Nie mógł zasnąć. Po tym co zrobiła nie umiał poukładać myśli w głowie. Ośmieszyła go w oczach większości ministrów, jawnie podważała jego prawo.
I jeszcze jej słowa.
Nie każ mi żałować że to ty byłeś tym za którego poświęciłam się na bazarze...
Kiedy to powiedziała wstała i wyszła, a za nią tygrys. Zostawiła go z szokiem wymalowanym na twarzy i w umyśle, bo mógł spodziewać się wszystkiego po niej, lecz nie tych słów.
Czy naprawdę mogłaby żałować tego, że uratowała mu życie?
Mogłaby choć przez moment o tym pomyśleć?
Nie ma prawa. Nie ma prawa tak mówić o nim.
Długo zastanawiał się co ma zrobić, ale nie poszedł do niej. Wiedział, że skończy to kłótnią, a dziwnym trafem tego akurat nie chciał. Mimo jej wcześniejszych słów.
A ona sądziła, że przyjdzie i z nią porozmawia. Mógłby nawet krzyczeć.
Ale on nie przyszedł.
Dlatego chwyciła ciemną, granatową pelerynę i wyszła ze swych komnat.
*
Husam szybkim krokiem szedł w nocy do komnaty pana. Miał na sobie tylko czarne spodnie, buty i długi do ziemi płaszcz, który w pośpiechu zarzucił na ramiona, gdy został obudzony przez strażników. Jego naga klatka piersiowa unosiła się bardzo szybko pod wpływami niestabilnego oddechu, a kręcone sięgające za ramiona włosy przeszkadzały mu, opadając na twarz. Niedbale przeczesał je dłonią, odgarniając do tyłu.
Straż pokłoniła się, on sam otworzył drzwi i nie czekając na nic udał się wprost do jego sypialni.
Jak to się mogło stać...
Odsłonił purpurowy materiał i zastał go śpiącego na środku łóżka.
- Zayn- podszedł do niego natychmiast i złapał za ramię.
Mulata podniósł się do siadu w jedynej sekundzie.
- Na Boga, Harry- odetchnął i przetarł twarz dłonią- co..
- Ona uciekła.
Te dwa słowa trafiły do jego umysłu jak strzała w sam środek tarczy.
Mocno i zdecydowanie.
To niemożliwe.
Patrzył w zielone oczy przyjaciela i nie mógł uwierzyć.
- Co ty mówisz...- pokręcił głową w niezrozumieniu- nie...
- Obudził mnie strażnik. Wyszła ze swoich komnat i kazała otworzyć główną bramę. Sprawdzałem, nie ma ani jej, ani tygrysa. Poszła na bazar...
- Sama w środku nocy?!
Natychmiast zerwał się z łóżka i założył czarna koszulę.
Nie mógł uwierzyć w tej chwili w głupotę jej zachowania. Jak mogła być aż tak lekkomyślna?!
Chwycił czarną pelerynę z kapturem, założył buty i schował za pas swój sztylet.
- Muszę ją znaleźć...
- Idę z tobą- powiedział szybko Harry, a ten zatrzymaliśmy na moment.
Wiedział, że może na niego liczyć.
Skinął głową i dał mu jedną ze swych koszul i płaszcz.
Wyszli z jego komnat i natychmiast skierowali się prosto na dziedziniec. Straż widząc go skłoniła się nisko.
- Panie...
- W którą strona poszła?- zapytał natychmiast, zakładając kaptur.
- Tam, panie- jeden ze strażników wskazał kierunek, a ona odwrócił głowę we wskazaną stronę i poczuł ogarniający go jeszcze większy niepokój.
Obrzeża miasta.
Dzielnice nędzy.
Strażnik przyprowadził jego konia, a on dosiadł go bez namysłu, tak jak Husam swojego.
Cały czas zajmowała jego myśli. Jak bardzo była zdesperowana, by samej opuszczać pałac i to bez jego zgody.
Wiedziała, że jej nie pozwoli.
Dlatego teraz sama szła między budynkami, trzymając kurczowo dłoń na karku tygrysa, który szedł wolno obok niej.
Zauważyła mężczyznę, który wyszedł ze swojego domu. Później zrobiła to kobieta i stanęła obok niego. Nie zatrzymała się, szła dalej przed siebie, a w coraz to nowych oknach zapalała się świece, a ludzie wychodzili w nocy by zobaczyć co się dzieje.
Miała przed sobą pełny obraz biedy tego kraju. Oni nie chodzą na bazar. Nie mają po co.
- Pani...
Przystanęła i zwróciła się w stronę cichego głosu.
- Salma- odezwała się i uśmiechnęła, ale zaraz pojawił się obok niej mężczyzna z długimi kijem.
Zatrzymała się natychmiast.
Rozejrzała się wokoło zamierzając, gdy zdała sobie sprawę z tego, że niemal każdy mężczyzna trzyma broń. Dzieci chowały się za plecami rodziców.
Spojrzała na Asima.
- On nikomu nie zrobi krzywdy- powiedziała- chyba, że w mojej obronie- uniosła wysoko głowę, patrząc w oczy tego, który pierwszy uniósł broń.
Powoli opuścił kij.
- Przychodzę do was porozmawiać. Nie chcę, żeby kierował wami strach- odparła i spojrzała na mulatkę- nie chcę waszej krzywdy- powiedziała powoli- Asim- szepnęła, a on podniósł głowę. Kiwnęła na niego, więc usiadł, a ona oparła się na nim, obejmując za szyję.
Bolał ją bok.
- Chcę was wysłuchać.
- Nikt nas nie słucha, pani- powiedział jeden z mężczyzn.
- Więc ja wysłucham- powiedziała otwarcie- tylko mi na to pozwólcie, proszę.
Ludzie nie wiedzieli co mają powiedzieć.
- Jest miejsce, gdzie możemy zebrać się wszyscy?- zapytała.
- Jest- odezwał się jeden z mężczyzn- proszę, pani- poszedł przodem chyląc głowę.
Tygrys wstał, a ona położyła dłoń na jego karku i ruszyła za mężczyzną. Spojrzała w prawo, gdzie szła Salma, trzymajac za rękę małego chłopca. Uśmiechnęła się do niej.
Mężczyzna zatrzymał się i przepuścił ją przodem. Weszła powoli do dużego budynku, a zaraz za nią wszedł mężczyzna, trzymając w ręku pochodnię. Patrzyła jak podchodzi do ściany i zapala następną i następną. Pomieszczenie powoli nabrało jasności, a ona zobaczyła... naczynia. Na półkach zapełniających ściany stały poukładane różnego koloru i kształtu wazony, wazy i inne naczynia, a każde inne.
Przeróżne kształty i kolory.
Ludzie weszli do pomieszczenia gromadząc się przed nią, a ona oparła się plecami o ścianę.
- Co to za miejsce?- zapytała cicho.
- To... mój dom- usłyszała, więc spojrzała na dziewczynę.
- Mieszkasz tutaj?- zapytała zdumiona i uśmiechnęła się.
- Tak, z dziećmi i mężem- powiedziała i spojrzała na mężczyznę, który ją tu przyprowadził. Skinął głową i podszedł do niej, obejmując w talii. Razem z nim podeszły dwie dziewczynki w wieku około pięciu lat. Napewno były młodsze niż chłopiec, który trzymał dłoń mulatki.
- Twoja rodzina- uśmiechnęła się patrząc na dzieci.
- Pani...- zaczął mężczyzna chyląc głowę- chciałem podziękować za to co dla nas zrobiłaś...
- Nie dziękuj mi- przerwała mu unosząc dłoń- i nie jestem panią.
Usiadła na ziem, opierając plecy o tygrysa, który położył się za nią.
- Pani- zaczął młody chłopak.
Miał może siedemnaście lat.
- Wybacz, ale nie powinnaś siedzieć na ziemi...
- Mogę siedzisz na ziemi, nie przeszkadza mi to- uśmiechnęła się do niego- i nie jestem panią.
Spojrzeli na nią zdziwieni.
- Jesteś.
- Nie. Nie zrobiłam nic, za co powinniście mi się kłaniać.
- Zrobiłaś. Pani.
Spojrzała na mężczyznę, który się odezwał.
Rozpoznała w nim ojca chłopca, w którego obronie stanęła na bazarze.
- Zrobiłam to co musiałam, nie mogłam na to patrzeć. Nie zgadzam się z tym prawem. I nigdy się nie zgodzę.
Przejechała dłonią po głowie Asima.
- Zostałaś ranna- powiedziała inna kobieta.
Przełknęła ślinę obejmując się za prawy bok.
- To nic- powiedziała cicho- powiedzcie co...
- Wybacz, ale co tu robisz?- zapytał inny mężczyzna- sama poza pałacem w środku nocy.
- Nikt nie wie, że tu jestem. Mam nadzieję...
Drzwi się otworzyły.
Do środka wszedł Husam, zdejmując kaptur.
- O nie...- wymamrotała, gdy spojrzał na nią surowo.
Ludzie natychmiast wstali, chyląc głowy.
- Jeśli przyszedłeś mnie stąd zabrać, to...
- Nie ja- przerwał jej odsuwali się i skinął głową w stronę...
Nie...
Zamarła.
Ludzie natychmiast skłonili się niżej. Nawet dzieci...
CZYTASZ
HIS LAW || Zayn Malik
FanfictionWiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystkie należały do niego. Patrzyły z uwielbieniem. Tak jak im kazano. Patrzyły, z głową pochyloną. Któż...