Patrzyła jak mężczyzna bierze syna na ręce i w pośpiechu odchodzi. Nim zdążyła się odezwać tłum ludzi padł na kolana.
Uchylił usta.
Nie wiedziała co się wokół niej dzieje, patrzyła zdezorientowana na mieszkańców miasta, którzy chylili przed nią głowy.
- Amal Asija- odezwała się młoda kobieta z dzieckiem na ręku i wstała. Podeszła do niej powoli i położyła dłoń na jej ramieniu.
- Słucham?- wydusiła oniemiała, a w tej chwili wstał jeden z mężczyzn.
- Amal asija- powiedział i podszedł do kobiety, później kładąc dłoń na ramieniu tej, ktora jej dotknęła. Wiedział, że jego kobiety nie może dotknąć.
- Amal asija- powiedział kolejny.
- Amal asija.
Patrzyła oniemiała jak ludzie wstają i podchodzą do niej. Najpierw kobiety, za nimi mężczyźni. Otoczyli ją, kładąc dłonie na ramionach tych przed nimi.
Nie mógł się nadziwić.
Oni okazywali jej szacunek. Lecz nie dlatego, że była jego kobietą, ale okazała łaskę.
Ludzie odsuwali się powoli chyląc głowy, ale już nie padali na kolana. Nie wiedziała co się dzieje, ale kiedy mała, wychudzona dziewczynka podeszła do niej i uśmiechnęła się nieśmiało, oddała uśmiech. Kobieta zabrała córkę na ręce i skinęła głową. A on zobaczył w tłumie mężczyzn, których rozmowę słyszał wcześniej. Patrzył jak obserwują jego kobietę. W końcu odeszli.
Tłum rozstąpił się, ludzie wrócili do podziwiania pięknych towarów. Stała nadal tam gdzie wcześniej, jej twarz była odsłonięta tak jak szyja, jej włosy puszczone wolno.
A kobieta z dzieckiem nadal stała obok.
Dziewczynka powiedziała coś do matki, ale nie rozumiała co.
- Nie rozumiem- pokręciła lekko głową.
- Powiedziała, że jesteś piękna, pani- skinęła głową.
- Powiedz jej, że ona też jest- uśmiechnęła się do dziecka- i nie jestem panią- odeszła powoli.
- Pani- usłyszała za sobą głos Husama, więc stanęła, odwracając się.
- Husam- zmarszczyła brwi- wróciłeś.
- Wiem to, co chciałem wiedzieć. Znalazłem człowieka, który sporządził truciznę.
Przełknęła gulę w gardle.
- I co dalej?- zapytała- co zrobisz?
- Zabiorę go do pałacu. On musi o tym wiedzieć.
- Wiem, ale nie chcę, żeby ten człowiek ucierpiał...
- Musi odpowiedzieć przed prawem- przerwał jej spokojnie.
Przed prawem.
W tym kraju prawem jest on. Ale dał jej słowo. Nie złamie go.
- Wiedział chociaż...
- Co ty na Boga robisz poza pałacem?- zapytał patrząc za nią, a w tej chwili poczuła za sobą jego obecność.
- Zwiedzam- powiedział, na co uniosła brwi.
- To nie jest czas na żarty- odezwał się przyciszonym, ale ostrym głosem- to, że masz na sobie mundur straży nie znaczy, że nikt cię nie rozpozna. Nie umiesz zachowywać się jak strażnik.
- To nic trudnego...
- Tak?- uśmiechnął się kpiąco, unosząc brwi- więc powinieneś wiedzieć, że jako strażnik nie możesz zbliżyć się do niej bardziej niż na sześć stóp.
Patrzyła w zielone oczy, w których tkwiła iskra satysfakcji i odwróciła się powoli.
Zmróżył powieki patrząc na przyjaciela i zacisnął szczękę, cofając się o krok.
- Dalej- machnął ręką, więc zrobił kolejny krok- puść ręce wzdłuż ciała i spuść wzrok- powiedział- bo oczywiście wiesz, że nie wolno ci spojrzeć w jej oczy- pokiwał głową.
Mulat zrobił to, co kazano i za chwilę wyprostował się.
- Nie, nie zrobię tego- mruknął pod nosem, na co Husam zaczął się cicho śmiać.
- Mówiłam- uśmiechnęła się i spojrzała w brązowe tęczówki- nie potrafisz zachowywać się jak strażnik- pokręciła głową.
- Jesteś poza pałacem i to bez ochrony- powiedział cicho- jestem pewien, z ktoś już to zauważył. Ktoś, kto nie powinien. Co cię napadło?- pokręcił głową.
Ten spojrzał gdzieś przed siebie.
- Oh, no tak- wyprostował się- przecież nie masz obowiązku odpowiadać na pytania- dodał z przekąsem- widzę, że odwiedziłaś kobietę, i której byłaś pierwszym razem- powiedział, zauważając malowane wzory na wierzchu jej prawej dłoni.
- Tak, byłam u niej- uśmiechnęła się, również patrząc na dzieło mulatki- a z tobą porozmawiam później- spojrzała mu w oczy.
- Zdaje się, że wiem o czym- odezwał się Husam, więc przeniosła na niego spojrzenie- to również widziałem.
- To ja powinienem z tobą porozmawiać- powiedział mulat- nie rozumiesz wielu rzeczy.
Jego głos nie był miły. Był spokojny, ale twardy i napięty.
- Więc powiesz co masz zamiar powiedzieć. Ja też- uniosła wysoko głowę i ruszyła przed siebie.
Nie rozumiała wielu rzeczy, nie rozumiała tego kraju i zachowania ludzi w stosunku do niej. Szła między stoiskami patrząc na wszystko dookoła. Jej uwagę przykuł niski stragan. Były na nim różnego rodzaju owoce i warzywa z tego co widziała. Niski, gruby mężczyzna skinął głową i uśmiechnął się do niej.
- Witaj, pani. W czym mogę ci służyć?- zapytał uniżenie.
- Powiedz mi proszę, co to jest- wskazała na misę wypełnioną po brzegi małymi owocami.
- To daktyle- usłyszała za sobą jego głos. Odwróciła się, a potem znów spojrzała na mężczyznę- te są świeże, a te suszone- wskazał na poukładane w rzędzie krótkie patyczki, na które nabito owoce, po czym ususzono w słońcu.
- Mogę?- zapytała.
- Naturalnie, skosztuj, pani- skinął głową i wysunął misę w jej stronę. Chwyciła jedon owoc i ugryzła kawałek. Słodki smak rozpłynął się na jej podniebieniu, aż przymknęła powieki.
- Znakomite- westchnęła, zjadając cały owoc- naprawdę. Daj mi proszę więcej, kupię od ciebie.
Mężczyzna skinął głową i zapakował owoce do małego woreczka. Odebrała od niego towar i zapłaciła, dając mu dwie monety.
- Chodź, pokażę ci coś jeszcze- szepnął cicho. Poszła za nim, a on zatrzymał się przed mężczyzną, siedzącym na ziemi. Przed nim leżały kolorowe naczynia, a w nich różne malutkie owoce.
Mulat pochylił się, a potem uklęknął przez mężczyzną, który podniósł wzrok.
Ich oczy się spotkały.
Stary człowiek wstrzymał oddech.
- Panie mój- chciał się podnieść, ale ten złapała go za ramiona.
- Nie- powiedział cicho.
Nie mogła się nadziwić. On nie chciał pokłonu.
- Poznajesz mnie?- zapytał.
- Wszędzie, mój panie. Masz oczy swej matki- uśmiechnął się- i przyszedłeś po orzech, jak kiedyś- powiedział, na co uniosła brwi.
Jak kiedyś?
- Tak- skinął głową.
- Więc weź. Długo na ciebie czekałem- powiedział.
Nagle poczuł dziwny uścisk w klatce piersiowej. Jakby go... zawiódł?
Wyciągnął dłoń i chwycił dwa orzechy o dziwnym, księżycowym kształcie.
- Skosztuj- wysunął w jej stronę. Wzięła go do ust i przegryzła.
- Dobre- stwierdziła i wyprostowała się. Koło niej stanął Husam. Rozejrzała się zastanawiając się dokąd teraz iść i zamarła.
Jej dziwne oczy spotkały dwie brązowe tęczówki. Oczy, takie jak każde inne, ale... już je widziała.
- Husam- szepnęła drżącym głosem- Harry...
- Co się stało?- zapytał natychmiast.
- To on- powiedziała nieprzerwanie patrząc na mężczyznę. On też podszedł bliżej.
- Co?
- To on był w lochach, kiedy wybuchł pożar- powiedziała, a obaj spojrzeli tam gdzie ona.
- Pilnuj jej- powiedział szybko i ruszył przed siebie. Krzyknął coś w jego języku. W jednej chwili straż ruszyła do niego, a mężczyzna którego rozpoznała zaczął przepychać się przez tłum chcąc uciec. Ludzie nie widzieli co się dzieje. Patrzyła wszędzie dookoła, nie miała pojęcia co ma robić.
Tak jak i on.
Nagle spojrzała za niego.
Padł na piach.
Popchnęła go.
Sama padła obok.
Podniósł głowę, a jego wzrok padł na mężczyznę kleczącego na piasku, który właśnie podnosił się na kolana.
Obok leżał sztylet.
Zakrzywione ostrze brudne było od krwistej lepkiej cieczy, która zaczęła wsiąkać w piasek.
Ale...
Przecież on nic nie poczuł.
Otworzył szeroko oczy.
Zahrah...
CZYTASZ
HIS LAW || Zayn Malik
FanfictionWiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystkie należały do niego. Patrzyły z uwielbieniem. Tak jak im kazano. Patrzyły, z głową pochyloną. Któż...