43. 'Jedność'

8.1K 909 48
                                    

Patrzył oniemiały na determinację wypisaną na jej twarzy. Trzymała miecz wysoko w górze, a Husam tak samo wysoko trzymał swój, skrzyżowany z nim. Nim zdążył się odezwać, ona znów uderzyła, tym razem niżej, tak, że musiał się cofnąć i zablokować uderzenie, by nie stracić połowy nogi.
- Zahrah...
Odezwał się, patrząc na nią w szoku.
Opuściła miecz i odwrócił się do niego, tym samym stając plecami do Husama.
Zamarła, gdy poczuła... ostrze na szyi. Stanął za nią, jedną ręką obejmując ją na wysokości biustu, drugą przystawiał jej stal do szyi. Dosłownie skamieniała, nie mogła złapać oddechu.
Widział strach w jej oczach.
- Nigdy nie odwracaj się tyłem do przeciwnika- szepnął jej do ucha Husam z małą satysfakcją. Mimowolnie odetchnęła, prostując się natychmiast.
- Nigdy nie podchodź kobiety od tyłu- powiedziała twardo, na co brunet zmarszczył brwi.
- Dlacze...
Urwał zaciskając powieki i zacisnął zęby, warcząc z bólu.
Zahrah kopnęła go w kolano.
Tyle wystarczyło, żeby odsunął się od niej, uwalniając jej szyję i dając możliwość ucieczki. I zrobiła to. Podbiegła o niego i delikatnie chwyciła się jego nagiego ramienia, stając za nim minimalnie.
Spojrzał na Husama nie kryjąc rozbawienia. Uniosła miecz i wsunęła rękojeści do jego lewej dłoni.
- Oddaję- szepnęła cicho i odsunęła się od niego.
- Harry?- odezwał się- coś nie tak?- spojrzał na niego z kpiącym uśmiechem.
Pierwszy raz widziała taki uśmiech na jego twarzy. Tak szczery i rozbawiony.
- Skądże- syknął zgięty, rozmasowując bolące miejsce- wybacz mi, pani- skinął spięty głową- może nie powinienem...
- Na pewno nie powinieneś- powiedziała, krzyżując ręce pod biustem.
Zerknął tam kątem oka. To było silniejsze od niego.
- Masz w sobie siłę, Zahrah- powiedział cicho, tak, by Imad nie słyszał. Uniosła lekko kącik ust.
- Co to?- zapytała, wskazując na srebrną stal na jego przedramieniu. Pokrywała jego skórę od łokcia, po nadgarstek, by nie krępować ruchów i niezmiernie precyzyjne przylegała do ciała.
Wyciągnął rękę tak, żeby lepiej to widziała.
- Zapewnia ochronę przed ciosem. Nie każde uderzenie można odeprzeć mieczem- wyjaśnił- spójrz- odwrócił się- Harry- zwrócił się do niego- teraz.
Brunet wyprostował się natychmiast i unosząc miecz, zaatakował z pół obrotu. Mulat również się obrócił i przyjął uderzenie na ostrze miecza, a następnie kolejne na stal.
Cofnęła się o krok przestraszona. Z daleka nie wydawało się jej to aż tak niebezpieczne.
Odwrócił się do niej, a gdy zobaczył nutę przerażenia w jej dziwnych tęczówkach, natychmiast podszedł bliżej.
- To nie boli?- zapytała cicho, niepewnie wyciągając dłoń w kierunku stali, która nosił- uderzyłeś mocno- zwróciła się do Harrego.
- Um, nie- spojrzał na mulata marszcząc brwi- to nie był mocny atak- pokiwał lekko głową.
- Jak to nie?- spojrzała na niego- przecież...
- Są silniejsze ciosy, ma rację- zwrócił się do niej- nie czuję bólu- powiedział.
- Na pewno?
- Na pewno, Zahrah- uśmiechnął się minimalnie.
Jej zachowanie wskazywało na troskę. Ona pytała, bo taka była jej natura. On odbierał to w innym znaczeniu.
- Chciałabyś spróbować jeszcze raz?- zapytał, a ona niemal natychmiast pokiwała głową.
- Przecież kobietom nie wolno nosić broni.
Husam opierał łokieć o rękojeść miecza, pochylony do przodu z widocznym rozbawieniem. Uwielbiał łapać go za słowa.
Przymknął oczy, patrząc na niego spod przymrużonych powiek.
- Ja mogę cię kopnąć bez miecza- powiedziała jak gdyby nigdy nic.
Usłyszała jego cichy śmiech. Uniosła wyżej podbródek i... brwi w zaskoczeniu. Pierwszy raz słyszała jego śmiech. Nie był to szczęśliwy, głośny dźwięk, ale podobało się jej.
- Pomogę ci, pozwolisz?
Uśmiechnął się szerzej. Nigdy nie widział, żeby jego pan kogokolwiek pytał o zdanie, bądź co więcej pozwolenie w jakiejkolwiek sprawie. A ona wyciągała z niego te gesty bez najmniejszego skinienia palcem.
- D-dobrze- pokiwała głową, oddychając nachalnie, niechciane myśli.
Westchnął cicho.
Wiedział, że nadal gdzieś głęboko siedzi w niej ziarno strachu.
Za wszelką cenę nie mógł dopuścić, by wykiełkowało.
Husam wyprostował się i uniósł ostrze trzymane w prawej ręce pod skosem na wysokość tułowia.
- Trzymaj mocno- polecił jej czarno włosy, podając miecz- w jednaj ręce- dodał, a ona spojrzała na niego zdziwiona.
- Nie dam rady- odparła, unosząc wyżej podbródek. Nie kryła się z tym, wiedziała, że nigdy nie miała z tym do czynienia. I kolejny raz patrzyła w oczy. Patrzyła wzywająco, bez cienia skrępowana.
Znów to robisz, Zahrah...
- Słuchaj mnie- westchnął cicho.
Dlaczego ona wszystko komentuje? 
Kwestionuje każde słowo.
Uniosła więc ostrze, trzymając je w prawej ręce i lekko przekrzywiła, patrząc jak robi to Husam. I już miała ponownie się odezwać, powiedzieć, że nie potrafi, kiedy... poczuła jego ciało tuż za sobą. Jego rozgrzaną klatkę piersiową, zaraz przy swoich plecach. Jego oddech na karku. Zignorowała niechciane dreszcze wzdłuż kręgosłupa i spojrzała na miecz. Chwilę później wyciągnął rękę, a jego dłoń, chwyciła jej, trzymającą rękojeść.
I tak była między nim, a ostrzem.
- Tylko się nie bój- powiedział cicho. Skinął głową do Harrego, a ten zainicjował pierwszy uderzenie. Mulat uniósł rękę, odpierając atak, prowadząc jej ramię. Siłą powstrzymała się, by nie zamknąć oczu, kiedy spotkała się srebrna stal, wydając głośny pisk.
- Jeszcze raz i do przodu- powiedział cicho nad jej uchem i tym razem to oni wykonali pierwszy ruch, który Harry obronił. I jeszcze jeden. I następny.
W końcu uderzenie ze strony przyjaciela przyjął na stal, którą nosił. Pisnęła cicho, zaciskając powieki i odwracając głowę w drugą stronę.
- Nie zamykaj oczu.
Skąd wie, że nie patrzy? Skąd ma tę świadomość?
- Staram się- odparła szeptem, nadal lekko przestraszona.
- Masz sztywne ciało- zauważył, na co spięła się jeszcze bardziej.
Ciekawe dlaczego...
- N-nie umiem inaczej, naprawdę- powiedziała już prawie zła na siebie, że sobie nie radzi tak jakby tego chciała.
Puścił jej dłoń i wycofał się powoli. Omal nie upuściła miecza na marmur. Widział w jej oczach odrobinę gniewu, ale przede wszystkim zawiedzenie. To samo, które widział, gdy nie mogła znaleźć jego kwiatu. Nie mógł powstrzymać uśmiechu, rozczulony tym co widzi.
- Ja...
- Posłuchaj mnie, Zahrah- odezwał się cicho- ja robię to całe życie, ty pierwszy raz, mam rację?- zapytał spokojnie, a ona jedynie pokiwałam głową, patrząc mu w oczy- więc nie widzę w tym wstydu- zapewnił- którą nogę masz silniejszą?
- Co?- wytrzeszczyła oczy.
- Prawą- mruknął Husam, czując nadal ból w kolanie.
Nagle mulat zrobił szybki, niespodziewany krok w jej stronę, na co cofnęła się z dezorientacją.
- Racja, prawą- powiedział, a ona zmarszczyła brwi.
- Skąd możesz to wiedzieć?- zapytała.
- Najpierw wycofałaś się prawą nogą. Zareagowała szybciej. Zawsze należy mierzyć w słabszą nogę. Kiedy ją zranisz, nawet jeśli wróg silniejszą ma sprawną, nie ucieknie- pokręcił głową.
Analizowała jego słowa.
- Trzymając miecz twoja ręka nie może być sztywna. Odczujesz ból przy każdym uderzeniu, twoje mięśnie tego nie wytrzymają. Musisz skupić się na ostrzu, nie na całej ręce. Twoje ciało nie może być spięte. Inaczej powoli cię jeden, najprostszy cios.
- I bez tego tak jest- odezwał się Husam a mulat... przewrócił oczami, stojąc tyłem do niego.
Aż uchyliła usta.
Nigdy tego nie robił.
- Nie możesz stawiać oporu, Zahrah- powiedział- jeszcze raz?
Była zdziwiona, widząc, jak spokojny w stosunku do niej jest. Jak przejawia swoją cierpliwość.
- Tak.
Znów uniosła miecz, a on stanął za nią.
Ale...
Tym razem położył lewą dłoń na jej talii, przyciągając bliżej siebie. Odetchnęła głęboko, zamykając oczy i uspokoiła się.
'Twoje ciało nie może być spięte'
- Silniejsza noga do przodu- polecił jej. Zrobiła o co prosił, wykonując pierwsze uderzenie.
I tak to było.
Oni razem.
W końcu opuściła miecz, niżej, dysząc głośno.
- Zmęczona- stwierdził i uśmiechnął się do niej. Pokiwała głową, trzymając się za brzuch. Była zmęczona. Odkąd tu jest nie musiała się wysilać w żadnej mierze.
On przeciwnie. Ta godzina, kiedy był tu z nią, nie kosztowała go zupełnie nic, jeśli chodzi o wysiłek fizyczny.
Jednak jego silna wola była wystawiona na próbę.
Jego ciało tuż przy jej.
Jej przyspieszony oddech.
Cienki, dzielący ich materiał.
I kolejny raz nie miała bielizny...

HIS LAW || Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz