81. 'Ciągły strach'

7.6K 890 120
                                    

- Wybacz mi.
Spojrzał na nią zdziwiony, kiedy razem szli między kwiecistymi krzewami. Byli daleko od zgromadzonych gości, którzy zajęci byli rozmowami, jedzeniem i muzyką. Wiedział, że po tym... stanie w jakim była przed momentem ostatnie czego teraz potrzebuje to powrót na przyjęcie.
Musiała odetchnąć.
A on dobrze wiedział, że to właśnie wewnątrz jego ogrodów będzie jej najlepiej.
- Co takiego miałbym ci wybaczyć, Zahrah?- zapytał marszcząc lekko brwi.
- Moje zachowanie- powiedziała patrząc przed siebie- nie dałam rady.
Jej zachowanie się zmieniło.
Zauważył pewną zmianę i nie do końca wiedział jak powinien ją rozumieć. Kiedy przybyła do jego pałacu nigdy nie wyrażała choćby namiastki uległości. Nigdy nie przyznała się, że mogłaby sobie z czymś nie poradzić. Nie mówiąc już o proszeniu o wybaczenie.
Pierwszy prosił on.
W tę noc, kiedy też pierwszy raz poczuł jawną bliskość jej ciała przyciągając ją do swojego torsu.
Nie wiedział dlaczego to robi, ale coś w jej umyśle musiało się dziać. Teraz nie patrzyła mu w oczy jak zawsze miała w nawyku.
- Nie rozumiem twojego zachowania, Zahrah- westchnął cicho, kręcąc lekko głową- ale wiem jedno- zatrzymał się, a ona nadal patrzyła w jakiś nieokreślony punkt przedszkolny sobą.
Nie w jego tęczówki.
Wysunął więc dłoń i delikatnie wsunął palce pod jej podbródek obracając jej twarz ku sobie.
- Póki patrzysz mi w oczy jest dobrze- powiedział i chwycił jej dłoń- pozwolisz?
Nie wiedziała co ma na myśli, ale skinęła głową.
A on ponownie tego dnia ucałował jej palce.
- Jesteś niezwykły, wiesz?- zmarszczyła minimalnie brwi i przechyliła głowę w prawo.
- Powiedz mi co takiego we mnie zobaczyłaś- poprosił i znów ruszył przed siebie kładąc jej dłoń na swoim przedramieniu- kiedy tu przybyłaś mówiłaś, że niczym się nie różnię od wszystkich innych tutaj- wyprostował się- więc co się zmieniło?- spojrzał na nią.
- A czy wtedy chciałeś mojego spojrzenia? Pozwoliłeś bym patrzyła z głową wysoko tak jak ty?
- Nadal wydaje mi się to absurdalne- mruknął cicho i zmarszczył nos.
- Bo jestem kobietą- uniosła brwi rozbawiona.
- Nie, nie dlatego- on swoją zaprzeczył- kiedyś tak myślałem. Kobiety w moim kraju zachowują się według określonego prawa i tak jest od dekad. Kiedyś dziwiło mnie to, napawało złością. Kobieta się tak nie zachowuje. Teraz nie to napawa mnie zdziwieniem. Nie to, że unosisz głowę jako kobieta. Raczej to, że robisz to wbrew wszystkim innym wokoło i nie boisz się konsekwencji. Nigdy nie patrzysz na to jak widzą cię inni czy jakie mają na twój temat zdanie. Jesteś jaka jesteś. Jesteś... To po prostu ty- pokręcił lekko głową.
- Więc dziwi cię...
- Twój sprzeciw wobec reszty świata- dokończył z nią- tak.
- Dlatego uważam, z jesteś niezwykły.
Zmarszczył brwi.
- Słucham?
- Kiedyś widziałeś we mnie tylko kobietę. Teraz jestem tylko kobietą, w której udało ci się coś zobaczyć- skrzywiła się z uśmiechem.
- To raczej świadczy o twojej niezwykłości. Nie mojej.
- Twojej. Bo zobaczyłeś. Nikt inny w tym kraju nie zobaczył.
- Żadna inna nie kryła w sobie tego co ty. Nie miała tego co mógłbym zobaczyć.
- Więc oboje jesteśmy trochę... inni niż wszyscy- dokończyła zamyślona.
- Kiedyś chciałem cię takiej jak wszystkie inne jakie spotkałem wcześniej. Nie wyobrażam sobie widzieć cię z pochyloną głową przede mną- szepnął patrząc przed siebie- byłaś inna. Inna niż wszystkie.
- Dla mnie ty byłeś taki sam jak wszyscy- powiedziała patrząc na jego profil.
Uśmiechnął się minimalnie, ale nie spojrzał w jej dziwne tęczówki.
- Byłem?- uniósł brew.
- Byłeś- skinęła głową przyglądając mu się- twoje oczy były takie jak wszystkie.
Spojrzał na nią zaciekawiony.
Nigdy nie powiedziała nic o jego oczach. Zawsze to on mówił o jej tęczówkach, o dwóch unikatowych klejnotach barwy morskiej fali.
Ona tylko raz się odezwała.
Powiedziała, że patrzyła na jego oczy.
Nie w oczy.
Ona podziwiała.
Nie szukała spojrzenia.
- Nie zmieniły się, Zahrah- pokręcił lekko głową- niemożliwe jest...
- Zmienił się mój sposób postrzegania ich barwny- przerwała mu- nawet jeśli nie będę widziała twojej twarzy, a staniesz razem z setką innych mężczyzn podobnych tobie ubiorem i posturą, dając mi możliwość jedynie by spojrzeć przez krótką chwilę w tęczówki każdego z was...- pokręciła lekko głową patrząc mu w oczy- ciebie rozpoznam natychmiast.
Uchylił minimalnie usta.
- Skąd możesz to wiedzieć...
- Czuję twoje spojrzenie. Nie wiem jak, nie wiem dlaczego. Ale zawsze wiem, kiedy na mnie patrzysz- wzruszyła lekko ramieniem.
Uśmiechnęła się niewinnie i pociągnęła go za sobą.
Szli dalej cicho rozmawiając, a w pewnej chwili zdała sobie sprawę, że już niemal wrócili na przyjęcie.
- Mój panie- odwrócili się słysząc głos Husama- pani.
Jęknęła bezradnie opierając głowę o jego ramię.
Imad zaśmiał się cicho.
- Za chwilę podadzą ostatni posiłek- powiedział splatając ręce za plecami.
- Powinieneś odpocząć- odezwała się- nie minęło dużo czasu- spojrzała na niego.
- Ma rację- odezwał się.
- Szkoda, że w tej kwestii akurat jest między wami zgoda- westchnął kręcąc jedynie głową- pójdę spać. Kiedy wszystko się skończy.
- Pójdziesz teraz- odezwała się.
- Nie...
- Zayn- spojrzała na śniegu z dołu i złapała dłońmi za ramię- powiedz mu- jęknęła.
- Mówię ci- powiedział.
Ten tylko pokręcił głową.
- Będzie jak każesz najjaśniejszy panie- powiedział oficjalnym głosem i skłonił się patrząc mu w oczy.
On spojrzał w niebo z politowaniem i westchnął przymykając powieki.
A Husam odwrócił się i odszedł, w międzyczasie chwytając kielich wina z tacy jednej ze służących.
- A jak ty się czujesz?- zapytał, zwracając tym samym jej uwagę.
Spojrzała w jego tęczówki i splotła razem dłonie.
- Dobrze, dziękuję- odpowiedziała zgodnie z prawdą- już nic mi nie doskwiera.
Uniósł brew.
- Może czasami- mruknęła cicho i uśmiechnęła się.
- Chodź, Zahrah- westchnął głęboko wystawiając jej swoje prawe ramię.
Chwyciła je, ale po kilku krokach odsunęła się od niego.
- Nie mogę- powiedziała i odwróciła się.
A on już wiedział, że w myślach powraca do swoich pierwszych słów.
- Zahrah...
- Ja muszę go stąd zabrać- wtrąciła cicho i wyciągnęła dłoń, a tygrys natychmiast do niej podszedł.
- Chciałem prosić być została ze mną. W nocy.
Podniosła wzrok.
- Więc nie proś.
I odwróciła się szybko odchodząc wraz z kotem. Ludzie widząc ją chylili głowy.
A ona przeszła między nimi i wyszła.
Zostawiła go samego.
Uciekasz, Zahrah...

Uciekasz, Zahrah

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


HIS LAW || Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz