133

1.4K 70 16
                                    

10.06.2022

W ten piątkowy wieczór Wiktor oczywiście siedział w studiu z chłopakami. Zwykle byłam tam z nimi, ale dziś postanowiłam zostać w mieszkaniu. Od kilku dni intensywnie się nad czymś zastanawiałam. Potrzebowałam chwilowej odskoczni. Za dziesięć dni zaczynałam egzaminy. Musiałam wyrwać się z Warszawy.

Pod wpływem impulsu wyjęłam z szafy walizkę i ruszyłam z nią do sypialni. Zaczęłam pakować co popadnie, nie zapominając o najważniejszych rzeczach. Byłam tym tak pochłonięta, że nawet nie usłyszałam śmiechów, które po chwili przeniosły się do pokoju, w którym byłam.

- Janusz i Seba wpadli, to nie... - zaczął Wiktor, jednak uśmiech na jego ustach momentalnie się zatrzymał - Klara, co ty do chuja robisz?

- Wiem, że to dziwnie wygląda, ale daj mi wyjaśnić.

- Zamieniam się w słuch. - nasi goście widząc mój wzrok zostawili nas i wrócili do salonu, gdzie pewnie włączyli jakąś grę na playstation.

- Mam za chwilę egzaminy i potrzebuję spokoju. Tutaj...

- Chodzi o mnie tak? Zmienię to, obiecuję. Nie będę Ci przeszkadzać.

- Tutaj nie mogę się skupić. Nie chodzi o Ciebie. Ja po prostu muszę znaleźć miejsce, w którym będę mogła skupić się tylko na nauce. Sam wiesz, jak bardzo mi na tym zależy.

- Czyli gdzie jedziemy? Muszę szybko ogarnąć auto i zatankować. - zaczął i w głowie zapewne planował już poszczególne punkty naszej podróży. Musiałam jednak przerwać jego myślenie.

- Nie zrozumiałeś mnie do końca. - przerwałam niepewnie i spojrzałam na niego wymownie - Ja wyjeżdżam. Sama.

Przez chwilę analizował to, co do niego powiedziałam. Wpatrywał się we mnie ze zmarszczonymi brwiami i intensywnie się nad czymś zastanawiał.

- Sama?

- Naprawdę nie chodzi o Ciebie. Wiesz, że Cię kocham, prawda? - podeszłam bliżej i przeniosłam dłoń na jego policzek - Po prostu muszę się od wszystkiego odciąć, żeby skupić myśli. Nawet nie zauważysz, że mnie nie ma.

- I mam Cię tak po prostu puścić samą nie wiadomo gdzie? - parsknął śmiechem - Chyba śnisz.

- Moi dziadkowie mieszkają na obrzeżach Wrocławia. Mam jutro o 10:40 pociąg. Chwilę sobie u nich posiedzę i wrócę jak nowonarodzona. - pocałowałam szybko jego policzek.

- Chwilę, czyli ile? Weekend?

- Tydzień. - rzuciłam cicho pod nosem.

- Co mruczysz?

- Tydzień! - powiedziałam głośniej, a chłopak otworzył usta ze zdziwienia - Zamknij, bo Ci jeszcze jakaś mucha wleci.

- Cóż, to jest niezły szmat czasu. - mruknął po chwili i westchnął ciężko - Ale jeśli ma Ci to pomóc, to nie mam nic przeciwko. Nie wiem tylko jak tyle bez Ciebie wytrzymam.

- Już my się Tobą należycie zajmiemy, Kinny. - rzucił zza drzwi Sebastian, na co przewróciłam oczami i odsunęłam się od blondyna.

- Podsłuchaliście wszystko? - za drzwiami ujrzałam uradowanych chłopaków, którzy jak gdyby nigdy nic szczerzyli się od ucha do ucha - O nie, znam ten wzrok. W tym mieszkaniu nie będzie żadnej imprezy pod moją nieobecność!

- Jeszcze zobaczymy. - zaśmiał się Walczuk, za co oberwał w ramię - Skończyliście już tą waszą gadkę? Wódka się chłodzi, zaraz nam jeszcze zamarznie.

- Czy wy naprawdę... - zaczęłam, ale widząc ich miny westchnęłam zrezygnowana - Nic już nie mówię. Nie schlejcie się tylko, proszę.

- Spokojna głowa, szefowo. Masz nas na oku. - blondyn puścił mi oczko i składając szybki pocałunek na moim czole opuścił sypialnię.

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz