Obudził ją dotyk na ramieniu.
Wzięła głębszy wdech i przesunęła głową po miękkiej poduszce. Chwilę później uchyliła powieki i zamrugała, by otworzyć oczy.
Leżał na boku i patrzył na nią z góry, opierając głowę na zgiętej ręce. Dłonią gładził jej delikatną skórę, kreśląc na niej coraz to nowe wzory bez jakiegokolwiek znaczenia.
- Śpij, Zahrah- mruknął cicho- jeszcze nie zaczęło świtać.
A ona nadal leżąc na brzuchu uniosła się na łokciach i odwróciła głowę patrząc tam, gdzie jej oczy patrzyły zawsze tuż po przebudzeniu. Zawsze szukały tego, czego nigdy nie znalazły.
Przymknęła powieki i opadła z powrotem na materac wzdychając cicho.
Widział w tym udrękę.
- Jak długo nie śpisz?- zapytała nadal nie otwierając oczu.
- Nie spałem długo- powiedział tym razem kładąc palce na jej karku- kilka godzin.
Przeszedł ją dreszcz. Znowu gdy to zrobił.
- Obudziłem się kiedy było jeszcze ciemno- przyznał i położył się na plecach, zabierając dłoń z jej ciała.
- Nie rób tego- mruknęła niewyraźnie.
- Czego?- zmarszczył brwi i spojrzał na jej twarz.
- Uwielbiam to uczucie- poruszyła lekko ramieniem- zrób tak jeszcze raz- poprosiła, a on uśmiechnął się i przejechał palcami od jej ucha do karku.
Zaśmiała się.
- Rivear tak robił- szepnęła, a jej uśmiech zniknął.
Otworzyła oczy i przewróciła się na plecy. Asim natychmiast to wykorzystał, kładąc głowę na jej klatce piersiowej.
- No dzień dobry- uśmiechnęła się i pocałowała go.
On też chciał poczuć jej usta.
Jak nigdy wcześniej nie pożądał ust żadnej z tych, które miał, tak słodkie wargi pani bez imienia były jego obiektem pożądania.
Tak jak i cała ona.
Odetchnęła głębiej i spojrzała na niego.
- Dobrze spałeś?- zapytała i uśmiechnęła się lekko.
- Lepiej niż zazwyczaj- mruknął cicho, na co zmarszczyła brwi- zazwyczaj mało śpię- spojrzał pustym wzrokiem na purpurę baldachimu- kładę się spać, ale kiedy zamknę oczy widzę najgorsze chwile życia.
Usiadła powoli i spojrzała na niego.
- Opowiesz mi?- zapytała cicho, a on przeniósł na nią wzrok i skinął głową.
A ona... pochyliła się i położyła na jego torsie. Oparła podbrudek na dłoni, która spoczywała przy jego prawej piersi.
Zrobiła to bardzo nieśmiało. Bała się, że posunie się za daleko, że on ją odrzuci.
Objął ją w talii.
- Widzę...- zaczął powoli i przymknął powieki- widzę to, czego się boję. To co w pewnym sensie mnie przeraża, ale żyję z tym. Często widzę bazar. Ludzi. I siebie gdzieś pomiędzy nimi. Nikt nie zwraca na mnie uwagi. Wszyscy zajęci są sobą, a je jestem taki jak oni. Robię to co oni. Czasami nie mam nic tak jak oni.
Miał pusty wzrok.
- Uważasz, że będąc między ludźmi coś tracisz?- zapytała cicho, więc przeniosła na nią wzrok.
- Nie wiem. Boję się innego życia niż mam. Nie znam innego. Tam byłbym...
- Taki sam jak wszyscy- dokończyła razem z nim, na co minimalnie uniósł brwi.
- Tak. Dokładnie tak- mruknął powoli.
- Wiesz... Jesteś taki jak oni. Sam to widziałeś i przyznałeś. Zrozum, jako ich pan nie musisz się różnić. Mogą cię szanować jako tego, który jest z nimi, a nie ponad nimi.
- Jak? Jak mogą szanować jeśli niszum się nie różnię? Z resztą... oni muszą...
- Nie muszą, Zayn- poprawiła go- pamiętaj.
- Nie wyobrażam sobie braku szacunku.
- Nie musisz, jeśli będziesz dla nich dobry- uśmiechnęła się- co jeszcze widzisz w snach?
Wolała zapytać go właśnie o to.
W każdej chwili mógł się zdenerwować.
