Przesunęła nosem po czymś pachnącym i twardym ale wygodnym. Pachnącym czymś odurzającym. I... uzależniającym.
Zmarszczyła powieki czując ból po prawej stronie żeber i powoli otworzyła oczy.
Ale kiedy przez sobą nie zobaczyła pręgowanego futra Asima, a jego twarz... przypomniała sobie wszystko.
Wszystko co powiedział, każde choćby najkrótsze słowo, jego błądzące spojrzenie i w końcu dziwną barwę jego tęczówek.
Wszyscy w tym świecie mają brązowe oczy. Każdy bez wyjątku.
I on też ma takie. Bo niczym się od swego lodu na pozór nie różni. Jest takim samym człowiekiem jak oni. Sam to przed nią przyznał.
Ale jego oczy...
Teraz to widziała, jego spojrzenie było inne. Ciepły bursztyn tonący w gąszczu długich, podkręconych rzęs.
Wcześniej nic nadzwyczajnego w jego tęczówkach nie widziała. Bo były dla niej jak każde inne w tym świecie. Teraz widziała różnicę, mogła nawet powiedzieć, że... jest nimi w pewien sposób oczarowana.
Odetchnęła cicho i spojrzała na jego prawy obojczyk. Wysunęła dłoń dotykając opuszkiem środkowego palca jego skóry i przejechała nim od szyi oo ramię.
Mruknął cicho.
Uśmiechnęła się słysząc to i przytuliła policzek do jego torsu, przymykając powieki.
Poczuła jego dłoń na swojej, na co uchyliła powieki.
Zmarszczył lekko brwi i chwycił jej dłoń w swoją. Zamrugał dwa razy i spojrzał przed siebie, by później przenieść na nią swe spojrzenie.
Zaparło jej dech w piersiach.
Jego oczy mieniły się czystym złotem.
Tuż po przebudzeniu tęczówki miał tak pięknie jasne, że nie mogła się nadziwić. Nigdy w życiu takich nie widziała.
- Jesteś tu- odezwał się cicho, a jego głos przesiąknięty był miękką nutą. Jakby jeszcze nie do końca się obudził.
- Jestem- szepnęła- obiecałam ci, pamiętasz?- uśmiechnęła się.
- Bałem się, że znikniesz, kiedy się obudzę.
Delikatnie i niepewnie ułożył dłonie na jej talii. Nie chciał jej przestraszyć.
- Niepotrzebnie- uniosła się lekko i usiadła, tracąc tym samym jakikolwiek kontakt z jego ciałem.
- Nie odsuwaj się- poprosił cicho, a ona zdziwiona zmarszczyła minimalnie brwi. Niepewnie wysunęła swą prawą dłoń, na której lśnił otrzymany poprzedniej nocy pierścień i położyła płasko w miejscu jego serca.
- Dlaczego?- zapytała gładząc opuszkami palców jego skórę.
- Bo tego chcę- uśmiechnął się- proszę cię...
Uniosła brwi rozbawiona i położyła się przy nim. Oparła głowę o jego ramię i przymknęła powieki.
- Lepiej?
- Tak- powiedział i ściągnął po jej dłoń.
Usłyszał jak lekko trzasnęły główne drzwi do jego komnat. Podniosła się do siadu. Kroki stawały się coraz głośniejsze, aż wreszcie purpurowy materiał został odsłonęty.
- Zayn, ona...
Husam stanął wbity w ziemię i uchylił usta za zdumienia, unosząc brwi.
Zobaczył ją siedzącą na łóżku tuż przy nim. Nigdy się tego nie spodziewał. Sądził że znów uciekła lub spędziła całą noc w ogrodach, co zważywszy na jej stan nie byłoby wskazane. Poza tym szukał jej między kwiatami od niemal godziny.
- Dzień dobry, Husam- uśmiechnęła się lekko- ja tylko...
- Nic nie mów, pani- przerwał jej ruchem dłoni- wszystko rozumiem- odetchnął głęboko.
- Nie, ja... to znaczy...- na jej policzki wkradła się lekka czerwień.
Nie.
- Zayn, powiedz mu- spojrzała na niego wyczekująco- powiedz, że ja...
- Uspokój się, Zahrah- podniósł się do siadu widząc, że bardzo szybko oddycha. Złapała się nagle za prawidłowy bok, a on natychmiast chwycił jej policzki- oddychaj powoli- polecił i uśmiechnął się do niej- nic takiego się nie stało, tak?- pokręcił głową.
Przymknęła powieki i oparła czoło o jego tors.
Zielonooki uniósł brwi.
Sama zainicjowała bliskość między nimi.
- To boli- szepnęła niemalże niesłyszalnie.
Poczuł ukłucie w klatce piersiowej.
- Wiem, Zahrah- powiedział obejmując ją ramionami i opierając brodę o jej głowę- do czasu, nie martw się.
- Dobrze spałaś?- zapytał Husam, a ona spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko.
- Dziękuję, bardzo dobrze- przyznała- a ty dobrze spałeś?- podniosła głowę i spojrzała na niego z dołu.
Dalej obejmował ją ramionami.
- Dobrze- przyznał- jak nigdy- dodał ciszej.
- Następnym razem powiedz mi dokąd idziesz- westchnął cicho Husam, siadając w fotelu- myślałem, że znowu gdzieś zniknęłaś- zamknął na momentu oczy i oparł się wygodnie.
Wyglądał jakby był zmęczony.
- Nie spałeś- odezwał się nagle, a ona odsunęła się od niego i spojrzała na bruneta.
- Nie zmrużyłem oka- przetarł twarz dłońmi.
- Dlaczego?- zapytała cicho i uśmiechnęła się, kiedy Asim podszedł do niego i położyła głowę na jego prawym kolanie.
Zielone oczy uśmiechnęły się lekko. Chciał go dotknąć, ale zawahał się i cofnął dłoń.
- To pomaga- odezwała się cicho i oparła o jego ramię.
Znów poczuł ciepło pod jej dotykiem.
- Śmiało- kiwnęła głową, a Husam wyciągnął dłoń i położył ją na głowie tygrysa, który zamknął oczy i mruknął cicho.
- Myślałem o tym co mówiłaś- powiedział, patrząc na nią- i o tym co kazałeś zrobić- przeniósł na niego spojrzenie.
Panika zmarszczyli brwi.
- To znaczy?- zapytał.
- Odnośnie podatków- zaczął i potarł kciukiem podbródek- powiedziałaś, że ludzie nie mają z czego ich zapłacić i w pełni się z tym zgadzam- spojrzał na nich- ale pytanie brzmi- dlaczego?
- Bo nie działa handel- powiedziała- ludzie nie mają z czego płacić, bo sprzedają dobytek, przez co nie mogą na nowo tworzyć towarów.
- Ale sprzedając cokolwiek dają zarobić innym- powiedział- więc powinni być podzieleni. Co mogą sobie nawzajem zaoferować? To co sprzedają może trafić tylko do ich wzajemnego środowiska. Żaden bogaty kupiec nie kupi nic od biedoty, on nawet tam nie spojrzy. Poza tym, podatki nie są aż tak wysoki, żeby ludzie musieli sprzedawać wszystko co mają, żeby je zapłacić.
- Więc ci którzy sprzedali cokolwiek powinni mieć pieniądze- odezwał się mulat.
- Właśnie- skinął głową- powinni. A nie mają.
Zmarszczyła brwi.
O co tu chodzi...
- Bogaci handlarze przypływają przez ocean, przemierzają góry i pustynię żeby dotrzeć tu ze swoich prowincji. Nie kupują towarów od siebie nawzajem, bo są dla siebie konkurencją. Ludzi zamożnych jest mało, biedoty wręcz przeciwnie. Więc jaki mają w tym zysk? Zarobią tyle, ile zapłaci im pałac, a muszą opłacić swoich ludzi, wyrób towarów i jeszcze na tym zarobić. To nierealne.
- Więc dlaczego przyjeżdżają, skoro nie mają w tym zysku?- zapytała.
- No właśnie- mruknął cicho- więc muszą mieć- stwierdził- a jeśli biedni nic od nich nie kupią, muszą bazować na tym co kupią zamożni mieszkańcy miasta i pałac. To nie zapewni im wysokich zysków w porównaniu z wydatkami.
Husam zmarszczył brwi.
- Powiedz mi- zwróciła się do mulata- czy kupcy dostają zapłatę za samo stawianie się na bazarze? Ich przybycie jest jakoś zgłaszane?
- Tak, oczywiście, że jest- zmarszczył brwi- co do zapłaty, to owszem dostają. Każdy tyle samo.
- Powiedziałeś, że nie zarobią tyle, by mieć duże zyski- spojrzała na Husama.
- A ty płacisz im dużo?- przeniosła nic nofho wzrok.
- Porównywalnie... nie- zmarszczył nos.
- Ale nadal przyjeżdżają- mruknęła- a ministrowie twierdzą, że potrzebują więcej pieniędzy. Więc...
Husam przejrzał na oczy.
- Okradają cię.
CZYTASZ
HIS LAW || Zayn Malik
FanfictionWiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystkie należały do niego. Patrzyły z uwielbieniem. Tak jak im kazano. Patrzyły, z głową pochyloną. Któż...