Patrzyły na nią znajome oczy.
Dwie dziwne, nienaturalnie nienaturalne tęczówki. Niebiesko zielone. Dokładnie takie same jak jej własne.
Poczuł łzy w oczach.
Wysunęła dłoń, by dotknąć jego policzka, zawahała się, wstrzymała oddech, jakby się bała, że zniknie, albo tylko jej się wydaje. Kiedy jej palce musnęły jego bladą skórę odetchnęła i szybko objęła go za szyję. On owinął ramiona wokół jej drobnego ciała i mocniej do siebie przyciągnął.
- Znalazłem cię- wydusił, a kilka łez opuściło jego oczy- znalazłem cię, R...
- Wróciłeś- przerwała mu cicho- mam cię- uśmiechnęła się szczęśliwa i odsunęła, by połączyć ich czoła- wróciłeś.
- Zabiorę cię stąd.
Spięła się.
Zauważył to.
Jeden i drugi.
Odwróciła się w jego stronę, a brat objął ją w taki.
- Wrócił- odezwała się cicho- wrócił- powtórzyła, a po jej policzku spłynęła jedna łza.
Pierwszy raz od dawna... ze szczęścia.
- Widzę- odparł sucho- ale dlaczego próbował mnie zabić?- zapytał i uniósł głowę.
A mężczyzna powiedział jej coś w języku, którego on nie rozumiał.
Ale już go słyszał.
Ona odpowiedziała i złapała go za rękę, prowadząc w stronę ogrodów. Gwardia chciała iść za nimi, ale... zatrzymał ich.
A sam pochylił głowę i wrócił do siebie. No dotarła do niego prawda, przed którą bronił się wieczorami. Której za wszelką cenę nie chciał do siebie dopuścić.
Której bał się najbardziej.
Zahrah go zostawi.
Odejdzie wraz z tym, którego nad życie kocha.
On mu ją zabierze.
Drugą już godzinę siedział w swoim fotelu i pusto patrzył przez okno. Widział ludzi przebywających na dziedzińcu. Większość już spała.
Ale... ją też widział.
Siedziała w ogrodzie na jednej z ławek. On siedział na ziemi przy niej i trzymał jej dłonie. Rozmawiali. Ona się śmiała.
Przy nim rzadko się śmiała. A kiedy mówił on, śmiała się niemal cały czas.
Zamknął oczy i pokręcił głową chowając twarz w dłoniach.
Ale kiedy znów spojrzała w stronę ogrodów jej już tam nie było. Wstał szybko, a w tej chwili do jego komnaty wszedł służący.
- Zabrać to- powiedział szybko mijając zastawiony jedzeniem stół i kierując się do drzwi.
Nie zjadł kolacji.
Nic nic zjadł.
Bo miał zjeść ją razem z nią.
A jej nie było przy nim.
Opuścił swoje komnaty i szybko skierował się do schodów, zszedł na dziedziniec. Coś ciągnęło go w stronę fontanny. Wiec poszedł tam.
I zobaczył ją stojącą przy altanie. On stał w miejscu z założonymi na torsie rękami, ona chodziła w jedną i drugą stronę. Wyglądała na zdenerwowaną.
- No- powiedziała- no, den no denario. Den e kantove deve. Kantove. No denario- powiedziała i pokręciła głową.
- Toi versete- powiedział ostro.
Zamarła na te słowa.
Zatrzymała się patrząc pusto przed siebie.
- Toi versete. Den e to meste? Ya. Den e to meste. Toi versete- wskazał na nią palcem.
- No. Io no ha meste. Den nobe e ma meste, nobe e versete- zacisnęła pięści i odwróciła się do niego.
Była zła.
A on znów słyszał te same słowa.
- Io no e versete- powiedziała- nobe mear- spuściła wzrok, później spojrzała na rośliny.
Ale... wiedziała, że patrzy.
- Zahrah- odezwał się, a ona natychmiast na niego spojrzała.
Rivear otworzył szeroko oczy, kiedy skierowała się w jego stronę.
Przecież... to nie jest jej imię.
Zahrah?
Kim jest Zahrah?
Jego siostra nosi inne imię.
- Zayn- odezwała się cicho stając naprzeciw niego.
Bardzo blisko.
Nie mógł w to uwierzyć.
Dlaczego mu na to pozwala.
- Powinnaś coś zjeść- powiedział, a w tej chwili wstrzymała oddech.
- Kolacja- wydusiła czując wstyd- miałam zjeść razem z tobą. Zayn, ja...
- Nic nie mów.
- Przepraszam.
Jej brat patrzył i nie wierzył własnym oczom.
Jej skrucha, wstyd...
W stosunku do kogo? To niego? Do przysłowiowego pana? Do tego, który ją tu trzyma i nie pozwala odejść?
Mulat uniósł brwi.
- Naprawdę cię przepraszam- spuściła wzrok, ale tylko na moment, bo niemal natychmiast uniósł jej podbródek.
Wyglądała tak, jakby naprawdę było jej z tym źle.
- Obiecałam ci- pokręciła głową.
- Zahrah, nie mam żalu.
Czuł żal do siebie.
Bo przywiązał się za bardzo.
- Nie jesteś zły?- zapytała cicho i zagryzła wargę z obawą.
- Nie, nie jestem- westchnął- nie rób tak- mruknął i kciukiem uwolnił jej wargę- powinnaś coś zjeść. Wczoraj prawie nic nie zjadłaś, dzisiaj też pewnie nie, mam rację?- uniósł brew.
Pokiwała głową patrząc w bok, ale natychmiast przeniosła spojrzenie na jego ciemne tęczówki.
- Tak, masz rację- poprawiła się, wywołując tym samym uśmiech z jego strony- prze...
- Nie, nie przepraszaj- zastrzegł unosząc dłoń.
A ona się uśmiechnęła i stanęła na palcach, by objąć go za szyję.
Rivear myślał, że przez moment stracił czucie w nogach.
A ciemne bursztynowe tęczówki wyłapały spojrzenie dziwnych oczu.
Patrzył w oczy jej brata.
Tego, którego ona tak kochała, tak pragnęła ujrzeć po latach i odzyskać.
Tego, który mu ją zabierze.
Odsunęła się od niego i złapała za dłoń. Poprowadziła w stronę mężczyzny o włosach takich jak jej i uśmiechnęła się.
- Rivear- zaczęła- to jest Zayn. Ma dużo innych imion, ale ich nie pamiętam- zagryzła wargę i spojrzała na mulata.
- Nie są koniecznie- powiedział do niej i uśmiechnąłem się minimalnie.
- Jest sułtanem- odezwała się wracając spojrzeniem do dziwnych oczu- panem tego kraju. A wszystko co jest w tym kraju do niego należy.
Otworzył szeroko oczy.
- Tak?- zwróciła się do niego- dobrze mówię?- oezevjykilam głowę w prawo.
A on nadal patrzył na nią w szoku.
- Dlaczego tak patrzysz?- zapytała marszcząc brwi.
- Nigdy tego nie przyznałaś, Zahrah- powiedział zdumiony.
- Ty to mówisz, ja nie muszę- zaśmiała się cicho- Zayn to mój...
Właśnie?
Kim dla niej jest?
- Zayn jest dla mnie dobry- powiedziała w końcu- jest dobry. Pomógł mi. Dał wszystko, czego potrzebowałam. Jest dla mnie bardzo ważny.
I spojrzała mu w oczy.
- Zayn?
- Słucham cię- wydusił.
- Jeśli jest tak, jak mówi moja siostra- odezwał się Rivear zwracając tym samym ich uwagę- wybacz mi.
Położył prawą dłoń po prawej stronie klatki piersiowej i skinął głową.
Mulat uniósł brwi zdziwiony.
- Mój atak był złym krokiem w stosunku do ciebie- dodał- przyznaję, to był błąd z mojej strony.
Zdziwił się.
- Chciałeś odzyskać siostrę, jak myślę- spojrzał na nią- nie chowam urazy, możesz być pewien. Liczę na to, że ty i twoi ludzie zostaniecie tutaj. Komnaty już czekają.
- To nie są moi ludzie- pokręcił głową.
- Więc przyjaciele, jak mniemam- wyprostował się- napewno wszyscy jesteście zmęczeni.
Skinął głową.
- Nie chcę sprawić kłopotu.
- To nie jest dla mnie kłopot- powiedział- Zahrah?
- Hmm?- mruknęła i podeszła do śpiącej już rośliny. Chwyciła zamknięty już paczek.
- Ignorujesz mnie, wiesz o tym?- założył ręce na torsie.
- Ważne, że ty wiesz- wzruszyła ramionami nadal na niego nie patrząc.
- Dobrze, więc ja idę spać. A ty nie bądź zdziwiona, kiedy Asim rozszarpie wszystkie twoje poduszki- powiedział i odwrócił się.
- Co?!- krzyknęła za nim.
- Gryzł je, kiedy widziałem go z balkonu. Ale pamiętaj. Najważniejsze, że ja wiem, że mnie ignorujesz.
CZYTASZ
HIS LAW || Zayn Malik
FanfictionWiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystkie należały do niego. Patrzyły z uwielbieniem. Tak jak im kazano. Patrzyły, z głową pochyloną. Któż...