97. 'Niedosyt'

6.1K 818 47
                                    

Siedział przy marmurowej balustradzie, głowę opierał o jej udo. Patrzył w gwiazdy. Zastanawiał się nad tym, co mu opowiedziała.
Czy naprawdę miłość przynosi cierpienie?
- Zahrah?- mruknął cicho i obrócił w dłoniach swój kielich.
- Słucham cię- spojrzała na niego i wsunęła palce w jego włosy.
Przymknął powieki.
- Dlaczego powiedziałaś, że cierpiała przez miłość? Jeśli Lee naprawdę kochała Sevee, gdzie w tym było cierpienie? Cierpienie przyszło później. Powiedziałaś, że poczuła ból, kiedy on ją zdradził. Wybrał medalion zamiast niej. Zaczęła cierpieć, kiedy dotarło do niej, że on nigdy jej nie kochał.
Przychyliła głowę i zgarnęła włosy na prawą stronę.
- Miłość bardzo często niesie za sobą strach i łzy.
- Ale jak? Przecież w miłości człowiek jest szczęśliwy. Nie rozumiem.
Patrzył na swój kielich.
Nie mógł pojąć dlaczego nie zobaczył w jej opowieści tego, co ona widziała.
- Widzisz, Zayn...- westchnęła cicho i zaczęła delikatnie drapać jego kark. 
Odchylił głowę w tył, a ona zjechała dotykiem ma jego szyję. Później na linię szczęki.
Zagryzł wargę.
- Miłość jest uczuciem niezwykłym. Nie do opisania. Bo nie ma słów, które mogłyby powiedzieć wszystko na jej temat. Jest bardzo piękna...
- Więc dlaczego przyniosła Lee cierpienie?- przerwał jej desperacko- nie rozumiem, Zahrah- pokręcił głową.
- Jak sam kiedyś powiedziałeś, mam inne pojęcie miłości niż ty.
Dlaczego poczuł... zawód?
- Uważasz, że jeśli coś jest piękne jest tylko i wyłącznie piękne? Nie ma innych cech?
- Nie zastanawiam się nad tym- powiedział cicho- po co, jeśli coś już jest piękne. Po co doszukiwać się drugiego dna, jeśli można skupić się jedynie na tym pięknie.
Uśmiechnęła się do niego.
- Wiesz... myślę, że nas wszystkim w życiu można się zastanowić. Nad wszystkim można pomyśleć, zatrzymać się na moment. Trzeba tylko chcieć czegoś więcej. Jeśli wystarcza ci, że coś jest tylko piękne dla ciebie, ciesz się tym. Ciesz się z tego piękna, podziwiaj je. Ale jeśli stwierdzisz, że jesteś w stanie zobaczyć w tym coś więcej, zaczyna wzbierać w tobie ciekawość. Chcesz wiedzieć coraz więcej i więcej. Tak właśnie jest z miłością. Miłość niesie za sobą konsekwencje, Zayn- znów zaczęła drapać skórę jego szyi- przynosi uśmiech. Później czystą radość. Otwiera drzwi namiętności i intymności. Ale za tym idzie też strach, czasem też ból, czy samotność.
- Jak?- jęknął marnie- jak dobre uczucie może zadać ból?
- Pomyśl sobie, że kogoś kochasz.
Spiął się okropnie.
- Pomyśl, że ten ktoś jest dla siebie bardzo ważny. Najważniejszy. Spędza z tobą każdy dzień i noc. Uśmiecha się do ciebie. Czujesz ciepło z każdym dotykiem. Twoje serce bije szybciej, gdy jest obok...
- I co?- przerwał jej napiętym głosem.
- I nagle ten ktoś zapada w ciężką chorobę.
Przelknął ślinę.
- Albo znika. Musi odejść. Mimo twojej miłości do niego i jego do ciebie. Musi cię zostawić samego.
I wtedy zrozumiał.
- Co czujesz?
- Ból- spojrzał dziwnym, pustym wzrokiem przed siebie, w ciemną noc- to boli. Kiedy widzę jak cierpi w chorobie czuję ból. Bo nie mogę pomoc, a muszę patrzeć jak tkwi bez życia. Kiedy odjedzie przychodzi strach. Przed samotnością- spojrzał jej w oczy- strach przed powrotem do tego, co było przed ich poznaniem. 
- Dokładnie tak, Zayn- westchnęła cicho, gładząc jego miękkie włosy- kochając naprawdę, zaczynasz się martwić o los tego, kogo kochasz. Jeśli coś mu grozi czujesz strach, jeśli cierpi, cierpisz razem z nim. Martwisz się. Na tym polega prawdziwa miłość.
- Myślałem, że miłość jest piękna.
- Oh, bo jest- uśmiechnęła się- jest najpiękniejszym co może spotkać człowieka.
- Ale krzywdzi.
- Zayn- pokręciła głową- miłość daje siłę na następny dzień. Ale zrozumie to tylko ten, kto tego szczerze doświadczył. Chciałabym kiedyś zrozumieć. Tak naprawdę szczerze zrozumieć. 
Nie wiedział co powiedzieć.
O myślach nie było mowy.
Sądził, że skoro o tym mówi- rozumie.
- Jesteś zmęczony- zauważyła, kiedy znów oparł głowę o jej udo.
- Jestem- westchnął głęboko- naprawdę nie mam sił, Zahrah.
- Zazwyczaj to ty każesz mi iść spać- uniosła dłoń i dotknęła jego policzka- nie zniosę cię do twojego łóżka, Zayn.
Uniósł głowę i spojrzał w jej tęczówki.
- Masz takie piękne oczy- pokręcił minimalnie  głową- takie piękne, Zahrah...
- Chodź Zayn- uśmiechnęła się i chwyciła jego policzki.
Podniósł się powoli i odchylił głowę w tył. Był zmęczony.
Złapała co za dłoń i razem opuścili szczyt najwyższej wieży w jego pałacu. Zeszli po schodach, a później przeszli korytarzem do jego komnat, później do sypialni.
O dziwo czekał tam na nich Asim.
Na jego łóżku, dla ścisłości.
Wstał i podszedł do mulata, po czym otarł się o jego nogi.
Uśmiechnął się lekko i przykucnął, by podarapać bo za uchem.
- Zostaniesz ze mną, prawda?- spojrzał na nią z dołu i zamrugał.
Jego oczy same się zamykały.
- Nie- pokręciła spokojnie głową i uśmiechnęła się pod nosem.
Podniósł się powoli.
- Zahrah...
- Poproś mnie, żebym z tobą została- uniosła wysoko podbródek.
Jego oczy stały się odrobinę ciemniejsze.
A ona zrobiła krok w jego stronę, łącząc tym samym ich klatki piersiowe. Czuł jej sutki przez materiał sukni. Przelknął ślinę, a ona w jego oczach widziała już ciemny brąz. Nic więcej.
- Poproś- stanęła na palcach i położyła dłonie na jego torsie- poproś ładnie.
A on zrobił krok do przodu napierając na nią, przez co musiała się cofnąć.
Nie zatrzymał się.
Szedł w jej stronę, a ona tak samo powoli się cofała. Patrzyła prosto w jego ciemne tęczówki, które coraz bardziej przypominały jej nocne niebo. Były niemal czarne. A mieniły się niczym diamenty.
Nagle padła na łóżko przez nieuwagę i jakby oprzytomniała, tracąc z nim kontakt wzrokowy. Szybko przesunęła się na sam jego środek i podwinęła nogi pod brodę.
A on powoli pochylił się i oparł dłonie o jedwabną pościel. Wszedł na łóżko i zbliżył się do niej, znów pochylił do jej twarzy.
Zagryzła wargę.
A on na nią właśnie patrzył.
Uniósł dłoń i potarł kciukiem jej podbródek.
- Pocałuj mnie- szepnął niemalże niesłyszalnie.
Uśmiechnęła się minimalnie i pokręciła przecząco głową.
Zacisnął pięści.
- Nie rób mi tego- mruknął cicho i połączył ich czoła popychając ją na materac.
Padła na poduszki i przymknęła powieki, a on znalazł się nad nią. Delikatnie ogarnął jej włosy z twarzy.
- Nie zostawiaj mnie tak- szepnął gładząc jej policzek- zostawiasz po sobie niedosyt.
- Nic takiego nie zrobiłam- pokręciła tylko głową.
- Proszę cię- zamknął oczy.
A ona uniosła głowę i złożyła dłuższy pocałunek niemal przy samych wargach.
Ale jednak nie na ustach.
Westchnął głęboko nadal nie patrząc w jej tęczówki
Chwyciła go za ramiona i odwróciła na plecy. Sama ułożyła głowę na jego ramieniu i wtuliła twarz w jego szyję.
- Śpij, Zayn- szepnęła, całując go w szyję- i bądź cierpliwy...

HIS LAW || Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz