137. 'Szczerość za miłość'

408 59 1
                                    

Leżała wtulona w jego nagi bok i w tej chwili był jedynym czego potrzebowało jej serce by móc tłoczyć krew. Był każdym jego uderzeniem. Był każda myślą, która zajmowała jej umysł. Był każdym oddechem, który wypełniał jej płuca.
Teraz był wszystkim.
Jak i ona dla niego.
Odetchnął głęboko, czując jej ciało tuż przy swoim. Leżała z głową na jego ramieniu, mógł ją objąć, dłoń ułożył na jej odsłoniętym biodrze.
W tym momencie biały marmur był najwygodniejszym łożem w całym jego kraju.
Nic się nie liczyło, tylko ich wzajemna obecność.
Nie była w stanie określić ile czasu minęło, ale cała altana dawała im cień, więc mogła przypuszczać, że słońce jest już wysoko.
Uniosła głowę i spojrzała na jego twarz.
Imię nie kłamało.
Był po prostu piękny.
- Zayn?
- Słucham- mruknął zachrypniętym głosem, na co zagryzła dolną wargę.
- Skąd ty...
Zastanawiała się czy zadać to pytanie.
Powiedział jej- ani słowa o nim.
Jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
Uchylił powieki zdziwiony tą ciszą z jej strony i spojrzał na jej twarz.
Patrzyła na niego z lekką obawą. Objęła się za ramiona, więc sięgnął po jasną halkę i podał jej by się choć trochę ubrała.
- O co chcesz zapytać?
Spojrzała mu w oczy.
- Skąd wiedziałeś, gdzie mnie szukać?
Mógł spodziewać się, że będzie chciała pytać.
I miała prawo.
- Powiedziałem ci, że znajdę cię choćby ma końcu świata.
- Tak, ale...
- Tego wieczoru, kiedy nie przyszłaś na ucztę, wiedziałem, że jest coś nie tak- zaczął- gdy zapytałem o ciebie, Hussam nie wiedział jak odpowiedzieć. Później usłyszałem krzyk. Na korytarzu prowadzącym do twoich drzwi znalazłem przerażoną Dżamilę. Wskazywała na coś dłonią, a gdy wszedłem do środka...
Urwał na moment.
Nie wiedział, czy o tym wiedziała.
- Co... co zobaczyłeś?- zapytała z widocznym niepokojem.
Podniósł się do siadu i przetarł twarz dłońmi.
- Aimen leżał na środku komnaty. Martwy.
- Nie...
Zakryła usta dłońmi, a z jej oczu natychmiast uleciały łzy.
Człowiek, który uratował jej życie, swoje stracił.
- A-ale jak to...
Objął ją ramionami przyciągając do siebie. Czekał aż uspokoi oddech, co nie nadeszło szybko.
- Powiedz mi. Powiedz co się tam stało.
- Byłam w domu Izdihar i jej męża- powiedziała biorąc przy tym głęboki wdech- byłam tam już wcześniej. Tego dnia, kiedy przyleciał sokół. Chciałam dowiedzieć się więcej o wojnie z Tartarem. To słowo nie dawało mi spać. Tartar. Kiedy tam byłam, nie rozmawiałam z nikim. Mówił do mnie tylko Evon. Nic nie wiedziałam. Ani gdzie jestem, ani co to za miejsce. Nie znałam nawet jego imienia. Ale mój ojciec powiedział mu moje. Całe trzy lata spędziłam w komnatach pod zamkiem. Nie widziałam słońca. Nie wiedziałam nieba, nie czułam wiatru. Była tylko ciemność. Ale kiedy wybuchła tam wojna, słyszałam te słowa. Kiedy udało mi się wydostać z podziemi pałacu wszędzie był ogień, panował chaos, ludzie krzyczeli i uciekali poza mury. Nie pamiętam wiele z tamtej nocy. Ale pamiętam, że słyszałam te słowa. Raz. Słyszałam. Słyszałam słowo 'Tartar' i jego imię. Ale było też coś, co przypomniałam sobie będąc w twoim pałacu- spojrzała mu w oczy.
- Co takiego?- zdziwił się marszcząc brwi.
- Na uczcie z okazji objęcia tronu... ty miałeś na płaszczu wyszytą różę.
- Czerwoną. To herb mojego kraju. Czerwona róża otoczona złotymi kolcami na czarnym tle.
- Widziałam fragment chorągwi, kiedy wybiegłam po schodach. Fragment tych kolców. Kiedy zobaczyłam ten symbol w całości- pokręciła głową- nie wiedziałam co znaczy, ale miałam przeczucie, że coś łączy to miejsce z tamtym piekłem. Kiedy byłam w domu Izdihar i jej męża on pokazał mi kronikę z tej wojny. Było tam napisane, że kwiat róży prowadził za sobą dwie włócznie z południa. Nie rozumiałam tego wtedy. Kiedy byłam tam w dniu święta twojego zwycięstwa, przeczytałam fragment o tym, jak podbiłeś Tartar. O korytarzach i ciemności. O złotych klatkach i posągach ze złota. O ukrytej tam śmierci. On tam zabijał ludzi. Często było słychać ich krzyki, błagania o litość. Jęki w agonii- przełknęła ślinę- kiedy udało mi się wyjść na korytarz, Evon przycisnął mnie do ściany. Przyłożył mi nóż do ciała, jak zawsze był rozbawiony moim przerażeniem. Powiedział, że jeśli zginie, zabierze mnie ze sobą. A potem... padł na ziemię, a w jego ramieniu...
- Tkwił mój sztylet- dokończył na nią.
Patrzył w jej oczy z niedowierzaniem.
- To twój cień widziałem, to twoje kroki odbijały się na korytarzu...
Pokiwała tylko głową.
- Uratowałeś mnie. Dałeś szansę na ucieczkę. Gdyby nie ta wojna, nie opuściłabym tego piekła.
Nie mógł w to uwierzyć.
- Miałem cię wtedy tak blisko- pokręcił głową.
- Jak sam powiedziałeś, nie możemy zmienić przeszłości. Wszystko zaczęło mi się układać, kiedy przeczytałam to w kronice. Pobiegłam do pałacu. Chciałam uciec. Bałam się, że Evon mnie tu znajdzie, ale nie miałam pojęcia, że już to zrobił. Weszłam do komnat. Chciałam oddać pierścień i zniknąć. On był szaleńcem Zayn, nie mogłam pozwolić, żeby zrobił ci krzywdę. Ale on już był w środku. Nie wiem jak to zrobił, przy drzwiach nie minęłam straży. Zdjął pierścień z mojego placa, nie chciałam mu pozwolić, ale zdobił to. Później poczułam przy ustach materiał i dziwny duszący zapach. Więcej nie pamiętam. Ocknęłam się w podziemiach jego pałacu. Skąd wiedziałeś gdzie mnie szukać?
- Przyszła do mnie Izdihar. Przyniosła ze sobą kronikę, którą czytałaś w domu jej męża. Przeczytałem ostatni fragment i przypomniały mi się słowa Evona. Mówił, że do jego rąk powrócił klejnot, który stracił lata temu.
Odwróciła głowę.
- Nazywał mnie swoim diamentem- powiedziała zaciskając pięści.
- Rivear powiedział mi, że jesteś szalona, że pojechałaś za mną na wojnę i wygrałaś za mnie walkę. Skąd wiedziałaś, że nie wygram tej walki?
- Evon zawsze oszukiwał. Wiedziałam, że to zrobił. Uwielbiał opowiadać historie o swojej broni. Chwalił swój miecz. W rękojeści, na końcu tkwi czarny kamień. To nie klejnot, to kamień śmiertelny. Wiedziałam, że będzie robił wszystko, żeby cię nim zranić, a jeśli to zrobi, trucizna opanuje twój organizm. Nie zabije cię, ale osłabi. Nie będziesz mógł widzieć i słyszeć, a równowaga przestanie istnieć. Tak Evon zabił pierwszego władcę Tartaru. Tak zwyciężał. Zawsze.
Nie mógł w to uwierzyć.
- Od wojny z Tartarem minęło siedem lat. Jesteś tu od dwóch. Gdzie byłaś przez ten cały czas?
- Próbowałam dostać się za ocean. Chciałam odnaleźć Riveara. Kilka razy udało mi się wejść na statek, pracować tam w zamian za jedzenie. Ale moje oczy...- poleciła głową- był czas, kiedy chciałam, by ktoś mi je wyłupił. Ktokolwiek. Chciałam się ich pozbyć, oddać, cokolwiek. Mężczyźni patrząc w nie, zamykali mnie pod pokładem. Brali jak niewolnicę. Kilkanaście razy mnie sprzedano. Ale byli bardzo ostrożni. Nie bili mnie. Nie chcieli uszkodzić mojego ciała, mojej twarzy. Tego, co widać. Byłam w wielu portach. Na wielu targach niewolników. Byłam własnością o dużej wartości- powiedziała beznamiętnie- nie kobietą, nie człowiekiem. Własnością. Przekazywaną z rąk do rąk za wysoką cenę. Byłam w domu korsarza, w domach władców miast i polityków. Tych bogatych i wielkich. Pamiętam spór na jedynym z targów, kiedy kupił mnie mężczyzna, a inny chciał to zrobić, zaczęła się kłótnia, a ten, który za mnie zapalił poderżnął mu gardło- pokręciła głową przypominając sobie ten obraz- jeden z mężczyzn trzymał mnie zamkniętą w swoim domu i kazał wiązać sobie buty. W jego domu było mnóstwo wiązaniach i zdobionych butów, które bardzo często zmieniał. Kilkanaście razy dziennie. Robiłam tylko to. Tylko tego chciał. Miał niemal czarną skórę. Mówił w języku, którego nigdy nie słyszałam. Miał dzieci. Dwie córki i syna. Miał swoją kobietę, bardzo piękną, z gęstymi, kręconymi włosami. Była dla mnie dobra. Jego brat upoił go winem i wywiózł mnie z jego domu. To było ostatnie miejsce, w którym byłam. Nie było też bolesne. Trafiłam na statek i przywieziono mnie tu. Do twojego kraju. Byłam tylko własnością. Cenną, watrą tego by za nią zapłacić, tego by zabić za jej posiadanie, ale niegodną kawałka chleba.
Poczuł ukłucie w klatce piersiowej. Przypomniały mu się początki, kiedy przybyła do jego kraju.
- W twoim kraju ludzie mieli skórę ciemniejszą niż moja. Czarne włosy i brązowe oczy. Było gorąco jak nigdzie indziej. Skąd wiedziałeś, że mnie tu przywieziono?- spojrzała na niego.
Czuł się okropnie.
W jej głowie nie słyszał wyrzutu, ale sam nie wiedział w tej chwili różnicy między sobą, a ludźmi, którzy chcieli ją posiadać.
- Hussam powiedział mi, że statek z Galossy sporowadził kobietę, o dziwnych, niespotykanych oczach, których barwy jeszcze nie widziałem...
- Ile za mnie zapłaciłeś?
Zamarł.
Patrzyła w jego tęczówki beznamiętnie oczekując odpowiedzi.
Pokręcił głową.
- Nie zapłaciłem, Zahrah. Według prawa, mogłem wziąć cokolwiek chciałem. Ja...
- Jesteś więc jednym człowiekiem, który za mnie nie zapłacił- powiedziała zgodnie z prawdą- który...
- Nawet gdybym chciał zapłacić. Widząc cię teraz, wiem, że mógłbym oddać cały kraj i to wystarczyłoby na kosmyk twoich włosów.
Objął ją ramieniem i przyciągnął do swojego torsu, a ona pchnęła go na plecy i usiadła na jego biodrach. Patrzył w jej tęczówki, w te dwa piękne klejnoty, których nie posiadał w swoim swoim skarbcu.
Chwyciła w dłoń jego policzek i przejechała kciukiem po jego dolnej wardze.
- Wybacz mi- odezwał się cicho- błagam...
Jej usta zabroniły mu kolejnego słowa, kiedy zażądała pocałunku gorącego jak południowe słońce.
- Ani słowa.
Wsunęła palce w jego włosy pogłębiając pocałunek. Czuła bijące od niego ciepło.
- Nie proś o wybaczenie, które dostałeś już dawno. Obiecaj mi, że zawsze przy mnie będziesz.
- Masz moje słowo- wyszeptał w jej usta- Rivanna.
- Zahrah- poprawiła go.

Tadaaaaaam!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 18, 2024 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

HIS LAW || Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz