Spiął mięśnie. W tamtej chwili czuł jak wszystko w nim zamiera. Nawet oddech.
- Pragnienia bywają okrutne- wyszeptała.
Jej ciepły, płynny oddech odbił się lekko od skóry jego szyi. Był niemal niewyczuwalny.
A zdawało mu się, że to uczucie, które ze sobą przyniósł rozniosło się na całe jego ciało.
- Powiedz mi- mówiła dalej, dotykając ustami widocznej już tętnicy, która zaczęła równomiernie pulsować z napiecia- jak bardzo mnie pragniesz?
Przelknął ślinę.
W tej chwili czuł się kompletnie bezbronny. Zrobiłby co tylko by chciała. Bez zastanowienia. I zdawał sobie z tego sprawę. Wiedział jaką kontrolę ma nad nim właśnie w tym momencie.
- Mówiłem ci już- syknął nisko- niewyobrażalnie.
- A ja mówiłam, że właśnie tego się boję- powtórzyła- bo to mnie przeraża, Zayn. Twoje pożądanie- przyznała, nadal chowając twarz tuż przy jego szyi- nie chcę tego.
- Czego?
A ona odsunęła się powoli i zmieniła pozycję, okraczając go na wysokości bioder.
Zły ruch, Zahrah...
Jego ciemne, zalane niemal czernią tęczówki zdradzały jego myśli, co wyraźnie widziała. Ale... jej oczy też to robiły.
Ciasno objęła go za szyję przesuwając się tak, że ich klatki piersiowe były połączone. Czuł jej piersi.
I jak bardzo jej pragnął, tak wiedział, że nie może posunąć się choćby o krok dalej.
- Nie chcę, żebyś pokazał mi jak bardzo mnie pragniesz- pokręciła głową i spojrzała na jego usta- wtedy znowu będę cierpieć.
Uchylił wargi.
Nie rozumiał.
Dlaczego jego pragnienie miałoby przynieść jej cierpienie?
- Nigdy nie zrobię ci krzywdy, Zahrah- zapewnił cicho i dotknął jej policzka.
Jej usta były teraz tak blisko, że gdyby choćby trochę się pochylił, poczułby ich słodki smak.
- Nie? Ale mnie pragniesz. Już raz to poczułam. Pragnąłeś mnie tak, że nie mogłam chodzić...
Zamarł.
Poczuł jak zalewa go zimny pot.
- Pragnąłeś mnie tak, że bałam się otworzyć oczy, gdy nastał nowy dzień...
Jej głos się zmienił.
Był zimny, przesiąknięty na wskroś udawanią obojętnością. Bo ona umiała tylko doskonale grać obojętną. Nigdy tak naprawdę nią nie była. Wewnątrz powstrzymywała wybuch.
Strachu.
- Pragnąłeś mnie tak, że każdy twój dotyk napawał mnie obrzydzeniem...
Natychmiast zdjął dłonie z jej bioder.
A ona nieustannie patrzyła mu w oczy, obejmując do za szyję. Jej spojrzenie było tak intensywne, że nie potrafił go utrzymać.
Zauważyła na jego czułe maleńkie drobinki lśniące w świetle świec. Czuł ogarniające go gorąco. A do jego głowy powróciły wspomnienia.
*
- Nie będę twoja- powiedziała szarpiąc się- nie będę! Nigdy nie będę! Słyszysz?!
Słyszał.
Odwrócił się i wymierzył jej policzek. Upadła na dywan tuż pod jego nogi, omal nie uderzyła twarzą o podłogę. Schylił się i chwycił w dłoń jej podbródek, nie siląc się na jakąkolwiek delikatność. Spojrzała na niego z czystą nienawiścią.
- Tutaj jesteś tylko i wyłącznie mają własnością. Masz spełniać każde moje słowo. Jak każda kobieta masz być posłuszna. Inaczej poznasz co to cierpienie- powiedział ostro.
*
- Pragnąłeś mnie tak że codziennie gdy słońce szło spać, ja wracałam do piekła. Do twojego piekła..*
- Nie! Zostaw!- krzyknęła ze łzami, czując jego męskość między swoimi nogami.
Brutalnie wbił się w jej wnętrze, na co z bólu jęknęła, a z jej dziwnych oczu uleciały łzy.
Rozłożył jej nadgarstki po obu stronach głowy i przyszpilił do materaca dłońmi.
*
- Pragnąłeś mnie tak, że nie mogłam spojrzeć w lustro, bo nie mogłam znieść widoku swojej twarzy...
*
- Nie dotykaj mnie!
Uderzenie w twarz.
- Jesteś piękna- chwycił w dłoń jej policzki i mocno ścisnął- ale pamiętaj, że mogę ci to piękno odebrać, a wtedy nie będziesz już miała nic.
Za późno...
- Więc będziesz mnie katował?!- krzyknęła jak tylko mogła.
- Wezmę, co moje- pchnął ją w tył tak, że jej głowa spotkała się z marmurem.
- Nie jestem twoja.
*
- Pragnąłeś mnie tak, że czułam do siebie niechęć. Nie chciałam się obudzić. Bałam się każdego wieczoru. A gdy słyszałam otwierane drzwi chciałam umrzeć...
*
- Tak masz się zachowywać. Zawsze. Jesteś teraz moja- powiedział akcentując swoje słowa mocnymi pchnięciami.
Zamknęła oczy, nie chciała go słuchać.
*
- Pragnąłeś mnie tak, że... że czułam tylko ból. Nic więcej. I to nie ty byłeś moim panem. Był nim ból. I przerażenie. Bo tak bardzo mnie pragnąłeś.
*
- Zostaw mnie! Przestań!- krzyknęła już paniką, ale on był jak w amoku.
- Możesz błagać, to nic nie da. Jesteś moja- powiedział tuż przy jej uchu i mocno pociągnął za włosy...
*
Zacisnął powieki sztywno kręcąc głową, przyłożył dłonie do skroni, zdawało się że coś zadaje mu wewnętrzny ból, który kumuluje się właśnie w głowie. Nie mógł nic z tym zrobić.
- Nie...- wyszeptał drżącym głosem- n-nie, ja... nie...- zacisnął pięści tuż przy skroniach.
Sprawiał wrażenie jakby to co właśnie działo się w jego głowie sprawiało mu ból.
I tak było.
Poczuł jej dłonie, gdy ujęła jego policzki. Jej dotyk zdawał się być zimny, mimo iż dłonie miała ciepłe.
- Popatrz na mnie.
Jej głos był cichy i spokojny, już nie zimny, ale to nadal nie była ta słodka barwa, która w takich chwilach jak te koiła jego uszy.
Nie otworzył jednak oczu, a tylko jeszcze mocniej zacisnął powieki.
- Nadal mnie pragniesz?
- Nienawidzisz mnie.
Teraz czuł to bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Zdawał sobie sprawę z tego, że niewyobrażalnie ją skrzywdził. Jego wina ciążyła nad nim i nie mogła ulecieć razem z powiewem wieczornego wiatru.
- Jesteś mi przyjacielem, Zayn. Przyjaciół się nie nienawidzi- powiedziała i przejechała kciukiem po jego policzku.
Teraz jej głos był miękki i melodyjny. Był właśnie taki jakim on pragnął go słyszeć.
Otworzył oczy by spojrzeć w jej tęczówki i pierwsze co zobaczył to poczucie winy.
- Przyjaciół się szanuje. A moja przyjaciółka nie żyje z mojej winy- powiedziała łamiącym się głosem.
Nie wiedział co się dzieje.
Raz ewidentnie go kusiła, raz spychała w poczucie winy, a później obwiniała się za śmierć Aminy. I to w przeciągu minuty.
- Ty też będziesz cierpieć- powiedziała cicho- a to wszystko dlatego, że za bardzo mnie pragniesz.
- Co...
- Pragnienie przynosi cierpienie, Zayn. A ja nie chcę cierpieć. I nie chcę abyś i ty cierpiał.
- Zrobiłem ci niewyobrażalną krzywdę, Zahrah- pokręcił głową- i czym więcej czasu mija tym bardziej to do mnie dociera. Ale ty nie zrozumiesz.
- Czego?
- To nie było pożądanie ciebie. To wszystko co czułaś... to co przeze mnie przeszłaś. To nie było moje pożądanie ciebie. Wtedy nie widziałem w tobie nic poza ciałem. Byłaś dla mnie przedmiotem, który ma być posłuszny. Nie pragnąłem ciebie. Pożądałem panowania nad tobą. Władzy nad tobą. Bo pragnę najbardziej tego czego mieć nie mogę, mówiłem Ci to już. A nie mogę mieć ciebie. I teraz to właśnie ciebie pragnę. Ciebie. Nie twojego ciała. Całej twojej istoty. Bo jesteś najpiękniejszą całością jaką kiedykolwiek miałem przed sobą. I czy wierzysz czy nie, mogę dać ci wszystko. Właśnie wtedy, kiedy będziesz ze mną... ja mogę dać ci wszystko.
Nie rozumiała.
Więc to nie będzie tak jak przed miesiącami? Nie będzie czuła bólu? Strachu?
Nie znała innego pożądania.
- N-nie... nie będę się bać?- zapytała cichym głosem- nie chcę się bać. Nie ciebie. Tym bardziej, że...
Spojrzała na jego usta. Wyciągnęła dłoń i niepewnie obrysowała palcem ich kształt. Były pełne i miękkie.
Zjechała dotykiem na linię szczęki, później szyję i obojczyk. Tam gdzie uchodził kraniec materiału jego koszuli. Miała jak zawsze wycięcie w szkic, splecione grubą złotą nicią.
- Powinnam już iść- odezwała się niespodziewanie i tak samo szybko wstała z jego kolan. Nie zdążył mrugnąć, a ona już szła do drzwi. Choć szła to za duże słowo. Raczej niepewnie kierowała się w tamtą stronę, starając się utrzymać równowagę.
- Zaczekaj- złapał ją za dłoń.
Zamarła.
- Zostań. Przecież...
- Nie. Muszę iść.
Zabrała dłoń nadal na niego nie patrząc. Stała tyłem.
- Dlaczego...
- Muszę już iść- ponownie mu przerwała- muszę, inaczej...
Urwała. Jakby bała się powiedzieć za dużo.
- Inaczej co?- przechylił głowę w prawo i stanął tuż przed nią.
Szybko zamknęła oczy.
- Zahrah- odezwał się, ale nic to nie dało.
Koniec końców pokręcił głową i odszedł od niej. Zdmuchnął świece pozostawiając tylko dwie przy łóżku i zdjął czarną koszulę.
- Właśnie dlatego- usłyszał tuż za sobą.
Później poczuł jej ciepłe dłonie na ramionach.
Odwróciła go przodem do siebie i znów ułożyła dłonie na jego ramionach.
- Wiesz dlaczego nie chcę cię pocałować?
Nigdy nie spodziewał się tego pytania z jej strony.
Jej dłonie wsunely się na jego nagi tors, później na brzuch i żebra powodując napięcie mięśni, co wyraźnie zauważyła. Patrzyła na jego ciało.
Ale gdy przeniosła spojrzenie na jego tęczówki zrozumiał wszystko.
Jej oczy były ciemne jak oceaniczna głębia.
- Pragniesz mnie.
Zbliżyła się do jego twarzy.
- Jeszcze nie. Ale nie dużo mi do tego brakuje.
Niczego więcej nie mógł chcieć.
- Dlaczego mówisz mi to wszystko?
- Nie wiem- wzruszyła ramieniem- ale wiem, że jutro nie będę pamiętać. Ani tego co powiedziałam tobie, ani tego, co sama sobie uświadomiłam.
CZYTASZ
HIS LAW || Zayn Malik
FanfictionWiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystkie należały do niego. Patrzyły z uwielbieniem. Tak jak im kazano. Patrzyły, z głową pochyloną. Któż...