- Widzę... moją matkę. Bardzo często- zamknął oczy- widzę ją w pałacu. Ale beze mnie. Patrzę na nią, wołam, ale... ja dla niej nie istnieję- zacisnął powieki walcząc z emocjami, które zaczęły wypełniać jego serce- nie ma mnie dla niej, albo raczej jej dla mnie. Uśmiecha się. Jest szczęśliwa. Beze mnie.
I otworzył oczy patrząc przed siebie.
Poczuła ogarniający ją żal i smutek. Współczucie dla niego. Choć zawsze się upierał, że go nie potrzebuje. Że jest nieugięty.
- Wczoraj też ją widziałem. Ale inaczej- zaczął znowu, a jego oddech stał się nieco niespokojny. Zauważyła to.
A nie zwiastowało to nic dobrego.
- Widzę ją biegnącą przez las. Widzę jak upada. Jak zasłania się rękami i krzyczy. Wszystko to widzę oczami tego, który odbiera jej życie.
Jego mięśnie drżały, a uścisk na jej talii wzmocnił się. Nie kontrolował tego.
- A potem jest już tylko jej krzyk- zadrżał- nic więcej- skrzywił się z bólu.
Podniosła się i delikatnie przytuliła, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Chciała dać mu wsparcie.
Jego ciało nadal drżało, kiedy powoli podniósł się do siadu, a ona owinęła ramiona wokół jego szyi tak, że przytulił do niej policzek. Czuła jego nierówny oddech na odsłonętej skórze, na co nią samą wstrząsnął dreszcze.
- Już jest dobrze- szepnęła niemalże niesłyszalnie.
Słyszał.
- To jest sen. Nie rzeczywistość. Nigdy nie stanie się życiem.
Delikatnie gładziła opuszkami palców jego lewą łopatkę.
Jej sny były inne. W każdej chwili mogły znów stać się rzeczywistością.
- Odetchnij- sama to zrobiła- to już przeszłość. Nie wróci. A ty nie masz w tym winy.
Odsunęła się po czym ujęła jego policzek.
- Otworzysz oczy?- zapytała łagodnie pocierając jego skórę.
- Jeśli nie znikniesz.
Wyszeptał to tak cicho, że z początku wydawało się jej to tylko wymysłem wyobraźni...
Opuściła jego komnaty gdy nieoczekiwanie... zasnął. Wydawał się być tak zmęczony powracającymi co noc wspomnieniami, że po prostu korzystając z jej obecności przy nim nieświadomie pozwolił sobie na sen.
Minęła straże, którymi była gwardia i przeszła krótkim korytarzem ku schodom.
Zatrzymała się natychmiast stając twarzą w twarz z panią o oczach zimnych niczym najgłębsze wody oceanu.
Spotkały się u styku schodów.
Ona szła do niego.
Chciała życzyć mu dobrego dniaz licząc na kilka słów rozmowy. Czekając jego spojrzenia, przed którym tak lubiła ulegać. Pochylić głowę z uśmiechem. Poczuć samą jego obecność obok. Tak dawno już i niego nie była. Tak dawno nie dała mi siebie. Swego ciała.
Dlaczego mój panie?
Czy przestał jej pożądać?
Czy nie było chwili, gdy zatęsknił?
Spojrzała w dwa dziwne kamienie i uniosła wysoko głowę tak jak ona.
Ale... ona właśnie... wracała od niego.
Nie miała sukni, a wierzchnie nocne okrycie, a pod nim cienmą suknię w której sypiała.
Minimalnie drgnęła w jej stronę pochylając się i poczuła... jego zapach.
Ten, który rozpozna dosłownie wszędzie. Zapach jego ciała.
Ona miała go na sobie.
Czuła to.
Spojrzała na jej prawą dłoń, a dostrzegając klejnot natychmiast złapała za jej nadgarstek i uniosła ma wysokość swojej twarzy.
Napięła mięśnie.
Szafiry przybrały barwę nocnego nieba, gdy dostrzegła wyraźnie pierścień.
Inny niż wszystkie.
Nie nosił barwy dziwnych oczu.
Światło malowało czerń na coraz to nowe odcienie.
-Byłaś u niego- odezwała się patrząc na pierścień pustym wzrokiem- byłaś z nim nocą.
Zacisnęła pięści i wyrwała rękę.
A wtedy w szafirowych oczach pojawiła się czysta nienawiść.
- Zniszczę cię. Przysięgam.
CZYTASZ
HIS LAW || Zayn Malik
FanfictionWiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystkie należały do niego. Patrzyły z uwielbieniem. Tak jak im kazano. Patrzyły, z głową pochyloną. Któż...