5

6.4K 148 32
                                    

23.05.2021

Dziś mamy niedzielę. Od imprezy minęły dwa dni. O dziwo jak się okazało moi sąsiedzi nie byli ani trochę źli, za co niezmiernie im dziękowałam. Zaraz po tym jak ja i Wiktor zakończyliśmy swoją turę w grze wróciliśmy do pozostałych, którzy oczywiście patrzyli na nas dwuznacznie. O to nam właśnie chodziło. Oczywiście między nami nie wydarzyło się nic więcej tego wieczoru, jedynie tańczyliśmy, piliśmy i bawiliśmy się razem.

Nasza relacja na całe szczęście nie uległa żadnej zmianie. Dalej byliśmy tylko znajomymi, ponieważ uważałam, że na tym etapie znajomości nie mogę nazwać go jeszcze moim przyjacielem.

Nie oczekiwałam też niczego w kierunku miłosnym - nie planowałam aktualnie żadnego związku i niesamowicie cieszyłam się, że Wiktor też nie czynił nic w tym kierunku. Były to tylko zwykłe pijackie pocałunki i oby zostało tak do końca.

Umówiłam się dziś z Dianą, że wspólnie wpadniemy na obiad do moich rodziców, którzy traktowali ją jak swoją drugą córkę. Było to normalne, że czasami spędzałyśmy weekendy w moim czy jej rodzinnym domu. 

Aktualnie była godzina 11:00, a ja skończyłam właśnie swoją poranną rutynę. Niedzielne poranki poświęcam zazwyczaj na pielęgnacje twarzy oraz włosów. Na co dzień oczywiście robię podstawowe rzeczy typu nakładam krem czy myję włosy, jednak w takie dni jak ten staram się używać różnych odżywek do włosów czy maseczek na twarz, ponieważ nie oszukujmy się - jest to czasochłonne.

Postanowiłam ubrać dziś białą sukienkę w małe, kolorowe kwiatki, a do tego oczywiście białe air force. Włosy zaś lekko pofalowałam. Zrobiłam standardowy makijaż, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do małej, też białej torebki i byłam gotowa. Usiadłam na kanapie w salonie i napisałam do Diany.

do Dianka: jestem gotowa, mogę jechać już po ciebie?

od Dianka: pewnie, daj znać jak będziesz pod domem

Tak więc wyszłam z mieszkania, zamknęłam drzwi i ruszyłam do auta. Diana tak samo jak ja mieszkała na Żoliborzu, jednak w przeciwieństwie do mnie nie wyprowadziła się jeszcze od rodziców. Po około 20 minutach wjechałam na piękne, strzeżone osiedle i zatrzymałam się pod jednym z wielu ogromnych domów. Nie zdążyłam nawet wyjąć telefonu, aby napisać wiadomość, a blondynka już kierowała się do mojego auta.

- Hej, piękna. - powiedziała przy okazji całując mnie w policzek - Jedziemy po obiedzie do Janusza?

- Z jakiej okazji? - zapytałam wyjeżdżając z osiedla i ruszyłam w stronę Śródmieścia.

- Borys przyjechał z Bydgoszczy, więc pytali mnie czy wpadniemy do Walczuka. 

- Takiej okazji przepuścić nie można. - zaśmiałam się, po czym zapadła cisza. Bedoes był moim dobrym przyjacielem. Mimo, że często się nie widywaliśmy wiedziałam, że zawsze możemy na sobie polegać. 

Po ponad 30 minutach dojechałyśmy w końcu na osiedle moich rodziców. Na samym jego końcu stał mój trochę spory, rodzinny dom. Zarówno Diana, jak i ja pochodziłyśmy z dość bogatych rodzin. Byłyśmy poniekąd 'bananami'. Prestiżowe auta, ubrania oraz licea. Rodzice wychowywali nas w luksusach, jednak tym samym uczyli nas szacunku do pieniądza i zawsze karcili nas za przechwalanie się. Pieniądze są ważne, owszem, jednak nie można zapominać, że nie jest to najważniejsza wartość w życiu. Mimo wszystko dziękowałam rodzicom za wszystko co od nich w życiu dostałam, a zwłaszcza mieszkanie oraz samochód, który do najtańszych nie należał. Pilotem otworzyłam bramę i wjechałam na podjazd. Zaparkowałam tuż obok czarnego Audi mojego taty. Wysiadłyśmy z auta i skierowałyśmy się do wejścia, w którym już czekała mama.

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz