Rozdział 69

151 17 12
                                    

Otworzyła oczy, ale zaraz zamknęła je z sykiem. Przesłoniła twarz ręką i obróciła się plecami do okna, by światło słoneczne jej nie raziło. Jęknęła w duchu. Miała wrażenie, że jej głowa za moment eksploduje, tak mocno pulsował w niej ból. Każdy najmniejszy ruch kończył się tym, że kolejne jego fale rozchodziły się po jej czaszce, a ona wykonała ich niemało w przeciągu kilku sekund. Kolejna próba otworzenia oczu skończyła się ponownym ich zamknięciem, bo nawet unoszenie powiek powodowało większy ucisk. Zastygła więc, jakby licząc na to, że jeśli nawet nie drgnie, ból zostawi ją w spokoju, niczym agresor wietrzący, że jego ofiara jest już martwa. Mijały jednak kolejne chwile, a uczucie łupania nie zelżało ani odrobinę. W dodatku docierały do niej inne niedogodności - suchość w ustach, zapuchnięte powieki, pieczenie i łzawienie oczu oraz nudności powodowane albo bólem albo spożytym w nocy alkoholem. Miała wrażenie, że dzieliły ją sekundy od tego, aby się rozpłakać lub zwymiotować. Ewentualnie jedno po drugim albo oba jednocześnie. Jej organizm nie miał dla niej w tamtej chwili litości i karał ją ewidentnie za zatrucie, którego dopuściła się w nocy. Leżąc, myślała o tym, że najbardziej na świecie pragnęła, żeby wszystko nagle odeszło, ale równie dobrze poczułaby się, jakby ktoś wszedł do pokoju i podał jej butelkę wody oraz proszek na ból głowy. Choć może nie... Nie wiedziała, czy zniosłaby jakikolwiek odgłos lub w ogóle obecność innej osoby. Im dłużej jednak trwała w bezruchu, tym mocniej czuła, że sama nie była w stanie wstać i sobie pomóc. Potrzebowała kogoś innego, kto by ją w tamtej chwili poratował.

Mimo bólu obijającego się od skroni do skroni i od przodu do tyłu głowy, promieniującego do oczu, policzków, ust i każdej innej części twarzy, starała się skoncentrować i gorączkowo myślała o tym, gdzie był aktualnie jej telefon. Oddychała miarowo, próbując się w ten sposób pozbyć chociaż uczucia nudności i nieco rozjaśnić sobie w głowie. Pamiętała wiele rzeczy, które wydarzyły się w nocy, część dość zawstydzającą, ale nie mogła sobie przypomnieć tego, co działo się po powrocie. Przypominała sobie stanie z Pawłem przed hotelową restauracją i jego zmartwienie o nią, a nawet to jakie czuła rozgoryczenie myślą, że póki co stanowiła jedyną samotną wyspę, gdy patrzyła na szczęście Dorcas i Mateo. Jak poszła na plażę, żeby pomoczyć nogi. To że rozmawiała z Namjoonem, choć nie mogła sobie przypomnieć wszystkiego, co mówili. Swój płacz, kiedy znalazł ją Paweł. Mętny bełkot, kiedy szli po schodach na górę już w domu dziadków. Z samej podróży nie pamiętała nic, tak samo jak nie pamiętała, jak znalazła się w łóżku. Ani jak się przebrała, bo z pewnością nie była już w swojej błękitnej sukience. Czuła lekkie zażenowanie tym, że brat widział ją w takim stanie, ale lepiej on niż ktokolwiek inny - miała nadzieję, że mama i dziadkowie jej nie widzieli, choć miała świadomość, że była ona bardzo złudna. Znacznie większe zażenowanie budziło w niej to, że zawracała głowę Namjoonowi późno w nocy, a dodatkowy lęk płynął z tego, że nie wiedziała, co dokładnie mu powiedziała. Może gadała jakieś koszmarne głupoty. Z drugiej strony gorsze byłoby, gdyby mu wyznała swoje uczucia. Pamiętała jego twarz na ekranie, ale nie pamiętała własnych słów. I jeszcze do tego widział ją kolejny raz pijaną, co sobie o niej pomyśli?

Obawa o jej opinię w oczach przyjaciela obudziła w niej inne wspomnienia i myśli. Upiła się i bardzo przeżywała to, że wszyscy się o nią martwili. Jej pijana głowa uczepiła się myśli na temat rozmowy z matką i słów, które padły z jej strony. Przejmowała się, że może w oczach większej ilości osób była nieporadna i potrzebująca opieki. Co za bzdura. Przecież stawała na nogi. Jeśli czegoś była pewna, to właśnie tego, że zaczynała sobie w życiu radzić. Układała sobie rzeczy w głowie na temat samej siebie, potrafiła skutecznie przeciwstawić się matce. Czy to było warte picia, dzwonienia w środku nocy do Namjoona i tego całego płaczu? Już nigdy więcej nie tknie ani kropli alkoholu, nie tylko dlatego, że teraz cierpiała katusze fizyczne, ale także dlatego, że gdy była pijana zawsze czepiała się jakiejś głupiej myśli. Co gorsza, ta myśl doprowadziła ją do tego, że piła jeszcze więcej i w ten sposób skończyła tam, gdzie aktualnie była. Ze świadomością, że wszystko rozbuchał w jej głowie alkohol, bo przecież teraz, nawet leżąc w łóżku z jednym z największych kaców w życiu, z nadzieją na to, że choć była dorosła to jej matce umknęło to, ile wypiła, była pewna, że wcale nie było z nią tak źle, jak mogła zakładać jej matka. W głowie miała to, że tak naprawdę matka jej nie znała i nie wiedziała o niej niemalże nic. Że nie wiedziała, że radziła sobie może nie najlepiej na świecie, ale jednak sobie w życiu radziła. Że w gruncie rzeczy była silniejsza niż ona zakładała i niż sama o sobie myślała, co udowadniało jej chodzenie na terapię. Nie miała czym się przejmować, jeśli chodziło o słowa matki w tej kwestii. Spędziła cały wieczór na zamartwianiu się tym, najpierw pod wpływem emocji, a potem pod wpływem alkoholu. A teraz, spijając śmietankę swoich dokazywań, myślała jedynie o tym, że to nie było tego warte, bo przecież nic tak naprawdę nie znaczyło. To jak widziała ją matka, nie było jej prawdziwym obrazem, to nie była ona. Jedynie wyobrażenie, jakie miała o niej rodzicielka, które w tym przypadku nie było prawdziwe.

Be my safe place // Kim Namjoon [skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz