Mając w pamięci wczorajszy wieczór nie umiała poukładać myśli w głowie. Zastanawiała się nad każdym słowem, które powiedział jej Husam, zanim odprowadził ją do komnaty. Dlatego teraz siedziała na poduszkach na tarasie, opierając splecione ręce o parapet.
Patrzyła na ocean.
Tak jak zawsze miała w zwyczaju patrzeć.
Był już środek nocy, a ona nie mogła zasnąć, chciała poznać jego punkt widzenia. To, jak on to pamięta.
Wstała i poszła do sypialni, gdzie okryła ramiona dużą, niebieską chustą w srebrne, kwieciste wzory. Skierowała się do drzwi, gdy Asim podniósł głowę.
- Idę na spacer- powiedziała, odsłaniając błękitny materiał. W tej chwili wstał i szybko podszedł do niej- ale sama.
Nie miała nic do gadania, tygrys był już przy głównych drzwiach. Wydęła wargę przewracając oczami i również wyszła na zdobiony kolumnami korytarz. Przeszła schodami na dziedziniec, potem na górne piętro, gdzie mieściły się komnaty pana. Podeszła do dużych, podwójnych drzwi, gdzie skłoniła się przed nią dwójka strażników.
- Pani.
Nie skomentowała tego. Nie miała już siły powtarzać, że nie jest ich panią, oni i tak ją tak traktowali. Patrzyli z lekkim wahaniem na ogromnego kota, ale cicho otworzyli przed nią drzwi. Weszła na krótki korytarz, a potem do dużej komnaty, skąpanej w czarni, złocie i czerwieni. Zdawała sobie sprawę z tego, że najprawdopodobniej śpi, ale nie dbała o to. W najwyższym wypadku po prostu go obudzi.
Jakież było jej zdziwienie, kiedy usłyszała odgłosy rozmowy dobiegające z jego sypialni.
Nie jesteś sam?
Przystanęła przed krwisto czerwonym materiałem zawieszonym w drzwiach.
Stał oparty o ścianę, tuż przy oknie, z kielichem wina w dłoni, a Husam opierał się tyłem o marmurowy parapet, również trzymając złote naczynie.
- Dzisiaj?
- Tak. Są dobre, nawet bardzo. Musisz tylko zobaczyć. To czysta krew, myślę że będą się nadawały.
- Wszystkie są czarne?
- Nie. Trzy, albo cztery. Ale wszystkie tak samo wytrzymałe i szybkie.
- Potrzebny mi najlepszy. Chcę wszystkie, ale potrzebuję najlepszego. Bez skazy.
- Jeszcze jeden? Przecież masz ich prawie tuzin.
- Co z tego?- parsknął śmiechem, upijając łyk wina- wolno mi.
- Pan świata- prychnął Husam, a ten pokręcił głową.
Pierwszy raz go takiego widziała. Takiego... bez jakiegokolwiek skrępowania. Zachowywał się tak naturalnie, tak... odmiennie niż zazwyczaj.
- Powiesz mi w końcu, coś ty zrobił w te rękę?- wskazał brodą na prawą dłoń mulata.
Przygryzła wargę.
- Dałem słowo- powiedział uśmiechając się lekko.
- Komu?
W tej chwili Asim postanowił wtrącić się do dyskusji obu panów i wszedł do komnaty przez czerwony materiał. Natychmiast spojrzeli na kota, który zdawał się być mało zainteresowany ich osobami. Po prostu wskoczył na łóżko. Spojrzeli na niego zszokowani
- Patrz, tygrys.
- Widzę, że tygrys- mulat zmarszczył brwi- tylko co on tu...
- Wybacz, nie powinien...
W tej chwili weszła do komnaty powodując ich jeszcze większą dezorientację.
Nie patrzyła na nich, ale na kota, który zachowywał się aż nazbyt swawolnie.
- Zejdź natychmiast- rozkazał twardo, a on spojrzał na nią swoimi dziwnymi oczami i mruknął niezrozumiale.
Ale nie zszedł z łoża.
- Mówię coś. Złaź na ziemię- pokazała dobitnie palcam na posadzkę.
Spojrzeli po sobie lekko zdziwieni. Pierwszy raz podniosła głos na tygrysa, który teraz położył się pod jej stopami, burcząc cicho.
- Wybacz, nie...
- Nic się nie stało- powiedział spokojnie, kręcąc przy tym głową. Był zdziwiony widząc ją tutaj w środku nocy. Ale cieszył się niewyobrażalnie, że sama do niego przyszła.
- Nie powinnam wam przeszkadzać- powiedziała, patrząc na Husama- pójdę...
- Nie- przerwał jej zielono oki- my już właściwie skończyliśmy- spojrzał na przyjaciela.
- Na pewno? Nie chciałabym wam w niczym przeszkadzać- uniosła wyżej głowę.
Znowu to robisz, Zahrah...
- Nie przeszkadzasz, wręcz przeciwnie- odezwał się mulat- coś się stało?
Bądź co bądź, przychodzi do niego po północy.
- Chciałam z tobą porozmawiać- powiedziała otwarcie- jeśli to nie problem.
- Nie, oczywiście, że nie- odchrząknął lekko.
- Zostawię was- Harry spojrzał na niego znacząco- panuj nad słowami- powiedział, klepiąc go po ramieniu i skierował się do wyjścia.
Nie wiedziała jak ma na to zareagować. Pierwszy raz była świadkiem tak... normalnej wymiany zdań między nimi.
- Zabawne- mruknął pod nosem- dobranoc- powiedział, a zielono oki spojrzał na niego przez ramię.
- Raczej dobrej rozmowy- uśmiechnął się pod nosem i wyszedł zostawiając pana i panią samych.
Spojrzała na mulata i powoli podeszła bliżej. Teraz tak na dobrą sprawę nie wiedziała jak zacząć rozmowę. Ale jej spojrzenie padło na dziedziniec, który widziała z okna.
Straż pałacowa zebrała się w pięciu rzędach, każdy trzymał w ręku włucznię i miał na sobie hełm.
- Co tam się dzieje?- zapytała marszcząc brwi, ale nie spojrzała na niego.
Stanął za nią i spojrzał ponad jej ramieniem.
- Ćwiczenia- odparł- robią to co trzy dni. Nie musisz się niczym martwić- dodał spokojnie.
- Powiedz- odwróciła się przodem do niego i oparła o kolumnę, podtrzymującą okno- pójdziesz ze mną do ogrodu?- zapytała, patrząc mu w oczy.
- Oczywiście- powiedział niemal natychmiast- nie możesz spać?
- Jakoś nie- odparła- w ogóle nie. To... dziwne- skrzywiła się lekko, patrząc w bok- jest mi ciepło.
- Więc chodź, opowiesz mi o tym, o czym chciałaś porozmawiać.
Dostrzegła na jego twarzy cień uśmiechu, kiedy odsunął się, przepuszczając ją przodem.
Dlaczego to zrobił? Przecież to on jako pan ma pierwszeństwo.
- Chodź, Asim- pochyliła się, gładząc jego sierść. Tygrys podniósł się, przeciągnął mocno i wyszedł z komnaty jako pierwszy. Na korytarzu straż pochyliła głowy, a oni skierowali się do jego ogrodów.
- Rozmawiałeś z Husamem- zauważyła po chwili ciszy, która panowała między nimi
- Tak- zgodził się- powiedziałem mu to co powinienem był powiedzieć dawno temu. Nie zasłużyłem na to, że mam do obok- powiedział, kiedy mijali coraz to nowe krzewy, których jeszcze nie widziała.
- On... rozmawiałam z nim wczoraj wieczorem- zaczęła ostrożnie.
Nie wiedziała czego może się spodziewać mówiąc mu o tym.
- Mianowicie?- zapytał zaciekawiony, a ona podeszła do niskiej ławki.
- Opowiedział mi pewną historię- powiedziała siadając i odgarnęła włosy za lewe ramię.
Zmarszczył brwi.
Co Husam mógł jej powiedzieć?
Powoli podszedł i usiadł obok, zachowując jednocześnie odległość. Widział jak jej ciało spina się, reagując na jego bliskość.
Boisz się, Zahrah...
Nagle nabrała wątpliwości.
- Ale... obiecaj, że nie będziesz zły.
Spojrzał na nią zdziwiony.
- Obiecuję- skinął głową, a ona usiadła bokiem, podwijając jedną nogę pod pośladki.
- Słucham.
- Powiedział mi o chłopcu, który chciał chodzić między ludźmi.
W tej chwili jego serce zaczęło bić szybciej. W momencie miał przed oczami twarz człowieka stojącego nad nim z ogromnym mieczem. I on, dziecko leżące na piachu, przerażone, patrząc w oczy przyszłego kata.
'Zdechniesz... zdechniesz jak pies, ścierwo...'
Zacisnął powieki, chcąc wymazać z pamięci najgorszy koszmar.
- Zayn...- dotknęła niepewnie jego przedramienia, ale natychmiast wyrwał rękę, wstając. Oddychał bardzo ciężko, ona sama to słyszała. Wzrastało w niej przerażenie, nie wiedziała co zrobi, bała się, że straci nad sobą panowanie.
A on nie potrafił się tego pozbyć. Tego uczucia bezradności, które ogarnęło go w tamtej chwili.
Wstała i podeszła do niego. Położyła dłoń płasko na jego łopatce i potarła przez materiał jego twardą skórę.
- Zayn...- powtórzyła cicho, a on odwrócił się do niej natychmiast.
Cofnęła się o krok, zabierając rękę.
- Nie- pokręcił głową, patrząc na nią przerażony- nic ci nie zrobię- powiedział, oddychając nierówno.
Przygryzła wargę podchodząc do niego ponownie i uniosła dłoń do jego policzka. Dlaczego to robi, on zadał jej tyle cierpienia i bólu...
Zacisnął powieki.
- Co się dzieje, powiedz mi.
Gładziła palcem jego prawy policzek, przez co przeszedł go ciepły, nieoczekiwany dreszcz. Nigdy nie czuł czegoś choćby trochę podobnego.
Miała do niego żal. Nie wyrzuciła z głowy tego co jej zrobił, ale nigdy nie była obojętna na ludzkie cierpienie, a tak się składało, że przed sobą miała jego pełnowymiarowy obraz.
- Ten dzień- zaczął, starając się uspokoić- to największy koszmar mojego życia.
- Nie chciałam cię denerwować...
- Nie...- otworzył oczy, patrząc wprost w jej tęczówki.
Szukał w nich ukojenia, spokoju.
- Zareagowałem zbyt gwałtownie. Nie chcę, żebyś się mnie bała.
- Nie boję się- powiedziała, zabierając rękę, choć wiedział, że to nie do końca prawda.
Usiadł z powrotem na ławce i przetarł dłońmi twarz. Nagle poczuł się niezmiernie zmęczony dzisiejszym dniem.
- Tamtego dnia kolejny raz nie posłuchałem ojca. Poszedłem na bazar, lubiłem to, lubiłem przetrzeć na to wszystko. Myślałem, że jestem w miejscu, które jest moje. Należy do mnie, więc jestem jego panem. Patrzyłem na ludzi, którzy kłaniali się przede mną, mimo że nie miałem jeszcze dziesięciu lat. Bylem tak naiwny- pokręcił głową, patrząc przed siebie pustym wzrokiem- taj bardzo naiwny, Zahrah...
Usiadła na marmurowych płytkach, z których ułożona była ścieżka i spojrzała na niego z dołu.
- Ci ludzie chcieli mnie zabić za błędy mojego ojca. Gdyby nie Husam... ten człowiek by mnie zabił. Nigdy tego nie zapomnę, widzę to w nocy, kiedy zasnę, widzę twarz tego człowieka. Widzę jak prowadzą go przez dziedziniec, jak zostaje ścięty. Wszystko to widzę- ponownie schował twarz w dłoniach.
- Ja... nie miałam pojęcia, że przeżyłeś cis takiego. Nie powinnam była pytać.
- Nie- pokręcił głową- dobrze, że ci o tym powiedział. Dobrze, że przyszłaś do mnie. Może dzisiaj nie będę sam.
- Ja... jeśli chcesz...
Nie wiedziała jak to powiedzieć.
Przede wszystkim nie wiedziała dlaczego chce mu to powiedzieć.
- Nie chcę widzieć jak się czymś zadręczasz- powiedziała, a on spojrzał na nią- ja z tobą zostanę... będę tutaj. Tylko mnie nie krzywdź- poprosiła.
Nie lubiła mówić i tym co ją boli, co ją dręczy i prześladuje. Ale miała to poczucie, że on tego nie wykorzysta. Że schowa głęboko i nie dopuścić ku temu światła.
- Dałem ci słowo, Zahrah. Masz je- skinął głową.
Wstała powoli i wyciągnęła rękę.
Spojrzał na nią zdziwiony.
Wyciągnęłam rękę do pana, siedzącego przed nią.
Dlaczego, Zahrah?
- Chcę ci pokazać kwiat, który znalazłam dzisiaj- podziwiała, a on delikatnie chwycił jej palce, wstając.
Zesztywniał czując jak chwyta go pod ramię i prowadzi w niewiadomym kierunku.
- Chodź, Asim- zawołała przez ramię, a kot niechętnie wstał- a ty nie patrz w przeszłość- spojrzała na mulata- tam już byłeś. Idź przed siebie. Będzie ciekawiej.
Patrzył na jej uśmiech, łączący dwa różowe policzki.
Uśmiechasz się, Zahrah...
- Skąd możesz wiedzieć?
- Nie wiem tego. Mam tylko nadzieję...
CZYTASZ
HIS LAW || Zayn Malik
FanfictionWiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystkie należały do niego. Patrzyły z uwielbieniem. Tak jak im kazano. Patrzyły, z głową pochyloną. Któż...