79. 'Chęć porozumienia?'

6.4K 917 96
                                    

- Zayn- dyskretnie chwyciła go za ramię, więc przeniósł na nią swe spojrzenie, a ona wskazała głową w stronę schodów na główny taras.
Uniósł minimalnie brwi.
- Idź do niego- powiedział cicho- wiesz, że...
- Wiem, że nie mogę go tutaj przyprowadzić, ludzie będą przerażeni- westchnęła ciężko- zabiorę go do ogrodów- powiedziała i już chciała odejść, ale złapał ją za nadgarstek.
Spojrzała na niego unosząc pytająco brew.
- Ale wrócisz do mnie- zastrzegł.
W jego innych tęczówkach widziała wahanie. I obawę przed odrzuceniem.
- Obiecałam, że dzisiaj będę z tobą, Zayn- uśmiechnęła się delikatnie i odwróciła. Przeszła szybko przez ogród, starając się zignorować wszystkie te spojrzenia, które na niej spoczęły i opuściła zgromadzenie.
Ale kiedy weszła na schody jego już nie było.
A pogłos wśród zgromadzonych w ogrodzie gości zwiastował tylko jedno. Szybko zbiegła po schodach podtrzymując materiał sukni i weszła między kolumny, by przejść do ogrodów.
Stanęła w wejściu i spojrzała na tygrysa stojącego na środku czerwonego dywanu.
On tylko uniósł brwi.
- Asim- odezwała się i ruszyła już spokojniej w jego stronę. Tygrys natychmiast otarł się o jej nogi i mruknął cicho.
- Wybacz- szepnęła niemalże niesłyszalnie patrząc w jego tęczówki i kładąc dłoń na karku tygrysa skierowała się w głąb ogrodów.
Weszła między kwieciste krzewy. Odetchnęła głębiej będąc tutaj. Czuła się swobodnie i dobrze, nadzwyczajnie dobrze. Wreszcie jedyne co ją otaczało to kwiaty, nie wścibskie oczy takie jak wszystkie.
Nie wiedziała co ma myśleć o jego zachowaniu w stosunku do niej. Nie mniej jednak nie mógł powiedzieć, że czuła się źle z tym co zrobił. Dyskomfort sprawiały oczy, od których nie mogła się uwolnić, nie on.
Wyciągnęła dłoń, by przesunąć wiszącą gałązkę z małymi różowymi kwiatami, ale w tej chwili mocne szarpnięcie za ramię odwróciło ją.
- Nie myśl sobie, że dam ci go posiadać- syknęła wściekłe.
Zdezorientowana, ale i zła wyrwała rękę i cofnęła się o krok.
- Wszystko widzę...
- Nie widzisz nic- przerwała jej ostro- kompletnie nic- pokręciła sztywno głową.
- Widzę jak się zachowujesz. Chcesz pokłonu całego dworu, patrzysz z góry- rzuciła oskarżycielsko.
- Zachowuję się tak od lat i bynajmniej nie chcę żeby ktokolwiek padał przede mną na kolana- powiedziała.
- Tak?- uniosła kpiąco brew- na bazarze tego dnia też? Widziałam co zrobili i słyszałam co mówili. Tego chcesz...
- Nie- wtrąciła ostro- zrobiłam to co powinnam zrobić. Naprawdę chciałaś patrzeć jak małe dziecko traci dłoń?- uniosła głos.
- Takie jest prawo...
- To jest złe prawo- westchnęła- robię to co uważam za słuszne, nie patrzę na konsekwencje dla siebie, patrzę na innych. Nienawidzę patrzeć na ludzkie cierpienie.
Ona tylko pokręciła sztywno głową.
Bo zaczęła jej wierzyć i za żadne skarby nie chciała tego do siebie dopuścić.
- Nie- zamknęła oczy- chcesz mi go odebrać. Robisz to cały czas- powiedziała, a w jej oczach zaczęły się zbierać łzy gniewu.
- Nie chcę twojego cierpienia- powiedziała- uwierz mi...
- Nie wierzę- warknęła nieprzyjemnie- nie wierzę, ty chcesz mojej śmierci...
- Czy gdybym chciała twojej krzywdy trzymałabym w tajemnicy fakt, że to ty jesteś winną wszystkiemu co mnie tutaj spotkało? Kazałaś mnie otruć. A on nadal szuka tego, kto za tym stoi. Nie powiedziałam mu słowa, a mogłam tym zagwarantować sobie bezpieczeństwo i spokój. To nie jest chcę twojej śmierci- pokręciła głową- to ty chcesz mojej.
- Byłaś u niego w nocy. Byłaś- powiedziała, a jedna słona łza spłynęła po jej policzku. Jej ciało trzęsło się wypełnione złością i... bezradnością- ja jestem tu od lat, daję mu siebie z miłością tak jak kazano, kocham całą sobą. Spełniam każde słowo, robią to z czystą radością. Ty nigdy nie pokochasz go tak jak ja, żadna z nich- wskazała głową w kierunku z którego dobiegały głosy- a nie mogę z nim zostać. Czemu ty możesz? Czemu jesteś z nim w nocy, czemu po ciebie posyła?- zapytała cicho, ale jej głos przesiąknięty był ostrą nutą.
Uchyliła usta marszcząc brwi.
- Nie- mruknęła kręcąc lekko głową- to co mówisz nie jest prawdą...
- Kłamiesz.
- On mnie do siebie nie wzywa- odezwała się cicho- ja nie... nie jestem dla niego tak jak ty. Nie daję mu siebie tak jak ty- pokręciła głową szczerze zdezorientowana.
Otarła mokry policzek.
- Wracałaś od niego...
- Chciał, żebym została z nim nocą, ale tylko z nim rozmawiałam- zapewniła.
- Ja przez ostatnie dni dałam mu siebie, a nie pozwolił mi zostać- rzuciła z żalem.
Bo to był już tylko żal.
Ona też go poczuła.
Dlaczego?
Dlaczego poczuła się źle na samą myśl o tym, że on był z inną.
- Ja tego nie zrobiłam- powiedziała szczerze- on nigdy mnie nie miał. Nigdy. Kiedy mnie tu przyprowadzono on...- zacisnęła powieki- on wziął mnie wbrew mojej woli.
- To był twój obowiązek- oowiedziała- tak trzeba.
- To jest prawo tego kraju. Ja tego nie chciałam, nigdy tego nie chciałam. Nienawidziłam go.
- Jak możesz, tak nie wolno.
- W tym kraju. Ja tego nie chciałam. Myślisz, że to co mi zrobił uleciało z mojej głowy? To jak mnie bił?
- Bił?
- Katował- otworzyła oczy i spojrzała w jej pełne szoku tęczówki.
- Byłaś nieposłuszna.
- I jestem nadal- powiedziała- nigdy nie pochylę głowy przed kimkolwiek. Przed nim też nie.
- Jesteś szalona- stwierdziła kręcąc lekko głową- szalona. Nie kochasz go.
- Nie jestem dla niego taka jak ty.
- Ale dlaczego on nie jest zły? Nie oddajesz mu szacunku. Nie nazywasz go panem. Patrzysz w oczy. Tak nie wolno. Jesteś z nim nocą...
- On tylko ze mną rozmawia...
- Zabrał cię do siebie dzisiaj. Pokazał, że jesteś jego.
- Słucham?
- Masz na sobie krwistą czerwień. Symbol władzy.
- To materiał kupiony na bazarze. Nie miałam pojęcia że...
- Nie zauważyłaś, że on nosi czerwień?
Czerwony rubin.
Symbol władzy.
- Nie... nie widziałam- pokręciła głową i spojrzała na nią- nie miałam pojęcia. Nie wiem dlaczego jest taki.
- Traktuje cię jak swoją. Inaczej. Inaczej niż mnie, a to ja na to zasłużyłam. Ja- wskazała na siebie palcem, a z jej oczu uciekły łzy.
- Nie płacz- poprosiła- nie chcę...
- Zabrałaś mi go.
Otarła policzki i chciała odejść, ale nie pozwoliła jej na to. Złapała za ramię, ale bardzo delikatnie.
- Nigdy nie pragnęłam i nie zapragnę twojej krzywdy. Nigdy.
Coś w jej tęczówkach wzbudzało jej zaufanie.
- Nie ważne co zrobisz. Mówiłam szczerze. Zaufasz czy nie- wzruszyła ramieniem- twoja wola...

HIS LAW || Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz