113. 'Pierwszy krok w stronę prawdy'

6.7K 737 160
                                    

Piękny.
Nie mogła się nadziwić słyszanym słowom. Jej serce przepełniało wzruszenie i ponowna tęsknota. Nawet łez nie potrafiła powstrzymać. Co chwila kolejna spływała po jej policzku.
- Tak go nazwał?- zapytała powstrzymując drżenie głosu- jak jak ona chciała?
- Tak- skinęła głową- pocałował go w czoło, a sam ze łzami w oczach pochylił się do niej usiadł obok. Został na całą noc. A ona w spokój odpoczęła. Byli tacy szczęśliwi. Cieszyło mnie jej szczęście. Była mi panią. Ale przede wszystkim była przyjaciółką. Wiem też, że ty swoją straciłaś.
I nagle napełnił ją żal i ponowna żałoba.
- Nie miej mi za złe.
- Nie- pokręciła głową- nie szkodzi. Ale powiedz mi... Dlaczego odpowiedziałaś mi to wszystko?
- Masz piękną duszę. Ona też miała piękną duszę. Była bardzo podobna do Ciebie. Uśmiechnięta, pełna życia. Czasem nawet sprzeciwu. Choć jak wiem, w tobie jest go znacznie więcej- uśmiechnęła się wymownie- oh, i nawet ona nie była tak szalona, by zamiast sukni nosić spodnie- wskazała na jej ubranie i zaśmiała się cicho.
Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć.
- Tęsknisz za nim. On za Tobą też. Widziałam jak patrzy na Ciebie.
- On... może jest tam z kimś innym- powiedziała cicho. Bardzo cicho. Patrzyła wprost na swoje kolana.
- Oh nie, zapewniam Cię- zaoponowała, na co ta natychmiast podniosła wzrok- Amira dla Emaena była jedyną. I ty też jesteś nią dla Zayna. Ja to wiem. On ja kochał jak tylko mógł. Dla poddanych bywał okrutny. Na nią nigdy nie podniósł ręki. Nigdy, wiem o tym.
- Przepraszam, ale... Dlaczego nie ma Cię w palacu?- zapytała zmieniając temat.
- Po śmierci Amiry i Emaena nie mogłam nadal opiekować się młodym księciem. Został on wtedy koronowany, stał się władcą kraju. Nie byłam mu dłużej potrzebna.
- Nigdy o tobie nie mówił- przyznała cicho.
- Dziecko, ja nie wiem czy on jeszcze mnie pamięta. Tamte dni, kiedy dowiedział się o ich śmierci były koszmarem dla mnie, a nie mówiąc już o nim. Możliwe nawet, że nie chce mnie pamiętać. Zawsze byłam tam gdzie była jego matka. Takie wspomnienia są bardzo bolesne.
- Ja nie mam matki- odezwała się, patrząc za okno- ojca też nie. Mam brata gdzieś w świecie za oceanem. A tutaj...
- Masz jego- dokończyła za nią.
- Wczoraj dostałam list.
Oboje zamarli.
- Pisał w nim o wojnie i okrucieństwie którego tam doświadczył. Pisał o śmierci. A potem... potem o tym, że kiedy zamyka oczy widzi mnie. Właśnie mnie. Że za mną tęskni. Że...
Zatrzymała się.
- Że...?- dopytywał.
Że jest mój.
- Ja po prostu...- westchnęła ostentacyjnie- chcę go tutaj.
- Razem z Tobą- dodał, a ona skinęła głową- no... dość już tych rozmów, jeszcze będzie na to pora. Powiedz mi, co takiego chcesz się dowiedzieć?- zapytał ją wracając do jej celu wizyty w ich domu.
- Chciałabym wiedzieć jak najwięcej o poprzedniej wojnie- powiedziała zgodnie z prawdą.
- Więc najlepiej będzie, jeśli sama to zobaczysz. Pozwól- wstał i wskazał dłonią na drzwi do innego pomieszczenia.
Wstała powoli i poszła za nim. Pokój okazał się mniejszy, ale za to ksiąg i pism było w nim zdecydowanie więcej. Stosy układały się nawet na dywanie. Po środku stał długi stół z brązowego drewna, na nim kilkanaście piór i fiołki z atramentem i farbą.
- Tu znajdziesz wszystko- powiedział idąc do regału, na którym były cztery półki. Regał ten różnił się od innych. Był duży, a księgi i zwoje swobodnie stały ułożone obok siebie tak, że można było zmieścić tam jeszcze te, które leżały ma dywanie.
- Dlaczego nie...
- Na tym regale są najważniejsze kroniki i dzieje tego kraju- wyjaśnił, zanim zadała do końca pytanie, po czym podszedł bliżej i z trzeciej półki zdjął bardzo dużą księgę w skórzanej poprawie ozdobionej złotem i czerwienią.
Jego barwy.
Położył ją na stole i wskazał, by usiadła, co niepewnie zrobiła. Stanął tuż obok i otworzył przed nią księgę.
Na pierwszej stronie widniał herb jego kraju. Ciemna, czerwona róża w otoczeniu złotych kolców.
Była wykonana z taka precyzją, że zdawało się jej iż patrzy na rzeczywisty kwiat.
- Ale piękna- rzekła jakby sama do siebie i wyciągnęła dłoń, ale nie dotknęła papieru. Tak jak gdyby bała się że ją zniszczy.
- Możesz dotknąć bez obaw- zaśmiał się cicho- Ta jest nieco mniej okazała. Jest tłumaczeniem oryginału naszego języka. Oryginalna jest w palacu. Ja mam tylko kopie. Dokładnie siedem. Każda w innym języku i nieco skromniejsze niż oryginał.
- Nie nazwałabym jej księgi skromną- skrzywiłam nosem patrząc na piękne ilustracje i złote zdobienia.
Już sobie wyobrażała jak musi wyglądać oryginał...
- Tu jest opisana cała wyprawa wojenna wraz z powrotem do pałacu. Ale to duża ilość stron, a słońce już niemal zaszło.
- Więc przyjdę jutro, jeśli mi pozwolisz- spojrzała na niego.
- Oczywiście pani, będę na Ciebie czekał- skinął głową, a jego żona weszła do pokoju z zapaloną świecą.
- Jeśli zechcesz, zostań- powiedziała cicho- będzie to dla mnie radość. Ale jeśli zechcesz wrócić jutro, niech i tak będzie- uśmiechnęła się ciepło.
A Zahrah poczuła szczerą chęć bycia z kimś kto ją zrozumie. Wysłucha, a nie potępi. I miała wrażenie że ona jest taką właśnie osobą.
- Mogę?
- Oczywiście. Jeśli tylko chcesz.
- Chcę- skinęła głową i nagle zdała sobie sprawę z czegoś co dosłownie uciekło jej z pamięci.
- Asim!- jęknęła i niemal biegiem skierowała się do drzwi.
Otworzyła je natychmiast chcą wyjść, ale stanęła widząc siedzącego przed nią tygrysa. Jakby po prostu na nią czekał. Za nim stało pięciu mężczyzn w granatowych płaszczach. Gwardia.
I Dżamila.
- Przepraszam- pochyliła się i objęła go za szyję.
- Już pora wracać- powiedziała jasnowłosa- już bardzo późno.
- Ja... Ja nie mogę go zostawić, a wiem, że on nie zostawi tutaj mnie samej- spojrzała na kobietę.
- Więc niech zostanie razem z tobą- uśmiechnęła się.
- Naprawdę?
- Oczywiście. A ty może zdołasz wypocząć. W pałacu zdecydowanie za dużo rzeczy przypomina Ci o twojej samotności bez niego.
Musiała to przyznać.
Ta kobieta umiała rozszyfrować każdy błysk w jej oczach. Nawet ukryte pragnienie ofiarowania miłości i bycia kochaną...

HIS LAW || Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz