31. 'Chłopiec'

9.1K 960 65
                                    

Zdawało się, że pałac powoli zapomniał o wydarzeniach sprzed dwóch tygodni. Nikt już nie rozpamiętywał strat, które przyniósł ogień, nie wspominał imion ludzi, którzy przypłacili życiem tę noc. Wszystko wróciło do swojego naturalnego biegu, wszystko było jak być powinno.
No, prawie wszystko.
Wciąż nie mogła zrozumieć jego zachowania wobec niej. Jego szczerości i pewnego zaufania, którym ją obdarzył, mówiąc jej o swoim lęku. Nie wiedzieć czemu wierzyła w jego słowa, mimo iż starała się wybić sobie z głowy obraz jego oczu, kiedy mówił do niej.
Nie przyszedł do niej już więcej. Nie chciał wzbudzać w niej większego uczucia odrzucenia co do jego osoby. Czuł się źle sam ze sobą, od wielu dni nie rozmawiał także z Husamem, co- musiał przyznać- znacznie urodziło mu życie. Zielonooki był jego doradcą, głównym dowódcą straży i miał swoich zaufanych ludzi rozesłałanych po całym mieście, albo i dalej. Od dwóch tygodni mulat musiał radzić sobie sam, co wbrew pozorom nie było proste.
- Panie?- odezwał się jeden z zarządców- skarb pustoszeje. Należy jak najszybciej rozesłać poborców podatkowych. Potrzebujesz więcej środków na pokrycie strat. Ponadto przesunięte obchody rocznicy podpisania traktatu pokojowego z...
- Wiem- przerwał mu szorstko.
Nie lubił ministra z Tartaru. Po prostu ten człowiek samym istnieniem go irytował.
- Koniec zabrania- powiedział, a ci spojrzeli na siebie, po czym skłonili się i wycofali do drzwi.
Zdjął z głowy turban i położył na stole przed sobą. Było bardzo ciepło, nie miał ochoty zakładać go ponownie. Jedyne czego chciał, to porozmawiać z Harrym, ale ten skrupulatnie unikał jego obecności, opuszczając pałac rano i wracając dopiero po zmroku. Miał żal do przyjaciela, chciał mu pokazać co to obojętność i rzeczywiście mu się udało.
Słońce chyliło się ku zachodowi, kiedy przeszedł do jej komnat. Wrócił wcześniej, chciał z nią porozmawiać. Nie zastał jej jednak, strażnik z pochyloną głową powiedział, że pani wyszła. Poszedł więc do ogrodów, to jedyne miejsce, gdzie mógł ją znaleźć.
Siedziała na marmurowej ławce pod drzewem, którego korona tworzyła nad nią szeroki baldachim z ciemnych, zielonych liści. Spędziła tu już ponad dwie godziny, schowała się przed całym światem. To drzewo kryło się w głębi ogrodu, nie było tu żadnej prowadzącej do niego ścieżki. Po prostu weszła między rośliny. Czekała aż minie to okropne gorąco i będzie mogła iść do siebie.
Asim, leżący tuż przy czarnym pniu podniósł powoli głowę i mruknął cicho, przeć co i ona podniosła wzrok.
- Tutaj jesteś- uśmiechnął się lekko, przechodząc między krzewami- szukam cię od niemal godziny.
- Więc widać dobrze się schowałam- uśmiechnęła się, robiąc mu miejsce obok siebie- jakiś konkretny powód?
- Chciałem zapytać czy wszystko w porządku. Za dania nie ma mnie w pałacu, nie widzę co się dzieje.
- Tak, w porządku. Jedyne co mi przeszkadza to to okropne gorąco- przewróciła oczami, rozchylając materiał na dekolcie.
- Tutaj jest bardzo ciepło, czym bliżej oceanu, tym więcej wilgoci- powiedział- posłuchaj mnie... czy pamiętasz cokolwiek z tamtej nocy? Coś dziwnego, coś, czego nie powinno być?- zapytał, a ona zmarszczyła brwi.
- Nie wiem- pokręciła głową- było ciemno. Pamiętam, że przyszedł nowy strażnik i zmienił wartę. Tyle. Nic innego się nie działo.
- Aż tyle- powiedział szybko, zbierając myśli.
- Co masz na...
- W nocy nie ma zmiany warty- powiedział- straż ma pilnować od zmroku do świtu. To pewnie on wzniecił pożar. Umiałabyś go rozpoznać?
- Tak, oczywiście- pokiwała głową- a... jak z...
- Nie widziałem go od dwóch tygodni- powiedział, patrząc tępo przed siebie.
- Nie rozmawiał z tobą?
Zdziwiła się.
Myślała, że będzie robił wszystko, żeby go odzyskać.
- Nie miał okazji. Nie ma mnie w pałacu.
- Powiedział mi coś dziwnego- przyznała po chwili.
Zmarszczył brwi.
- Co takiego?
- Powiedział, że się boi.
Zielonooki był w szoku.
- Nie patrz tak, powiedział mi, że boi się obojętności - dokończyła, a on wiedział już wszystko.
- Opowiem ci coś... jeśli chcesz.
- Lubię opowieści- uśmiechnęła się lekko i kiwnęła głową- mów.
- Kiedyś, lata temu...- wziął głęboki wdech i oparł się o pień drzewa za nim, patrząc przed siebie- w tym kraju żył sułtan.
- Sułtan? Jeszcze jeden? Tutaj blisko?
- Bardzo blisko- skinął głową, nie patrząc jej w oczy- miał wszystko czego chciał, bogactwo, władzę, kobiety. Miał żonę i syna, kochał ich nad życie. Jego syn był inny niż on sam. Nie pojmował zasad. Wychodził poza teren pałacu wraz ze strażą jeszcze jako mały chłopiec. Nie miał dziesięciu lat. Ojciec nie chciał, żeby to robił. Żeby miał tak bliski kontakt z ludźmi.
- Dlaczego?
- Uważał, że to uwłaszcza jego przyszłej pozycji. Mówił, że władca ma rządzić, a nie spędzać całe dnie między biedotą na bazarze. Ale on nie słuchał. Nie znał miasta tak dobrze, jak myślał. Uważał, że wszyscy widzą w nim pana, że go kochają. Tak było, widzieli w nim nadzieję dla swojego narodu i wyzwolenie od tyranii. Jego ojciec był surowym władcą. Ale nie wszyscy umieli zapomnieć o błędach i bólu po utracie bliskich. Sułtan karał bez litości nawet za kradzież.
- To znaczy...
- Odcięcie prawej dłoni.
Jej machimalnie powędrowały do ust.
Jak tak można?!
- Ludzie w tajemnicy chcieli zemsty, a młody książę chodzący po ulicach miasta w towarzystwie kilku strażników to wręcz idealna okazja. Przyczaili się, w środku dnia, nie dbali o konsekwencje, chcieli pomścić braci. W jednej chwili wybili straż. Ludzie, którzy to widzieli nie chcieli ryzykować życia, nie podnieśli ręki. Książę został się sam, naprzeciw trzem mężczyznom, którzy przeżyli. Inni strażnicy zaalarmowani chcieli ich powstrzymać, ale było ich dwóch. Więc trzeci mężczyzna wyciągnął miecz i chciał zabić księcia.
Spojrzał na jej zszokowaną twarz.
Bała się zapytać o dalszy ciąg.
- I c-co?
- Uniósł miecz, chcąc wbić go w jego serce, ale kiedy to robił, książę został odepchnięty, a ostrze wbiło się w ciało innego człowieka- powiedział.
- Kogo? Przecież mówiłeś, że ludzie nic nie zrobili.
- Mieszkańcy owszem.
- To kto...
- Zbiegły niewolnik. Też był chłopcem, też nie miał jeszcze dziesięciu lat. Uciekł handlarzom niewolników, którzy przybyli do portu. Od kilku dni błąkał się po bazarze, kradnąc by jeść. Nie miał pojęcia, kim był chłopiec, którego chciano zabić. Nie wiedział. Po prostu podbiegł i osłonił go własnym ciałem.
- Przeżył?
- Tak- skinął głową, wracając spojrzeniem przed siebie- książę kazał zabrać go do pałacu i tam nadal mu imię ze swojego kraju. Chciał, by z nim został. Tak naprawdę uciekł z niewoli, by do niej wrócić.
- Został z nim? A co z sułtanem?
- On i jego żona wyjechali do prowincji, już nie wracając. Zostali zabici w drodze powrotnej. Nigdy nie ustalono kto za tym stał.
- A ten chłopiec? Nie uciekł od księcia?
- Został jego przyjacielem. Później pierwszym mieczem straży i jego wsparciem.
- A książę?
- Kończąc czternaście lat został sułtanem. Wtedy zginęli jego rodzice.
- A... był taki jakiego chcieli go ludzie?
- Z początku owszem. Ale z biegiem czasu, przekonał się, że jego dobro nie zawsze jest odwzajemniane. Stał się podatny na słowa ministrów. Nie słuchał samego siebie.
- A ten jego przyjaciel?
- Był z nim. Nie zawsze doceniany jako człowiek, ale był. Przestał traktować pałac jako więzienie, a zaczął jako swój dom. Bo to był jego dom. Nie miał go wcześniej- powiedział i wstał powoli- powinniśmy wracać. Już jest ciemno- podał jej dłoń, którą powoli ujęła i wyprowadził na ścieżkę. Udali się powoli do jej komnat, szli między kolumnami.
- Husam?
- Słucham cię- szedł spokojnym krokiem przeszłam duży taras, skąd był widok na duże balkony.
- A ten młody sułtan... gdzie on teraz jest?- zapytała ciekawa.
Zawiesił na moment spojrzenie za jej osobą. Potem chwycił za ramiona i delikatnie odwrócił ją do siebie plecami, naprzeciw temu, co miała zobaczyć.
Zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc co robi, ale kiedy podniosła wzrok, a jej spojrzenie powędrowało na profil mężczyzny, stojącego na ogromnym balkonie, zaciągnęła się powietrzem.
To był on.
A to znaczy, że...
Odwróciła się natychmiast w stronę bruneta z szokiem wymalowanym na twarzy.
- Harry- powiedział spokojnie- tak nazywał się niewolnik, który uratował księcia.
- To znaczy, że ty...
- Jestem chłopcem z opowieści? Tak- skinął głową- a on jest tym samym chłopcem, który chciał chodzić między ludźmi...

HIS LAW || Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz