76. 'Wyzwanie'

6.5K 903 174
                                    

Poprosiła Aminę by pozwoliła jej umyć się samej. Mulatka ostatnimi dniami była dziwnie zmęczona.
Sama więc wróciła z łaźni znajdującej się przy jej komnatach. A że nikt inny poza nią nie miał do niej wstępu mogła być spokojna. Poprawiła wyżej jedwabny materiał, którym była owiniętą i boso podeszła do okna. Biały jedwab ciągnął się po ziemi tworząc swego rodzaju suknię.
Tygrys natychmiast podszedł do niej i usiadł obok.
Był tak duży, że siedząc dorastał jej do ramienia.
Westchnęła cicho gładząc jego sierść i przeczesała dłoni mokre włosy. Osuszyła je i zostawiła wilgotne puszczone na plecy. Sięgały jej pośladków. Bez wątpienia miała najdłuższe włosy z wszystkich jego kobiet.
Zgarnęła je na lewą stronę, kiedy krople wody zaczęły wsiąkać w materiał na plecach i pośladkach. Poczuła tam chłód wiatru. Dziwnie nie chciało jej się przebierać. Dlatego też ostrożnie usiadła na parapecie okna i oparła plecy o ścianę. Przymknęła powieki przypominając sobie całe zło jakie ją spotkało. Kiedyś nachodziły ją myśli dlaczego się tak stało. Dlaczego musiała tak cierpieć i patrzeć na cierpienie tak wielu niewinnych osób.
Dlaczego...
Co takiego miała w sobie, co takiego zrobiła, że życie napisało jej taki scenariusz.
Kiedyś zadawała sobie te pytania.
Dzisiaj wiedziała, że nie było już ku temu sensu.
Odwróciła się przestraszona, kiedy usłyszała szelest. Ale to tylko lekki wiatr poruszył liśćmi pnącej rośliny na tarasie. Odgarnęła z twarzy wciąż mokre włosy. Jedwabna poświata zasłaniała ją od piersi w dół, więc nie miała obaw.
- Zahrah...
Do czasu.
Zamarła słysząc jego głos.
Wstała i przylgnęła plecami do ściany, karcąc się w myślach za swoją głupotę.
Nikt nie mógł wejść do jej komnat.
Nikt.
Z wyjątkiem jego.
Chciała mieć na sobie suknię. Nocną koszulę. Płaszcz.
Cokolwiek.
- Z-Zayn- wyjąkała drżącym głosem i uniosła podbródek.
A on patrzył.
Patrzył na jej ciało osłonięte cienkim jedwabiem. Patrzył oniemiały i nie krył tego. Po prostu patrzył. Nie mógł oderwać wzroku od jej sylwetki. A była ubrana, jakkolwiek to brzmi. Widział kobiecą nagość nie raz i nie dwa. A teraz samo jej wyobrażenie wprawiało go w zachwyt i... budziło pożądanie.
Nie poruszył się.
Jego klatka piersiowa unosiła się szybciej niż zazwyczaj, oddech przyspieszył.
A jego ciało ogarnęło dziwne uczucie. Coś, czego nie doświadczył nigdy wcześniej, nawet podczas zbliżenia z panią o szafirowych oczach.
Coś pchnęło go w przed, powoli stawiał kroki w jej stronę, a ona miała ochotę krzyczeć by się zatrzymał.
W jednej chwili miała przed oczami wszystko co wycierpiała z jego powodu. Wiedziała go w gniewie, słyszała jego krzyk. To jak ją bił. Jak skrzywdził okrutnie. Dotknął wbrew jej woli.
A teraz przychodzi tu do niej. Widzi ją. Patrzy na jej ciało. Może jej dotknąć.
Nie patrzył w jej oczy, chłonął widok który miał przed sobą. Liczyło się tylko jej ciało.
Ale w pewnej chwili podniósł wzrok.
Zatrzymał się patrząc w dwa cudne kamienie, które utkwiły w nim swoje puste spojrzenie.
Nie patrzyła ja jego nagi tors. Miał na sobie tylko spodnie buty i płaszcz zarzucony na ramiona, ale ona patrzyła pusto przed siebie. Jakby był dla niej tylko niewidzialną mgłą.
- Zahrah- odezwał się cichym głosem, który sprowadził ją na ziemię.
Zamrugała i spojrzała w oczy, które dla niej były inne niż wszystkie.
Poczuła dziwne ciepło w klatce piersiowej i odwróciła się do niego plecami, obejmując się ramionami.
Spojrzała na ocean. Tak jak zawsze.
Był środek nocy, srebrna tarcza lśniła na niebie w asyście maleńkich kryształowych punktów.
Stanął tuż za nią. Poczuł intensywny zapach róży. Ona całą była dla niego różą.
- Jesteś blisko- szepnęła cicho uparcie patrząc przed siebie.
- Jestem- zgodził się patrząc na jej plecy- powinienem odejść?
- Chyba nie- mruknęła czując jak jej policzki stają się czerwone.
- Nie?- uniósł brwi- ty nie powinnaś tak wyglądać- powiedział.
- Powinnam mieć na sobie suknię.
- Zdecydowanie.
Zacisnęła powieki jeszcze raz karcąc się w myślach.
- Nie masz...- wziął oddech- nic pod tym- wydusił- zupełnie nic... Nie powinnaś tak wyglądać.
- Ja...
- Jesteś zbyt idealna.
Uniosła głowę otwierając oczy.
Poczuła dotyk na łopatce. Dotknął jej nagiej skóry, zjechał w dół ugiętym palcem dotykając jej łopatki, później okrytych jedwabiem żeber, końca pleców.
Zabrał dłoń, powstrzymując się przed dotknięciem zaokrąglenia jej pośladka.
- Zbyt idealna- powtórzył cicho i cofnął się o krok- nie mogę cię dotykać- pokręcił głową.
Zdziwiła się.
- Dlaczego tak mówisz?- zapytała i spojrzała na niego przez ramię.
Miał zamkniętej oczy. Nie patrzył na nią.
- Zayn?- odwróciła się do niego powoli- spójrz na mnie...
- Nie prowokuj mnie, Zahrah- przerwał jej napiętym głosem- nie rób mi tego.
- Ale czego, powiedz mi co się stało?- poprosiła- czego mam nie robić...
- Twoje ciało mnie zwodzi- znów jej przerwał.
I nie otworzył oczu.
- Nie zbliżaj się do mnie.
- Dlaczego...
- Nie zadawaj pytań.
- Dlaczego?- powierzyła uparcie i podeszła o krok- Zayn, popatrz na mnie...
- Nie każ mi. Dla swojego własnego dobra.
To ją zastanowiło.
Odwrócił się od niej i otworzył oczy.
- Dlaczego?- usłyszał za sobą jej cichy szept.
- Bo stracę nad sobą kontrolę.
- Co...
- Pożądanie ciebie.
I spojrzał na piękną panią odwracając się.
A ona uchyliła usta.
- Nie chcę twojej krzywdy- powiedział- nie chcę widzieć jak się boisz. Nie chcę być obiektem twojego strachu.
- Nie jesteś...
- Ale mogę być- odezwał się ostrzej- nie masz pojęcia o moich myślach. Nie wiesz co widzę, kiedy zamknę oczy. Widzę ciebie- powiedział patrząc w jej tęczówki- ciebie, Zahrah. Razem ze mną. Mam cię tak...- pokręcił głową- jak nie mogę cię mieć.
Zrozumiała.
Chwyciła materiał tuż przy piersi i zacisnęła na nim palce.
- Boisz się- powiedział z żalem- widzę to w twoich oczach. Niepotrzebnie to powiedziałem.
- Pożądasz... mnie?- zapytała cicho i spojrzała na jego tors- mnie, czy mojego ciała?
- Ciebie całej- syknął zaciskając pięści- bo dla mnie nie jesteś tylko ciałem, Zahrah. Dla mnie jesteś najdoskonalszą całością jaką kiedykolwiek przed sobą miałem. Ale tylko przed sobą. Bo nigdy nie pozwolisz mi na posiadanie całej ciebie. A ja nie potrafię mieć przed sobą, a nie posiadać.
- Pożądasz mojego ciała?- uniosła podbrudek.
- Twojego dotyku. Twojego ciepła. Twojego spojrzenia. Twojej obecność obok. Twoich słów. Wszystkiego, całej ciebie Zahrah. Tak jak i twojego ciała.
Nie wiedziała co powiedzieć.
- Chciałbym cię zobaczyć- dodał ciszej- całą. Taką jaką jesteś. Niczego tak nie pragnę, jak tego widoku, wierz mi- znów pokręcił głową- a jest to coś, czego mieć nie mogę. I mają rację ci, którzy powiedzieli, że wiele rzeczy mogę pożądać. Ale zawsze najbardziej tego, czego mieć nie mogę.
I odwrócił się od niej.
- Śpij, Zahrah- westchnął cicho idąc do drzwi- chociaż ty- dodał ciszej, zostawiając ją samą.
Nie wiedziała co powiedzieć.
Stanęła nada przed światłem książęca i przymknęła powieki biorąc głębszy wdech.
Po prostu odwróciła się tyłem do wyjścia i... zsunęła z ciała biały jedwab, pozwalając mu opaść bezwładnie na posadzkę.
Dlaczego to zrobiła?
Jeśli wiedziała, że on wcale nie wyszedł.
A po prostu stał za jedwabną błękitną zasłoną.

HIS LAW || Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz