79

2.1K 113 43
                                    

- Wracajmy już do hotelu, proszę. - jęknęłam i podparłam głowę o rękę. Zbliżała się 21:00, a my właśnie siedzieliśmy w jakiejś chińskiej restauracji na kolacji. Osobiście nie przepadałam za tą kuchnią, jednak Wiktor ją uwielbiał. Postanowiłam więc poświęcić się i zjeść coś czego zbytnio nie lubię.

- Zapłacę i lecimy, obiecuję. - uśmiechnął się, po czym poprosił kelnera o rachunek. Byłam okropnie zmęczona i jedyne o czym marzyłam to odpoczynek w łóżku. 

Po chwili wyszliśmy już z lokalu. Chłopak złapał mnie za rękę i szybkim krokiem szliśmy do samochodu. Czułam, że za chwilę zamarznę, dlatego kiedy już znaleźliśmy się w aucie poprosiłam go o włączenie ogrzewania. 

- Mówiłem Ci, że masz się ubrać. - powiedział zatroskany i jedną ręką zaczął pocierać moje udo, żeby było mi cieplej. Przyznam, że trochę to pomogło.

- Ale było mi ciepło. To nie moja wina, że temperatura nagle spadła. - odparłam i niewinnie wzruszyłam ramionami. Po chwili też ziewnęłam i oparłam głowę o zimną szybę. 

- Powinnaś zacząć nosić czapkę. - mruknął, a ja spojrzałam na niego jak na wariata.

- Nie noszę czapki od kiedy byłam w liceum. 

- Czas zacząć. Potem będziesz leżała z gorączką pod kocem i będziesz żałować, że mnie nie słuchałaś. - upierał się, na co jedynie westchnęłam.

- Dobrze, tato, zacznę nosić czapkę. - wywróciłam oczami i spojrzałam na blondyna, na którego ustach pojawił się lekki uśmiech. Wolałam nie wiedzieć o czym znów myślał. 

Droga do hotelu trochę się dłużyła, ponieważ praktycznie na każdych światłach musieliśmy stać na czerwonym. Gdyby nie fakt, że z radia leciała muzyka, a Wiktor ciągle mnie jakoś zagadywał zapewne poszłabym spać. 

Kiedy w końcu zatrzymaliśmy się na parkingu miałam ochotę biec do pokoju i położyć się w łóżku. Kinny wymyślił jednak, że powinniśmy pójść jeszcze do sklepu po wino. Normalnie kazałabym mu iść samemu, ale trochę bałam się zostawać sama w Gdańsku, a zwłaszcza późnym wieczorem. 

- Kto będzie pił to wino? Ja idę spać od razu jak przyjdziemy. - mruknęłam pod nosem, na co parsknął śmiechem i złapał mnie za rękę.

- Jeszcze zobaczymy. - odparł i pociągnął mnie w stronę alejki z alkoholami - Które bierzemy?

- Nie wiem, obojętne mi to. 

Wiktor westchnął, ale bez słowa wziął moje ulubione wino. Uśmiechnęłam się lekko, ale kiedy tylko to zobaczył szybko odwróciłam swoją głowę. Usłyszałam cichy śmiech i poczułam jak znów mnie gdzieś za sobą ciągnie. 

- I tak wiem, że będziesz pić ze mną. - wyszeptał mi do ucha, kiedy staliśmy już przy kasie. Przygryzłam wargę, żeby powstrzymać jakoś uśmiech, który chciał pojawić się na moich ustach. 

- Jeszcze zobaczymy. - powtórzyłam jego słowa i zanim zdążył odpowiedzieć odezwała się kasjerka. Wyprzedziłam go i sama zapłaciłam za wino. Nie mogło być tak, że on miał płacić za wszystko. Trochę było mi wtedy głupio.

- Ty cwaniaro, ja miałem zapłacić. 

- Nie możesz ciągle za mnie płacić. - westchnęłam - Ja też mam swoje pieniądze. 

- A jeśli chcę? - spytał i spojrzał na mnie z góry. Wywróciłam oczami. Z nim to naprawdę jak z dzieckiem.

- Ale ja tego nie chcę. - odparłam - Nie dyskutuj już ze mną. - dodałam, kiedy miał znów się odezwać. Była to bezsensowna sprzeczka, w której ja miałam rację. 

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz