Będąc już na dziedzińcu pałacowym nie mówiła dużo. Zeszła z konia i skierowała się prosto na schody, nawet nie zwróciła zbytniej uwagi na idącego w ich stronę Husama.
- Co jej jest?- zapytał patrząc na jej plecy i przeniósł wzrok na przyjaciela.
- Chciałbym wiedzieć- westchnął jedynie.
- Masz dla mnie papaje?- zapytał szybko i podszedł do wozu.
- Dwa kosze- spojrzał na niego znacząco, po czym udał się do swoich komnat.
Chciał ją odwiedzić dopiero wieczorem. Wiedział, że musi być jakaś przyczyna jej zachowania, a rozmowa na temat brata z pewnością nie przyniesie nic dobrego. Dlatego też, kiedy tylko zaszło słońce odłożył pióro i odsunął na bok wszystkie przeglądane wcześniej papiery i dokumenty.
- Przeszkadzam ci?
Podniósł wzrok zdezorientowany słysząc jej głos.
Stała w wejściu do jego głównej komnaty i miała na sobie jasną turkusową suknię na szerokich ramiączkach.
- Nie- wydusił oniemiały i powoli poniósł się z miejsca- nie.
- Masz swoje obowiązki- uniosła nieco głowę i powoli podeszła do stołu, przy którym siedział- wiesz, że...
- Wiem, że w niczym mi nie przeszkadzasz- wszedł jej w słowo, a jej spojrzenie powędrowało na stertę wpisów i dokumentów.
Skrzywiła się marszcząc brwi.
- Co takiego?- zapytał rozbawiony i usiadł z powrotem na fotel. Oparł łokieć o podłokietnik i głowę na zgierej ręce.
A ona nadal błądziła wzrokiem po papierach.
- Co ty z tego rozumiesz?- zapytała cicho i wysunęła prawą dłoń, by chwycić jedną kartkę- mogę?- zawahała się i spojrzała mu w oczy.
Skinął głową nadal z uśmiechem i potarł brodę palcem.
Złapała w dłonie jeden papier i... nic. Nie miała pojęcia co na nim jest. Tabelki i linijki.
- Ty coś w tym widzisz?- skrzywiła się bardziej, a on zaśmiał się pod nosem- same szlaczki- przechyliła dokument w drugą stronę.
Pokręcił głową patrząc na nią i wysunął dłoń. Zahaczył palcem o pas jej sukni i przyciągnął do siebie powoli, a kiedy była już blisko, czyli między jego nogami pociągnął na swoje prawe kolano.
Zamarła.
- Zayn...
- Nie- przytrzymał ją mocno, kiedy chciała wstać- nie odsuwaj się- poprosił łagodnie pocierając jej biodro.
Jej ciało było nienaturalnie spięte, zdawało mu się, że jej mięśnie drżą.
A przecież już byli znacznie bliżej siebie...
- Nie każ mi- wyszeptała łamliwie- nie każ- powtórzyła, a on miał wrażenie, że zaraz się rozpłacze.
- Zahrah- ujął jej podbródek i odwrócił w swoją stronę- uspokój się. Nie zmuszam cię do niczego...
- Chcę wstać- powiedziała błagalnie.
- Nie.
Jego odpowiedź... nie była ostra, czy przepełniona gniewem. Był stanowczy, ale przy tym łagodny.
- Czy jestem kimś, kto cię skrzywdzi?- zapytał powoli, patrząc w jej oczy.
Okręciła głową.
- Mów do mnie, Zahrah- potarł jekko jej podbródek.
- Nie- powiedziała, oddychając nierówno.
- Jestem kimś kto chce cię wykorzystać?- zadał kolejne pytanie, a ona znów chciała zaprzeczyć ruchem głowy, ale uniósł brew.
- Nie- przełknęła ślinę.
- Jestem kimś, kto chce dla ciebie źle?-
- Jesteś kimś, kto chce dobrze- powiedziała cichutko i zamknęła oczy na moment- przepraszam- przetarła twarz dłońmi- wiem, że mnie nie skrzywdzisz. Obiecałeś mi- spojrzała w jego tęczówki.
- Więc odetchnij i przestań mi uciekać- poprosił i przejechał pałacem po jej policzku- zgoda?
Spojrzała na jego usta.
- Zgoda- przytknęła.
I oparła się bokiem o jego tors, przez co objął ją ramieniem.
- Więc powiedz mi co to jest- pokazała mu kartkę papieru.
Uśmiechnął się kręcąc głową i wyjął papier z jej dłoni, obrócił i znów wsunął między jej palce.
- Tak lepiej- stwierdził.
Trzymała do góry nogami.
Zmarszczyła brwi.
- Nadal te same szlaczki.
Zaśmiał się głęboko. Czuła jak jego klatka piersiowa drży.
- To pismo mojego kraju, Zahrah. Ja rozumiem wszystko- potarł jej bok.
- Więc co to jest?
- Spis podatkowy. W tej kolumnie są nazwiska. A tutaj to ile kto zapłacił. I na koniec suma podatku za trzy pełnie. Jeśli obok niej jest ten znak- wskazał na kompletnie nie zrozumiany przez jej oczy szlaczek- to znaczy, że suma jest wystarczająca. Jeśli ten- nie.
Spojrzała na stół, gdzie leżały inne, podobne spisy i zauważyła za przeważają znaki mówiące, że podatek został zapłacony.
- A to?- wskazała na kwadratowy znak, pełen wewnętrznych linii i kropek, a pośrodku niego jakieś napisy.
- Pieczęć stolicy.
Zmarszczyła brwi.
- Jeszcze o coś chciałabyś zapytać?- uniósł brwi.
- Tak- powiedziała natychmiast.
- Więc pytaj, Zahrah.
- Po co spotkałeś się z tym człowiekiem w porcie?
Przymknął powieki.
- A skąd ty się tam wzięłaś?- zapytał.
- Nie odpowiadasz mi, Zayn- zauważyła i odłożyła papier na stół- byłam po prostu ciekawa.
- Chciałem wiedzieć, czy ktokolwiek spoza mojego kraju przybył do portu w ostatnich tygodniach. W porcie bywa naprawdę wielu ludzi z różnych stron.
Pokiwała głową.
- Chcesz iść ze mną do ogrodu? Czy zostaniesz i będziesz ze mną w nocy?
- A jeśli ani to, ani to?- uniosła brew.
- Wtedy ja przyjdę do ciebie- wzruszył lekko ramieniem- gdzie Asim?- zapytał. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że przyszła sama.
- Śpi. A raczej spał, kiedy wychodziłam- sprostowała- chcę się przebrać- powiedziała i chciała wstać.
- Ale wrócisz do mnie?- przytrzymał ją.
I znów spojrzała na jego uchylone wargi.
- Wrócę- potarła jego policzek.
Pozwolił jej wstać, więc zrobiła to i wyszła.
A on powoli podniósł się i wyszedł na wewnętrzny balkon, gdzie zdjął dzienne szaty, a założył koszulę w kolorze brązu i czarne spodnie.
Opuścił swoje komnaty i udał się naprzeciw- do komnat Husama. Był pewien, że jego przyjaciel już śpi, więc jakie było jego zdziwienie, gdy zobaczył go stojącego przy oknie z kielichem wina w dłoni.
- Myślę- odezwał się cicho i upił łyk.
- Nad czym?- zapytał i podszedł do niego. Napełnił drugi kielich- zjadłeś już wszystkie?- zapytał, kiedy jego spojrzenie padło na pustą misę pełną czarnych pestek- przecież pestki też się je- skrzywił się.
- Zayn, mam złe przeczucia.
Natychmiast przeniósł na niego wzrok. Zmarszczył brwi i podszedł do okna, stając obok Harrego.
- Co masz na myśli?- skrzyżował ręce na torsie.
- Byłem dziś w mieście. Mam wrażenie, że zniknęło kilka straganów. I to tych, które codziennie są odwiedzane przez ludzi i mają zyski. Ludzi też jest mniej.
- Rzeczywiście dziwne. Ale co może być powodem? Twoi ludzie coś wiedzą?
- Jeszcze nie wrócili. Będę wiedział wszystko rano- westchnął- przez ostatnie miesiące wiele się dzieje.
- O tak- przytaknął i uniósł kielich do ust- bardzo wiele, to prawda.
- Zbliżają się twoje urodziny- dodał- już za kilkanaście dni dni.
- Hmm- mruknął tylko- a później szósta rocznica podpisania pokoju z Tartarem.
- Do tego czasu jeszcze ponad trzy pełne- zmarszczył brwi.
- A ja mam wrażenie, że pięć lat minęło wczoraj, a sześć minie jutro- westchnął
- Też nie lubię wracać wspomnieniami do tego czasu, Zayn. Ale to się już wydarzyło.
- Wiem. Ale mam wrażenie, że popełniłem błąd.
- Darując mu życie?
- Tak.
- Nie wiem. Ale jak powiedziałem, to już się wydarzyło.
Odwrócił się i skierował do wejścia do swojej sypialni.
- Dobrej nocy.
I zniknął.
A on wyszedł wypijając wcześniej zawartość złotego kielicha i skierował się wprost do niej.
Wszedł do jej komnaty, gdzie było pusto. Wszedł więc do sypialni.
A jego oczy spoczęły na jedwabnym parawanie oświetlonym przez księżycowe światło. A za nim wyraźny zarys profilu jej postaci.
Nagiej...
CZYTASZ
HIS LAW || Zayn Malik
FanfictionWiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystkie należały do niego. Patrzyły z uwielbieniem. Tak jak im kazano. Patrzyły, z głową pochyloną. Któż...