Rozdział 118

74 9 0
                                    

Kiedy się obudziła, miała wrażenie, że w ogóle nie zmrużyła oka. O tym, że jednak spała świadczyło to, że ostatnim co pamiętała przed zamknięciem oczu było fioletowo-różowe niebo i słabe światło dnia, a teraz w pokoju było kompletnie jasno od zalewających go promieni słonecznych, a niebo miało przepiękny niebieski kolor. Oczy miała zapuchnięte i ledwo mogła na nie patrzeć. Konsekwencja zarwanej na rozmyślanie i niepokój nocy. Towarzyszyły jej też inne dolegliwości. Przez to, że poprzedniego dnia po powrocie prawie niczego nie zjadła, teraz doskwierało jej bolesne wręcz ssanie w żołądku i lekkie mdłości. Miała też pełny pęcherz, który stał się nieznośny i z pewnością był przyczyną tego, że się obudziła. Wzięła głęboki oddech i dała sobie jeszcze krótką chwilę na zebranie sił. Potem odgarnęła kołdrę i wstała. Szybkim krokiem, z ledwo otwartymi oczyma pobiegła niemalże do łazienki. Nie zapaliła światła, załatwiła się przy uchylonych drzwiach, przez które do pomieszczenia wpadało trochę światła. Potem kolejną chwilę siedziała jeszcze, mając poczucie, że jest niezdolna do ruszenia się. Wreszcie wstała, spuściła wodę, opuściła klapę, zapaliła światło, które początkowo sprawiło jej oczom niemal fizyczny ból. Sapnęła z wściekłością i stanęła przed lustrem. Odkręciła wodę. Opłukała dłonie, potem twarz. Zakręciła wodę. Odwróciła się, odszukała ręcznik i wytarła twarz. Sięgnęła w stronę kosmetyków na wąskiej półce, zawahała się jednak. Nie wzięła prysznica. Kiedy wróciła, pierwsze co zrobiła to położyła się na sofie w pierwszym z pokojów i w krótkim czasie poszła spać. Obudziła się, kiedy było już ciemno i późno, czując się jak koszula wciśnięta na dno szafy i przywalona górą innych ubrań, dosłownie wymięta i pognieciona. Nie miała ochoty na prysznic, więc po prostu zmyła makijaż i przebrała się w piżamę, a potem przeniosła się z leżeniem do sypialni, pod kołdrę. Nie mogła zasnąć po nazbieraniu sił podczas kilkugodzinnej drzemki. Obejrzała film na Netflixie na telefonie, potem parę odcinków historii true crime na jednym ze swoich ulubionych kont na YouTube, w międzyczasie zjadła wafle ryżowe i czekoladowego batona, które zostały jej po locie, a później po prostu wpatrywała się w niebo, drążona przez oślizgłe węże niepokoju, które poruszały się i wiły w jej brzuchu i piersi.

Spięła włosy i rozebrała się. Odkręciła wodę i weszła pod prysznic, zamykając za sobą drzwi kabiny. Opłukała się z nocnego i nie tylko potu, namydliła całe ciało, opłukała się ponownie. Przemyła twarz żelem, który ustawiła w małym koszyku, który wisiał na ścianie. Zakręciła wodę, sięgnęła po ręcznik, wytarła się i wyszła. Kafelki były nieprzyjemnie zimne, dlatego czym prędzej uciekła, owinięta ręcznikiem. Czuła się bardziej zrelaksowana, kiedy była już czysta i odświeżona. Poszła do sypialni z zamiarem ubrania się, ale jej wzrok napotkał telefon na poduszce. Wdrapała się więc na łóżko, by po niego sięgnąć. Paula i Zoe pisały do niej wieczorem na wspólnym czacie, który kilka dni wcześniej zyskał dzięki niej dumną nazwę "Sabat czarownic" - nadal uważała to za świetny pomysł. Nie odczytywała wiadomości i wyciszyła czat, bo nie miała ochoty rozmawiać, a już w szczególności nie na temat tego, co się stało podczas spotkania z Namjoonem.

Paula: Nie chcę być wścibska, ale... Jak tam, Hel? Jak poszło???

Zoe: 😂

Zoe: Trochę nie wychodzi nie-bycie wścibską.

Zoe: Ja będę wścibska.

Zoe: Jak spotkanie? Powinnyśmy ogarniać dobrego adwokata? Szukać dobrych sposobów pozbycia się zwłok?

Paula: Chyba wolę moje nie-wścibstwo, wiesz? XD

Zoe: A tak poważnie... Hel? Are you there?

Paula: Jak nie chcesz gadać to po prostu napisz... Czy coś... Bo trochę się martwię, że się godzinę nie odzywasz...

Zoe: Czegokolwiek nie zrobiłaś, pomożemy ci.

Be my safe place // Kim Namjoon [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz