116

1.9K 98 13
                                    

Trzy miesiące później...

Kwiecień powoli dobiegał końca. Od czasu Hotelu Maffija 2 kariera Wiktora nabrała niesamowitego tempa i widziałam po nim, że on sam w to do końca nie wierzył. Miałam wrażenie, że jeszcze nigdy nie miał tak dobrego humoru. Wszystko układało się po jego myśli, liczby odsłon jego piosenek ciągle rosły, a on sam zdążył już zapowiedzieć preorder swojej pierwszej płyty. Byłam z niego ogromnie dumna i czułam, że to dopiero początek jego sukcesów. 

Między nami również układało się lepiej niż kiedykolwiek. Nabraliśmy do siebie ogromnego zaufania i teraz byliśmy ze sobą w 100% szczerzy. Wiedziałam, że mogę powiedzieć mu wszystko, a on i tak będzie mnie wspierał bez względu na cokolwiek innego. Musiałam przyznać przed samą sobą, że kochałam go całym sercem i aż nie mogłam uwierzyć, że zaczęłam darzyć kogoś takim uczuciem. Wiktor zmienił mnie i to zdecydowanie na lepsze. 

Również dzięki niemu mój kontakt z rodzicami znacznie się poprawił. Praktycznie co dwa dni przypominał mi, że powinnam zadzwonić do mamy, a w dodatku w marcu odwiedziliśmy ją w Indonezji. Jeśli chodzi o tatę, to praktycznie co niedzielę przyjeżdżaliśmy do niego i spędzaliśmy czas z nim, Martą oraz Tymkiem. A co do mojego brata... 

Z początku między nim, a Wiktorem panował lekki dystans, ale po kilku spotkaniach i wspólnych grach w piłkę Tymon kompletnie stracił dla niego głowę. Bawił mnie fakt, że teraz bardziej tęsknił za moim chłopakiem niż za mną, ale w końcu był chłopcem. Mogli grać w piłkę do woli, a ja nie byłam w tym dobra, więc musiałam przeboleć fakt, że w oczach mojego braciszka zeszłam po prostu na drugi plan. 

Nie mogłam jednak powiedzieć tego o Gabrysi, chrześnicy Wiktora, która wręcz nie mogła wytrzymać z radości, kiedy zobaczyła, że wróciliśmy do siebie. Uwielbiałam tą małą istotkę i chociaż tutaj mogłam wykazać się w zabawie lalkami czy jakimiś kucykami. Również cała rodzina Jakowskich cieszyła się na nasz powrót. Chyba nigdy w życiu nie usłyszałam tylu dobrych słów od mamy Wiktora. Miałam pewność, że mnie lubi i niezmiernie cieszył mnie ten fakt. 

Jeżeli chodzi o naszych przyjaciół to wszystko dalej wyglądało tak samo. Chociaż raz w miesiącu musieliśmy spotkać się na jakiejś domówce w czyimś mieszkaniu i to sprawiało, że dalej trzymaliśmy się w paczce. Każdy był na swój sposób zapracowany, ale finalnie trzeba było znaleźć czas na chociaż jedno spotkanie. Kochałam ich wszystkich, lecz zdecydowanie to z Pauliną miałam najlepszy kontakt. Z Dianą mimo wszystko nic nie było już takie samo. Starałam się być z nią blisko, ale samoistnie nam to po prostu nie wychodziło. 

- Mamy jakieś plany na dzisiaj? - mruknął blondyn i pogłaskał moje kolano. Spojrzałam na niego znad książki, którą właśnie czytałam i uśmiechnęłam się cwaniacko. - O nie, ja znam ten wzrok. 

- Dziś mój drogi musimy pojechać do Ikei. - odparłam, po czym parsknęłam śmiechem widząc jego niezadowoloną minę. Cóż, sam zgotował sobie ten los. - Przypominam, że obiecałeś mi to, kiedy ostatnio zbiłeś mój ulubiony kubek i spaliłeś garnek. 

Mój chłopak ostatnimi czasy bardzo lubił bawić się w kucharza i eksperymentował w kuchni. Z początku wszystko to akceptowałam, ale kiedy jego przygody zaczęły przynosić więcej szkód niż pożytku musiałam to zakończyć. Wszystko przesądziło oczywiście zniszczenie mojego najlepszego kubka. 

- Naprawdę chce Ci się tam jechać? - jęknął znudzony i spojrzał na mnie błagalnie. Pogłaskałam jego policzek, po czym lekko poklepałam jego ramię. 

- Jeszcze się pytasz? - rzuciłam rozbawiona. Wstałam z kanapy, po czym pociągnęłam go do góry. - Idź się przebrać, proszę. 

- Przecież wyglądam bardzo dobrze. - przeleciałam go wzrokiem od góry do dołu. Poplamiona koszulka, stare dresy oraz skarpetki z dziurą. Rzeczywiście, wyglądał stosownie. 

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz