Po tych słowach uniosła głowę i...
Spojrzała na jego uchylone wargi, nie mogła się powstrzymać, by nie przejechać językiem po swoich. Zrobiła to więc bardzo powoli i uniosła wzrok na jego tęczówki.
Patrzył na nią szeroko otwartymi oczami, niezdolny do wypowiedzenia słowa.
- Nie ucieknę- powtórzyła cicho i odsunęła się od barierki, przez co jej klatka piersiowa zetknęła się z jego ciepłym torsem.
Wyraźnie czuł jej sutki.
Wsunęła dłonie na jego szyję i odwróciła tak, że teraz to on opierał się o barierkę.
- Teraz ty też nie uciekniesz- uśmiechem się i chwyciła jego policzki.
- Co mi robisz...- odezwał się cicho i sam ułożył dłoń przy styku jej szyi i ramienia. Przejechał kciukiem po jej skórze, po czym opuszkami palców musnął prawy obojczyk.
- Sprawdzam twoją granicę- powiedziała i zjechała dłonią na jego tors.
Natychmiast spiął mięsne.
Jej dotyk zsunął się niżej, na brzuch, później na wysokość bioder.
Zacisnął palce na jej talii.
I w tej chwili odsunęła się o krok.
- Nie- otworzył oczy i chciał złapać ją za rękę, ale znów się cofnęła- Zahrah, nie rób mi tego- jęknął niskim głosem- nie odsuwaj się.
Chciał podejść, ale ona zaczęła się cofać.
Zmarszczył brwi stając w miejscu, kiedy szybko zeszła po schodach i spojrzała na niego z dołu.
- Wracaj.
- Nie- powiedziała i uniosła wyżej podbródek.
- Wracaj do mniej- oparł dłonie o balustradę i pochylił się.
- Nie- pokręciła spokojnie głową i uśmiechnęła się nieśmiało.
- Nie?- uniósł brew i zaczął się kierować w stronę schodów, a w tej chwili rzuciła się biegiem do wyjścia.
- Nie!- krzyknęła przez ramię.
- Zahrah!
Zbiegł po schodach i chwycił swój płaszcz leżący na pufie. Niedbale założył go na ramiona i wyszedł za nią. Gwardia skinęła głowami. A on zdał sobie sprawę, że ani po prawej ani po lewej stronie korytarza jej nie ma. Uniósł brew patrząc na gwardzistów.
Jeden z nich uniósł dłoń i wskazał na prawo.
Główny taras.
Dziedziniec.
Przejście między kolumnami.
Ogrody.
Skinął głową i szybko ruszył w stronę schodów, a gdy wszedł na główny taras zobaczył ją z dołu.
Stała na dziedzińcu.
I pokręciła głową z uśmiechem.
Ruszył biegiem w dół po schodach a ona zerwała się pędem między kolumny. Biegła mijając kwiaty i śpiące krzewy, aż dotarła do ciemnej zielonej ściany.
Labirynt.
Ale nie ten w którym już była. Ten był wyższy i o wiele bardziej rozległy.
Szybko przeszła wzdłuż szukając wejścia, a gdy znalazła on zdążył tylko zobaczyć jak niknie wewnątrz.
Nie wiedziała dokąd idzie, po prostu szybko skręcała w coraz to nowe korytarze. Biegła powoli, aż dotarła do samego centrum.
Przystanęła zdyszana i zmarszczyła brwi.
Na placu wewnątrz labiryntu był kolejny ogród.
Ogromny.
A w nim rośliny, których jej dziwne piękne oczy nigdy nie widziały. Nigdy nie dostąpiły tej przyjemności. Tego zaszczytu.
I już chciała do nich podejść, kiedy poczuła jak jego ręce obejmują jej talię.
- Miałaś nie uciekać- szepnął nad jej uchem. Oparła się o jego tors i ułożyła głowę ją jego ramieniu patrząc mu w oczy z dołu.
- Teraz będziesz krzyczał, że mam cię słuchać?- uśmiechnęła się lekko.
- Teraz mógłbym cię przywiązać do łóżka. Nie uciekniesz mi więcej.
A w jej oczach błysnął strach.
- Mógłbym- powiedział- ale chyba wolę za tobą biegać- dotknął jej policzka.
Odwróciła się do niego i oparła policzek o jego tors. Nadal oddychał szybciej niż zazwyczaj.
- Co to za miejsce?- zapytała i spojrzała na krzewy przed sobą.
- Brama do północnej części ogrodów.
- Myślałam, że centrum labiryntu- zmarszczyła brwi.
- Jego koniec. Dalej jest już tylko ogród.
Chciała odejść, ale przytrzymał ją łapiąc za biodra.
Spojrzała na niego zdziwiona.
- Naprawdę myślisz, że teraz dam ci odejść?- uniósł kącik ust i chwycił za kark, przusiwając jej twarz do swojej- nie.
- Nie?
- Nie.
Uśmiechnęła się i objęła go za szyję.
- Więc mnie przytul- powiedziała cicho- zimno mi.
A on nie myśląc wiele zdjął z ramion swój płaszcz i okrył jej drobne ciało.
- Ale...
Objął ją ramionami i oparł bronię na czubku jej głowy.
- Nie odsuwaj się. Nie teraz. Nie kiedy mam poczucie, że jesteś tak blisko.
Jakby szeptał to nocy, która go otacza i słucha.
- Ale chcę zobaczyć- odezwała się i drgnęła w stronę śpiących roślin, ale nie pozwolił jej odejść.
- Nie- powiedział tym razem on.
- Ale, Zayn...
- Nie dzisiaj, Zahrah- przerwał jej spokojnie, a ona uniosła swe oczy u spojrzała w jego tęczówki.
Widział w nich żal i smutek. Było jej po prostu przykro.
- Pójdziemy temu, masz moje słowo, ale nie dzisiaj.
- Dlaczego?
Roześmiał się głośno odchylając głowę w tył. Powiedziała to głosem małego dziecka któremu czegoś zakazano.
- Przyjdziemy tu za dnia- chwycił w dłonie jej policzki- i kiedy przyjdzie na to czas- obiecał i uśmiechnął się delikatnie a ona pokiwała niechętnie głową- dość na dzisiaj- powiedział widząc znużenie w jej oczach- powinnaś już spać.
Chwycił ją za dłoń i poprowadził z powrotem do labiryntu. Znał go dobrze, szczerze mówiąc dziwił się, że tak po prostu przeszła na drugi koniec.
Wszedł z nią na dziedziniec i przeszedł na dochody.
Ale nie wiedział, z ktoś patrzy.
Ktoś, kto nie powinienem.
Ktoś, kto nigdy nie powinien jej tutaj zobaczyć.
Ktoś, kto może mu ją odebrać.
Może odebrać mu szansę posiadania jej.
Wszedł do sypialni i spojrzał na kobietę którą trzymał za dłoń.
Jej oczy były niemal zamknjete, a jedną ręką trzymała płaszcz, by nie pozwolić mu opaść na posadzkę. Choć sama była temu bliska. Nie miała siły.
Stanął za nią i zdjął płaszcz z jej ramion, a w tej chwili Asim przystąpił do niej i wsunął łeb pod jej dłoń czekając na jej dotyk. Uśmiechnęła się wsuwając palce w jego sierść za uchem.
Znów stanął przed nią, a jego dłonie powędrowały do jedwabnego pasa którym była przewiązana jej talia. Delikatnie odwiązał biały materiał.
- Będziesz mnie rozbierał?- zapytała sennie, na co uniósł wzrok na jej nadal zamknięte oczy.
- Tak jak i ty mnie- powiedział cicho i zsunął jedwabny długi szlafrok z jej ramion. Patrzył na jej jasną skórę, na obojczyki i niemal w całości ukazany mu dekolt.
Przełknął ślinę.
- Jest ci ciepło?- zapytał i przejechał opuszkami palców po jego szyi.
Pokiwała tylko głową.
- Nic więcej z ciebie nie ściągnę- westchnął- byłabyś naga przede mną.
A ona uniosła głowę i spojrzała w jego ciemne tęczówki.
- Nie masz... nic pod tym- zagryzł wargę- byłabyś naga.
- A ty tego chcesz- powiedziała unosząc wyżej podbródek.
- Poczekam. Sama mi to dasz- zbliżył twarz do jej i kolejny już raz tej nocy spojrzał na jej usta.
- Może i dam- przusunęła się do niego i potarła nosem o jego.
Uśmiechnął się minimalnie.
- Ale w twoim kraju nie ma nic za darmo, Zayn. Pamiętaj...
CZYTASZ
HIS LAW || Zayn Malik
FanfictionWiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystkie należały do niego. Patrzyły z uwielbieniem. Tak jak im kazano. Patrzyły, z głową pochyloną. Któż...