Rozdział 75

140 16 0
                                    

- Czemu w ogóle jest ta kolacja? - zapytała ją Paula, wyrywając ją tym samym z odmętów własnych przemyśleń, w których zatopiona była jeszcze przed tym, jak wsiadły do Ubera. Spojrzała na nią, jeszcze nie do końca skupiona na odpowiedzi, co zajęła jej kolejną chwilę.

- Czemu... - zaczęła powtarzać, jakby sama kierując w ten sposób swoje myśli na odpowiedni tor. Wreszcie zapadki przeskoczyły i powróciła na ziemię. Zamrugała. - A... Nie wiem.

Odpowiedziała w zasadzie odruchowo, bo momentalnie po zrozumieniu tematu rozmowy w jej głowie pojawiło się wspomnienie tego, jak Paweł prosił ją, żeby niczego nie mówiła reszcie rodziny. W zasadzie, mówił o rodzicach. Nie była pewna, czy Paula była tym objęta. Może jednak mogła jej powiedzieć? Czy to miało sens, żeby ukrywać przed nią cel spotkania?

- Serio? Zaprosił nas bez okazji? - Paula zmarszczyła czoło i parę sekund wyraźnie myślała. Nagle wyraz jej twarzy się zmienił. - Ale to ty mi powiedziałaś, żebym założyła coś innego niż stary T-shirt.

Nie mogła skłamać, bo sama dobrze pamiętała ten fragment ich wczorajszej rozmowy. Przygryzła wargę, przyglądając się białej koszuli w duże czarne grochy, którą Paula miała na sobie.

- No. Powiedziałam - kiwnęła lekko głową. Z jakiegoś powodu poczuła irytację tym dociekaniem Pauli. To było głupie, bo w sumie nic złego się nie działo. Prawdopodobnie chodziło po prostu o to, że miała inne rzeczy w głowie i nie za bardzo miała ochotę na takie jej dociekanie i wypytywanie jej. - A to coś złego, że powiedziałam, że na rodzinną kolację można się ubrać mniej na luzie?

Odwróciła spojrzenie w stronę przedniej szyby i ulicy, ale zaraz zajęła się własną torebką i zaczęła ją przeszukiwać, jakby naprawdę czegoś z niej potrzebowała, a nie próbowała jedynie skupić się przez chwilę na czymś innym.

- Poza tym, widziałaś jak się wystroiliśmy wtedy, jak Zoe przyleciała z Liv. Matka nam to wpoiła... - mruknęła, mając nadzieję, że to załatwi sprawę i jej kuzynka po prostu odpuści. Paula mruknęła, więc chyba się udało. Zamykając torebkę, czuła jednak wyrzuty sumienia, że tak ją traktowała i nie chciała z nią rozmawiać, bo miała zły humor głównie przez odwracanie jej uwagi od sytuacji między nią i Namjoonem. Szczególnie, że sama miała dość trudny okres w życiu. Westchnęła cicho, gotowa przeprosić Paulę, ale o dziwo, kuzynka ją ubiegła.

- Przepraszam. Pewnie denerwujesz się mamą, a ja cię dręczę - powiedziała i spojrzała na nią. Widziała, że mówiła absolutnie szczerze i naprawdę czuła się winna. A przecież nie musiała. To tylko wzmogło jej własne wyrzuty sumienia.

- Przestań. Nie dręczysz wcale - machnęła ręką. Prawdę mówiąc, z tego wszystkiego nie do końca pamiętała, że ma w ogóle widzieć się z matką. Kwestia Namjoona pochłonęła ją kompletnie i nie myślała za wiele o rodzicielce ani o spotkaniu z nią po ponad tygodniu. Może i powinna być tym zdumiona, ale niespecjalnie była, bo w obecnej sytuacji wydawało jej się to mglistą przyszłością, choć przecież miało być już zaraz. Trochę jednak nie była w stanie sobie siebie wyobrazić w mieszkaniu Pawła, w dodatku z matką i poznającą narzeczoną brata. Jej myśli uciekały w kompletnie inne miejsce niż to, do którego zmierzała i wciąż kręciły się wokół pytania Namjoona. Pytania, na które w gruncie rzeczy znała odpowiedź, lecz nie potrafiła jej wyartykułować i nie wiedziała, czy chciała to robić. 

- Będzie w porządku, nie martw się. W razie czego skłamię, że mam rozwolnienie i zbierzemy się wcześniej - powiedziała Paula. Spojrzała na nią zaskoczona, a kuzynka uśmiechnęła się do niej. Był to gest mało przekonujący, lecz widziała, że naprawdę chciała ją podnieść na duchu. To sprawiło, że sama się nieco uśmiechnęła.

Be my safe place // Kim Namjoon [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz