Chłodne powietrze owiało jej twarz. Minimalnie zmarszczyła brwi i przekręciła głowę w prawo, odwracając twarz od wiatru.
A do jej oczu natychmiast napłynęły łzy mimo, że jeszcze tego dnia nie spojrzała na świat.
Ona nie żyje.
Amina nie żyje.
Zagryzła dolną wargę zanosząc się płaczem i przytknęła dłoń do ust, po czym podniosła się do siadu.
Odwrócił się słysząc żałosny szloch rozpaczy. Opuścił balkon i wszedł z powrotem do jej sypialni. Cały dzień i nic spędził przy niej. Nie mógł jej zostawić wiedząc co zrobi po tym jak się przebudzi.
A wiedział, że zareaguje właśnie tak.
- Zahrah- odezwał się odsuwając dłonią zwiewny jedwab zasłaniający jej łoże.
A ona?
Odwróciła głowę i spojrzała na jego twarz.
Jego serce przeszły ostry ból, kiedy widział ją taką. Mimo niespełna minuty, jej policzki były czerwone i mokre od łez. Nie mógł znieść tego widoku.
Wyciągnęła ramiona.
Jak małe dziecku siedzące na ziemi.
Wyciągnęła do niego ramiona.
Pochylił się natychmiast i usiadł przy niej, a ona mocno objęła go za szyję.
Czuł jak ciepłe łzy wsiąkają w materiał jego koszuli, jak drży jej oddech, a ciało się trzęsie.
- Dlaczego...- jęknęła i zdusiła w sobie szloch- dlaczego ona to zrobiła?
Pokręcił głową.
- O czym ty mówisz...
- To moja wina- zpłakała- to wszystko przeze mnie...
Odsunął ją od siebie i stanowczo złapał jej policzki w obie dłonie.
- Nie mów tak- zaczął- nie ma w tym twojej winy...
- Ty nic nie wiesz!- krzyknęła szlochając- nic nie wiesz! To miałam być ja! To miałam zginąć ja! Nie ona!- wyrwała się.
- Wiem co miało miejsce- powiedział spokojnie- ale to nie jest twoja wina. Nic złego nie zrobiłaś, Zahrah.
- Ale ona nie żyje- zpłakała i schowała twarz w dłoniach- powiedziała mi, że chciała być mi wierna. To dlatego.
- Amina- szepnął cicho, marszczyć brwi- Amina znaczy...
- Wierna- przerwała mu- dlatego nie żyje. To miałam być ja, Zayn- pokręciła głową nie powstrzymując wpływających na jej różowe policzki łez.
Nie mógł znieść myśli, że ktoś nadal chce mu ją odebrać. A on nie może nic z tym zrobić.
- To jest moja wina- powtórzyła- gdyby mnie tu nie było... gdyby nie...
- Zahrah, nie wolno ci tak mówić- przerwał jej ostro- nie mów tak. Pozwól sobie na płacz, pozwól sobie na złość. Ale ty musisz tu być. I nie jesteś niczemu winna. Zrozum to. Wiem, że to nie jest dla Ciebie łatwe.
- To boli.
I znów przylgnęła do jego ciała, szukając spokoju w jego ramionach.
*
Zostawił ją śpiącą i wrócił do swoich komnat krótko po zachodzie słońca. Minął straże, które skłoniły się jak zawsze i przekraczając próg westchnął głęboko.
Był zagubiony.
Nie wiedział jak ma postąpić, jak ruszyć z miejsca. Musiał znaleźć tego, który chce mu ją odebrać, który czai się na jej życie. A nie miał pojęcia jak zacząć. Od czego zacząć.
- Jak ona się czuje?- usłyszał cichy głos odbierający z balkonu.
Wyszedł pod gwiazdy, by dołączyć do przyjaciela.
- Jest... kompletne rozbita. Nie ma siły. Widzę to. Nigdy nie przypuszczałem, że kiedykolwiek zobaczą ją w takim stanie. Co tam cię właściwie stało?
- Uratowała jej życie. Tak jak ja tobie kiedyś.
- Ale ty tu jesteś Harry- zacisnął powieki- ona nie. Ty byłeś mi obcy. Ona była jej przyjaciółką. Myślę, że tak ją traktowała. Z wzajemnością.
Spojrzał w górę.
Niebo zasnute było chmurami. Zachód słońca był niemal niewidoczny, a tego dnia jego promienie nie padały na świat tak jak zawsze. Czuć było chłód.
- Powiedz mi co mam zrobić?- pokręcił głową.
- Powiedziałbym, gdybym wiedział- mruknął i odwrócił się, po czym wszedł z powrotem do głównej komnaty.
Ruszył za nim i podszedł do stołu, gdzie napełnił winem dwa złote kielichy.
- Ona chciała ją przed czymś ostrzec- stwierdził w końcu Husam, pobierając brodę- widziałem ją jak zbiegała po schodach, była zdenerwowana, zdaje mi się.
- Myślisz, że ona wiedziała, kto chce jej śmierci?
- Możliwe- mruknął cicho.
Nadal nie ufał pani o szafirowych oczach. Ale z drugiej strony, jeśli to przez nią zginęła Amina, Zahrah nie zostawiłaby tego bez odpowiedzi. Wiedział, że to przełamałoby wszystko. Powiedziałaby mu całą prawdę. Że to przez nią leżała bez życia przez 43 dni.
Usiadł w swoim fotelu i chwycił kielich, lecz gdy uniósł go do ust drzwi się otworzyły.
Wyszedł przez nie tygrys.
Sam je sobie otworzył.
Podszedł do niego powoli i mruknął, opierając się o jego nogę i fotel.
Wstał szybko, ale ona już stała w przejściu. Zdążyła minąć straże i przejść którymi korytarz, prowadzący do jego głównej komnaty.
Wyglądała... źle.
Tak smutno.
- Dopiero co zasnęłaś...
- Nie zacisnęłam- przerwała mu obojętnie.
I tak samo patrzyła.
Była tylko obojętność.
- Wyszedłeś- powiedziała- nie potrafię wytrzymać sama w tej ciszy, wybacz.
Patrzyła mu w oczy, a jej wzrok najzwyczajniej w świecie to bolał. Sprawiał mu ból.
- Przyjmij wyrazy szczerego współczucia, pani- Husam wyprostował się i skłonił- to niewyobrażalne cierpienie.
Spojrzała na niego i skinęła lekko głową.
- Dziękuję za szczerość, Harry- spojrzała w jego zielone tęczówki- naprawdę.
- Pozwólcie, że was zostawię- odezwał się cicho- oboje powinniście wypocząć.
Po tych słowach skierował się do drzwi.
- Dobrej nocy, Harry- odwróciła się do niego.
Uśmiechnął się minimalnie i skinął głową.
Gdy zostali sami zamknęła oczy.
Nie wiedział co powiedzieć.
- Nalej mi wina.
Jeszcze bardziej nie wiedział co powiedzieć...
- Proszę cię.
Podszedł do stołu i napełnił kielich. Podał jej, a ona chwytając go złapała jego dłoń i spojrzała mu w oczy. Wyjęłam naczynie z jego uścisku i jednym łukiem opróżniła całą jego zawartość.
- Nie pijesz wina.
- Więc zacznę.
Oddała mu naczynie, co było znakiem, że ma napełnić je ponownie.
Pan tego nie robi. Od tego jest służba.
Albo będąca obok kobieta.
Podał jej pełne naczynie.
Usiadła w fotelu tak jak i on w swoim. Siedzieli naprzeciw siebie i tak po prostu patrzyl i sobie w oczy. Wino stało się dobrym towarzyszem w tej ciszy. A kiedy wezwał sługę, by przyniósł drugi dzban, zaraz po tym gdy sługa wyszedł uprzednio stawiając pełne naczynie na stole, ona wstała. Podeszła powoli do lampy płonącej przy wejściu na balkon i odpaliła od niej ogniwo. Zapaliła trzy świece stojące na stole.
W komnacie zamiast czystej ciemności zapanował półmrok.
A ona zdmuchnęła ogniwo i usiadła mu na kolanach.
Zdezorientowany zamarł, bo zrobiła to sama z siebie. Już raz on to zainicjował i zareagowała dziwnym strachem. Powiedziała "Nie każ mi".
Nie rozumiał.
Czego takiego miał jej wtedy nie kazać?
Do czego miał jej nie zmuszać?
Czego właśnie w tamtej chwili tak bardzo się bała?
Patrzył na jej twarz.
Poszerzone źrenice skanowały jego oblicze. Jej ciało już się nie trzęsło, już nie drżała z rozpaczy. Jej mięśnie się rozluźniły, a umysł powoli stawał się wolny.
- Boję się.
Cichy szept przerwał głuchą ciszę.
Drobne dłonie wsunęły się na jego kark, a ona sama pochyliła się do jego ucha.
- Wiesz czego się boję?- zapytała cicho, a jej ciepły oddech owiał jego szyję.
Przelknął ślinę.
Była zbyt blisko.
Zacisnął dłonie na podłokietnikach.
- Nie dotkniesz mnie?- mruknęła- nie pragniesz tego?
- Pragnę- odparł, a jego dłonie znalazły się na jej biodrach- niewyobrażalnie.
- I właśnie tego się boję...
CZYTASZ
HIS LAW || Zayn Malik
FanfictionWiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystkie należały do niego. Patrzyły z uwielbieniem. Tak jak im kazano. Patrzyły, z głową pochyloną. Któż...