Patrzyła mu w oczy tak jak on patrzył w jej.
Widział w nich... niezrozumienie. Jakby zastanawiała się nad swoimi słowami.
- Nie mogę tego pojąć, wiesz?- przechyliła lekko głowę- zawsze mówiłam sobie, że...- urwała na moment i zagryzła dolną wargę- że już nigdy do nikogo się nie przywiążę. Że będę sama i dam sobie radę- mówiła cicho- i że do nikogo nie przywyknę.
- Dlaczego?- zapytał sunąc palcami w górę i w dół jej boków.
- Żeby nie być zależną- odparła- żeby później nie cierpieć. Ludzie odchodzą, Zayn. Szybciej bądź później, ale zawsze odchodzą- pokręciła głową.
- Ja cię nie zostawię.
Uniósł dłonie i chwycił jej policzki, na co wstrzymała oddech.
Patrzył w jej oczy.
A ona spojrzała na jego usta.
Przejechała językiem po dolnej wardze i zagryzła ją minimalnie. Tak reagowała na stres.
Zauważył ten gest i również zawiesił spojrzenie na jej jasnych, różowych wargach.
Czuła jego oddech na twarzy, czuła ciepło ogarniające jej ciało i znów to dziwne uczucie w brzuchu.
Pochylił się minimalnie, cały czas trzymając jej policzki, które delikatnie potarł, na co wstrząsnęły nią dreszcze.
Bała się tego.
Przymknęła powieki, a on... pocałował jej czoło i objął ramionami przyciągając do siebie. Odetchnęła cicho kładąc głowę przy jego torsie i zamknęła oczy.
- Jesteś zmęczona- zauważył, na co pokiwała głową i objęła go w pasie- więc idziemy spać.
Odsunął się od niej i odwrócił zdejmując koszulę. Położył ją obok jej okrycia i obszedł łóżko kładąc się z prawej strony.
A ona stała tak chwilę i patrzyła na śpiący ocean. Spojrzała na prawo, na lewo. Ale nie było statku.
- Zahrah...- odezwał się przerywając ciszę i wyciągnął dłoń do niej. Usiadła na łóżku i wsunęła nogi pod miękką kołdrę. Przusunęła się bliżej niego i w jednej sekundzie złapała za zraniony bok zastygając bez ruchu z grymasem bólu wypisanym na twarzy.
- Co ci jest?- podniósł się natychmiast, obejmując ją w talii i delikatnie położył na poduszkach- spójrz na mnie- dotknęła jej policzka.
- Wybacz- otworzyła oczy i odetchnęła po chwili- czasami zapominam, że stało się cokolwiek. Już dobrze, nie martw się- uśmiechnęła się dla zapewnienia.
- Napewno?- gładził jej delikatną skórę.
- Napewno, Zayn- szepnęła.
Położył się obok niej i odetchnął lekko.
- Powiesz mi co się wtedy stało?
- Powiem- skinęła głową, a on ułożył się na boku i podpadł głowę na zgiętym łokciu- zauważyłam kogoś na dziedzińcu, później rozpoznała ministrów. Był środek nocy, więc stwierdziłam, że to dziwnie i poszłam obudzić Husama. Kiedy mu powiedziałam, że widziałam ich po zachodniej stronie zdenerwował się, opowiedział że to skarbiec. Zeszliśmy na dziedziniec później poszliśmy pod pałac, a tam w korytarzu zobaczyliśmy jak jacyś mężczyźni, których on nie znał przesypywali monety z pałacowych skrzyń do innych. Wtedy kazał mi iść po główną straż i zamknąć wyjścia z pałacu.
- Możliwe, że to tak zdrajcy dowiedzieli się gdzie jest. I sam fakt, że ministrowie bez żadnego problemu weszli do skarbca z obcymi ludźmi. Wy minęliście straż?
- Tylko na początku, przy samym wejściu na korytarz prowadzący do skarbca nie było nikogo.
- Jak teraz ufać komukolwiek? Każdy strażnik może być zdrajcą.
- Ale może też nim nie być, pamiętaj- zauważyła- a co z ministrami?
- Złapało tych którzy ukradli złoto. Jak się okazało na drugim końcu przejścia czekała na nich jeszcze trójka. Mieli odebrać pieniądze. Gwardia odzyskała wszystko.
Spojrzał gdzieś za nią. Jakby nie chciał mówić dalej.
Zamknęła oczy.
- Wszyscy nie żyją.
Powiedziała to tak cicho. A jednak pewnie.
- Prawda?- zapytała i spojrzała mu w oczy. On swoje zamknął i położył się płasko na poduszkach. Wiedział, że nie tego by chciała.
Nie odpowiedział. Nie musiał.
- Śmierć nie jest wyjściem z każdej sytuacji- powiedziała.
- Więc powiedz mi, co powinienem zrobić?- nadał nie otwierał oczu- jeśli skazałbym ich na wygnanie sprowadziłbym na nas zagładę.
- Dlaczego?- zapytała, więc spojrzał na nią.
- To były osoby, które znały wszystkie sprawy państwa. Obronę, siły wojska... Zdrajcy, Zahrah. Takie informacje w posiadaniu wrogów sprowadziłyby na nas wojnę.
Tego nie wzięła pod uwagę.
A on mógł mieć tylko nadzieję na szczerość pozostałych.
- Dałem ci słowo, Zahrah- pokręcił głową patrząc pusto w purpurowy baldachim- a złamałem je- powiedział dziwnym głosem, w którym słyszała udrękę- ten który cię zranił też nie żyje- powiedział i uniósł dłonie chowając w nich twarz.
Był załamany.
Powoli podniosła się do siadu i przusunęła się do niego. Wyciągnęła dłoń, chciała położyć ją na jego torsie, ale zawahała się.
'Potrzebuję cię'
Jego słowa.
Ułożyła dłoń delikatnie na jego skórze i potarła ją lekko.
- Wiem o tym.
Spojrzał na nią w szoku.
Wiedziała od kilku dni.
Powiedział jej Husam.
Czekała tylko aż on sam jej to powie. I czy w ogóle to zrobi.
- A czy wiesz kto pozbawił go życia?- zacisnął usta w wąską linię, a jej ciało spięło się natychmiast.
Sztywno pokręciła głową czując zalewające ją gorąco.
Nie...
- Ja- dodał twardo- to ja go zabiłem.
Uniosła dłoń minimalnie, tracąc przy tym kontakt z jego ciałem. Ale zaraz znów ją tam ułożyła.
- Jestem mordercą w twoich oczach.
Podniósł się do siadu i odwrócił od niej.
Nie chciał patrzeć w jej tęczówki. Czuł się winny.
- Zayn- zaczęła spokojnie biorąc głębszy wdech- nie jesteś mordercą- zamknęła oczy- jesteś tylko ogarnięty strachem. Nie myśl tak o sobie. Dla mnie jesteś dobry. Jesteś po prostu dobry- otworzyła oczy i położyła dłoń na jego ramieniu, by później położyć tam policzek.
Zamarł prostując się w jednej sekundzie.
Powoli objęła go w pasie przylegając do jego pleców, na co jego mięśnie się napięły, później oparła podbrudek o jego ramię- czasami na mnie krzyczysz- zaczęła po chwili- czasami uważasz się za najmądrzejszego człowieka i nie zgadzasz się z nikim poza sobą...
Zmarszczył brwi.
- Czasami unosisz głowę wysoko i oczekujesz pokłonu- mówiła cicho, delikatnie drapiąc paznokciami jego prawy bok.
Przymknął powieki.
- Za wszelką cenę chcesz być wysoko. Potrzebujesz tego, potrzebujesz być podziwianym. Ale przyjdziesz do mnie w nocy by po prostu porozmawiać. Podasz mi rękę, kiedy idziesz ze ma do ogrodów. Zapytasz jak się czuję. A potem znów będziesz krzyczał, że cię nie słuchał- zaśmiała się cicho, muskając nosem jego policzek.
Zadrżał.
- Przytulisz mnie, kiedy tego potrzebuję. Bo potrzebuję ciebie i twojej obecności. Potrzebuję ciebie całego, Zayn. Takiego jakim jesteś. A jesteś dobry. I to się dla mnie liczy.
Odwrócił głowę i spojrzał na nią, a ona swoją przechyliła nadal opierając ją o jego ramię i uśmiechnęła się.
- I masz ochotę powiedzieć, że nie mam prawa zarzucać ci jakichkolwiek błędów, bo jestem tylko kobietą, a ty panem tego kraju i wszystko co w tym kraju jest do ciebie należy- powiedziała szybko i przewróciła oczami z uśmiechem.
Uniósł brwi.
- A teraz chcę spać.
I odsunęła się, kładąc się na boku, plecami do niego.
Uniósł brwi.
- Przytulisz się do mnie?- zapytała, a on ułożył się za nią.
Wyłapał spojrzenie tygrysa, który leżał po drugiej stronie przy niej. Zwierzę zamknęło oczy, by później je otworzyć.
Wysunął dłoń, chciał objąć ją w talii, ale...
Odwróciła się twarzą do niego, sama złapała jego dłoń kładąc sobie pod linią żeber. Uniosła się na łokciu.
A jej słodkie wargi złożyły na jego policzku delikatny, subtelny pocałunek, trwający dłuższą chwilę.
Zamknął oczy.
- Dobrej nocy- szepnęła i ułożyła głowę przy jego torsie przymykając powieki.
A on tak chwilę patrzył przed siebie.
Mam cię, Zahrah...
CZYTASZ
HIS LAW || Zayn Malik
FanfictionWiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystkie należały do niego. Patrzyły z uwielbieniem. Tak jak im kazano. Patrzyły, z głową pochyloną. Któż...