Rozdział 96

134 15 8
                                    

Babka musiała czuć się wyjątkowo winna, bo kiedy wrócili z Namjoonem do domu oprócz tego, że w piekarniku piekła się jagnięcina wraz z warzywami, to w garnku gotowa już była zupa tahini*, a staruszka szykowała do tego jeszcze katades**. Atmosfera romantycznej słodyczy opuściła ją, kiedy rozeznała się w sytuacji i rzuciła się staruszce do pomocy. Babka oczywiście się wzbraniała, twierdząc, że sama świetnie sobie poradzi i że powinna odpocząć skoro ledwo wróciła do domu, ale po prostu umyła ręce i wzięła się do pracy. Babka zajmowała się wycinaniem kółek z przygotowanego ciasta, a oni we dwójkę mieli wypełniać je przygotowanym przez nią w dużej misce farszem z orzechów, miodu i sezamu i zaklejać. Staruszka wyraźnie nie była zadowolona, jednak żadne z nich się nie przejmowało, a praca zaczynała wrzeć w ich dłoniach.

- Byliście oglądać wodospady, tak? - zapytała babka, nieprzerwanie pracując. Po ilości zarówno ciasta jak i farszu wyglądało na to, że zamierzała narobić słodyczy dla nich i wszystkich okolicznych sąsiadów.

- Tak - przytaknęła. Zgarnęła miękki krążek, a kolejny podsunęła w kierunku Namjoona. Poprawił go przed sobą przyjmując, ale zastygł. Wpatrywał się w nią, więc założyła, że po prostu planował podpatrzeć jej technikę robienia ciastek. Spokojnie zaczęła pracować, a po chwili również ujął łyżkę i do niej dołączył.

- Podobały mu się? - dopytywała staruszka. Uśmiechnęła się przy tym lekko, jakby była pewna, że jedyna odpowiedź to twierdząca. Zerknęła na Namjoona i nieco spochmurniała. Pokręciła głową, zaciskając usta. Nie pozwoliła jej udzielić odpowiedzi, bo zaczęła od razu mówić dalej. - Nie powinnaś mu pozwalać gotować z nami.

Zerknęła na babkę kątem oka. Jej ramiona momentalnie delikatnie się spięły, ale uświadomiwszy sobie to zmusiła ciało do rozluźnienia się.

- Czemu? - odpowiedziała pytaniem. Co takiego niby miało powstrzymać Namjoona od tego, by pomóc im w kuchni? Szczególnie, że sam tego chciał. Oczywiście znała odpowiedź na pytanie, które sama zadała i na wszystkie pozostałe. Przynajmniej wiedziała, jak wyglądało to wszystko według babki, która była jednak starszej daty i zupełnie inaczej podchodziła do pewnych rzeczy z racji tego, że nie znała Namjoona aż tak dobrze. - Bo jest sławny?

- Głupio mi, że nam pomaga - odpowiedziała babka. Jej wzrok powędrował w kierunku Namjoona i przez sekundę obserwowała go z czujnością i ostrożnością. Widać było po jej minie, że naprawdę nie była przekonana do tego, że Namjoon pracował razem z nimi i że jego obecność była dla niej dość niezręczna.

- Wcześniej ci nie przeszkadzało - odrzekła spokojnie, zastanawiając się, jak przekonać staruszkę do tego, żeby traktowała Namjoona jak dawniej. To wydawało się dość trudnym zadaniem. Nie zawsze wiedziała co powiedzieć i w przeciwieństwie do Namjoona czuła się dość zagubiona. Odnosiła wrażenie, że u niego to było bardzo intuicyjne, a ona z reguły po prostu strzelała na ślepo, jeśli od razu nie miała rozwiązania.

Babka cmoknęła cicho i rzuciła jej ganiące spojrzenie, które mówiło, że jej komentarz był niedorzeczny. W odpowiedzi na ten wzrok westchnęła i spojrzała w kierunku Namjoona z wymownym wyrazem twarzy, który jednak zaraz straciła. Dostrzegła, że wciąż męczył się z zaklejeniem pierwszego pieroga i na tym się kompletnie skupiał. Nie zauważył, że na niego spojrzała. Po kolejnej sekundzie dostrzegła końcówkę jego języka pomiędzy wargami. Wyglądał trochę jak pracujący pięciolatek. To było urocze i sprawiło, że choć chciała mu coś powiedzieć, to zanim się odezwała, poświęciła chwilę na podziwianie tego widoku, a potem zastanowiła się jeszcze nad tym, jak to było możliwe, że w jednej chwili był seksownym mężczyzną w jej wieku z twarzą ciosaną boskimi dłońmi, a niewiele później miała przed sobą małego chłopca. 

Be my safe place // Kim Namjoon [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz