Co znaczy Zahrah?
- Nie powiem ci- spojrzał na nią.
- Dlaczego?- zapytała znowu.
Czemu on nic nie chce jej powiedzieć, ze wszystkiego robi tajemnicę, po co to wszystko?
- Bo ja tak do ciebie mówię. Tylko ja. Nie chcę, byś się zastanawiała nad tym skąd wzięło się jego znaczenie, albo czy do ciebie pasuje. Uwierz mi, pasuje- uśmiechnął się lekko.
Westchnęła zrezygnowana i wydęła wargę bezradnie.
- Dobrze. Więc powiedz mi, dlaczego nie jesteś taki, jaki powinieneś być? Zmieniłeś się?
Sama to dobrze widziała, ale chciała poznać jego zdanie. I znaczenia jego imion.
- Ja... teraz widzę, że nie jestem sobą.
- Słucham? Więc kim innym jesteś? Musisz być sobą, Zayn- pokręciła głową.
- Posłuchaj Zahrah- westchnął przeciągle, widząc, że nie rozumie- w moim kraju imię decyduje o tym kim jest człowiek. Imię jest nadawane i trzeba być takim jak mówi imię.
- Czyli jeśli Husam znaczy miecz, on musi być twoim strażnikiem?
- Tak.
- A gdyby nie chciał? Gdyby chciał pracować w kuchni?- zapytała, a on parsknął śmiechem. W sumie sama nie wyobrażałam sobie bruneta przyrządzającego posiłek.
- Nie żartuj ze mnie, Zahrah- pokręcił głową.
- Czyli nie może?
- Nie. Tego się nie bierze pod uwagę, trzeba być takim jakim stanowi imię.
- Czyli Asim mnie broni?- uniosła brwi, patrząc na idącego przodem tygrysa.
- Masz wątpliwości?
- Nie- odparła natychmiast i uśmiechnęła się, wracając spojrzeniem do ogromnego kota.
Szedł gdzieś przed nimi.
- Ale to nie ma sensu- skrzywiła się w po chwili, jakby coś do niej dotarło.
- Co takiego- westchnął.
- No, bo powiedziałeś, że nie jesteś sobą. Więc kim innym możesz być? To ty- Zayn. Sam powiedziałeś, że jesteś szczęśliwy, a nie mógłbyś być szczęśliwy, nie będąc sobą. Czyli musisz być sobą, bo tylko będąc sobą możesz być szczęśliwy- powiedziała, a on uchylił usta z wrażenia.
Kobiety tak nie mówią. Kobiety nie odzywają się niepytane w obecności mężczyzn. Kobiety nie zaprzeczają słowom mężczyzny.
- To co mówisz jest... niespotykane w moim świece- przyznał z podziwem.
- Dlaczego?
- Kobiety tak nie myślą. Nie mówią w tam sposób.
- A kiedy ostatnio rozmawiałeś z kobietą? Tak jak rozmawiasz ze mną właśnie teraz.
Przymknął powoli powieki. Jakby... zraniony.
- Trzynaście lat temu- odparł.
Uniosła brwi.
- Nigdy...
- Tak jak rozmawiam z tobą rozmawiałem w życiu tylko z jedną kobietą- powiedział, a mimo, że patrzył przed siebie zauważyła w jego brązowych tęczówkach dziwną pustkę- była to moja matka.
W tej chwili uchyliła usta i zmarszczyła brwi. Poczuła wszechogarniajacy jej serce żal i współczucie.
- Ona jedna nigdy nie chyliła przede mną głowy. Zawsze patrzyła mi w oczy, jak żadna inna kobieta. Mogę powiedzieć nawet, że... przypominasz mi ją, Zahrah- powiedział i spojrzał w jej tęczówki- ona też taka była. Nawet mój ojciec pozwalał jej na to, gdy byli sami. Mogła wtedy dotknąć go kiedy chciała. Mogła złapać go za rękę. Spojrzeć mu w oczy. Nawet ja nie mogłem.
- Jak to? Przecież byłeś jego synem...
- Właśnie. Byłem winny okazania szacunku względem niego. Jako książę nie miałem pozwolenia na takie gesty, nawet względem ojca. Moja matka była inna, miała to pozwolenie, sam jej je dał. Ja zawsze tego chciałem.
- Nie powinnam była pytać- spojrzała przed siebie- wybacz.
To pytanie prowadziło do powrotu do jego wspomnień. Może on wcale nie chciał do nich wracać?
- Nie, Zahrah. Nie mam ci czego wybaczyć- powiedział, a ona przeniosła na niego wzrok- pytaj. Odpowiem ci.
Pomyślała przez chwilę.
- Husam powiedział mi, że twoi rodzice zginęli. Byłeś wtedy młody. Czy... wiesz kto za tym stał?
- Nie- zacisnął mocniej lejce- nie wiem. Szukałem długo, szukałem jakiegokolwiek powiązania. Ale na próżno. Nic nie znalazłem. I już nigdy z pewnością nie znajdę. Po ich śmierci nie mogłem pokazać nawet żalu. I nie zrobiłem tego. Byłem taki, jaki powinienem być. Jaki powinien być władca- powiedział twardo
- To znaczy ja...
- Nieugięty.
Uniósł wysoko głowę i wiedziała, że w tej chwili przemawia przez niego tylko i wyłącznie władza.
Przez chwilę jechali w ciszy. Aż jego uwagi nie przykład pewien kwiat.
Biały.
Była to roślina, która pięła się w górę pnia drzewa. Miała małe, ciemno zielone, okrągłe listki i dokładnie trzy białe kielichy wzniesione ku słońcu. Miały różne płatki- większe, mniejsze, zawsze nieregularnie postrzępione.
Po prostu inne. Niezwykłe.
Nim zdążył się obejrzeć, ona już przy nim była, a jej drobne rączki ujęły jeden kielich.
- Ale piękny. W twoim ogrodzie takiego nie ma- powiedziała i spojrzała na niego ze zmarszczką między brwiami.
- Był- odparł, a ona zdziwiona uniosła brew- dawno temu- dodał jakby z goryczą.
- Dawno? Nie pamiętam go- przyznała, a on zszedł z konia i podszedł do niej. Delikatnie ujął płatki między palce i obrócił w swoją stronę.
- Zniknęła, kiedy odeszła Amal Amira.
Zmarszczyła brwi.
- Tak miała na imię moja matka- spojrzał na nią.
Uchyliła usta.
Miał spokojną twarz. Ale tak bardzo smutne oczy.
Nie zastanawiając się długo, stanęła na palcach i objęła go za szyję. Zdziwiony spiął się, ale położył dłonie na jej talii. Miał kiedyś okazję przytulić ją do siebie. Zawsze jakby chował ją w ramionach. Teraz to ona chciała to zrobić.
- Przykro mi, że ich straciłeś. To niewyobrażalnie boli- szepnęła i odsunęła się od niego, ale położyła dłonie na jego klatce piersiowej.
- Skąd możesz wiedzieć jak się czuję?- zapytał cicho.
Patrzyła w jego tęczówki przez moment.
W końcu się odezwała.
- Bo sama straciłam rodzinę.
Tym razem to on uchylił usta.
- Ty...
- Rodziców i najdroższego mi brata- dodała, przymykając powieki na moment- ty, któremu rodzice zostali odebrani, możesz sobie wyobrazić jak bardzo za nim tęsknię. Był mi najbliższy- powiedziała i odsunęła się od niego- jedźmy dalej. Po części odpowiedziałam na twoje pierwsze pytanie.
Ruszając w dalszą drogę nie wiedział, czy powinien się odezwać.
- Zahrah...
- Wiem o co chcesz zapytać, Zayn- odezwała się, nie patrząc w jego stronę.
Zmarszczył brwi.
- Po prostu odeszli. Nie powiem ci jak. Po prostu. Widocznie tak miało być. Los chciał, bym była sama w tym świecie.
Nie jesteś sama, Zahrah...
- Długo jeszcze?- zapytała, a on pokręcił głową.
- Zatrzymaj się- polecił, a ona pociągnęła za lejce. Zeszła z konia, podobnie jak on. Podszedł do niej.
- Daj mi chustę, którą wzięłaś- powiedział, a ona zdezorientowana wyjęła z torby niebieski jedwab i podała mu go- zamknij oczy.
- Co chcesz zrobić?- zmróżyła powieki, gdy zwinął materiał.
- Przewiązać ci oczy- powiedział, a ona cofnęła się o krok- nie bój się. Chcę, abyś nic nie widziała.
Pokiwała głową i odetchnęła głęboko, zamykając oczy. Stanął za nią i delikatnie za wiązał materiał tak, aby uniemożliwić jej jakikolwiek kontakt wzorowy ze światem.
- Zaprowadzę cię, spokojnie.
Chwycił ją za dłoń, a zauważył, za tygrys natychmiast stanął obok niej tak ty mogła położyć mu dłoń na karku, co też natychmiast zrobiła.
Przeszli między roślinami, a ona usłyszała dziwny szum. Po chwili zatrzymał ją i puścił jej dłoń.
- Zdejmij chustę- poprosił cicho. Zrobiła to powoli, a gdy otworzyła oczy, przed twarzą miała... liście.
Tylko ogromne liście, zasłaniające wszystko inne.
- Co...
W tej chwili odsłonił je przed nią.
I jej dziwne tęczówki zobaczymy to, czego od zawsze łaknęło jej serce i dusza. To, czego od lat pragnęła. Na co patrzyła codziennie, ale nie mogła posiadać. O czym śniła w nocy, a marzyła za dnia, co było dla niej tak bardzo niedostępne.
Ocean...
CZYTASZ
HIS LAW || Zayn Malik
Hayran KurguWiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystkie należały do niego. Patrzyły z uwielbieniem. Tak jak im kazano. Patrzyły, z głową pochyloną. Któż...