24. 'Patrzeć głębiej'

9.8K 904 39
                                    

Dawno nie spało się jaj tak dobrze. Od kilku dni budziła się przed południem, sama nie wiedziała dlaczego. Miesiąc po miesiącu, było coraz lepiej, ale nadal gorąco. Tym razem nie obudziła się sama, obudziło ją lizanie.
W ucho.
- Asim- zaśmiała się z zamkniętymi oczami i odepchnęła głowę tygrysa, który nie dawał za wygraną- no przestań- pisnęła, kiedy kot po prostu się na nią położył i przygniótł do materaca. Jest już na to zdecydowanie za duży, dorastał do pasa rosłemu mężczyźnie. Jej, znacznie wyżej.
- No zejdź- jęknęła, a kot położył się obok. Przejechała dłonią od czubka jego głowy aż po nos i wstała z łoża. Śniadanie już na nią czekało, ale nigdzie nie było Aminy.
Może miała coś do załatwienia...
Założyła długą, zwiewną suknię w odcieniu jasnego błękitu, na ramiączkach z długim trenem z tyłu. Rozczesała włosy, wsunęłam na stopy delikatnie pantofle i po zjedzeniu śniadania wyszła ze swych komnat razem z tygrysem. Ludzie w pałacu już się do niego przyzwyczaili, nawet czasami pytali, czy mogą go dotknąć.
Pozwalała.
Ale zawsze w tym samym czasie kładła dłoń na jego głowie.
Przeszła schodami na dziedziniec i potem do ogrodu, gdzie już były wszystkie jego.
Lecz szafiry nie.
Nie zwróciła na to zbytniej uwagi, ale cały czas miała w głowie słowa Sahar.
Ona cię tu nie chce.
Uśmiechnęła się na widok mulatki i powoli podeszła do niej i dwóch innych.
- Witaj- uśmiechnęła się Nesajem- dobrze cię widzieć.
- Dziękuję- odparła i również pokusiła się o mały uśmiech- dlaczego wszyscy są tacy podekscytowani?- zapytała patrząc na inne kobiety, które żywo o czymś rozmawiały. Kiedy przechodziła przez pałac, ludzie byli tacy sami.
- Oh, nie wiesz?- zdziwiła się Almas- idziemy dziś na bazar- powiedziała radośnie.
Zmarszczyła brwi.
- Co to jest bazar?- zapytała.
- Nigdy nie byłaś na bazarze?- zapytała zdziwiona, a ta pokręciła głową- cóż, to miejsce, gdzie można kupić dosłownie wszystko. Jest pięknie, przywożą towary z najdalszych prowincji, tkaniny, klejnoty...
Uśmiechnęła się tylko i pokiwała głową.
- Ale on jest już duży- odezwała się Sahar, patrząc na Asima- mogę?- spytała niepewnie i wysunęła dłoń.
- Tak, proszę- mimowolnie położyła palce na jego łbie.
Mulatka powili dotknęła sierści na grzbiecie kota, a on mruknął coś bliżej nieokreślonego i otrzepał się.
- Lubi cię- stwierdziła z uśmiechem.
I wtedy poczuła na sobie wzrok tej jedynej. Spojrzała odruchowo na Sahar, a ta odwróciła głowę, po chwili spojrzała na nią przepraszająco, skłoniła się i odeszła.
Rozumiała jej zachowanie.
Jeśli Dżamila chce się jej pozbyć musi uważać. Boi się również o siebie, to normalne. Ale dlaczego nic się nie działo przez ten cały czas?
Pożegnała się z dziewczętami i ruszyła w stronę altany. Kwiaty wyglądały naprawdę pięknie w blasku dnia.
- Podziwiasz?
Zatrzymała się zaskoczona i odwróciła głowę w kierunku mężczyzny o zielonych oczach.
- Tak, jak zawsze- uśmiechnęła się- szukałeś mnie?
- Tak, chciałem o coś zapytać- skinął głową podchodzac do niej- czy masz ochotę dzisiaj pójść na bazar?
- Tam, gdzie można kupić wszystko?- zapytała, a on pokręcił głową rozbawiony.
- Prawie wszystko- poprawił ją.
- A mogę? Jeśli tak, to chcę- powiedziała.
- Więc przyjdę po ciebie- obiecał- a teraz wybacz, muszę iść- skłonił się i odszedł.
Wszyscy tutaj się kłaniają...
Po co?
Szczyt dnia i największe upały spędziła w otoczonej roślinnością altanie. Każdy dzień przynosił kolejną partię gorąca i nie mogła powstrzymać tego, że czasem trudno było jej ustać na nogach.
Wróciła do swoich komnat, gdzie czekała na nią Amina. Uśmiechnęła się do niej szeroko i jak się okazało przyniosła wino. Zimne...
- Przepraszam, że nie było mnie rano, kiedy wstałaś. Spałaś jeszcze, kiedy przeniosłam posiłek.
- Nic się nie stało- zapewniła- idę na bazar- powiedziała- ciekawe jak on wygląda- zmarszczyła brwi.
- Bazar? Jest ogromny- dodała z mniejszym uśmiechem- to wspaniałe miejsce. Musisz się przygotować- powiedziała i przyniosła inną suknię. Niebieską, ale z rękawem.
Skrzywiła się.
- Muszę? Jest mi ciepło- odgarnęła włosy za ramiona.
- Tak, musisz. Na bazar nie wolno wychodzić z odkrytymi ramionami.
Dziewczyna założyłam jej jeszcze długą chustę na czubek głowy i mniejszą, zakrywającą nos, usta i dekolt.
Wspaniałe...
- Jesteś gotowa?
Odwróciła się słysząc głos Husama. Pokiwała jedynie głową i wyszła razem z mężczyzną, zostawiając Asima w komnacie.
Na dziedzińcu zobaczyła strażników i wszystkie kobiety, każda w sukni z długim rękawem, z chustą na głowie i z mniejszą, zasłaniającą twarz. Nie podchodziła do nich. Zrobił to Husam, który powiedział coś do strażników i wrócił do niej. Uśmiechnął się i skinął głową do straży. Otwarto mniejszą bramę i wszyscy wyszli poza mury pałacu.
Zatrzymała się z wrażenia i mimowolnie uchyliła usta.
Przed nią rozpościerała się szeroka, długa droga, po której obu stronach stały kolorowe stoiska targowe i stragany. Powoli ruszyła się z miejsca idąc w kierunku bazaru. Wszystkie kobiety rozeszły się gdziekolwiek tylko chciały, a za każdą z nich szedł strażnik. Odwróciła się, bo nie widziała strażników, którzy zazwyczaj podążali za nią jak cień.
- Dziś to ja cię pilnuję- usłyszała, na co spojrzała zdziwiona na Imada.
- Pilnujesz?- uniosła brew- po co?
Mężczyzna uśmiechnął się lekko.
- Zadajesz za dużo pytań- powiedział tylko i wskazał dłonią, aby poszła przodem.
Wszystko co mijała, każdy stragan, każdy budynek, każdy człowiek tutaj... wszystkiemu przypatrywała się z nieukrywaną ciekawością i miłym zdumieniem. Kobiety miały tak jak ona, zasłonięte twarze chustą, ale suknie miały bez rękawów, czasami nawet bez jakichkolwiek ramiączek. Ale wszystkie różnorodne i kolorowe. Mężczyźni za to nosili tylko buty i spodnie, czasem nawet byli bez butów. Co innego kupcy, czy handlarze z dalekich prowincji. Mogła bez problemu dostrzec, że są wielcy. Nosili zdobione turbany, haftowane złotem szaty i wspaniałe płacze. Nie przeszkadzało im gorąco, wręcz przeciwnie, szczycili się, jak drogie kamienie błyszczą w słońcu.
Miały rację mówiąc, że można kupić tu wszystko.
Owoce, warzywa, materiały, ubrania, broń, a nawet zwierzęta.
Patrzyła jak jedna z jego kobiet ogląda kolorowy materiał, powieszony na dużej wystawie. Natychmiast podszedł do niej sprzedawca, skłonił się w pół i pokazał inne tkaniny.
- Skąd wiedział, że ona jest z pałacu?- zapytała nie odrywając wzroku od dziewczyny. Wiedziała, że Husam jest tuż za nią.
- Nie zauważyłaś? Ma długie włosy, które nosi wolno. Mówiłem ci, to jest przywilej dla nielicznych.
Miał rację. Żadna inna kobieta tutaj nie miała rozpuszczonych włosów.
- Poza tym, mają we włosach korony i drogie kamienie, tutejszej ludności na to nie stać- wyjaśnił.
Handlarz skinął ręką na młodego chłopaka, a ten wziął rulon materiału i podążył za strażnikami i mulatką dalej.
- Kupiła to?- spojrzała na niego.
- Tak.
- A skąd miała pieniądze?- zdziwiła się.
- Od sułtana.
Jako moja możesz prosić o cokolwiek- powiedział.
- I każda z nich może kupić co chce?- zapytała.
- Ty również- odparł- co tylko chcesz.
Nic nie powiedziała. Po prostu ruszyła powoli między stragany, podziwiając cuda tego świta. Czuła na sobie wzrok tutejszej ludności, jak i też przyjezdnych.
Była inna.
Miała inne, jaśniejsze Włosi i... oczy, naturalnie.
Zatrzymała się widząc siedzącą na kolorowych materiałach kobietę, której nogi i ręce były pokryte czarnymi wzorami. Przeważnie były to kwiaty. Pokrywały dokładnie jej palce, zarówno u nóg jak i u rąk, a nawet jak się okazało, szyję.
- Co ona robi?- przechyliła głowę w prawo.
- To jest kobieta, która rysuje na skórze innych kobiet. Wzory nie są trwałe, zmywają się po kilku dniach.
- A po co to robi?
- Tutejsze kobiety malują się chcąc wydobyć z siebie piękno. Czym piękniejszy wzór, tym większą uwagę przykuwa.
- A... a może mi taki zrobić?- zapytała niepewnie.
Nie wiedziała, czy jej wolno.
- Jeśli tego właśnie chcesz- skinął głową i podszedł do kobiety, a ona podążyła za nim. Kiedy mulatka zobaczyła kto przed nią stoi poderwał się na równe nogi i natychmiast skłoniła się, patrząc w ziemię.
- Ja mogę sama...- odezwała się widząc, że Husam zapewne wyda jej rozkaz. Spojrzał na nią zdezorientowany, ale widząc jej uśmiech, odsunął się i skinął głową.
- Jak ci na imię?- zapytała, a dziewczyna jawnie zdziwiona niepewnie podniosła na nią wzrok, ale natychmiast spojrzała z powrotem w dół.
- Salma, pani- szepnęła kłaniając się.
- Nie mów pani- pokręciła głową- i popatrz na mnie- poprosiła łagodnie, a dziewczyna zdziwiona podniosła wzrok- możesz mi taki zrobić?- zapytała, wskazując na wzór na jej ręce.
- Oczywiście- powiedziała z uśmiechem.
- Mogę tu usiąść?- wskazała na materiałową poduszkę, a mulatka spojrzała na nią zdziwiona.
- A-ale na ziemi?
- Tak- skinęła głową i spojrzała na Husama- nie mogę?- zapytała trochę zmieszana.
Ten tylko pokręcił głową wzdychając.
Wiedział, że do niczego nie jest w stanie jej zmusić, była zbyt uparta. On zdecydowanie nie miał cierpliwości.
- Proszę, pani- wskazała na miejsce i kiedy tylko usiadła, zrobiła to samo- co byś chciała, pani?- zapytała.
- Nie musisz mówić do mnie pani.
- To mój obowiązek, pani.
Westchnęła.
- Kwiaty. Lubię kwiaty.
- Dobrze, daj proszę rękę- powiedziała, a ta wystawiła rękę, opierając wierzch dłoni na kolanie mulatki.
A ta zaczęła rysować.
Nie mogła się nadziwić powstałym kształtom, nigdy nie widziała czegoś takiego. Cierpliwie czekała, aż dziewczyna skończy swoją pracę, a kiedy zobaczyła efekt końcowy, uśmiechnęła się szeroko.

 Cierpliwie czekała, aż dziewczyna skończy swoją pracę, a kiedy zobaczyła efekt końcowy, uśmiechnęła się szeroko

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Uśmiechasz się...
Nie mógł się temu nadziwić. Żadna inna jego nigdy nie zwróciła uwagi na malowane wzory. Wszystkie patrzą za tkaniną, haftem, srebrem.
Żadna za rzeczą przemijającą...
- Dziękuję- uśmiechnęła się- bardzo dziękuję, to jest piękne.
- To ja dziękuję. To dla mnie zaszczyt, móc wykonać to dla ciebie- skłoniła się.
- Mogę o coś jeszcze zapytać?
Pokiwała głową. I patrzyła w jej oczy.
- Co znaczy twoje imię?
- Salma, to znaczy miła, pani.
- Dziękuję. Naprawdę dziękuję.
- Musimy iść- odezwał się Husam- to dla ciebie- wysunął dłoń, trzymając między palcami złotą monetę.
- Dziękuję, panie- pochyliła się, odbierając zapłatę. Ostatni raz uśmiechnęła się do pięknej Zahrah i zajęła się swoją pracą.
Poszli dalej, a ona nie mogła się nadziwić tej znakomitej precyzji.
Piękne...
Jej uwagę przykuło jeszcze coś. Pewne stoisko. Starsza kobieta siedziała na prochu ziemi, a przed nią, na materiale rozłożone były kolorowe miseczki. Każda inna, każda w inne wzory i w innym kolorze.

- Co to? - Naczynia ozdobne

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Co to?
- Naczynia ozdobne. Ludzie kupują je jako element dekoracyjny, lub po prostu użytkowy.
- Mogę? To znaczy... czy mógłbyś...
- Nie musisz się krępować, kupię ci cokolwiek chcesz- przerwał jej spokojnie.
- Przepraszam...- odezwała się, a kobieta podniosła zmęczone, brązowe oczy i chciała nieudolnie wstać, ale tylko skrzywiła się- nie, nie wstawaj- podeszła do niej natychmiast i przykucnęła, kładąc jej dłoń na ramieniu.
Staruszka spojrzała na nią przestraszona, ale Zahrah po prostu usiadła obok niej.
Na brudnej ziemi.
A on patrzył na nią oniemiały.
- Mogę kupić?- zapytała i uśmiechnęła się do kobiety, a w oczach staruszki pojawił się dziwny blask.
- Dziękuję ci, pani, że zwróciłaś na mnie uwagę.
Miała zmęczony, ale spokojny głos.
- Nie, nie pani. Proszę- spojrzała na nią błagalnie- mogę wybrać?
- Naturalnie- skinęła głową i wskazała dłonią na naczynia.
W oczy rzuciło się jej niebiesko zielone, z czarnymi wzorami, w których przeplatły się czerwone kamienie.
- To- wskazała palcem, a kobieta podała jej półmisek- dziękuję.
Husam wyciągnął zza pasa złotą monetę i podał ją kobiecie.
- Wybacz mi, panie, ale nie mogę wstać- powiedziała. Wyglądała na ponad 80 lat.
- Nic się nie stało- powiedziała za niego- jeszcze raz dziękuję.
Kobieta skinęła głową.
- Masz dobre serce, dziecko. Niech cię Bóg prowadzi, Amal Asija.
Zmarszczyła brwi.
Co to znaczy...
Pożegnała się i chciała odejść, ale jej spojrzenie powędrowało za kobietę.
Był to zaułek jednej z bocznych ulic. Koniec bazaru.
Tam nie było kolorowych materiałów.
Nie było klejnotów i złota.
Nie było handlarzy, ani kupców.
Nie było wielbłądów i tłumów ludzi.
Nie było szczęścia i głośnych rozmów.
Słyszała płacz niemowlęcia.
Słyszała jak starzec siedzący pod ścianą kaszle.
Widziała psa, który włuczył się mieczy starymi skrzyniami.
Szukał jedzenia.
Teraz widziała na czym świat skupił swą uwagę.
Na przepychu i próżnej radości.
Nikt nie słyszał jak po drugiej stronie inny świat... upada na kolana...

HIS LAW || Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz