I wtedy do niej dotarło.
Wyszła natychmiast z korytarza na dziedziniec panicznie rozglądając się wokół. A kiedy usłyszała trzask stali oblał ją zimny pot. Szybko skierowała się w stronę dźwięku, weszła między kolumny później korytarzem na schody w dół i w prawo do kolejnych schodów, gdzie zobaczyła leżącą na ziemi płonącą pochodnię. Przeszła obok, a gdy zauważyła plamę krwi wstrzymała oddech.
Dźwięki stali były coraz to głośniejsze, zeszła znów na dół, nie miała pojęcia, że jest taka możliwość. Tam przeszła krótki korytarz.
Na końcu którego zauważyła Husama.
Walczącego w pojedynkę z czwórką...
Strażników.
Zdrada...
Widziała, że nie ma już siły, a mimo to wszystkie jego ruchy były bardzo szybkie i precyzyjnie.
- Przyprowadź- szepnęła- przyprowadził go tu- powiedziała, a tygrys... wydał z siebie najgłośniejszy ryk na jaki tylko było go stać.
Otworzyła szeroko oczy, kiedy zdrajcy odwrócili się w jej stronę.
Dwójka z nich rzuciła się biegiem za nią, gdy zaczęła uciekać. Biegła ile sił, nie zważając na ból, myślała tylko o tym, że udało się jej odciążyć Husama. Wpadła zdyszana na dziedziniec gdzie zobaczyła tuzin strażników, na co mimowolnie odetchnęła.
Ale kiedy wyciągnęli miecze zamarła.
Tygrys natychmiast pojawił się przed nią, atakując mężczyznę który chciał zadaj jej cios. Cofnęła się i odwróciła, zobaczyła kolejnego strażnika, który trzymał w dłoni miecz biorąc szeroki zamach.
Zasłonił ją swoim ciałem i przyjął uderzenie na ostrze swojego miecza.
Upadła na ziemię.
Patrzyła jak gwardia mimo mniejszej liczebności staje się walki. Chwilę później dołączyło do nich jeszcze pięciu mężczyzn w granatowych szatach.
Ale Imad nadal był sam.
Wstała szybko i wróciła do środka, znów kierując się na sam dół. Przeszła korytarz i nie kryjąc się wyszła naprzeciw.
Na samym końcu zobaczyła ciało strażnika leżące martwo na posadzce.
Husam leżał oparty plecami o ścianę i w obu dłoniach trzymał miecz skrzyżowany z bronią ostatniego zdrajcy. Nie miał już siły.
- Husam!- zawołała, a oni obaj przenieśli na nią wzrok.
Brunet wykorzystał chwilę nieuwagi przeciwnika i przechylił ostrze wbijając je w jego klatkę piersiową. Strażnik padł na niego bez życia wypuszczając stal na marmurową posadzkę.
Chciała podejść, ale ktoś złapał ją za nadgarstek.
Przycisnął do ściany.
I przytknął ostrze do gardła.
Patrzyła w oczy strażnika pełna przerażenia, nie gotowa by móc umrzeć.
A w pewnej chwili mężczyzna krzyknął z bólu i przygniótł ją swoim ciałem jeszcze bardziej do ściany lekko kalecząc jej skórę na szyi. Później osunął się na kolana i padł martwy przed nią, a ona zobaczyła tylko złotą rękojeść sztyletu wbitego w jego plecy.
Już to widziała.
Podniosła pełne łez strachu oczy i zobaczyła go na końcu korytarza tuż przy schodach.
Odwróciła głowę, a jej wzrok padł na leżącego na końcu przeciwnego korytarza Harrego.
Potykając się podeszła do niego tak szybko jak tylko umiała i padła na kolana.
Pełna bólu, bezsilności i przerażenia.
- H-harry- wyszeptała cicho i chwyciła jego policzki. Jego brew była zakrwawiona, a z prawego boku ciekła krew, tak jak z mniejszych drobnych ran na dłoniach i ramionach.
Przyklęknął tuż obok niej, a mężczyzna powoli otworzył oczy.
Ona swoje przymknęła, odetchnęła i niezgrabnie oparła się o ścianę. Przystąpiła do nich jego straż, a dwójka z nich chwyciła Husama pod ramiona i uniosła. Poczuła jak Asim wsuwa nos w jej szyję. Wstała chwieje, opierając rękę o ścianę i zamknęła oczy.
A on zwrócił się do niej.
- Kazałem ci zostać w komnatach- wskazał na nią palcem, a jego głos ociekał czystą złością- wyraźnie rozmazałem ci zostać!- krzyknął, na co przymknęła oczy, a pod powiekami zaczęły się zbierać łzy.
Strachu.
- Jak mogłaś być tak lekkomyślna?! Miałaś mnie słuchać, zakazałem ci wychodzić!- zbliżył się do niej, a jej plecy przylgnęły do zimnej ściany- jak coś mówię to po to, byś mnie słuchała, rozumiesz?! Kiedy do ciebie dotrze, że rozkaz do rozkaz, chciałaś zginąć?! Tego ci potrzeba?!- ryknął głośno.
A ona zacisnęła powieki i rozpłakała się w jedynej chwili. Dała upust emocjom, bezradności i przerażeniu, które gościło w jej sercu od lat. Od wielu lat.
Spuściła głowę w dół i objęła się ramionami, po prostu pozwoliła sobie na płacz.
Natychmiast przystąpił do niej by wziąć w objęcia.
Gwardia uniosła brwi.
- Wybacz mi...- szepnął przytulając do siebie jej drżące ciało- przepraszam.
Zacisnęła dłonie na materiale jego płaszcza. Jej policzek spoczął tuż przy jego sercu na jego odsłoniętym torsie.
Nie miała siły.
Powróciły do niej najgorsze wspomnienia i mimo tego, że to nie on w nich był nic nie mogła poradzić na swój strach.
- Już dobrze, Zahrah, błagam uspokój się- ucałował jej czoło- nie płacz, przepraszam- powtórzył, a ona podniosła się nieco i wtuliła twarz w zagłębienie jego obojczyka.
Wchwycił ją i podniósł, a jego spojrzenie powędrowało na rozległą plamę krwi na jasnej posadzce. Szybko skierował się do wyjścia, wszedł na dziedziniec w towarzystwie czterech gwardzistów i skierował się do jej komnat. Jego serce biło bardzo szybko, czuł ogarniający go strach. Bał się o życie przyjaciela, o nią i w konsekwencji i o siebie. W głowie miał słowa człowieka, którego zabił w lochach mimo danej jej obietnicy. On powiedział, że nie ma wiernych wokół siebie. Ale ostatnie czego się spodziewał to zdrada straży pałacowej. Nadal nie wiedział co się stało z jego pieniędzmi, ani kto je ukradł. Husam był na końcu korytarza zakończonego podziemnym wyjściem poza teren pałacu, które na jego nieszczęście zastał otwarte.
Gwardia już zmierzała na drugi koniec przejścia by choć spróbować zdążyć złapać tych, którzy uciekli z pieniędzmi.
Wszedł do jej sypialni i ułożył ją na łóżku.
- Harry...- odezwała się cicho.
- Już do niego idę- ułożył dłoń na jej policzku- za chwilę do ciebie wrócę, Zahrah.
I odwrócił się do wyjścia, ale kiedy już był przy drzwiach usłyszał jak się podnosi.
Westchnąłe głęboko i chwycił ją za rękę, kiedy do niego podeszła. Jej twarz wyrażała pustą dezorientację i niepewność.
- Nigdy nie słuchasz- pokręcił tylko głową ocierając jej mokry policzek.
Złapał ją za dłoń i razem poszli na piętro, gdzie znaleźli Husama wraz z gwardią i medykiem w jego sypialni.
Oddychał bardzo niespokojnie, ale... no oddychał.
Podszedł do jego łóżka, a ten uchylił powieki.
Był bez koszuli, tylko w spodniach, a medyk starał się zatrzymać krwawienie, by zszyć ranę. Zauważyła, że jest ona nieco wyżej niż jasna podłóżna blizna.
Husam zacisnął pięści nie powstrzymując jęku bólu i spojrzał na niego.
- Nie bądź na nią zły- zaczął cicho- ja dzięki niej żyję- odetchnął lekko i spojrzał na nią- dziękuję ci, pani- skinął głową przymykając powieki.
- Nie pani- odezwała się cicho- nic mu nie będzie?- zapytała, kiedy zakknal oczy i już się nie odezwał, ale tylko oddychał.
- Spokojnie, pani- powiedział medyk na co westchnęła- rana nie jest głęboka.
Odetchnęła cicho i puściła jego dłoń podchodząc do okna.
Spojrzała na ocean.
Tak jak zawsze w nocy.
Jak miała w zwyczaju od lat.
Zamknęła oczy znów czując łzy.
Poczuła jak obejmuje ją od tyłu i delikatnie obraca w swoją stronę. Przyciągnął jej ciało do siebie i oparł brodę na czubku jej głowy.
A ona mimo zaciśniętych powek widziała człowieka, którego nienawidziła całą sobą. Czuła dotyk jego dłoni na szyi, kiedy przycisnął ją do ściany, słyszała jego głos kiedy mówił, że ona zginie razem z nim. Widziała postać mężczyzny w ciemności. I pamiętała krzyk tego, którego śmierci pragnie do dziś.
Który kiedyś przeżył. Tak jak i ona.
Ugodzony sztyletem w prawe ramię...
Jedna z najgorszych chwil życia.
A dała jej wybawienie...
CZYTASZ
HIS LAW || Zayn Malik
FanfictionWiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystkie należały do niego. Patrzyły z uwielbieniem. Tak jak im kazano. Patrzyły, z głową pochyloną. Któż...