Odwróciła się powoli, słysząc to dziwne imię. Nie powiedział jej co ono znaczy.
- Przyszedłeś- odezwała się zdziwiona.
- Obiecałem, że przyjdę- powiedział i podszedł do niej powoli. Asim podniósł głowę i warknął dziwnie, a zaraz potem położył się z powrotem na jej kolanach.
Zaśmiała się cicho.
- Nawet ty jesteś zmęczony- pokręciła głową, kiedy zamknął oczy. Wzięła go na ręce i wstała, kierując się do swojej sypialni, gdzie położyła go na łóżku.
Poczuła za sobą charakterystyczny zapach. Jego. Tej nocy, kiedy przyszedł do niej i pokazała mu swoje niechciane łzy, czuła dokładnie to samo.
Odwróciła się.
Pierwsze co zobaczyła to ciemna, granatowa koszula z ostrym wycięciem do szpica. Widziała jego klatkę piersiową. Podniosła wzrok jak zawsze i napotkała jego oczy.
Patrzył na nią... inaczej.
Jego oczy stały się inne.
Inne niż wszystkie.
Otaczał je pióropusz gęstych, czarnych rzęs, nadzwyczajne podkręconych ku górze.
- Na co patrzysz?- zapytał, przechylajac głowę w prawo.
- Na twojego oczy- odparła będzie krępacji.
Lekko zmarszczył brwi.
- Na pewno dobrze się czujesz?- zapytał, patrząc na jej policzki- masz rumieńce- uniósł powoli dłoń, by dotknąć jej skóry. Patrzyła na nią z niepokojem dopuki tego nie zrobił. Kiedy tylko poczuła jego dotyk na policzku przeszły ją nieoczekiwane dreszcze wzdłuż kręgosłupa.
- Jest dobrze- powiedziała, odsuwając się lekko od niego- przynajmniej teraz.
- Cieszę się- wyprostował się powoli- chodź. Chcę ci coś pokazać.
- Teraz?- zapytała z ledwo słyszalnym niepokojem- jest środek nocy.
- Jest to coś, co mogę ci pokazać jedynie w nocy- odparł i wciągnął dłoń w jej stronę- pozwolisz?- uniósł lekko lewy kącik ust.
Tylko kilka razy widziała na jego twarzy coś na kształt uśmiechu. Odpłaciła mu tym samym i powoli chwyciła jego dłoń. Była dużo większa niż jej.
Przeszli do drzwi, aż w tej chwili tygrys zerwał się z łoża i podbiegł do niej.
- Asim zostań. Nic mi nie będzie- puściła jego dłoń, by chwycić łeb kota- wrócę, nie bój się.
Dlaczego go odrzuca na rzecz zwykłego zwierzęcia, przecież on jest panem.
Tygrys usiadł na czarno niebieskim dywanie i patrzył jak jego pani wychodzi z panem.
Wyprowadził ją z komnaty i zamiast w stronę ogrodów, poszedł w kierunku schodów.
- Dokąd idziemy?- zapytała widząc, że zmierzają w stronę jego komnat. Trzymał ją za rękę i szedł przodem, widziała jego plecy nic poza tym.
Nie odezwał się.
Szła za nim spięta, już o nic nie pytała. Dotarli do krótkiego korytarza, zakończonego wąskimi, krętymi schodami.
Puścił jej dłoń i podszedł do niewielkiej, okrągłej, szklanej lampy, jednej z wielu powierzonych na metalowych haczykach przy ścianie. Chwycił spłaszczoną kulę z czerwono żółtego szkła za przyczepiony do niej łańcuch i uniósł.
- Chodź- stanął przy schodach w jednej ręce trzymając lampę, drugą wyciągnął w jej stronę.
- M-mogę iść sama- powiedziała hamując strach.
Zmarszczył brwi.
Boisz się, Zahrah...
- Wiem, ale tutaj nie ma poręczy. Nie chcę, żeby coś ci się stało- powiedział.
Przełknęła ślinę, chcąc odetchnąć.
Drżącą dłonią chwyciła jego palce i powoli wchodziła za nim po schodach. Szedł bokiem, żeby mogła patrzeć pod nogi. Było wąsko, to prawda, jedną dłonią trzymała materiał sukni, żeby się nie przewrócić.
Zatrzymali się nagle, a on puścił jej dłoń.
- Zamknij oczy.
Spojrzała na niego, a w jej dziwnych oczach dostrzegł błysk strachu- zaufaj mi...
Uniosła wyżej podbródek.
Biorąc głębszy wdech na uspokojenie, zamknęła oczy.
Usłyszała coś na kształt otwieranych drzwi, a potem owiało ją chłodne powietrze. Poczuła jak chwyta jej dłoń i prowadzi do przodu. Nagle puścił jej palce, a ona czuła już wyraźny chłód.
Zadrżała, czując jego dłonie na biodrach.
Były ciepłe.
Stał za nią, czuła jego tors przy swoich plecach.
Był tak blisko.
- Otwórz oczy- wyszeptał cicho tuż przy jej uchu.
Powoli uchyliła powieki.
To co zobaczyła zaparło jej dech w piersiach. Wstrzymała oddech patrząc zszokowana w nocne niebo, gdzie lśniły miliardy gwiazd. Patrzyły na nich z góry mieniąc się niekończącym się blaskiem. Patrzyły na pana i panią...
A on patrzył na nią. I tylko na nią.
Patrzył na jej twarz, na jej oczy, które oczarowane patrzyły w haftowane gwiazdami niebo. Trzymał ją za biodra, pozwoliła mu na to, nie odsunęła się. Powili i jakby niepewnie przesunął dłonie na jej talię i bardziej ją do siebie przyciągnął. Delikatnie oparł brodę o jej głowę i odetchnął.
Czuł się dobrze, będąc z nią.
Po chwili poczuł jak odwraca się do niego. Nie puścił jej, splótł dłonie u dołu jej pleców.
- To jest... nie do opisania...- pokręciła głową, patrząc wysoko w niebo.
Uśmiechnął się.
- Pokazałeś mi... pokazałeś mi coś piękniejszego niż całe złoto, jakie widziałam- dodała i spojrzała mu w oczy.
Patrzył na nią i tylko na nią.
- Dziękuję- uśmiechnęła się szczerze.
On zrobił to samo. Musiała przyznać, że jego uśmiech jest wart swojej ceny.
Zdała sobie sprawę, że nadal ją trzyma. Nie czuła się źle z jego dotykiem, nie czuła dyskomfortu. Ale... to było dziwne. Takie obce.
- Um, ja...- zaczęła, powoli cofać się w tył, zdejmując jego dłonie ze swojej talii.
- Nie, proszę...- zareagował natychmiast.
Spojrzała na niego zszokowana, zamierając bez ruchu. Powiedział to tak desperacko i nagle. On prosił. Chyba sam nie zdawał sobie sprawy z tego jak w tej chwili brzmiały słowa.
On jest panem.
Jej dłoń zatrzymała się na jego i tam była cały czas, kiedy tak patrzyli na siebie.
Ona zaskoczona, on niepewny.
- Bądź blisko- powiedział w końcu, a jego oczy wyrażały obawę, że jednak od niego ucieknie- po prostu... bądź- dodał widząc niezrozumienie w jej tęczówkach.
Ale to co zrobiła, wprawiło go w jeszcze większe zdumienie.
Cały czas trzymając jego dłoń owinęła ją wokół swojej talii i przysunęła się do niego. Oparła powoli policzek o jego prawą pierś, a swoją dłoń umieściła na jego plecach.
Jego serce szybciej tłoczyło krew, kiedy była między nimi ta bliskość. Nigdy nie czuł się tak w obecności żadnej kobiety. Żadnej nie traktował jak jej. Żadnej nie chciał poznać. Każda była tylko dla jego przyjemności.
Nic więcej.
Teraz czuł jej piersi przy swojej klatce piersiowej.
I tak stali oboje, patrząc w gwieździste niebo zasnute mrokiem i ogromny księżyc, który wydawał się im tak blisko, na wyciągnięcie ręki.
- Nie ruszaj się stąd- odezwał się po chwili ciszy.
Podniosła głowę i spojrzała w jego oczy.
- Nie chcę- pokręciła głową- nie odejdę- przyznała.
- Ja lubię z tobą rozmawiać. Słuchać cię. Chcę żebyś tu była. Żebyś zawsze tu była... ze mną- dodał ciszej.
- Nigdzie nie ucieknę, obiecuję- uniosła lekko kącik ust.
A on znowu miał takie dziwne oczy...
- Zamknij oczy- polecił, a ona spojrzała na niego przelotnie i zrobiła o co prosił. Odwrócił ją tyłem do siebie i poprowadził do krawędzi balkonu- to jest najwyższa wieża w tym kraju- powiedział cicho- widać z niej wszystko. Chcę ci coś pokazać, ale... nie bój się- dodał, a na te słowa natychmiast się spięła. Zacisnęła mocniej powieki i pokiwała głową.
Pisnęła cicho, czując jego dłonie na swojej talii, kiedy podniósł ją do góry. Natychmiast położyła swoje dłonie na jego. Odruchowo.
Ostrożnie postawił ją na marmurowej balustradzie i szybko objął w pasie, przysuwając się do niej, żeby nie spadła.
Dobrze wiedział, że nie ma na sobie bielizny.
- Otwórz powoli oczy.
I zrobiła to.
Szybko wstrzymała oddech, kiedy zdała sobie sprawę z tego, gdzie jest. Zacisnęła dłonie na jego ramionach, którymi ją owinął.
- Nie bój się, Zahrah...- wyszeptał cicho- spójrz...
Odwróciła głowę, a jej oczy rozszerzyły się lekko, gdy zobaczyła widok przed sobą.Ocean...
Widziała go bardziej, niż zwykle. Widziała z oddali plażę, księżyc rzucający światło na taflę wody.
Odetchnęła głęboko lekko opierając się o niego.
Powoli przesunął się tak, że gdyby chciała, mogłaby objąć go z góry za szyję. Była teraz wyższa niż on.
- Kiedyś ci go pokażę- powiedział, patrząc na morską wodę.
- Już to zrobiłeś- odezwała się.
- Dam ci go. Żebyś mogła go poczuć... tak jak chciałaś.
Dlaczego chce jej dać ocean? Dlaczego nie klejnoty i złoto.
- Musimy wracać. Jest środek nocy- powiedział, kiedy tak patrzyła przed siebie.
Odwróciła się powoli, żeby zejść, ale chwycił ją i wziął na ręce. Zdawało się jej, że przeszły ją dreszcze.
Postawił ją na posadzce i uniósł dłoń, żeby poprawić materiał jej sukni na ramieniu.
- Chodź- chwycił jej dłoń, potem szklaną lampę i sprowadził na dół.
Przeszli w ciszy do jej komnaty, gdzie o dziwo nie było straży.
Weszła do sypialni, a widząc śpiącego na środku łóżka Asima uśmiechnęła się lekko.
- Śpi z tobą?- zapytał, a ona pokiwała głową.
- Nie mam serca mu zabronić- westchnęła i usiadła na skraju łoża- mogę cię o coś zapytać? Wiem, że nie masz obowiązku...
- Nie- przerwał jej- pytaj- podszedł do okna i spojrzał przed siebie, splatając ręce za plecami.
- Jakie jest twoje imię?
Spojrzał na nią zszokowany.
Jak możesz nie wiedzieć...
- Nie wiesz tego?- zapytał zdumiony.
Pokręciła głową.
- Nikt mi nie powiedział.
Jesteś tu prawie pół roku, Zahrah...
- Ale... nie, nie mów- powiedziała nagle i odwróciła głowę- ja nie powiedziałam swojego. I... jeszcze nie powiem.
Nie ufasz mi, Zahrah...
Westchnął cicho.
- Adil Ala Ahmad Azhar Arsh Zayn Azam Malik- powiedział spokojnym głosem, patrząc na ocean, a potem spojrzał na nią
Otworzyła szeroko oczy.
- Zayn... po prostu Zayn...
CZYTASZ
HIS LAW || Zayn Malik
FanfictionWiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystkie należały do niego. Patrzyły z uwielbieniem. Tak jak im kazano. Patrzyły, z głową pochyloną. Któż...