Obudziła się leżąc na boku obok niego. Odetchnęła głębiej i mruknęła cicho przekręcając się na plecy. Odwróciła głowę, by spojrzeć na to na co jej dziwne oczy patrzyły każdego ranka. Ale wcale nie poczuła zawodu widząc pustą linię horyzontu.
Spodziewała się tego.
Była przyzwyczajona.
Asim leżał przy niej jak zawsze, nie wstał z łóżka wcześniej niż ona. A ona spała dzisiaj wyjątkowo dobrze i długo. Bo na stole stała już przygotowana taca ze śniadaniem. Zmarszczyła brwi widząc ją i chciała się podnieść, ale wtedy jego ramię znalazło się na jej talii. Wstrzymała powietrze i natychmiast przeniosła spojrzenie na jego twarz i jakie było jej zdziwienie, kiedy zadała sobie sprawę z tego, że on nadal śpi. Ułożyła głowę na poduszce, a on poruszył się, układając swoją tuż nad jej.
Przymknęła powieki.
Nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek pozwoli mu na taką bliskość. Że komukolwiek na to pozwoli.
Kiedy trafiła do jego kraju wiedziała, że on będzie jej wrogiem i to nigdy się nie zmieni.
Jak bardzo się myliła...
Chciała obrócić się na bok, ale...
- Nie ruszaj się- wymamrotał sennie tuż przy jej włosach.
- Myślałam, że śpisz- odezwała się cicho szczerze zdziwiona.
- Próbuję- mruknął.
- Ja... chyba powinnam już iść- chciała się odsunąć.
- Nie- mocniej objął ją w talii- nigdzie nie idziesz, zostajesz ze mną- powiedział cicho, nadal mając zamknięte oczy- nie idziesz, nie pozwalam.
- Nie pozwalasz?- uniosła brwi.
- Nie. I masz się słuchać- mruknął wzdychając cicho i przyciągnął ją do siebie tak, że jego tors stykał się z jej plecami.
- Zayn...
- Nie chcę żebyś mi uciekła- przerwał jej cicho wtulając twarz w jej szyję.
Przeszedł ją dreszcz, kiedy jego zarost otarł się o jej delikatną skórę.
- A mogę popatrzeć ci w oczy?- zapytała cicho, na ci zmarszczył brwi- bo chcę.
- Nie bardzo rozumiem.
A ona odsunęła się i odwróciła przodem do niego.
- Tylko nie otwieraj oczu- zagroziła, kiedy zauważyła jak unosi brwi. Ułożyła lekko dłonie na jego ramionach i powoli pchnęła na plecy. Usiadła i... przełożyła nogę przez jego biodra, siadając na nim.
Wstrzymał oddech.
Pochyliła się i oparła dłonie po obu stronach jego głowy.
- Otwórz oczy- poprosiła.
- A jeśli nie?- przełknął ślinę i wsunął dłonie na jej biodra.
- Proszę- mruknęła, na co uśmiechnął się unosząc lekko kącik ust.
I uchylił powieki by spojrzeć w jej tęczówki.
Uchyliła usta, kiedy drugi raz w życiu miała to prawo przyglądać się tej zadziwiającej, ciepłej i przede wszystkim przecudownej barwie jego oczu.
Uśmiechnęła się lekko i uniosła dłoń do jego policzka.
- Dziękuję- mruknęła, przejeżdżając palcem po linii jego szczęki- są piękne.
Zmarszczył brwi.
- Zaraz po przebudzeniu, kiedy otworzysz oczy pierwszy raz tego dnia, twoje tęczówki mają naprawdę niesamowitą barwę, wiesz? Są jak częste złoto. Ale tylko przez krótki moment.
- I to tak bardzo chciałaś zobaczyć?- zdziwił się- pokażę ci prawdziwe złoto...
- Już widziałam złoto, Zayn- odezwała się cicho- widziałam skrzynie pełne złotych monet, złote kielichy, puchary, szkatuły, nawet rzeźby i posągi sięgające wysoko ponad moją głowę. Ale to nie było prawdziwe złoto. Tego wciąż szukam. Może kiedyś znajdę.
- Jak złoto może nie być złotem?- zdziwił się.
- Kiedyś ci to wyjaśnię, ale nie będę musiała jeśli zauważysz to sam.
Złoto w jego kraju miało wartość najcenniejszą. Żadne klejnoty nie mogły się z nim równać. Bez wyjątków.
- Powiedz mi- zaczął po chwili nie patrząc jej w oczy. Ale jego dłonie nadal spoczywały na jej biodrach- czy teraz... jesteś szczęśliwa?
Już dawno chciał zadać dziwnym oczom to pytanie. Bo wiedział, że niezależnie od tego co mu powie, jej oczy zdradzą mu upragnioną prawdę.
- Jestem, Zayn- zgodziła się- a wiesz, że kiedyś myślałam, że jeż nigdy nie będę? Nigdy utożsamiałam tego miejsca z moim szczęściem. A tak jest.
Cieszył się z tego.
- A ty? Teraz jesteś szczęśliwy?- uśmiechnęła się do niego i usiadła obok.
- Jestem- przyznał szczerze- a wiesz, kiedy będę bardziej szczęśliwy?- uniósł się na łokciach i przechylił głowę.
Uniosła pytająco brew.
- Kiedy zjesz ze mną śniadanie.
I podniósł się wstając z łóżka. Odszedł w stronę okien stanowiących całą ścianę jego sypialni i oparł dłonie o parapet, rozglądając się.
Zawiesił wzrok w jednym miejscu.
Podeszła do niego ciekawa i stanęła obok.
A chciała objąć go w pasie i przytulić do jego pleców.
Dlaczego?
- Um, na co patrzysz?- zapytała cicho, a on objął ją w talii i przesunął przed siebie.
- Spójrz tam- wskazał palcem przed siebie, w stronę oceanu- widzisz jasny budynek i wierzę?
- Widzę- mruknęła starając się ignorować jego ciało tuż za sobą.
A on tylko chciał poczuć ją bliżej.
I czuł jej pośladki.
- To dzwonnica. Kiedy do portu przypłynie statek dzwon bije dwa razy.
A w tej chwili wszyscy w mieście usłyszeli dwa bicia żelaznego serca.
Wstrzymała oddech.
- Statek jest tam- odezwał się wskazując minimalnie na prawo- to flaga Samary.
- Jednej z prowincji?
- Tak. Samara ma najlepsze owoce. Tutaj ich nie znajdziesz. Dzisiaj jadę do portu sam przejrzeć towary.
Miał również inny zamiar, o którym nie musiała wiedzieć.
- Więc pytam ciebie teraz- złapał ją za biodra i odwrócił w swoją stronę.
Teraz czuł jej twarde sutki. Była tuż przy nim, mógł owinąć ramiona wokół jej talii i tak też zrobił nie pytając o pozwolenie.
Już nie musiał.
Miał pozwolenie.
- Nie uciekniesz mi dzisiaj?- zapytał cicho pochylił się, łącząc ich czoła.
- Nie- przełknęła ślinę, co wyraźnie zauważył- nie ucieknę.
- I znów zostaniesz ze mną?- zadał kolejne pytanie, na które tylko pokiwała głową- mów do mnie, Zahrah.
- Zostanę- zgodziła się głębiej oddychając.
- I... będę mógł mieć cię przy sobie? Nie odsuniesz się?
Jego intensywne spojrzenie nie pozwoliło jej zamknąć oczy, czy odwrócić wzroku.
Patrzyła w jego tęczówki niczym zahipnotyzowana.
Znów przełknęła ślinę i raz skinęła głową.
- Zahrah- upomniał ją.
- Nie ucieknę. Nie odsunę się- wyszeptała patrząc na jego usta.
- Więc zabiorę cię ze sobą- zapowiedział, a ona natychmiast przeniosła spojrzenie na jego tęczówki.
- Naprawdę?- zapytała oniemiała.
- Tak, Zahrah- uniósł kącik ust- jeśli tylko chcesz.
- Z tobą chcę- zgodziła się.
- Więc ruszamy po śniadaniu- powiedział, a ona spojrzała na nakryty złotem stół.
- Chyba powinnam...
- Usiąść razem ze mną- przerwał jej- tak, powinnaś.
- Aż tak ci zależy?- uniosła brwi na co skinął głową.
Niepewnie uniosła dłoń, zawahała się, ale ostatecznie chwyciła go za kark. Pochyliła do siebie, a jej usta spoczęły na jego prawnym policzku.
Zamarł.
- Mi też zależy.
CZYTASZ
HIS LAW || Zayn Malik
FanfictionWiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystkie należały do niego. Patrzyły z uwielbieniem. Tak jak im kazano. Patrzyły, z głową pochyloną. Któż...