16. 'Druga strona pana'

10.6K 880 64
                                    

Nie wiedziała co się dzieje. Cały czas miała przed oczami to co jej zrobił, widziała go, jak ją bije, jak poniża. Na samą myśl o tym przez jej ciało przeszła fala niechcianych dreszczy.
Odsunęła się od jego ciała i pociągnęła wyżej jedwabną kołdrę.
Mimo tego co jej powiedział kilka minut temu, nadal traktowała jego słowa z dystansem. Wcześniej również przyszedł do niej w nocy i zachowywał się podobnie, później zrobił co zrobił. Nie mogła tak o, o tym zapominać.
Patrzył na nią, nie rozumiał jej posunięcia. Dlaczego się od niego odsuwa?
Dlaczego mnie odrzucasz, Zahrah?
- Proszę, nie bój się mnie- westchnął, patrząc jej w oczy. Cokolwiek by teraz nie powiedział, ile razy by prosił, był na straconej pozycji.
- Nie ufam ci. Nie ufam i nie za ufam w najbliższym czasie. Nie potrafię i nie wiem, czy chcę. Ty oczekujesz ode mnie posłuszeństwa. Ja nie umiem być posłuszna- powiedziała cicho, ale jednocześnie twardo, kręcąc przy tym głową.
- Nie umiesz, czy nie chcesz?- zauważył różnicę.
- Nie umiem i nie chcę- powiedziała- nie rozumiem twojego kraju i tych zwyczajów. Nie dostosuję się do nich. Nie proś mnie o to. Więc zdecyduj co chcesz ze mną zrobić. Nie chcę się kłaniać, nie chcę żebyś mnie dotykał, nie chcę przychodź do ciebie w nocy- jej głos zaczął się łamać- więc każ mnie ściąć, jak mówiłeś, ale nie każ mi do siebie przychodzić- powiedziała ze łzami w oczach.
- Dlaczego mnie odtracącsz?- spytał bezradnie- wiesz ile kobiet chciałoby być na twoim miejscu? Dlaczego ty nie chcesz?
- Nie chcę być tylko dla twojej przyjemności. W ten sposób mnie wykorzystujesz- powiedziała żałośnie.
Nie wiedział co powiedzieć.
Rozchylił usta, ale nie odezwał się słowem. Patrzył w jej szklące się od łez oczy i miał ochotę ją do siebie przytulić.
Pierwszy raz w życiu tego właśnie chciał.
- Mówisz, że nie zrobisz mi krzywdy. Ale to, co dla ciebie jest normalne, dla mnie jest najgorszym koszmarem. To się powtórzy!- płakała- wszystko się powtórzy! Nie zgodzę się na coś, a ty znów sprawisz mi cierpienie. Ja już nie chcę cierpieć!- krzyknęła i odwróciła się od niego, żeby nie widział jak poddaje się swojej słabości. Od lat nie pokazywała łez. Tymczasem te miesiące tutaj rozbiły ją doszczętnie.
- Ten kraj ma zasady, do których ja się nie zastosuję- wytarła policzki delikatnie - wiec każ Husamowi mnie ściąć. Bo ja tego nie zniosę dłużej. Mogę wiele wytrzymać. Widziałeś na własne oczy. Ale jestem tylko kobietą, jak powiedziałeś- znów nie powstrzymała łez.
Przysunął się do niej, całkowicie siadając na łóżku i chwycił za ramiona, na co gwałtownie wciągnęła powietrze.
- Nic mi nie rób, nie dotykaj- zapłakała żałośnie, ale nie sprzeciwiła się.
Panował nad nią strach.
Odwrócił ją powoli przodem do siebie i nie zdziwił się wcale widząc, że patrzy mu w oczy.
- Nie zrobię ci krzywdy- powiedział spokojnie i starał się, by to zabrzmiało jak najbardziej szczerze.
Bo naprawdę tak myślał.
Nie wiedział jednak, czy powstrzyma przed tym samego siebie.
Przyciągnął ją do siebie jeszcze raz i oparł brodę na czubku jej głowy. Ciało miała sztywne, bała się ruszyć, nie wiedziała do czego on może się posunąć tutaj wobec niej.
- Nie chcę widzieć twoich łez- wyszeptał, patrząc na ocean. Twarz miała schowaną w zagłębieniu jego szyi, dłonie cały czas dociskały jedwab do piersi. Cała się trzęsła, nie panowała nad tym, nie miała siły.
Powoli i bardzo niepewnie ułożyła lewą dłoń w miejscu jego serca.
Poczuł dziwne ukłucie w tamtym miejscu. Nie był to ból, to było coś, czego nie mógł opisać.
Coś... dziwnego.
Zamknęła oczy i powróciły wszystkie obrazy z przeszłości.
Nie wytrzymała.
Wybuchnęła głośnym płaczem, nie miała na uwadze tego, że jej łzy wsiąkają w materiał jego koszuli. I on najwyraźniej też nie, bo przyciągnął ją do siebie mocniej, zamiast ją odepchnąć.
- Dlaczego pokazuję swoją słabość przy tobie?- zapytała- zrobiłeś mi tyle złego, a teraz widzisz moje łzy.
- Dlaczego tu jestem?- odsunął ją od siebie i chwycił za ramiona- dlaczego patrzę ci w oczy, a chciałem byś ty nie patrzyła w moje?- zapytał- nie wiem tego. I ty też nie.
Odsunęła się lekko, kiedy próbował dotknąć jej policzka, ale w końcu mu na to pozwoliła. Jego dotyk no dziwo nie przyniósł jej bólu. Był ciepły i delikatny. Podniosła wzrok i spojrzała w jego oczy, które z czymś nieznanym dla niej patrzyły w jej tęczówki.
- Powinnaś się położyć. Jest środek nocy- zarządził i wstał z łoża.
W tej samej chwili oboje usłyszeli cichy, melodyjny dźwięk. Natychmiast poderwała się z łoża i wstała, a przez to ból pleców powrócił. Pochyliła się lekko, by nie upaść, a w tej chwili poczuła jak jego ramiona obejmują ją w talii. Zamarła na ten ruch z jego strony. Czuła jego ciepłe dłonie przez cienki materiał długiej do ziemi koszuli.
- Powoli- szepnął tylko, a ona odwróciła głowę w stronę okna i podeszła do niego.
Słowik...
Oparła dłonie o marmurowy parapet i spojrzała na ptaszka, siedzącego na pędach rośliny pnącej się po rzeźbionej kolumnie podtrzymującej okna.
Wyciągnęła dłoń, a on podleciał i usiadł jej na palcu, jak wtedy.
A on nie mógł się nadziwić jak ona to robi.
Widział jej uśmiech, kiedy patrzyła na to małe stworzenie. To był drugi raz, kiedy widział na jej twarzy coś poza pogardą, bólem, czy obojętnością.
- Jak powiedzieć w twoim języku śpiewak?- zapytała i spojrzała na niego, ale uśmiech zniknął z jej twarzy.
- Szady- odparł, a ona uniosła lekko w górę prawy kącik ust.
- Szady- powtórzyła i złapała go za dłoń.
Zamarł.
Delikatnie zbliżyła ją do swojej, na której siedział jej Szady, a ten wskoczył na dłoń mulata- widzisz?- uniosła brwi.
Ptak odleciał i przysiadł na roślinie tak, że mogła go dotknąć.
Zaczął śpiewać.
Odwróciła się i wróciła z powrotem do łoża, gdzie natychmiast wsunęła się pod kołdrę. Stanął nad nią i nic nie mogła poradzić na to, że się przestraszyła. Wciągnęła szybko powietrze i zastygła bez ruchu, przytrzymując jedwab przy klatce piersiowej.
- Shh, nie bój się- powiedział cicho i powoli zbliżył dłoń do jej policzka- nic ci nie zrobię.
Ale nie wiedziała ile z tego było prawdą, ile nie.
Zdawało jej się, że chce coś jeszcze powiedzieć, ale nie odezwał się. Patrzył tak jeszcze przez chwilę w te dziwne oczy, po czym odwrócił się i wyszedł do drzwi.
- Wiesz, że nienawiść nie znika z dnia na dzień?- zapytała cicho, ale bez strachu.
Już dość go dzisiaj pokazała.
Zatrzymał się, już odsłaniając dłonią niebieski jedwab. Odwrócił się na moment.
Siedziała na wysokim łożu i patrzyła na niego z głową w górze.
Dlaczego, Zahrah?
- Śpij- powiedział tylko i opuścił jej sypialnię, pełen wewnętrznych sprzeczności i mieszanych odczuć.
To co się wydarzyło przez ten korki czas było nie do pomyślenia.
On- sułtan, zniżył się do poziomu nałożnicy.
Bo to nią dla niego była.
Ale nigdy wcześniej tak nie bolał go płacz zwykłej kobiety...
*
Stała na balkonie i patrzyła na srebrny księżyc. Tak bardzo chciała do niego iść, móc być blisko niego, poczuć jego dłonie na swoim ciele.
Minęło już sześć nocy, od kiedy wezwał ją do siebie po raz ostatni. Dlaczego?
Wiedziała, że to ona jest tego powodem, ale nie wiedziała dlaczego. Dlaczego nie posłał po nią, jeśli ona także u niego nie była? Stała na balkonie każdej nocy, widziała czy idzie do niego, czy nie.
A on był nocą sam.
Dlaczego?
Czemu się jej nie pozbędzie, czemu nie ukarze jeszcze raz za takie zachowanie, czemu nie wyrzuci jej z pałacu? Dlaczego nie przysłał jej do haremu, dlaczego jej komnaty są gdzie indziej.
Czym ona się różni?!
Dlaczego traktuje ją inaczej?
Dlaczego?
Non stop te same pytania. Zadawała je sobie każdej samotnej nocy, za każdym razem gdy go widziała.
Ale on nie wiedział, że szafiry patrzą...

HIS LAW || Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz