Szybkim krokiem kierował się do jego komnat. Był już zmęczony, cóż było przed północą, ale jego dzień kończy się dopiero, kiedy on idzie spać. Był pewien, że już skończył i zdawał sobie sprawę, że nie wszystko poszło po jego myśli. Ale nigdy się pomyślał nawet, że zastanie taki widok.
Wszedł do sypialni mulata.
Stał przy oknie, ubrany w koszulę i spodnie czarnego koloru, ręce splótł za plecami. Stał i patrzył z wyższością na swoje łoże, na którym leżała.
Zielonooki zamarł.
Podszedł do niej powoli i nie mógł nic poradzić na to, że ten widok wzbudzał w nim przerażenie.
Widział jej nogi, niemal w całości odkryte, widział poszarpane włosy. Leżała na brzuchu z głową odwróconą w stronę okna przy którym stał on, ale nie patrzyła na niego. Patrzyła na ocean. Przynajmniej tak mu się zdawało, puki nie spojrzał na jej twarz.
Wstrzymał oddech.
Jej oczy były puste.
Nie było w nich kompletnie nic, żadnej iskry, żadnej chociaż najmniejszej emocji. Wyglądała jakby była martwa. Usta lekko rozchylone wciągały powietrze, ale zdawać by się mogło, że wcale nie oddychała. Prawy i lewy policzek były czerwone. Po prostu leżała z dłońmi po od stronach głowy, zaciśniętych na pościeli.
Leżała tak, jak ją zostawił.
Spojrzał na mulata ta ten odwrócił się do niego tyłem i westchnął głęboko, patrząc na to, na co ona chciałaby patrzeć.
- Każ ją zabrać- powiedział i uniósł wyżej brodę, biorąc oddech.
Ale Imad nie wezwał straży.
Przysiadł powoli na skraju łoża i zakryłam jej nogi całkowicie. Później odwrócił ją na plecy, wsunął dłonie pod jej ciało i delikatnie uniósł, podnosząc się.
Nie reagowała.
Nie spojrzała na niego.
Nie protestowała.
Oparł jej głowę o swoje ramię i wyszedł bez słowa. Powoli, nie spiesząc się, zaniósł ją do jej komnat, gdzie położył na łożu. Amina natychmiast się skłoniła i z lekkim przerażeniem patrzyła na panią.
- Zajmij się nią- powiedział cicho, patrząc na dziewczynę, która nadal wyglądała jak wusnuta z życia- jeśli się obudzi, natychmiast mi o tym powiedz- odwrócił się i wyszedł.
Ale dziwne oczy nie zamknęły się tej nocy, by oddać się snom.
'Jesteś moja'
'Nauczysz się mnie kochać za to, kim jestem'
'Jestem twoim panem'
'Pokochasz mnie'
Nienawidzę cię. Tak bardzo nienawidzę.
Leżała i patrzyła na morska wodę, cały czas zaciskając dłoń na skrawku jedwabiu.
*
Siedział w swojej komnacie i czytał ostatni raport, dotyczący sytuacji finansowej państwa. Przejechał palcem wskazującym po zaroście na brodzie.
Nie wygląda to dobrze...
Husam siedział obok i sprawdzał przeliczenia poborców podatkowych, które również nie były zbyt obiecujące.
- Trzeba podnieść podatki - powiedział mulat i przetarł dłońmi twarz.
- To nic nie da- powiedział- trzeba to zrobić inaczej.
- Jak?- zapytał- nie możemy pozwolić sobie na osłabienie naszej pozycji.
Husam skinął głową.
W tym czasie do komnaty sułtana weszła niska czarnowłosa dziewczyna. Stanęła przed panem, patrząc w dół.
- Panie. Husam - zaczęła cicho.
Nie rozumiał dlaczego tu przychodzi. Dlaczego mu przeszkadza, nie wzywał jej.
- Obudziła się?- zapytał Husam, a on zmarszczył brwi.
Nie wiem o czymś?
- Nie panie. Pani nie spała.
Jak to nie spała?
Wyprostował się, unosząc wyżej podbródek.
- Przez całą noc?- zapytał zdziwiony Imad.
- Powiedziała dlaczego?- zapytał mulat, a dziewczyna wzdrygnęła się, pod wpływem jego głosu.
- P-pani nie mówi.
- Jak to nie mówi?!
Wstał gwałtownie, a dziewczyna jawnie przestraszona, cofnęła się o krok.
Szybko ruszył do jej komnat. Minął straże, które jak zawsze się pokłoniły. Wszedł do środka, od razu kierując się do jej sypialni.
Stanął jak wryty.
Leżała na skraju łoża, z twarzą zwróconą w stronę okna. Podszedł bliżej, stanął naprzeciw.
Nie ruszyła się.
Nie odezwała.
Jakim prawem?! Dlaczego się nie pokłoni przed nim, skoro nie śpi? Dlaczego nie uchyli głowy przed jego osobą. Jakim prawem kobieta ignoruje swego pana?!
Odwrócił się, patrząc na ocean. Patrzył na to, na co ona chciałaby patrzeć.
Kolejny raz.
Podszedł do okna i oparł dłonie o marmur.
Dlaczego nie jesteś jak Dżamila?
Dlaczego nie miłuje swego pana, to jej obowiązek.
Zmarszczył gniewnie brwi, odwracając się do niej.
Już chciał zapytać, dlaczego nie kłania się jemu, ale spojrzał w jej oczy.
Nagle poczuł ból wewnątrz.
Nie wiedział dlaczego usiadł obok niej. Nie wiedział dlaczego odgarniał włosy z jej twarzy. Dlaczego gładzi policzek wierzchem dłoni. Dlaczego okrywa ją jedwabiem.
Dlaczego nie śpiewasz słowiku?
Dlaczego nie jesteś posłuszny?
Dlaczego nie służysz swojemu panu?
On nie może na to pozwolić.
Jego słowik musi śpiewać dla niego.
*
- Pani?- poczuła dotyk na ramieniu. Bardzo delikatny i ciepły- proszę, ocknij się.
Ten głos był zaniepokojony. Ale docierało do niej jakby przez mgłę.
Patrzyła, ale nadal nie widziała, przed oczami miała ciemne plamy.
Nagle zakręciło jej się w głowie, barwy stały się bardziej wyraźne, a światło aż oślepiające. Zamknęła oczy, marszcząc przy tym brwi i poruszyła się na łóżku. Natychmiast objęła ciało ramionami i skuliła się, czując ból w podbrzuszu. Podkuliła nogi prawie pod brodę i zaczęła głęboko oddychać, mając nadzieję, że to pomoże.
Nie pomogło.
Oblało ją okropne zimno, które w każdą chwilą narastało, a ona nic nie mogła z tym zrobić. Poczuła łzy napływające do jej dziwnych oczu i nic nie mogła poradzić na to, że pozwoliła im wypłynąć na policzki.
- Pani, nie płacz, proszę- szepnęła, a ona podniosła się do siadu i naciągnęła na ramiona zielony jedwab, którym była przykryta. Nie wiedziała, kto ją przykrył, nie wiedziała nawet jak się tu znalazła. W głowie miała jedynie niechciane wspomnienia z ostatniej nocy. Dziewczyna chwyciła jej ramiona i niepewnym ruchem przytuliła ją do siebie, a ona natychmiast schowała się w jej ramionach.
Czuła się słaba. Słaba tak jak kiedyś.
Czarno włosa gładziła powoli jej plecy, a ona zacisnęła dłonie na materiale jej sukni. Odsunęła się po chwili.
- Pomożesz mi się przebrać?- zapytała drżącym głosem i szybko oparła policzki, jakby nie wierzyła, że pozwoliła sobie samej na moment słabości.
- Tak, oczywiście pani...
- Nie, nie 'pani'- pokręciła głową- nie mów 'pani'.
- Dobrze- skinęła głową, a dziwne oczy przeszło niemałe zdziwienie, gdy mulatka uśmiechnęła się lekko, patrząc jej w oczy. Lekko odwzajemniła uśmiech, pomimo tego co teraz czuła.
Po kilku minutach siedziała już w okrągłej wannie, polewając się ciepłą wodą. Odprawiła Aminę, mogła umyć się sama, nie musiała do tego wyzyskiwać dziewczyny. Mulatka w tym czasie przygotowała jej zwiewną jasno niebieską suknię i jak zawsze materiałowe haftowane buty tego samego koloru.
Kiedy była już ubrana, zjadła posiłek, choć trudno było jej przełknąć cokolwiek.
Podniosła gwałtownie głowę kiedy usłyszała jak drzwi do głównej komnaty się otwierają. Natychmiast odłożyła widelec, który z trzaskiem odbił się o złoty talerz. Poczuła jak jej serce bije szybciej, jak oddech nieświadomie przyspiesza, a mimo tego, brakuje jej powietrza. Trzesąc się wstała szybko i cofnęła do ściany, do której przywarła plecami.
Do sypialni wszedł Husam, ubrany ponownie w zieloną szatę, tym razem ciemniejszą. Kiedy jego spojrzenie padło na dziewczynę, ta szybko odwróciła się i dosłownie wbiegła na taras. Ruszył za nią i chwycił za ramiona, zanim zdążyła wejść na balkon. Wolał nie myśleć co by wtedy zrobiła. Kiedy tylko jej dotknął zatrzymała się momentalnie, a jej ciało skamieniało.
Nie tego się spodziewał, sądził raczej, że będzie krzyczeć, wyrywać się.
A ona stała, patrząc przed siebie nieobecnym wzrokiem. Stanął przed nią i spojrzał w jej oczy, w których znów nie było żadnej emocji.
- Pani, spokojnie, nic ci nie zrobię- zaczął, ale przerwała mu kręcąc głową.
- Zabierzesz mnie do niego- powiedziała trzęsąc się, co jawnie widział- znów mnie do niego zaprowadzisz- powiedziała cicho, patrząc mu w oczy.
- To twój obowiązek- westchnął- musisz się z tym pogodzić.
Odsunęła się szybko.
- Powiedz mu. Powiedz niech mnie zabije. Powiedz mu to- mówiła.
- Nie mogę. Sułtana chce cię dzisiaj widzieć u siebie.
Nie
Odwróciła się do niego plecami i podeszła do okna. Spojrzała na rozlewający się przed nią ocean.
- Nie- powiedziała- nie oddam mu się.
- Nie masz wyboru, pani.
- Nie mów tak do mnie- warknęła- nie jestem twoją panią.
Westchnął ponownie.
- Przyjdę po zmroku.
I wyszedł.
A ona została sama z wielkim oceanem, który był zbyt daleko, by jego toń mogła przynieść jej zbawienią śmierć...
A Husam Imad jak powiedział, tak zrobił.
Przyszedł po nią.
Dlatego teraz szła za nim, szła z własnej woli, choć nie chciała, ale nie chciała też, by dotykali ją żołnierze.
Weszła za mężczyzną do purpurowej komnaty, gdzie rozegra się jej piekło, a ten odwrócił się do niej przodem i tak przez chwilę patrzyłł na jej twarz.
Na twarz, która nosiła jeszcze sine ślady, których nic nie mogło zakryć. Twarz, która przedstawiała w tej chwili dumną obojętność.
Jeśli można obojętność określić jakimkolwiek słowem.
Patrzyła mu w oczy, nie oczekiwała ratunku z jego strony, bo wiedziała, że nie może na niego liczyć. Ani teraz, ani później. On jest posłuszny swemu panu. Ona nigdy taka nie będzie. Bo on nigdy nie będzie jej panem.
Nagle przez piękne zielone oczy przeszedł cień żalu.
Widziała go.
Z pozorną obojętnością skłonił się przed nią powoli i minął, wychodząc.
Był już tylko on.
Tylko i aż.
Bo to przez niego będzie cierpieć teraz i jutro, później i przez następne dni.
Stał i czekał, aż się zbliży, patrzył na nią, na swoją. W jasnej sukni w odcieniu różu lilii z chustą na głowie.
Zebrała w sobie na tyle odwagi, by do niego podejść.
Nie jestem twoją.
- To co miało miejsce wczorajszej nocy nie musi się powtórzyć i tej- powiedział głębokie głosem, patrząc na nią z góry. Miał nadzieję, że coś się zmieniło. Ona już jest jego, udowodnił to, pokazał.
Ale ona nadal patrzyła, unosząc wyżej głowę.
Tylko zwykłe oczy. Nic więcej...
- Jedno twoje słowo, a dziś będzie inaczej. Dam ci to, na co możesz zasłużyć, będąc moją.
Ofiaruje jej ten zaszczyt, może dać przyjemną rozkosz. To wszystko może być jej, on na ten czas może być jej.
Uniosła wyżej podbródek.
- Nie.
Zwykłe oczy znów stały się inne, czarne.
A ona została pchnęła na łoże, tyłem do niego, ale tym razem odwróciła głowę w bok... w kierunku oceanu...Jedno słowo, a tak wielkie ma znaczenie.
Jeden gest, a tyle bólu daje.
Jedna kropla wody da w suszy ukojenie.
Tylko jedno słowo...
... Lecz jej bólu- nie oddaje...
CZYTASZ
HIS LAW || Zayn Malik
FanfictionWiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystkie należały do niego. Patrzyły z uwielbieniem. Tak jak im kazano. Patrzyły, z głową pochyloną. Któż...