86. 'Czyja zguba?'

6.3K 917 70
                                    

Dotarli do końca szlaku, który początkowały rzędy straganów i stoisk. Nie spodziewała się zobaczyć tutaj tego co na bazarze, a jednak. Tyle tylko, że było tu znacznie więcej ludzi, zwierząt i zamieszania. Wiele w życiu już portów widziała, ale to było dla niej zaskoczeniem. Żaden nie był tak rozległy jak ten. Ludzie przepychali się między sobą, w pośpiechu kierując się w wybranym przez siebie kierunku, nie zwracając uwagi na innych. Każdy interesował się sobą.
Zbliżyli się, ona nieco niepewnie, a w tej chwili przystąpił do nich oddział gwardii pałacowej.
Żołnierze w granatowych szatach.
- Panie- skłoniło się, ale zaraz podnieśli głowy- pani- spojrzeli na nią.
- Nie pani- zaprzeczyła ruchem głowy, a on jedynie westchnął. Powiedział coś w swoim języku i wskazał ręką na zachód, później na południe. Skinęli głowami, a dwójka przystąpiła do nich. Reszta skierowała się tam, dokąd nakazał. Zszedł z konia, więc zrobiła to samo, a on spojrzał na strażników, którzy odebrali o nich wodze.
- Nie oddalaj się- zwrócił się do niej- najlepiej nigdzie nie odchodź.
- Nie mogę...
- Zahrah- przymknął powieki- po prostu nie szukaj kłopotów- poprosił- dobrze?
- Dobrze- uniosła podbrudek.
Uśmiechnął się minimalnie, po czym odwrócił się od niej i ruszył przed siebie.
Przystanął zdając sobie sprawę, że idzie tuż za nim.
- Co robisz?- spojrzał na nią przez ramię.
Splotła razem dłonie i uśmiechnęła się nieśmiało.
- Nie szukam kłopotów- wzruszyła ramieniem.
Problem polegał na tym, że teraz to on zamierzał je znaleźć. I miał szczerą nadzieję, że ona będzie chciała zobaczyć coś sama i przez ten moment będzie mógł być sam.
- Nie chcesz nic kupić? Nic zobaczyć? Nic tutaj nie wzbudza twojej ciekawości?- odwrócił się do niej i zmarszczył brwi.
- Zastanawiam się nad przedmiotem twojej ciekawości- zmróżyła lekko oczy- jeśli mam tu zostać, wystarczyło tylko powiedzieć- uniosła wyżej podbródek- nic więcej- wzruszyła minimalnie ramionami i odwróciła się idąc w stronę wieży z dzwonnicą. Gwardzista poszedł za nią.
Przechodząc między ludźmi słyszała wiele rozmów. Ale nie rozpoznała mowy, którą posługiwała się przed laty. Westchnęła zrezygnowana i uniosła głowę by spojrzeć w górę. Dłonią przesłoniła sobie słońce i zmróżyła powieki patrząc na wieżę z białego kamienia. Przeszła obok niej i dotarła do końca targu. Tam, gdzie kończyły się stragany i stoiska pełne wytwornych towarów rozpoczynała się przestrzeń gdzie dokowały okręty. A za nią czysty poaly plac zakończymy niewysokim murem.
I ocean.
I już miała podejść, ale odwróciła się za siebie. Coś przykuło jej uwagę. A raczej ktoś. Zobaczyła człowieka wychodzącego z jednego z budynków mieszkalnych. Miał na sobie długą do ziemi, brązowa pelerynę z kapturem. Nie widziała jego twarzy.
Ale poszła za nim.
Przechodziła między stoiskami nie zwracając uwagi na towary. Nie spuszczała z niego wzroku. Człowiek wszedł w jedną z wąskich uliczek ciągnących się między domami i skręcił w prawo. Obejrzała się ponownie by sprawdzić, czy nie zwróciła na siebie zbytniej uwagi i szybko poszła za nim. Stanęła na rogu budynku i zawahała się.
- Jestem... Tak jak chciałeś- usłyszała nieznajomy głos, na co zmarszczyła brwi.
Wysunęła głowę i spojrzała dwójkę mężczyzn, a w tej chwili poczuła jak silna dłoń chwyta jej ręce i unieruchamia za plecami. Drugą rękę ktoś przyłożył do jej ust. Szarpnęła się natychmiast i spojrzała w tył.
Jej ręce trzymał wysoki barczysty mężczyzna z gęstą jasną brodą. Nie miał włosów, ani jednego, a ostre rysy twarzy i gęste brwi sprawiały wrażenie ostrego i niebezpiecznego człowieka.
Kaptur opadł z jej włosów odsłaniając całą twarz.
Spojrzał w jej dziwne oczy i zmarszczył brwi.
- A ty kto?- zapytał niskim, ale nieprzyjemnym głosem, zwracając tym samym uwagę rozmówców.
- Edar?- odezwał się nieznajomy- coś nie tak?
Słyszała kroki coraz bliżej, a jej serce biło coraz szybciej.
Nie szukaj kłopotów.
Oczywiście.
Obaj mężczyźni znaleźli się około niej. Przełknęła ślinę.
- Puść ją.
Dwa słowa, które sprawiły, że odetchnęła. Odwróciła głową by spojrzeć w jego tęczówki i wyrwała się z uścisku, by przysunąć się do niego. Wsunęła dłoń pod jego pelerynę i przytuliła policzek do jego torsu.
- To ty- odetchną głębiej mocniej go obejmując.
- Co tu robisz?- zapytał, a ona uniosła na niego swoje tęczówki.
- Nie słucham cię. Szukam kłopotów- powiedziała i odsunęła się, by spojrzeć​ na dwójkę nieznanych sobie mężczyzn.
- Nic nowego- mruknął pod nosem.
- Wybacz, pani- jego rozmówca skonał głową- mój przyjaciel... jest nieco nadgorliwy.
Spojrzała jeszcze raz na olbrzyma.
Był wyższy nawet od niego.
Pokręciła tylko głową.
Człowiek z którym spotkał się pan, miał karnację taką jak ona. Jasną. Ale ciemne włosy i oczy.
- Dobrze- westchnął ostatecznie mulat- powiedz mi- zaczął i wsunął dłoń za pas spodni- kiedy ostatnio widziałeś tu człowieka, który miałby ze sobą broń, podobną tej.
Otworzyła szeroko oczy, kiedy zdała sobie sprawę, że on trzyma sztylet, który znalazła gdy jechali nad ocean. Ten z prostym ostrzem. Innym niż wszystkie.
Starszy człowiek zmarszczył brwi.
- Pozwól mi, panie- wusunął dłonie, a ten podał mu nóż. Zbliżył go na wysokość swojej twarzy i zmróżył oczy- jest bardzo cenny. Te piękne kamienie są niezwykle rzadkiego pochodzenia, nie pamiętam, by ktoś tak wielki by móc go posiadać przybył tutaj. Jedynie zarządcy prowincji, ale oni  nie noszą takiej broni- spojrzał mu w oczy i oddał ostrze w jego ręce- przykro mi, ale więcej ci nie powiem.
- Powiedziałeś wystarczająco- rzekł i wyciągnął zza pasa kilka złotych monet, które wręczył mężczyźnie.
A ona nieprzerwanie patrzyła na klejnoty, których użyto do ozdoby rękojeści.
Złapał ją za ramię, założył jej kaptur i wyprowadził znów między stragany.
- Powiedz mi, co gdybym to jednak nie był ja?- zapytał ostro.
Wzruszyła ramieniem.
- Zahrah- pokręcił głową patrząc w niebo.
- Papaje dla Harrego- odezwała się, a on powoli przeniósł na nią swe spojrzenie- obiecałeś.
- Więc pójdę. Idziesz ze mną, czy chcesz znaleźć coś dla siebie?- zapytał i wsunął dłoń do małej torby, którą nosił przy pasie.
- A mogę?- zapytała, a on w tej chwili wyjął sakiewkę monet.
Zmarszczyła brwi zdziwiona, a on złapał jej dłoń, uniósł i włożył w nią sakiewkę.
- Nie...
- Kupisz co zechcesz- przerwał jej.
A następnie odwrócił się i odszedł w swoją stronę.
A ona stała sama z sakiewką w dłoni.
Rozejrzała się wokoło, a jej wzrok padł na zadaszone brązowym materiałem stoisko z tkaninami. Podeszła do kobiety i uśmiechnęła się widząc i jej uśmiech.
- Witaj- odezwała się- czego szukasz?
- Potrzebny mi ciemny zwiewny materiał- powiedziała patrząc na przeróżne wzory.
- Woal- wskazała dłonią na tkaninę- mam granatowy, czarny i złocisty brąz.
- Złocisty brąz- powiedziała, a kobieta złożyła materiał i podała jej.
Zapłaciła i spojrzała na strażnika stojącego obok.
- Tędy- wskazał dłonią, a ona poszła we wskazaną stronę.
Zobaczyła go stojącego obok wozu.
- Już wróciłaś?- zapytał mimo, że jeszcze się nie odezwała.
- Tak. Chciałam jeszcze coś zobaczyć, mogę?- uniosła wyżej podbródek.
- Naturalnie- zmarszczył minimalnie brwi, a ona nadal trzymając materiał w dłoniach minęła go i przeszła w stronę zadokowanych okrętów. Wyszła poza stragany i podeszła do krawędzi, gdzie biała skała spotykała się z morską falą.
Znów ogarnął ją żal.
- Oj, Zahrah- westchnął cicho i objął ją od tyłu- przestań o tym myśleć. Skup się na tym co jest teraz. Odrzuć przeszłość i przyszłość.
- Możemy już wracać?- zapytała, a on złapał ją​ za ramiona i odwrócił ku sobie.
- Tak. Ale uśmiechnij się do mnie.
A na jej buzi pojawił się lekki uśmiech.


HIS LAW || Zayn MalikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz