104. 'Świadomość'

6.1K 718 78
                                    

Nie mógł spać.
Przez całą noc nie zmróżył oka ani na moment, a powinien przecież być spokojny mając ją obok siebie. Zamiast spokojnych myśli miał w głowie istny chaos.
Wszystko co powiedziała mu wieczorem zostało w jego pamięci mimo ilości wypitego przy tym wina. Pamiętał dokładnie wszystko.
Zastanawiał się czy ona będzie pamiętała cokolwiek z ich rozmowy. Zanim położyła się spać wypiła jeszcze trzy kieliszki wina. Swoją  drogą, skąd w niej tak drastyczna zmiana w tym kierunku? Wcześniej nie piła wina, mógł nawet powiedzieć, że patrząc na jej twarz, gdy miał a przed sobą kielich widział swego rodzaju strach. A wczorajszego wieczoru wypiła aż za dużo.
Przekręcił się na prawy bok i spojrzał na nią.
Teraz gdy spała wyglądała tak jakby nie miała żadnych zmartwień. Jakby nic jej nie dręczyło. Jakby nie wisiała nad nią groźba śmierci. Zacisnął powieki na tę ostatnią myśl. Zdawał sobie sprawę, że ona nadal nie jest bezpieczna. Straż nie zdołała uchwycić tego, który strzelił.
A on nie mógł jej chronić przed czymś, czego nie znał i nie widział. Nie miał pojęcia kto chce mu ją odebrać...
Spojrzał na nią jeszcze raz.
Miał szczerą nadzieję, że ten dzień spędzi razem z nim. A nazajutrz  wieczorem zaplanowana jest wystawna uczta. W końcu jutrzejszy dzień to wyjątkowy dzień...
Poruszyła się. Spojrzał więc na jej twarz i odgarnął włosy w czoła, powodując tym samym na jej buzi coś na kształt uśmiechu.
- Dzień dobry- odezwał się cicho, a ona uchyliła powieki i zamrugała.
Rozejrzała się powoli i szybko uniosła na łokciach, ale zaraz padła na poduszki. Jej głowę w jednej chwili napełnił uczucie okropnego bólu.
- Co...- zmarszczyła brwi gdy Asim położył głowę na jej klatce piersiowej- jestem w twoim łóżku- bardziej stwierdziła niż zapytała.
Przejechała dłonią po sierści tygrysa i spojrzała w brązowe tęczówki.
- Nie patrz tak na mnie, Zahrah- uśmiechnął się lekko widząc w jej oczach swego rodzaju konsternację co do jego osoby- to ty wczoraj nie miałaś umiaru w piciu wina. Nie ja.
Otworzyła szeroko oczy na jego słowa.
- Piłam wino?- zapytała głośno i podniosła się do siadu, ale natychmiast złapała się za skronie.
Zrobił to samo i delikatnie chwycił jej ramiona.
- Powiedz, że nie mówiłam wiele- spojrzała na  niego- powiedz, że nie mówiłam dziwnych rzeczy.
Miał kłamać?
Mówiła same dziwne rzeczy jak na nią...
- Nie będę kłamał Zahrah- pokręcił głową- mówiłaś sporo ciekawych rzeczy...
- Czyli co- przerwała mu natychmiast, ale zaraz skrzywiłam się z bólu.
- Nie powiem Ci- uśmiechnął się- teraz to moja tajemnica, nie Twoja.
Zmróżyła na niego oczy.
Ale zaraz do jej pamięci powróciły ostatnie słowa Aminy. Spojrzenie na jej twarz. Jej niestabilny, używany oddech, który z każdą sekundą był coraz słabszy. To jak patrzyła na nią bałagalnie.
I to, że zginęła przez nią.
- Zahrah- odezwał się widząc w jej oczach jawną rozpacz.
- Nic nie mów- szepnęła patrząc w dół na swoje dłonie- nie cofniesz czasu, nic nie zmienisz. Nie oddasz mi jej, Zayn.
- Nie oddam- przyznał i złapał ją za dłoń- i nie cofnę czasu, jak powiedziałaś. Gdybym mógł-  zrobiłbym to. Zrobiłbym wszystko, żebyś znowu zaczęła się uśmiechać- ścisnął jej palce.
Wyciągnęła dłoń i dotknęła jego policzka.
- Wiem o tym. Nie czuj się winny z powodu mojego nastroju. Nie ty jesteś tego sprawcą, pamiętaj.
I przystanęła się, a jej usta dotknęły jego prawego policzka.
Uśmiechnął się.
A ona chciała się odsunąć, ale właśnie w tej chwili tygrys całym sobą pchnął ja na niego, kładąc głowę między jej podatkami.
- Asim!- pisnęła zaskoczona i skrzywiłam się.
- Spokojnie Zahrah- zaśmiał się cicho i ułożył dłonie na jej tali.
On cieszył się z takiego obrotu spraw. Wreszcie miał ją bliżej
- Zejdź ze mnie- mruknęła jawnie zażenowania.
Ten jednak tylko bardziej do niej przylgnął i dotknął mokrym nosem jej szyi, później ją polizał. Przeszedł ją szybki dreszcz.
- Przepraszam Cię- odezwała się i spojrzała mu w oczy.
A on patrzył w jej.
- Zahrah- mruknął- nie odsuwaj się...
- Mój panie- odchrząknął rzeczowo Husam.
Natychmiast się wyprostowała i usiadła obok na pościeli.
- Harry- wydyszała zaskoczona, a tygrys zeskoczył z łoża i podszedł do niego.
Oboje patrzyli w rozbawione szmaragdowe tęczówki, w których tkwiła nuta satysfakcji.
- Musiałeś przychodzić?- warknął pod nosem i oparł się na łokciach, po czym przeczesał włosy dłonią.
- Musiałem- skinął głową i podszedł do nich- przed chwilą przybył posłaniec- i wyciągnął zza siebie zwinięty zwój w specjalnej brązowej oprawie.
- Niech bedzie- westchnął głęboko i wyciągnął dłoń, ale on swoją cofnął.
- To nie jest dla Ciebie- uniósł kącik ust w pół uśmiechu widząc jego jawną dezorientację.
Więc dla kogo?
- Pozwól, pani- zwrócił się do niej i to właśnie jej podał zwój.
Zmarszczyła brwi odbierając od niego przedmiot i spojrzała na mulata zdziwiona.
On tak samo patrzył na nią.
- Skąd możesz wiedzieć, że to dla mnie? Przecież...
- Spójrz na splot- powiedział, a ona przeniosła wzrok na brązowy cienki rzemyk, którym związana była oprawa ma samym środku.
Na jego końcu wisiała mała czarna perła.
Otworzyła szeroko oczy.
- Rivear- wydusiła oniemiała i natychmiast rozwiązała rzemyk, by następnie zdjąć brązowy materiał i wyciągnąć list.
Rozwinęła szybko pożółkły papier i wzrokiem przeskanowała zawartość.
Patrzył jak na jej twarzy pojawia się uśmiech. Jak w oczach błyszczą maleńkie iskierki.
Teraz była szczęśliwa. Wystarczyło wspomnienie jej brata i napawała się szczęściem. To z nim byłaby naprawdę szczęśliwa. Nie spotkałoby ją tyle zła. Amina nadal by żyła. A ona nie musiałaby się niczym martwić.
Pokręcił głową chcąc odrzucić ciążące mu myśli i pochylił się do niej. Spojrzał na list, ale... nic z niego nie mógł odczytać. Nie rozumiał ani słowa.
- Jest już za oceanem- powiedziała, nieprzerwanie skazując tekst wzrokiem- wrócił do swojego domu- spojrzała na niego nadal uśmiechnięta i zwinęła papier.
Zmarszczył brwi.
Zapisana była niemal cała powierzchnia listu.
A ona powiedziała mu zaledwie jedno zdanie.
- Pójdę już- mruknęła cicho i mimo bólu głowy podniosła się dość szybko i wstała.
- Nie, dlaczego...
- Proszę cię, pozwól mi- spojrzała na niego.
Nic nie powiedział.
Westchnął tylko i pokiwała głową nie patrząc na nią.
- Dziękuję, Harry- odezwała się mijając go i szybko opuściła komnatę.
*
Słabe światło świec rozjaśniało coraz to nowe litery. Jej oczy dokładnie smakowały każdą z nich, umysł chłoną każde napisane jego ręką słowo.
A słone łzy wsiąkały w pożółkły papier pozostawiając tylko mokre plamy.
Pisał o tym jak bardzo ją kocha. Jak bardzo tęskni, jak potrzebuje jej obecności. Pisał o tym, jak czuł się będą w świecie samemu. Bez niej. O tym co czuł już następnego ranka, gdy obudził się będąc już na pokładzie swojego statku, a ją zostawił sama w domu. Pisał o tym jak bardzo żałuje swojej decyzji. Tego, że lata temu zostawił ją samą. Pisał o nieprzespanych nocach, o koszarach, które nękały go tak nocą jak i za dania. Pisał o wszystkich tych latach spędzonych bez niej w świecie. O wszystkich skarbach, które posiadł w tym czasie. Pisał o tym jak wrócił do domu. Jak przyszedł po nią. I dowiedział się, że jego siostry od dawna tam już nie ma. O tym jak próbował ją odnaleźć. Jak szukał choćby drobnego pomówienia, mglistego cienia informacji.
Wreszcie o tym jak ją odnalazł.
I o tym co jej przysięga.
- 'Daję ci słowo, na krew własną ci przysięgam, że ten, który odebrał ci wolność, który cię zniszczył i zadał ból- cierpiał będzie i w cierpieniu tym zginie.'
Cicho przeczytała to jedno zdanie.
I mimo, że nigdy nie pochyliła przed nikim głowy... nigdy o nic nie prosiła... nigdy nie chciała niczyjej krzywdy... o śmierć tego człowieka byłaby skłonna błagać na kolanach
samego Lucyfera...

HIS LAW || Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz