Obejrzała się w tył, gdy zamykano za nimi bramę. Chwilę później rozniósł się głuchy dźwięk, który sygnalizował zamknięcie wrót. Spojrzała na niego. Przyglądał się jej z lekko przechyloną w prawo głową, wyraźnie zainteresowany.
- Coś nie tak?
Patrzyła jak między jego brwiami pojawiła się mała zmarszczka.
- Nie- pokręciła głową- po prostu odkąd tu jestem nie opuściłam pałacu. Nie licząc wyjścia na bazar- powiedziała i spinając konia, ruszyła do przodu.
Naturalnie ruszył za nią. Konie szły powoli, nie spieszyło się im.
- Gdzie nauczyłaś się jeździć konno?- zapytał, patrząc na nią uważnie.
Nie patrzyła na niego. Patrzyła przed siebie. Zainteresowana wszystkim, co ją otaczało.
Z wyjątkiem jego.
- Kiedy byłam jeszcze dzieckiem- odpowiedziała- miałam dziesięć lat.
Spojrzała na idącego obok tygrysa. Szczerze dziwiła się, że koń nie wykazuje strachu.
- Dzięki tobie, dziś znów to robię- spojrzała na niego z małym uśmiechem- dziękuję, Zayn- powiedziała szczerze.
Skinął powoli głową, a jego usta drgnęły w pół uśmiechu.
- Ja... nie zapytałem o to wcześniej- zaczął powoli.
Chciał wiedzieć, ale nie miał pojęcia jak ona zareaguje na to pytanie z jego strony. Nigdy nie wspomniała o tym ani słowem, musiał być więc tego powód.
- Co takiego?- zmarszczyła brwi, patrząc przed siebie.
- Jak tu trafiłaś? Do mnie?
Nieświadomie zatrzymała konia.
Zdziwiony zrobił to samo. Patrzyła pustym wzrokiem gdzieś w dal, a on tak bardzo chciał, by patrzyła w jego tęczówki.
- Ja...- pokręciła głową, otrząsnęła się- dlaczego o to pytasz?- spojrzała na niego.
W jej dziwnych tęczówkach widział pewnego rodzaju dystans.
Co ci jest, moja Zahrah...
- Nie, ja... nie...- pokręciła głową, ruszając przed siebie szybciej niż wcześniej.
- Zahrah...- odezwał się, ale nie zatrzymała się, wręcz przeciwnie- Zahrah, czekaj!- zawołał, a ona... przełożyła nogę przez konia siadając na nim okrakiem i szybko ruszyła przed siebie.
Aż uchylił usta, gdy przeszła w galop.
Ruszył za nią, nie mógł pozwolić, żeby mu uciekła. Wyprzedził ją i zatrzymał konia stając naprzeciw niej. Jego ogier stanął dęba, a ona natychmiast szarpnęła za lejce.
- Zahrah- odezwał się, powstrzymując ledwo gniew- nie powinnaś tego robić- powiedział nieco ostrzej niż zamierzał, bo dziewczyna... spuściła wzrok niemal natychmiast. Zdziwił się, ona nigdy tego nie robiła w ten sposób. Patrzyła w ziemię do tej pory dwa razy w jego obecności i zawsze jakby zrezygnowana, myśląc nad czymś, ale nigdy ze... strachu...
Podszedł do niej i uniósł jej podbródek, uprzednio zdejmując prawą rękawiczkę.
- Zahrah... co ci jest?- zapytał cicho, gdy zamknęła oczy.
- Nigdy mnie o to nie pytaj, Zayn- szepnęła cicho- proszę, nie pytaj- otworzyła oczy, a w jej tęczówkach mignęła nuta bezbronności.
- Boisz się mnie?- zapytał, kładąc delikatnie dłoń na jej policzku. I znów poczuła dreszcze pod jego dotykiem.
- Nie- pokręciła głową- ale nie chcę wracać do mojej przeszłości.
- Dlaczego?- zapytał, a ona odetchnęła głęboko, przymykając powieki i odchyliła głowę w tył, dając mu rym samym idealny widok na swoją szyję.
Cmoknęła cicho, a koń ruszył.
- Powiedz mi... dlaczego mnie o to pytasz?
- Chcę wiedzieć- wzruszył ramieniem- jesteś dla mnie zagadką, Zahrah. Tak naprawdę nic o tobie nie wiem- przyznał.
- Ja o tobie też- powiedziała natychmiast- to działa w obie strony. Jeśli powiesz mi coś o sobie, ja zrobię to samo- uniosła podbródek- chyba, że nie masz obowiązku odpowiadać na pytania- uśmiechnęła się lekko.
- Zahrah, nie łap mnie za słowa- powiedział, ale nie powstrzymał uśmiechu- ja... w jaki sposób ty siedzisz w siodle?- zapytał, bo dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę.
Dosiadała konia jak on. Jak mężczyzna. Siedziała na nim okrakiem.
- To znaczy?- spojrzała na swoje nogi.
- Kobiety tak nie siedzą. W ten sposób siedzą mężczyźni- skrzywił się lekko.
- Ale mi tak wygodnie. Nie każ mi siedzieć bokiem- pokręciła głową- wolę tak.
- Nie mam cierpliwości, do sporów z tobą- westchnął- dobrze już.
Uśmiechnęła się.
- Co chciałabyś wiedzieć?
- Na przykład... kiedy ostatnio byłeś poza pałacem? Nie w sprawach twojego kraju, ale... tak jak teraz- spojrzała mu w oczy.
Zamyślił się na moment, przejeżdżając po brwi palcem wskazującym.
- Trzynaście lat temu.
Uchyliła usta.
Nigdy nie spodziewała się po nim takiej odpowiedzi.
- Dlaczego? Przecież jako sułtan...
- Mam obowiązek zajmować się sprawami mojego kraju. Nie sobą, Zahrah- pokręcił głową, patrząc w jej tęczówki- nie mam ma to czasu. Jest wiele rzeczy, których muszę pilnować. Nie mogę pozwolić sobie na takie wyjazdy.
- Więc dlaczego dziś pozwoliłeś?- zapytała ciekawa.
- Chciałem to zrobić dla ciebie.
Uniosła brwi.
- Dlaczego?
- Oh, dlaczego... pytanie za pytaniem, Zahrah, zwolnij- uśmiechnął się lekko.
- Zayn, nie odpowiadasz mi- zauważyła.
- Bo nie muszę- prychnął, ale nadal się uśmiechał.
- Musisz- skinęła głową.
- Nie muszę.
- Musisz.
- Dlaczego?
- Bo tak.
- Nie.
- Tak.
Zatrzymali się, patrząc na siebie poważnie. Póki ona nie zaczęła się śmiać.
Uniósł brwi, słysząc melodyjny, słodki dźwięk, uciekający z jej ust tak lekko, tak... naturalnie.
- Jesteś zabawny- odezwała się.
- Nie jestem.
- Jesteś.
- Nie.
- Tak- powiedziała i znów zaczęła się śmieć- widzisz?- nie mogła powstrzymać śmiechu.
A on patrzył zdziwiony.
- Czy ty ze mnie kpisz?- zmarszczył brwi, a ona hamując śmiech, pokręciła przecząco głową- śmiejesz się ze mnie, Zahrah, widzę to- powiedział.
- Nie z ciebie, ale do ciebie, Zayn- zauważyła.
- Do mnie? Dlaczego?- zmarszczył brwi.
- Bo chcę. Wolno mi. Nie możesz mi zabronić- powiedziała pewnie, a on uniósł brew.
- Jawnie ze mnie kpisz- pokręcił głową.
- Goń mnie.
- Ty... słucham?- zmarszczył brwi.
- No goń- prychnęła, ruszając do przodu.
- Ale...- zaczął zdezorientowany, ale ta spięła konia i natychmiast ruszyła przed siebie- Zahrah!
Ruszył za nią. I nie słyszał nic innego, tylko jej śmiech. Uśmiechnął się do siebie, dorównując jej tempa. Zachowywała się teraz jak nie ona. Była taka naturalna, nieokiełznana... po prostu piękna.
Zatrzymała się w końcu i obejrzała za siebie. Tygrys patrzył na nią zdziwiony, dysząc. Nigdy nie był na wolności. Ona też nie.
- Asim- odezwała się- podoba ci się? Bo mnie tak.
- Lubisz mi uciekać Zahrah- zauważył.
- Dałam słowo. Nie ucieknę ci, Zayn- pokręciła głową.
W jej ustach jego imię brzmiało inaczej.
- Słucham- powiedziała, gdy znów ruszyli przed siebie- teraz ty.
- Ja?- zmarszczył brwi.
- Zadaj swoje pytanie- kiwnęła głową.
- Teraz nie wiem o co miałbym zapytać- przyznał szczerze- nie chcesz mówić o swojej przeszłości, a to mnie najbardziej interesuje- powiedział zgodnie z prawdą- dlaczego, Zahrah?
- Każdy na za sobą zapisane karty swojej księgi- powiedziała- ja mam ich zdecydowanie zbyt dużo...
Powiedziała to tak cicho, że zdawało mi się, iż to tylko wiatr. Spojrzał na nią z lekko uchylonymi ustami i zmarszczył brwi.
- Co w niej takiego...
- Cierpienie, Zayn.
CZYTASZ
HIS LAW || Zayn Malik
Fiksi PenggemarWiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystkie należały do niego. Patrzyły z uwielbieniem. Tak jak im kazano. Patrzyły, z głową pochyloną. Któż...