Rozdział 120

115 13 0
                                    

- Buongiorno! //Dzień dobry!// - krzyknęła, dostrzegłszy panią Amante w oknie. Akurat zapatrzyła się na kotkę, która obserwowała świat zza szyby uchylonego okna, kiedy kobieta pojawiła się w tle, zajęta jakąś czynnością. Słysząc jej zawołanie, obróciła głowę w kierunku okna i szybko ją dostrzegła. Skinęła jej głową w ramach powitania, poruszając ustami, ale nie usłyszała jej odpowiedzi. Uśmiechnęła się jeszcze i już się odwróciła, żeby wyjść za bramę, ale zatrzymała się w pół kroku i znów zadarła głowę. Pani Amante wciąż za nią patrzyła, choć wydawało jej się, że miała już odejść i zatrzymała się nagle. - Friend for night still okay? //Przyjaciel na noc nadal w porządku?//

Twarz właścicielki przez chwilę nie wyrażała niczego, ale potem się lekko rozjaśniła. Kiwnęła głową i uśmiechnęła się szeroko, co było wyraźnym znakiem poparcia i tego, że naprawdę nie miała nic przeciwko. Zbliżyła się do okna i krzyknęła do niej coś po włosku. Zrozumiała jedynie "la vita" - "życie". Odebrała to za dobry znak. Może zalecała jej cieszyć się życiem lub coś podobnego. Pomimo braku pojęcia o tym, co właśnie usłyszała, wyszczerzyła zęby i pokiwała głową. Później już się obróciła i wyszła poza podwórze. Ruszyła ulicą, obierając tę samą trasę co poprzedniego dnia, kiedy wybierała się do Mediolanu. Dzisiaj nie spieszyła się na pociąg, chociaż na jeden czekała. Pociąg, który miał przywieźć do niej Namjoona. Tego dnia jedynie napisał jej rano, o której miał pociąg. Sama obliczyła sobie trasę, żeby zdążyć po niego na dworzec. Poza tym nie odzywali się do siebie. Było to nieco dziwne, ale także zrozumiałe. Dużo rozmawiali poprzedniego dnia - wymienili też szereg wiadomości już po rozstaniu i jej powrocie do pensjonatu, pewnie sporo będą rozmawiali, gdy już się spotkają. Oboje pewnie w jakiś sposób szykowali się na to kolejne spotkanie, mieli swoje przemyślenia po wczorajszym dniu.

Postanowiła mu wybaczyć i dać mu jeszcze jedną szansę. Przychodziło jej to dużo łatwiej, niż się po sobie spodziewała. W wybaczaniu kierowała się zasadą nie wypominania tych wybaczonych win i marszu naprzód pomimo tego, co się wcześniej działo, bez oglądania się na to. Od czasu listu, który otrzymała od Namjoona miała naprawdę dużo czasu, żeby uporządkować swoje uczucia. 

 Nie miała pewności, co ich czekało w przyszłości, jak będzie się między nimi układało. Nie miała nawet pewności, jak potoczy się ten trwający dzień i ich spotkanie. Spytała, co prawda panią Amante, czy nie miała nic przeciwko temu, żeby kogoś przyprowadziła na noc, ale czy później również będzie tego chciała i czy do tego dojdzie? Czy on tego będzie chciał? Czuła się tak, jakby tego dnia ruszała z nim w podróż w nieznane. Jednocześnie potrafiła przewidzieć w większości to, co myślał, co powie, jak się zachowa. Było to fantastyczne uczucie. Urzekające, czarujące. To było trochę tak, jakby wybierała się z nim na pierwszą randkę, pełna oczekiwań, niepewna tego, co się wydarzy i w tym samym czasie znała go na wylot, więc była w stanie przewidzieć jak na nią zareaguje, spojrzy, co jej odpowie, co pomyśli w pierwszej chwili. Nieznane i znane. Pierwsza randka z osobą, którą dobrze znała i z którą nie bała się na nią iść.

Cichy głos w głowie podpowiadał, że może powinna. Raz ją przecież już odrzucił, więc może i zdarzyć się to po raz drugi. Lęk przed tym, że znów od niej ucieknie wciąż w niej był, nawet jeśli zdecydowała się mu wybaczyć i dla niej oznaczało to, że nie będzie w każdej sekundzie wracała do tego myślami. Nie umiała go jednak z siebie wyrzucić. Nie było to nieustanne zadręczanie się, ale mimowolna obawa o to, czy jej szczęście znów nagle się nie urwie, szybko i niespodziewanie, jak również pojawiające się w jej głowie pytanie, czy aby na pewno dobrze robiła, znów wchodząc do tej samej rzeki. Była przekonana o tym, że nie powinna się koncentrować jedynie na tych myślach, jeśli chciała znów spróbować związku z nim. Przebaczenie oznaczało przecież dla niej pójście dalej, ponad przeszkodą lub obok niej i nie oglądanie się na nią nieustannie. Nie oznaczało też jednak pełnego zapomnienia. Była na tyle świadoma, by wiedzieć, że jeśli wszystko się między nimi ułoży, to może kiedyś faktycznie zupełnie o tym wydarzeniu zapomni i przestanie się tego obawiać, a wspomnienie straci na wartości i sile. Nie mogła się tej chwili doczekać. Na razie jednak mogła jedynie wypatrywać tego momentu i pozwolić sobie i Namjoonowi być. Cieszyć się wspólnymi chwilami, które dzieli ze sobą tu i teraz. Być ze sobą i kochać się. Wierzyć w dobre jutro i w szczęśliwą przyszłość.

Be my safe place // Kim Namjoon [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz