Rozdział 111

104 13 3
                                    

Droga Heleno,

Myślę, że możesz mi trochę nie wierzyć, że jesteś mi droga, ale jeśli możesz mi jeszcze zaufać, to z pewnością w tym, że pomimo każdego wydarzenia, które miało miejsce w Atenach, wciąż jesteś mi droga i bliska mojej duszy. 

Nie to prawdopodobnie jednak chciałabyś czytać, po tym co się stało i wcale by mnie nie zdziwiło, gdybyś w tym momencie listu, po prostu go zgniotła i wyrzuciła bez dalszego czytania. Być może w ogóle nie masz ochoty się ze mną jeszcze jakkolwiek kontaktować - wysyłam ten list, ale jestem świadomy tego, że możesz go nawet nie otworzyć. Lub że przeczytasz, lecz uznasz to jedynie za moje kojenie własnego sumienia po tym, co miało miejsce, kiedy widzieliśmy się po raz ostatni. I być może tak trochę jest, sam nie wiem, ale może faktycznie chcę być po prostu lepszy w swoich własnych oczach i żyć z myślą, że zrobiłem jeszcze coś na koniec, choć wcale Ci to nie było potrzebne.

Wierzę jednak, że tym na co zasłużyłaś i tym na co możesz czekać jest proste, krótkie i mimo to trudne do wypowiedzenia w wielu sytuacjach słowo: Przepraszam.

Przepraszam za to, że zachowałem się jak kompletny palant wobec Ciebie, chociaż jesteś najwspanialszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałem.

Przepraszam za to, że nie potrafiłem poradzić sobie z tą miłością, którą chciałaś mi dać i że nie byłem w stanie jej udźwignąć.

Przepraszam za to, że chociaż obiecywałem sobie i Tobie, że nigdy Cię nie skrzywdzę i że nie będziesz przeze mnie więcej płakała, przyczyniłem się do tego, że było odwrotnie i zraniłem Cię (nie jestem dość pyszny, by twierdzić, że zraniłem Cię najbardziej na świecie, bo wiem przez co przeszłaś, niemniej sam fakt, że to zrobiłem...).

Przepraszam za to, że dałem Ci nadzieję, a potem Ci ją odebrałem, chociaż miałem świadomość, że złamię Ci serce.

Przepraszam za to, że jestem takim okropnym tchórzem i przed Tobą uciekłem.

Taka jest prawda o mnie, Heleno. Jestem tchórzem. Kiedy przyszło co do czego, wcale nie potrafiłem być takim, jakim mnie widziałaś przez większość naszej relacji. Nie potrafiłem być mądrym, czarującym facetem, którym chciałbym być w Twoich oczach. Stchórzyłem, uciekłem od Ciebie, bo tak było mi łatwiej, niż próbować mierzyć się z tym, co mogło na nas czekać we wspólnej przyszłości. A potem schowałem głowę w piach i starałem się przeczekać, aż wszystko wyblaknie i stanie się po prostu mało przyjemną przeszłością, a nie plamą wstydu, która sprawia mi codziennie ból. Jestem też więc strasznym egoistą.

Wiem, że powinienem był Ci wcześniej powiedzieć, porozmawiać z Tobą. Albo w ogóle nie dawać Ci nadziei, skoro nie byłem pewien samego siebie. Wiem, że gdybym porozmawiał z Tobą o wszystkim, pewnie bym nie uciekł. Ale bałem się zrobić nawet tego. Wypowiedzieć na głos wszystkie czarne myśli, które mnie nachodziły, swoje obawy i niepokoje. Chciałbym się łudzić, że to dlatego, że nie chciałem, żebyś widziała mnie innym od tego Namjoona, którym chciałem dla ciebie być, jednak wiem, że to kolejny objaw mojego tchórzostwa. W jego efekcie stałem się kimś całkowicie innym niż ta osoba, którą pragnąłem dla Ciebie być. 

Nie chciałbym przepełniać tych stron swoim rozgoryczeniem, bo sądzę, że nie na to zasługujesz w tej sytuacji, w którą nas wtrąciłem. Może to mój wielki błąd, że w takich kwestiach zawsze coś zakładam, ale nie do końca biorę pod uwagę Twoje zdanie? Myślę, że zdecydowanie tak. Brakuje mi jednak Twojej śmiałości i pewności siebie w sięganiu po to, czego chcę. To może nie brzmi za dobrze, ale nie potrafię lepiej ująć tych myśli. Obawiam się Ciebie tak mocno jak Cię pragnę.

Miałaś kiedyś tak, że tak bardzo chciałaś obejrzeć jakiś film, że pomimo cieszenia się na niego, bałaś się go włączyć? Albo nie - czy chciałaś kiedykolwiek coś przeczytać tak mocno, że bałaś się otworzyć tę książkę i spojrzeć na pierwszą stronę? Musiałem zmienić porównanie, bo ty dla mnie jesteś książką, skrywasz w sobie wiele rzeczy, które można odkryć jedynie samemu, jesteś jak opowieść. I właśnie tak się czuję, kiedy o Tobie myślę i z Tobą jestem. Czuję wielką ekscytację i jednocześnie bardzo się obawiam, tak samo mocno. Do tego stopnia, że obawiam się sięgnąć po Ciebie i spróbować. Jestem w stanie jedynie patrzeć...

Kiedy się do mnie uśmiechasz, czuję się tak, jakby wszystko nagle znalazło się na miejscu. W moim życiu często panuje chaos, a będąc daleko od ciebie i rozmawiając przez telefon, mam dużo wątpliwości. Ale kiedy jestem z Tobą i widzę Twój uśmiech, coś zawsze szepcze, że wszystko jest tak, jak być powinno. Samo Twoje spojrzenie było dla mnie czymś więcej, niż mógłbym marzyć od kogoś takiego jak ty. Może to właśnie dlatego, miałem zawsze wrażenie, że nie jestem w stanie Cię utrzymać, że nie będę w stanie dać Ci szczęścia... Albo cokolwiek innego. Dla mnie jesteś jak słońce.  Zaczynasz i kończysz mój dzień. Jesteś powodem, dla którego wstawałem rano. Bez Ciebie w moim życiu mój świat nie jest taki sam, ale staje się zimnym, mrocznym miejscem. Wiem, że sam się w niego wtrąciłem, na własne życzenie. Często doceniamy kogoś lub coś co było nam dane dopiero po utracie. 

Mleko się jednak rozlało i nic tego nie zmieni. Nawet jeśli bym tego chciał, jesteś też w tym Ty. Nie myślałem o tym dostatecznie, kiedy postanowiłem zakończyć to, co było między nami. To było egoistyczne z mojej strony, że sam podjąłem decyzję o tym, "co było dla nas lepsze". Teraz wiem, że to wszystko, co myślałem, to jedno wielkie tchórzliwe pierdolenie. Skąd mogłem wiedzieć, co dla nas jest lepsze, skoro myślałem tylko o sobie i kierował mną lęk? Zdałem sobie z tego sprawę zaraz po Twoim wyjściu, po tym jak zamknęły się za Tobą drzwi, ale jeszcze długo nie pozwalałem tej myśli przebić się w mojej głowie, bo starałem się samego siebie przekonać, że miałem rację i postąpiłem słusznie. Teraz wiem, że byłem po prostu uparty i broniłem się przed wyrzutami sumienia. Teraz mam jednak jedynie wspomnienia, przed którymi staram się chronić dalej, rzucając się w wir pracy. Udaję, że jedynie w ten sposób jestem w stanie żyć, ale to sprawia mi jedynie więcej bólu. Żadnych słów rzuconych mimochodem nie żałuję tak bardzo, jak tego cholernego stwierdzenia, że praca to moja żona.

To niewiele zmieni w Twoim życiu, że czegokolwiek żałuję. Nie wiem, czy chciałbym, żeby cokolwiek zmieniało. Niczego nie oczekuję, przynajmniej nie od Ciebie. Nie czuj się zobowiązana do odpowiedzi. Być może to kolejna, ostatnia, egoistyczna rzecz, którą robię wobec Ciebie. 

Chciałbym jednak, żebyś wiedziała, że byłaś moją drugą połówką jabłka. Drugą połową mojej duszy, żyjącą w innym ciele. Moim dopełnieniem. Najmądrzejszą, najwrażliwszą i najpiękniejszą kobietą jaką poznałem. Osobą, za którą będę tęsknić do końca życia. Osobą, przy której czułem, że wreszcie jestem pełny, wreszcie jestem prawdziwym sobą. Cieszę się, że mogłem Cię spotkać i najbardziej na świecie żałuję, że Cię straciłem, bo największym szczęściem jakie miałem, było właśnie poznanie Ciebie. Jesteś osobą, z którą chciałbym leżeć w trawie w słoneczny dzień i wpatrywać się w niebo. Tą, z którą chciałbym leżeć w namiocie w deszczowy dzień i z fascynacją obserwować krople spływające po materiale i słuchać ich bębnienia. Tą, z którą mógłbym znaleźć się pośrodku niczego w oceanie lub na pustyni, daleko od cywilizacji i wciąż czułbym spokój, bo miałbym Ciebie u boku.

W tym momencie, chciałem napisać "Żegnaj", ale dochodzę do wniosku, że nie ja powinienem to zakończyć. Jeśli zdecydujesz się to zrobić, nie musisz mnie oczywiście informować, Twoje milczenie będzie dość oczywistą odpowiedzią. Jeśli zdecydujesz się mnie pożegnać i o tym poinformować, będę zaszczycony. Jeśli będziesz chciała dać mi jeszcze jedną szansę, w co wątpię, będę jeszcze bardziej zaszczycony.

Twój,

Kim Namjoon

***

A oto i rzeczony bohater poboczny dwóch ostatnich rozdziałów. Na reakcję i decyzję Heleny musicie poczekać jeszcze kolejny tydzień. Mam nadzieję, że będzie warto.

Zastanawia mnie, czy ten list w Waszych oczach cokolwiek zmienia? Opinie nie wpłyną na zakończenie historii (jeszcze nie w najbliższym rozdziale, lecz jesteśmy go coraz bliżej...), lecz mimo wszystko chciałabym poznać Wasze zdanie na ten temat. A nóż widelec jednak cokolwiek przemyślę i staniecie się motorem przemian?

Do zobaczenia!

Be my safe place // Kim Namjoon [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz