88. 'Powstrzymać żądzę"

6.4K 882 135
                                    

Stał i patrzył.
A ona tylko chciała się przebrać.
Tygrys leżący na jej łożu podniósł głowę  obudzony i spojrzał w stronę drzwi.
Zamarła.
- Jesteś tu- odezwała się, gdy stał pośrodku komnaty.
A jak na złość nie miała czym się okryć. Zdjęła suknię i zostawiła na pościeli, chciała tylko przemyć sobie twarz.
Podszedł powoli do jedwabnej ściany i przełknął ślinę.
- Jesteś...- urwał, niezdolny do wypowiedzenia słowa- jesteś... ty jesteś.
- Naga. Tak- zacisnęła powieki i pochyliła głowę, by następnie wyprostować plecy i unieść ją wysoko by spojrzeć przed siebie.
- Tak- powtórzył bezmyślnie.
Widział przez światło księżyca zarys jej piersi. Jej talii. Pośladków. Widział wyobrażenie jej całej. A dzielił ich tylko cienki jedwab.
Tylko i aż.
Jej ciało było dla niego spełnieniem czystej żądzy. Nie poznawał sam siebie, kiedy widział ją taką. Za wszelką cenę powstrzymywał się przed jakimkolwiek ruchem w jej stronę.
- Więc podaj mi nocną suknię, Zayn.
A ona jeszcze mu to utrudniała.
- Leży przygotowana na łóżku- dodała, gdy tak stał i nadal na nią patrzył. Nie odezwał się słowem, nie poruszył. Jakby to w ogóle do niego nie dotarło, jakby jej nie słyszał.
On tylko patrzył.
Żywił się tym widokiem.
A realnego ciała nie widział.
Zachwycił się wyobrażeniem.
- Zayn?- odezwała się znowu- mógłbyś?- odwróciła się przez ramię. Cały czas była tyłem do niego.
Ale on znów się nie odezwał.
- Odwróć się- powiedziała w końcu, a on oprzytomniał.
Odwrócił się powoli i spojrzał na krwisty klejnot w złotej oprawie, który nosił na palcu.
Ona skinęła na tygrysa, a ten podszedł do niej. Ułożyła dłoń na jego karku i powoli przeszła do łóżka, gdzie leżała jej koszula.
Nie mógł się oprzeć pokusie.
Spojrzał na nią.
A gdy poświęcił jej jedno spojrzenie, jego oczy utkwiły w niej i tak już pozostały.
Widział ją stojącą przy łóżku. A tygrys stał przed nią, zasłaniając jej ciało od pasa w dół. Falowane włosy opadały jej na piersi i plecy.
Ale on widział.
Pochyliła się, złapała materiał.
Dojrzał przy tym zarys jej krągłych piersi.
Wyprostowała się, odwróciła, a gdy zobaczyła go wpatrującego się w nią, wstrzymała oddech.
- Nie- pokręciła głową, natychmiast zasłaniając klatkę piersiową jedwabiem- nie, nie patrz- pokręciła panicznie głową.
A właśnie w tej chwili tygrys odsunął się i tak po prostu poszedł na balkon.
Spojrzał szybko w dół, ale jej intymna część ciała pozostała zasłonięta.
A on patrzył na jej twarz.
- Odejdź, proszę- powiedział cicho, ale niemal błagalnie.
A on zrobił pierwszy krok. I kolejny.
Przełknęła ślinę, starając się opanować drżenie rąk, kiedy stanął tuż przed nią. Uparcie patrzyła mu w oczy, wmawiając sobie, że nic jej nie grozi.
On jej nie skrzywdzi.
Obiecaj jej to.
Ale kiedy jego dłonie złapały jej nadgarstki zesztywniała. Oddychał bardzo płytko, ale powoli. Jego ciało zalała fala gorąca. A jego palce znalazły jej.
- Puść...
Odezwał się niemal niesłyszalnie. A ona miała wrażenie, że krzyczy i rozkazuje.
Pokręciła głową, czując łzy w oczach.
- N-nie- wyjąkała.
- Puść- powtórzył równie cicho jak wcześniej, a jego palce zacisnęły się nieco mocniej na​ jej drżących dłoniach.
Bardzo powoli rozliźniła uścisk, nieprzerwanie patrząc w jego ciemne tęczówki. Koniec końców puściła delikatny jedwab pozwalając mu opaść na posadzkę...
Ale nic takiego nie miało miejsca.
Bo to on go trzymał.
Patrzył w jej dziwne, piękne oczy i owinął obszerną jedwabną chustą jej ramiona. Zamknął materiał przy jej piersiach, złapał jej dłoń i zacisnął na nim.
Później cofnął się o krok.
- Nie zrobię niczego, czego nie zechcesz- pokręcił głową- nigdy.
A ona spojrzała na moment w dół i powoli, zabierając ze sobą suknię weszła za parawan.
Wyszła już ubrana, a on patrzył w noc, stojąc przy oknie.
- Zayn?- odezwała się cicho, ale nie spojrzał na nią. Podeszła więc do niego i stanęła obok.
Nadal nic.
Więc chwyciła go za kark i odwróciła jego głowę w swoją stronę, równocześnie pochylając.
A jej usta spoczęły na jego policzku.
- Dziękuję za dzisiejszy dzień- szepnęła niemalże niesłyszalnie- bardzo.
A on odetchnął, poczuła jego oddech na swojej szyi. Objął ją ramionami i schował w niej twarz, czując intensywny zapach jej włosów.
- Przy tobie tracę kontrolę nad swoimi myślami- powiedział, trzymajac ją przy sobie- wybacz mi- westchnął, przymykając powieki- nie umiałem się powstrzymać, by nie spojrzeć na ciebie.
Odsunęła się powoli.
- Mogę iść już spać?
- Skinął głową i złapał ją za dłoń ciągnąc za sobą do wyjścia.
- Chodź, Asim- rzucił cicho przez ramię.
Kiedy byli już w jego komnatach, ona nayubumiasy położyła się na skraju łóżka. A on usiadł w swoim fotelu i napełnił kielich. Wypił całą jego zawartość jednym łykiem i znów napełnił.
Zmarszczyła brwi patrząc na niego i wstała. Poczuł jej dłonie na ramionach, później jedną na karku. Aż w końcu objęła go za szyję i pochyliła się.
- Nad czym myślisz?- zapytała tuż przy jego uchu.
Zamknął oczy.
- Coś jest nie tak- powiedział- coś złego się dzieje.
Zmarszczyła brwi i spojrzała na jego twarz, a następnie przeszła przed niego i przysiadła na podłokietniku fotela.
- Nic nie wiem. Tylko tyle, że coś jest nie tak. W mieście.
Spojrzała za okno.
- Ale tym będę się martwił rano- spojrzał na nią- teraz chcę zasnąć spokojnie. I wiedzieć, że jesteś obok- spojrzał w jej oczy.
Pokręciła głową z uśmiechem i złapała jego dłoń, a następnie poprowadziła do łóżka. Zsunął buty ze stóp, a ona złapała za skrawek jego brązowej koszulki i przeciągnęła mu przez głowę, uwalniając tym samym jego umięśniony tors, brzuch i ramiona.
Położyła się na łóżku i kiwnęła głową, żeby położył się obok niej, co natychmiast zrobił.
A ona znów się pochyliła i ucałowała jego policzek.
- Masz mnie teraz tak blisko, jak nikt inny kiedykolwiek przed tobą- szepnęła mi do ucha- a ja nie jestem i nie będę niczyją własnością, Zayn.
I ułożyła głowę na jego prawej piersi, opierając policzek o jego skórę.
Nie rozumiał.
Rankiem obudził go powiew ciepłego powietrza. Ale miejsce obok niego było puste.
- Obudziłeś się- usłyszał głos Harrego, więc spojrzał w stronę drzwi.
- Gdzie ona...
- Nie wiesz?- uniósł brwi rozbawiony- uciekła ci w nocy? Może to i dobrze, ale powinieneś ją teraz zobaczyć- zaśmiał się cicho.
Zmarszczył brwi i szybko wstała, zakładając na siebie długi do ziemi płaszcz i buty. Przetarł twarz dłońmi i wyszedł ze swoich komnat.
- Gdzie jest?- zapytał, idąc przez korytarz.
- Wyjdź na główny taras- powiedział tylko Imad- i nie denerwuj się.
Spojrzał na niego przez moment o szybko przeszedł na największy w całym pałacu balkon. Spojrzał w dół.
Zobaczył kilku ministrów.
Zobaczył kobiety i służbę.
Straż pałacową.
I tygrysa.
Wszystkie oczy skierowane były w jedną stronę.
I zobaczył ją.
Stojącą przy marmurowych kolumnach, otoczonych krzewami róż.
- Co ona...
Nie dokończył.
Bo miała na sobie szerokie, zwiewne, brązowe spodnie...

HIS LAW || Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz