Natychmiast pobiegła do wyjścia ze swoich komnat i stanęła na ciemnym korytarzu. Strażnicy nie reagowali, przecież pani może iść, gdziekolwiek zechce. Cicho szła za strażnikami, pilnowała, żeby nikt jej nie zobaczył. Skoro w środku nocy prowadzono jej służącą nie wiedziała dokąd, musiał być tego powód.
Tylko dlaczego nic o tym nie wiedziała i jak widać, tak miało pozostać?
Stanęła za filarm i przyglądała się temu co się działo na dziedzińcu.
Zmarszczyła brwi widząc jak na ogromnym zadaszonym balkonie pojawia się on, ubrany w ciemną szatę i turban.
Co tu się dzieje, jest środek nocy.
Obok niego pojawił się Husam, zobaczyła też kobiety stojące na niższym balkonie.
Tak samo jak wtedy, gdy...
- Sprzeciwiłaś się rozkazom- powiedział Husam skinął dłonią, a wtedy wyszedł trzeci strażnik, trzymający w dłoniach skórzany bat.
Nie wytrzymała.
- Co tu się dzieje?- wyszła na dziedziniec, przytrzymując suknię, by jej nie podeptać.
Co tu robisz, Zahrah?
Zdziwił się widząc ją tutaj.
Ale kiedy jego spojrzenie padło na jej spięte włosy, przypomniał sobie, po co kazał wezwać jej służącą.
Szybko podeszła do strażników, którzy trzymali dziewczynę za ramiona. Mulatka patrzyła na nią z przerażeniem, bała się o siebie, ale teraz też i o nią.
- Pani, proszę, odejdź...
Nie zdążyła dokończyć, a żołnierze uderzył ją w prawy policzek.
- Nie! Zostaw ją!- krzyknęła i podeszła bliżej dziewczyny, ale trzeci z nich chwycił ją za ramiona- puść mnie!- warknęła.
- Pani, błagam...
- Nie, nic nie mów, Amina- przerwała jej spokojnym głosem, nie chciała jej bardziej straszyć- powiedz mi co się tu dzieje- zwróciła się do Husama- cały czas wygrywając się mężczyźnie.
- Ta kobieta postąpiła wbrew prawu, które panuje w pałacu...
- Ta kobieta, ma imię!- krzyknęła wygrywając się do przodu, cały czas patrząc w zielone oczy- co takiego zrobiła?
- Spięła twoje włosy.
Co?
- Tym samym porównując swoją panią do służby- dokończył.
Spojrzała z niedowierzaniem w jego oczy.
- I za to każesz ją wychłostać?!- krzyknęła w jego stronę oburzona. Uniósł wyżej brodę.
- Wykonać- powiedział tylko, a strażnicy skinęli głowami i chwycili za materiał sukni na plecach dziewczyny.
- Nie! Czekaj!- krzyknęła, patrząc na przerażoną twarz mulatki.
Patrzył na nią z góry, był ciekaw do czego teraz się posunie.
- To ja ją o to prosiłam- powiedziała.
Doskonale o tym wiedział.
- Zrobiła to, bo ja jej kazałam. Dlaczego ma cierpieć za to, czego to ja chciałam?
Mów dalej...
- Jeżeli tak bardzo chcesz ukarać tej nocy kogokolwiek, niech to będę ja.
Spojrzał na nią w szoku.
Jak może?
- Nie, nie rób tego błagam!- krzyknęła ze łzami dziewczyna, za co znów wymierzono jej policzek.
Upadła na ziemię.
Natychmiast wyrwała się straży i podbiegła do dziewczyny, chwytając ją w ramiona.
- Shh, nie płacz, spokojnie, nie pozwolę ci zrobić krzywdy- szepnęła cicho, tak by tylko ona słyszała.
Nie mógł patrzeć jak klęczy przed zwykłą służącą.
Dlaczego decyduje się na taki ból, już nie pamięta co to za uczucie? Już raz przez to przeszła, on nie chce widzieć jej ran ponownie.
- Nie.
Powiedział to twardo i zdecydowanie, ale ona też nie powiedziała ostatniego słowa. Jego ton nie zrobił na niej wrażenia.
- Powiedziałeś, że mogę prosić o cokolwiek. Powiedziałeś mi to. Więc o to proszę. Jeśli teraz odmówisz, pokażesz ile jest warte twoje słowo- powiedziała wzywająco, unosząc głowę.
Zacisnął szczękę.
Spojrzał na Husama, a ten ledwo widocznie wzruszył ramieniem.
Patrzył w jej dziwne oczy i nie mógł zrozumieć skąd w niej ten pewność siebie i niezrozumiała odwaga.
Raczej szaleństwo...
- Zgoda.
W tej chwili podpisała wyrok ma samą siebie. Wiedziała na co się zgodziła sprzeciwiając się jego decyzji. Wiedziała, że na własne życzenie znów da powód do satysfakcji zimnym oczom. Ale nie było już odwrotu.
Strażnicy chwycili mulatkę za ramiona.
- Zaprowadźcie ją do mojej komnaty- powiedziała i wstała, a w tej chwili ją też unieruchomili.
Patrzyła jak zabierają dziewczynę, a po chwili zniknęli z jej pola widzenia. Wtedy spojrzała z powrotem w jego oczy.
Zacisnęła usta w wąską linię, kiedy rozerwano jej suknię na plecach.
Znowu to samo...
Wyprostowała się i nie spuszczając z niego wzroku przyjęła dziesięć uderzeń, czekała na ból, który znów miał jej zadać.
Kolejny raz pokazała mu swoje szaleństwo, przyjęła upokorzenie uderzeń patrząc mu prosto w oczy.
Nie zdecydował się na więcej. Nie chciał sprawiać jej jeszcze więcej bólu.
Co za ironia. Przecież to ja wydałem ten rozkaz...
Ale to dlatego, że ona jest szalona...
Ale to nie zmieniło faktu, że był na nią zły. Podważa jego autorytet, jego słowo.
To on jest prawem.
Ona jest nikim wobec niego.
Strażnicy puścili jej ramiona, a druga ręką natychmiast powędrowała do piersi, szczelniej docierając do nich jasny materiał sukni.
Patrzyła jak się odwraca i odchodzi. Zostały tylko zimne szafiry.
Ona też nie mogła jej zrozumieć.
Ale cieszyła się z takiego obrotu sprawy. Zdenerwowała pana, więc nie będzie chciał jej widzieć. Nie wezwie jej do siebie.
To po mnie pośle tej nocy...
Ale nie wiedziała, że jej pan nie myślał teraz o niej. Myślał tylko i wyłącznie o dziwnych oczach kobiety, która nie chciała go szanować.
Więc on ją nauczy właśnie tego.
Wrócił do swoich komnat, ale nie pozwolił straży odprowadzić jej na spoczynek. Nie pozwolił się przebrać.
Kazał zaprowadzić do siebie.
Więc Husam skinął głową i przyprowadził ją. Wiedziała, że będzie wściekły, zdawała sobie z tego sprawę i była przygotowana na dalsze cierpienie z jego strony.
Rany na plecach bolały niemiłosiernie z każdym nowo postawionym krokiem, a tempo jakie nadali żołnierze jeszcze to potęgowało. Musiała za nimi nadążyć, wiedziała, że jeśli tego nie zrobi, siłą zaciągną ją tam, dokąd właśnie zmierza.
Nie chciała czuć dotyku na swoim ciele.
Weszła za zielonookim do jego komnat, a po chwili została sama.
Husam wyszedł, a zamiast niego wszedł on. Już nie miał na sobie pięknej szaty, ale czarną koszulę i spodnie.
Patrzył na nią z góry, jak zawsze, a ona tak samo patrzyła na niego. Miała problem utrzymać wysoko głowę, dreszcze bólu zaczęły brać górę nad jej ciałem. Zmęczenie powiązane z bólem chciało przejąć kontrolę, a ona tak bardzo nie chciała na to pozwolić.
Nie chciała mu pokazać swojej słabości.
Nie chciała pokazać, że w całym świecie teraz to on jest osobą, której ona najbardziej się boi.
- Czego jeszcze chcesz?- zapytała, siląc się na obojętny ton głosu, mimo bólu.
- Czego chcę?- zapytał- chcę ciebie jako w pełni oddanej mnie- powiedział i podszedł do niej.
Natychmiast zrobiła krok w tył, mocniej dociskajac rozdarty materiał do swojego obolałego ciała.
- Nigdy nie będę twoja. Nie wiem już nawet który raz to powtarzam. Ale powtórzę wiele razy jeśli będzie trzeba...
Odwróciła głowę, czując piekielny ból na prawym policzku. Zacisnęła szczękę.
- Uderz jeszcze raz- zachęciła- to nic nie da...
I uderzył.
Uderzył ją jeszcze raz w prawy policzek. Zrobił to specjalnie. Wiedział, że ona odczuje to trzy razy mocniej.
- Jeszcze raz- powiedziała cicho, patrząc mu w oczy.
Uderzył ponownie.
A ona nadal patrzyła.
- Nie patrz mi w oczy- warknął w końcu- nie wolno ci!- uderzył jeszcze raz.
Czwarty...
- Będę patrzeć. Będę patrzeć i będę widzieć w nich wszystko to czego nie pokazujesz światu. Twoje słabości i lęki- powiedziała dokładnie akcentując każde słowo.
- Ja nie mam słabości!- krzyknął wściekły i wymierzył jej kolejne uderzenie, tym razem w lewy policzek.
Upadła.
- Masz- szepnęła patrząc na złote wzory wyszyte na czerwonym dywanie- masz- powtórzyła- widzę je...
Podniosła głowę ponownie.
Stał nad nią, oddychał bardzo szybko, dłonie miał zaciśnięte w mieści, linię szczęki bardziej zarysowanią.
Mocno chwycił ją za ramiona i podniósł do góry, a z jej ust uleciały cichy jęk bólu, kiedy skóra na plecach się naprężyła. Skrzywiła się i przygryzła wargę, czując łzy w oczach. Zniosła już nazbyt dużo, w tak krótkim czasie.
- Nie masz prawa na mnie patrzeć- wycedził przez zęby, patrząc na nią wściekle.
Ale ona nadal patrzyła.
- Mam prawo zażądać od ciebie wszystkiego, i masz mi to dać!- ponownie ją uderzył- chcę szacunku!
- Nie zasługujesz na to!- krzyknęła.
- Pochyl głowę!- krzyknął i uderzył ją kolejny raz.
Upadła na dywan i uderzyła skronią.
Nie miała siły.
- Nie masz prawa. Jesteś kobietą, nie wolno ci- dociskał ją do podłogi, sprawiając jeszcze większy ból. Zaczęła się szarpać, kiedy podwijał jej suknię, nie chciała przechodzić teraz jeszcze przez to- nie ruszaj się nie dałem ci pozwolenia- syknął.
- Nie będę o nie prosić- kopnęła go w brzuch i podkuliła nogi pod brodę, zasłaniając całe ciało.
- A ja nie będę zwracał uwagi na twoje prośby- chwycił jej nadgarstki i pchnął na posadzkę jeszcze raz. Usiadł na niej, żeby uniemożliwić jej dalsze próby ucieczki. Uderzyła lopatkami o zimny marmur. Już nie o dywan. Zacisnęła zęby, powstrzymując krzyk i łzy.
- Nie dotykaj mnie!
Uderzenie w twarz.
- Jesteś piękna- chwycił w dłoń jej policzki i mocno ścisnął- ale pamiętaj, że mogę ci to piękno odebrać, a wtedy nie będziesz już miała nic.
Za późno...
- Więc będziesz mnie katował?!- krzyknęła jak tylko mogła.
- Wezmę, co moje- pchnął ją w tył tak, że jej głowa spotkała się z marmurem.
- Nie jestem twoja.
Było jej gorąco, oddychała bardzo szybko. Chciała się bronić wszelkimi możliwymi sposobami, ale nie miała na to siły.
- Jesteś. Jesteś tu z mojego rozkazu, żyjesz, bo tak chcę. I będziesz żyć. Dla mnie. Dla mojej przyjemności. Będę na ciebie patrzył, kiedy będę chciał i na pewno nie chcę cię widzieć takiej- warknął i wsunął mocno palce w jej włosy, jedną ręką dociskając ją do posadzki za szyję.
- Zostaw! Zostaw mnie!
Nie posłuchał. Mocno ciągnął za jej włosy, rozpalątując je, sprawiając tym samym jeszcze większy ból. Puścił dopiero wtedy, kiedy długie falowane opadły na jasny marmur.
- Tak masz wyglądać. Zawsze. Innej nie chcę Cię widzieć.
Cały czas patrzyła mu w oczy.
- Ty się boisz.
Piekielny ból rozniósł się po jej policzku, a ona nie wiedziała który to już raz.
- Niczego się nie boję!- warknął- jestem twoim panem!
Odwrócił ją na brzuch i rozdał jej suknię do końca.
Leżała przed nim naga, widział jej nogi, pośladki, całe pocharatane batem plecy.
Czuła wstyd.
Wiedziała co zaraz nastąpi.
Zdjął swoje spodnie i dociskajac jej szyję do posadzki wszedł w nią gwałtownie.
Jęknęła z bólu i braku powietrza, próbowała się podnieść, ale nie miała siły. Docisnął ją do podłogi swoim ciałem, leżała na potarganym jedwabiu..
- Zostaw mnie! Przestań!- krzyknęła już paniką, ale on był jak w amoku.
- Możesz błagać, to nic nie da. Jesteś moja- powiedział tuż przy jej uchu i mocno pociągnął za włosy...
CZYTASZ
HIS LAW || Zayn Malik
FanfictionWiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystkie należały do niego. Patrzyły z uwielbieniem. Tak jak im kazano. Patrzyły, z głową pochyloną. Któż...