.

- Ale dziś mam... pierwszy-dzień-mojego-długo-wyczekiwanego-urlopu! - ostatni zbitek słów wypiszczała, machając rękami, co nieco utrudniło jej zrozumienie go, ale po kilku sekundach zwłoki jej mózg wreszcie przetworzył zebrane dane i pojął powód, dla którego jej siostra miała tak dobry humor.

- Naprawdę? Nic się nie chwaliłaś wcześniej - nie pisały ze sobą tak często, bo z reguły ich godziny pracy się nieco rozmijały, a poza tym Zoe miała jednak poważną pracę, w której zdecydowanie musiała odłożyć telefon na bok. Z reguły jednak mniej więcej orientowała się, kiedy Zoe miała urlop wcześniej niż dzień jego rozpoczęcia, bo albo Zoe mówiła po prostu o tym wcześniej albo pytała, czy jakoś uda im się polecieć razem na Samos i odwiedzić dziadków.

- Tak? Myślałam, że... Ach! Mówiłam o tym rodzicom, ale... - Zoe urwała i zerknęła na nią niepewnie. Kiwnęła lekko głową. Pewnie założyła, że mimo wszystko ta informacja do niej dotrze, nawet jeśli nie odwiedzała rodzinnego domu przez jakiś czas. Potem machnęła ręką na znak, że to było nieważne.

- Spoko. Między nami jest... lepiej - powiedziała. Otworzyła już usta, żeby kontynuować, ale wtedy czajnik, w którym wodę nastawiła przed rozpoczęciem rozmowy, pyknął cicho, oświadczając, że woda w nim była już zagotowana. Spojrzała w jego kierunku i zaczęła się podnosić. - Czekaj, chwilkę.

Be my safe place // Kim Namjoon [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz