100

2K 101 54
                                    

- Pójdziemy na randkę w Warce jeszcze przed świętami. - odparł uśmiechnięty i pocałował delikatnie mój policzek. Zmarszczyłam brwi i odsunęłam go lekko ode mnie. Zeskoczyłam z blatu, po czym założyłam rękę na rękę.

- Jak ty to sobie wyobrażasz? Myślałam, że to oczywiste, że nie spędzamy razem świąt. - mruknęłam zdziwiona, a na moje słowa mina blondyna natychmiastowo zrzedła - Nie jesteśmy razem. 

- Sądziłem, że wracamy do siebie, bo właśnie tak się zachowujemy. - odparł urażony i ironicznie się zaśmiał - Może po prostu ja to wszystko nadinterpretowałem i wcale tak nie jest.

- Nikt nie mówił, że wracamy do siebie. - powiedziałam i westchnęłam ciężko.

Nie miałam zamiaru go urazić, ale nie spodobało mi się, że dalej planował nam wspólne święta. Tak jak mówiłam, nie jesteśmy razem i wątpię, że zmieni się to do świąt. Osobiście nie wiedziałam też co powiedział swojej rodzinie, a nie chciałam czuć się niekomfortowo w ich towarzystwie. 

- Cóż, chyba inaczej postrzegamy tę sprawę, Klara. - pokręcił głową i spojrzał na mnie obojętnie - Może przestanę się starać, skoro ty i tak tego nie widzisz. 

- Ty się starasz? - rzuciłam rozbawiona - Skąd mam to do cholery wiedzieć, skoro właśnie rozmawiamy ze sobą trzeci raz od zerwania? Naprawdę uważasz, że pocałujesz mnie kilka razy i zaraz znów będziemy razem? 

- W przeciwieństwie do Ciebie chociaż coś robię. - odparł i wyminął mnie, po czym ruszył do przedpokoju, gdzie zaczął ubierać swoje buty i kurtkę. 

- A więc teraz to ja jestem ta najgorsza? - parsknęłam - Przepraszam, że mój były chłopak nadwyrężył moje zaufanie i teraz boję się znów z nim być. 

- Wiesz co? - spytał wkurzony, po czym spojrzał na mnie gniewnie, ale i z żalem - Mam dosyć tego, że ciągle zwalasz wszystko na mnie! Owszem jestem winny, ale nie chcę tego wysłuchiwać na każdym kroku! To jest twój jedyny argument do poniżania mnie!

- Może to czas wyciągnąć jakieś wnioski, hm? - mierzyliśmy się wzrokiem, aż w końcu blondyn spuścił głowę w dół i zaśmiał się ironicznie - Nie chcę być z kimś, kto nie potrafi...

- A ja nie chcę być z Tobą, jeśli masz się tak zachowywać! - wręcz wykrzyczał mi w twarz, przerywając to, co mówiłam. Spojrzałam na niego zaskoczona, bo przyznam, że cząstka mnie poczuła się okropnie urażona. - Nie znam większej egoistki od Ciebie! 

- W takim razie znajdź sobie kogoś innego! Z każdą będzie Ci lepiej niż ze mną! - warknęłam i odwróciłam się do niego tyłem chcąc ukryć łzy, które powoli zbierały mi się w oczach. 

- Żeby to było jeszcze takie proste. - mruknął ciszej i westchnął ciężko - Chciałbym przestać Cię kochać, ale nie potrafię. 

Spojrzałam na niego załzawionymi oczami i przełknęłam gulę, która stworzyła mi się w gardle. Czułam się już kompletnie wycieńczona tymi wszystkimi sprzeczkami. Zawsze coś było nie tak.

- Chyba nie potrafimy już ze sobą rozmawiać. - stwierdził nagle jakby czytał mi w myślach. Uniosłam brew i parsknęłam ironicznie śmiechem. - Ciągle się tylko kłócimy, a ja już tego naprawdę nie chcę. 

- Ciężko będzie nam się dogadać, ale myślę, że... - zaczęłam, jednak ten znów mi przerwał.

- Źle mnie zrozumiałaś. - rzucił i spojrzał na mnie porozumiewawczo - Nie chcę być w związku z Tobą, jeśli to ma tak wyglądać. Jestem już tym zmęczony. 

Poczułam się, jakby ktoś strzelił mi liścia w policzek na otrzeźwienie. Serce chyba przestało mi bić, a ja byłam w stanie tylko zmarszczyć brwi. Liczyłam, że był to po prostu jakiś chory sen, z którego za moment się wybudzę i znów będę w ramionach Wiktora. 

- Dosłownie przed chwilą mówiłeś, że się starasz. - odparłam z niedowierzaniem i pokręciłam swoja głową. To musiały być jakieś żarty. 

- A ty stwierdziłaś, że to bez sensu. - parsknął i zapiął swoją kurtkę. Nie mógł stąd tak po prostu wyjść. Nie teraz. 

- Nic takiego nie powiedziałam, nie dopowiadaj sobie nic! - warknęłam i zaczęłam gestykulować rękami. Nie potrafiłam zebrać słów w jedną myśl. - Kocham Cię. 

- Musisz przestać. - mruknął obojętnie i spojrzał na mnie zranionym spojrzeniem - Obiecuję, że już się do Ciebie nie odezwę i nie będziemy się widywać. Zupełnie tak, jakbym nie istniał. 

- Nie chcę o tobie zapominać. - jęknęłam żałośnie i poczułam, że po moich policzkach spływa coraz więcej łez. Nie mogłam uwierzyć w to, co się teraz działo. 

- Tak będzie lepiej, uwierz mi. - uśmiechnął się lekko - Przepraszam, że musieliśmy to dłużej ciągnąć. Teraz przynajmniej już wiemy, że nie warto.

- Jesteś idiotą, dlaczego zachowujesz się tak obojętnie?! - wyrzuciłam z siebie, bo ta jedna myśl tłoczyła się we mnie od dobrych kilku chwil - Zawsze starałeś się nas naprawić, a teraz co? Tak po prostu odpuszczasz?

- Tutaj nie ma czego ratować i dobrze o tym wiesz. - mruknął, po czym zmarszczył swoje brwi - Chyba za bardzo uzależniłem się od Ciebie.

- O czym ty teraz mówisz do cholery?

- Nie zauważyłem tego, jak powoli wyniszczamy się nawzajem. - pokiwał głową i spojrzał na mnie ze zrozumieniem - Kiedyś stwierdziłaś, że lepiej nam jako przyjaciele i z perspektywy czasu uważam, że miałaś rację. Nie możemy być ze sobą. Za niedługo to w końcu zrozumiesz.

Pokręciłam głową, a cały obraz zaczął mi się rozmazywać. Nie miałam już siły słuchać głupot, które wygadywał. Oczywiście, że nie miał racji, ale brnął w to uparcie, a ja nie wiedziałam, jak to wszystko odkręcić.

Nie chciałam do niego wracać, ale miałam na myśli aktualną sytuację. Sądziłam, że nasze drogi zejdą się jeszcze w przyszłości, jednak on jak zwykle musiał wszystko wyolbrzymić. Teraz szanse na nasz rzeczywisty powrót spadły prawie do zera. Miało być tak wspaniale, a jak zwykle zakończyło się jedną, wielką klapą. 

Po chwili ciszy Wiktor po prostu westchnął i bez słowa opuścił moje mieszkanie. Normalnie może jeszcze poszłabym za nim, ale jego słowa niesamowicie mnie dobiły i sprawiły, że znów czułam się tak jak jeszcze niedawno. Wszystko zaczęło się sypać i tym razem było jeszcze gorzej. Wiedziałam, że jeśli on sobie odpuści, to naprawdę ciężko będzie to z powrotem przywrócić. 

Jedyna nadzieja pozostała we mnie, ale może były to tylko moje pochopne myśli? Może Wiktor rzeczywiście miał rację i powinniśmy dać sobie ze sobą spokój? Stwierdził, że za niedługo powinnam to zrozumieć. 

Jak zawsze nasze spotkanie zaczęło się normalnie i spokojnie. Nie bylibyśmy jednak sobą, gdybyśmy w pewnym momencie nie zjebali wszystkiego kolejną kłótnią. Musiałam przyznać, że dzisiejsza była poniekąd moja winą, ale nie mogłam pozwolić na to, żeby dalej trwał w przekonaniu, że wracamy do siebie. Owszem, planowałam to, ale nie w tak szybkim czasie.

Teraz jednak musiałam wyrzucić to ze swojej głowy, bo Wiktor dosadnie zaznaczył mi, że to koniec. Miałam teraz bardzo mało czasu, żeby to wszystko odkręcić. Pytanie brzmiało tylko, czy chcę się tego podjąć i doprowadzić do naszego powrotu. 

***

trochę obawia mnie fakt, że mamy już setny rozdział, a ja dalej nie doszłam nawet do hotelu...

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz