21. 'Przestroga'

9.3K 833 99
                                    

Dla mnie jesteś Zahrah...
Te słowa błądziły w jej głowie od tamtej nocy. Nie rozmawiała z nim od tego czasu, Husam tłumaczył to brakiem czasu z jego strony.
I taka była prawda.
Miał na głowie przygotowania do obchodów rocznicy podpisania traktatu pokojowego z Tartarem. Zbliża się dzień w którym minie dokładnie pięć lat od tego wydarzenia. Przez to cały jego dzień był ściśle zaplanowany od wschodu, do zachodu słońca, bardziej niż zazwyczaj. Przez cały czas kontrolował przygotowania, mimo, że do święta został równy miesiąc.
Nie wiedział, że ta, która go kocha, chcę mu odebrać jego Zahrah...
Siedziała na swoje balkonie i patrzyła na nią, gdy ta siedziała na poduszkach w ogrodzie razem z tym czymś. Po co jej tygrys, z niego nie ma pożytku. Cóż, ona zmieni ten stan rzeczy. Jeszcze sprawi, że skóra tego kota zawiśnie w jej komnacie.
A ona nie miała o tym pojęcia. Nie wiedziała, że piękna pani, chce jej zguby.
- Asim, przestań- pogłaskała go pod brodą, chcąc wyplątać jego pazury ze swoich włosów- no uspokój się- westchnęła i uśmiechnęła się lekko, gdy zobaczyła Husama, który szedł w jej stronę. Podszedł do niej i jak zawsze skinął głową.
- Witaj, dobrze cię widzieć- powiedział.
- Szukałeś mnie?- zapytała- no przestań- zaśmiała się, kiedy kot stanął na tylnych łapach, a przednimi oparł się o tył jej głowy- jesteś okropny- skrzyżowała ręce pod biustem, a kot po chwili wstał i podszedł do niej- nie, nie będę teraz się z tobą bawić- odwróciła głowę, a ten strącił swoim mokrym nosem jej nos.
Husam przyglądał się tej sytuacji szczerze zdziwiony u czekał, aż wreszcie on będzie mógł z nią porozmawiać.
Po to jej szukał.
- Jesteś niemożliwy- westchnęła, kiedy kot wszedł na jej kolana i położył się na plecach- przeszkadzasz mi- zaczęła go drapać paznokciami- przepraszam, Husam. Co chciałeś mi powiedzieć?- zapytała u spojrzała na niego z dołu.
Mężczyzna odchrząknął.
- Pan chce się z tobą zobaczyć. Dziś wieczorem.
Nie chciała tego przyznać, ale... ucieszyły ją te słowa.
- A gdzie?- zapytała.
- Tego nie wiem- odparł- powiedział, że sam po ciebie przyjdzie.
Sam był tym zdziwiony.
On nigdy nie zachowywał się tak względem żadnej kobiety. I do żadnej sam nie fatygował się w środku nocy. Mimo wszystko, Imad wiedział o wszystkim.
- Um, dobrze- zmarszczyła brwi- chodź, Asim- chciała wstać, ale Husam wystawił dłoń zanim to zrobiła. Spojrzała na niego zdezorientowana, ale delikatnie chwyciła jego dłoń u wstała.
- Pozwól, że cię odprowadzę- zaproponował.
- Jeśli to nie problem, czemu nie- wzruszyła ramieniem i pokusiła się o mały uśmiech.
Kierowali się do jej komnaty, a ona odetchnęła w duchu. Było jej bardzo ciepło.
- Powiedz, czy coś się zmieniło?- zapytał- inaczej postrzegasz to miejsce?
- Tak, na pewno- odparła spokojnie- ale trzeba czasu było zauważyć. Ja to widzę. Myślę, że on też- powiedziała.
- Wiesz, że jesteś dla niego ważna? Nikogo nigdy nie traktował jak ciebie. Żadnej innej.
- Nie wiem dlaczego tak jest- przyznała, chcąc jak najdokładniej ukryć zdziwienie, które wzbudziły jego słowa- myślałam, że każe mnie po prostu ściąć...
- Jak mogłaś tak myśleć- przerwał jej oburzony.
- Po prostu- wzruszyła ramieniem- nie stosuję się do zasad, nie widzę w nim pana. Nie jestem taka jak one- wskazała lekko głową w stronę ogrodu, gdzie słychać było ich śmiechy.
- Ale masz w sobie piękno. Tego się od tak nie niszczy- powiedział już spokojniej.
- Mówił mi o tym. Zaczynam powoli rozumieć jego sposób pojmowania świata- westchnęła.
- Oboje to robicie- powiedział.
- Powiedz mi... jesteś z nim blisko. Jesteś jego przyjacielem- spojrzała na niego.
- Zgadza się.
- Więc dlaczego tytułujesz go pan? Przecież...
- To mój obowiązek. Jest moim przyjacielem, ale przede wszystkim moim panem.
- Przecież to się wyklucza- skrzywiła się lekko- ty też nie jesteś stąd. Tego cię nauczyli?
- Sam się tego nauczyłem- powiedział, a jego głos był dziwnie spięty.
- Wybacz, jeśli cię uraziłam, Husam- stanęła przed nim- uwierz, nie miałam takiego zamiaru- powiedziała.
A on się nie odezwał.
- Chodź, Asim- odwróciła się i sama już, ruszyła do swojej komnaty.
Tam czekała na nią Amina.
- Gdzie byłaś rano?- spytała, kiedy tygrys podszedł do mulatki.
- Ja...
- Pani- przerwał jej strażnik, który wszedł do jej komnaty.
- Co się stało?
- Wybacz pani- skłonił się- pani Sahar, chciała się z tobą zobaczyć. Sahar?
- Tak, dobrze. Teraz?
- Tak, pani- skłonił się- czeka w ogrodach.
- Dobrze, dziękuję- powiedziała, a strażnik pochylił głowę i tak opuścił jej komnaty.
- Przygotuję ci nową suknię- odezwała się Amina i natychmiast wyszła.
A ona usiadła na skraju łoża i zastanawiała się, po co dziewczyna chce się z nią zobaczyć. Rozmawiała z nią tylko raz, co było tak ważnego, że nalegała na spotkanie...
Przebrała się szybko i biorąc ze sobą Asima oczywiście, wyszła z komnaty. Przeszłam do ogrodu za strażakiem, a ten wskazał na małą uliczkę między rzędami żywopłotu. Skłonił się i czekał, aż tam wejdzie, a dopiero po tym odszedł.
Zmarszczyła brwi, nie wiedząc o co może chodzić. Nikogo nie widziała, dopiero kiedy weszłam między żywopłot, zauważyła smukłą dziewczynę w jasnej, pomarańczowej sukni.
- Jestem- odezwała się, a ta aż podskoczyła. Widziała w jej oczach, jak bardzo jest zdenerwowana, albo... przestraszona?
- Nikogo z tobą nie ma? Przyszłaś sama?- podeszła do niej natychmiast.
- Tak, sama. Powiedz co się stało?- zapytała zdezorientowana.
- Posłuchaj mnie, błagam...
Co się dzieje...
- Dzisiaj rano słyszałam przypadkiem pewna rozmowę. Dotyczyła ciebie. Boję się, że coś może ci się stać, pani...
- Uspokój się, cała się trzęsiesz- chwyciła ją za ramiona.
- Biją się... nie o siebie. O ciebie. Ona mówiła o tobie. Nie chce cię tutaj...
- Kto?
Dziewczyna spuściłam wzrok, zagryzając wargę.
- Dżamila.
Wyprostowała się powoli, zaciskają usta w wąską linię.
Piękna pani o oczach jak szafiry...
- Co takiego mówiła?
- Nie wiem dokładnie, przerwała w pewnym momencie, chyba zauważyła, że nie jest tylko ze służącą... mówiła, że się ciebie pozbędzie... że stąd znikniesz...- pokręciła głową- mówiła, że nie będziesz jego...
Weronika wzrok zszokowana.
Nie jestem jego...
- Ale ja nie...
- Widziała cię z nim. Ona była jego faworytą, dopóki się nie pojawiłaś. Ona cię tu nie chce- dodała ciszej.
- Dlaczego mi to mówisz?- spojrzała na nią.
- Nie chcę, żeby coś ci się stało, pani. Widziałam jak się zachowałaś względem służby. Nie jesteś jak ona. Kiedyś było więcej kobiet w haremie. Te których już nie ma nie żyją, nikt nie wie dlaczego...
Ja już chyba wiem...
- Nie chcę, żeby stało się coś złego. Jedną z nich, była moja przyjaciółką- powiedziała a w jej brązowych oczach zalśniły łzy.
- Nie płacz- natychmiast przytuliła ją do siebie- dziękuję, że mi powiedziałaś. Nie wiem co z tym zrobić, ale dziękuję- chwyciła jej policzki i z małym uśmiechem otarła mokre łzy.
- Muszę wracać- powiedziała po chwili- dbaj o siebie, proszę- skłoniła się przed nią i ruszyła wzdłuż krzewów.
Odetchnęła głęboko.
Co tu się dzieje...
Wróciła do siebie po do długim spacerze. Chciała poukładać w głowie wszystko, co usłyszała, uporządkować swoje myśli... nic to nie dało.
A przede wszystkim...
Czy on powinien o tym wiedzieć?
Usiadła na łożu, a obok niej położył się tygrys, który nie miał już problemu, by wdrapać się na wysoki materac. Podrósł.
Spędziła tak czas do wieczora. Nie ruszyła się,  po prostu siedziała na łóżku, między poduszkami, a jej dłonie były zajęte drapaniem kota.
Miał po nią przyjść. Nie zrobił tego.
Noc przesłaniała niebo, kiedy wreszcie wstała i przebrała się w jasną, niebieską, luźną suknię, w której spała. Była zmęczona, cały dzień spędziła w ogrodach, ale duchota i gorąc nie pozwalały normalnie oddychać. Dopiero nocą przychodził upragniony chłód, na który czekała od wschodu do zachodu słońca.
Dziwiło ją to, że Amina nie przyszła już więcej, ale postanowiła dać temu spokój, w końcu sama powiedziała, że nie musi być przy niej przez cały dzień. Rozczesała włosy i wyszła przez taras na balkon, gdzie usiadła na szerokiej balustradzie. Nadal czuła jak bardzo nagrzany jest marmur.
Usłyszała za sobą niskie mruknięcie i zobaczyła tygrysa w przejściu na balkon. Uśmiechnęła się mimowolnie.
- No chodź do mnie- wyciągnęła dłoń. Podbiegł szybko i wskoczył zwinne na marmur obok niej. Położył łeb na jej kolanach i tak leżał, z otwartym pyskiem, oddychając ciężko.
- Mnie też jest ciepło- odgarnęła włosy za ramiona i spojrzała w niebo zasnute ciemnością, przez którą przebijały dziwne diamenty.
Piękne...
Zastanawiała się nad tym co dotąd od niego usłyszała. W większości spraw się z nim nie zgadzała, ale zawsze słuchała tego co miał do powiedzenia.
On też tak robił.
Słuchał, z czasem robił to z coraz większym zainteresowaniem i też zdumieniem, bo to co mówiła było dla niego czymś niezwykłym, nieznanym i szalonym.
Ona była taka dla niego.
Ale za nic nie chciał tego zmienić. Nie wiedział dlaczego.
On chciał tylko ją mieć.
Na swój i na jej sposób.
Dlatego teraz szedł do niej. Szedł do pani o dziwnych oczach, nie wiedział, że szafiry patrzą.
Wszedł do jej komnat, do sypialni, ale nie widział tam ani jej, ani tego jej kota.
Stanął w przejściu na balkon.
Jest
- Zahrah...

HIS LAW || Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz