96

1.9K 97 14
                                    

- Wszystko w porządku? - spytała Paulina, kiedy tylko weszłam do salonu. Przygryzłam policzek od środka i przeleciałam wszystkich wzrokiem. Szczerze, nie miałam ochoty tutaj dłużej siedzieć. 

- Tak, ale będę się już zbierać. - odparłam i uśmiechnęłam się lekko. Pomachałam znajomym, po czym blondynka i jej chłopak odprowadzili mnie do przedpokoju. - Dziękuję, było super.

- Przestań, dzisiejsza impreza to jakaś porażka. - mruknęła Paula i spuściła głowę odrobinę zawiedziona. Seba widząc to przyciągnął ją do siebie i zaczął pocieszająco pocierać jej ramię. Byli naprawdę wspaniałą i dobraną parą.

- Nie było tak źle. - zaśmiałam się, po czym ubrałam swoje buty i kurtkę. Poprawiłam jeszcze włosy i odwróciłam się w stronę przyjaciół. - No to lecę, pa!

- Klara, wolelibyśmy żebyś nie wracała sama. - stwierdził Czekaj zanim zdążyłam wyjść. Spojrzałam na nich z niezrozumieniem. - Jest już naprawdę późno, może zostaniesz u nas? Albo chociaż pozwolisz, żeby ktoś Cię odprowadził? 

- Nie wiem, nie chcę nikomu zawracać głowy... - zaczęłam, jednak widząc ich miny szybko się zamknęłam. Naprawdę chciałam iść już do siebie, a oni niepotrzebnie to tylko przeciągali. 

- Matczak akurat też miał się zbierać, więc pójdziecie razem. - zaproponował Sebastian, na co parsknęłyśmy z dziewczyną śmiechem. W tym przypadku to chyba ja powinnam jego odprowadzać. 

- Raczej nie będzie mu po drodze, mieszkam na drugim końcu Żoliborza. - powiedziałam chcąc przekonać ich, że spacer z Michałem to nie najlepszy pomysł. Nie miałam nic do niego, ale prawda była taka, że był zachlany w trzy dupy i ta podróż tylko by mi ciążyła. 

- Co to za zamieszanie? - spytał Janusz lekko podpitym głosem i starał się ubrać swoje buty. Zmarszczyłam brwi, bo nie wierzyłam, że tak szybko wychodzi z imprezy. Nie było to do niego podobne. 

- Szukamy kogoś kto odprowadzi Klarę. 

- Ja właśnie idę do siebie, możesz iść z nami, kochana. - stwierdził wesoło i szybko ubrał swoją kurtkę. Zmarszczyłam brwi, bo chyba nie do końca dobrze usłyszałam. Jakimi 'nami'? - Kinny, ruszaj się!

- Chyba was pojebało. - syknęłam cicho poważnym głosem, jednak zignorowali to. Blondynka i jej chłopak prawie wybuchli śmiechem, zaś Walczuk chyba nawet nie ogarnął co właśnie zaproponował. - Już wolę iść sama na nogach do pieprzonego Krakowa, niż iść gdzieś z tą dwójką. Dobrze wiecie jak to między nami wygląda!

- No właśnie, jak to między nami wygląda, co? - do pomieszczenia wszedł Kinny i spojrzał na mnie niezrozumiałym wzrokiem. Nie mogłam nic wyczytać z jego oczu.

- Powiedziałam już, że nie mam zamiaru z Tobą teraz rozmawiać. - warknęłam i otworzyłam drzwi, przez które wyszłam na korytarz - Czekam na was dwie minuty, jak nie wyjdziecie do tego czasu to wracam sama. 

- Księżniczka się znalazła... - usłyszałam jeszcze, po czym zatrzasnęłam drzwi. Wzięłam głęboki wdech i usiadłam na najbliższym schodku. 

Oparłam łokcie o kolana i schowałam twarz w dłonie. Dlaczego to wszystko musiało być tak skomplikowane? Planowałam po prostu pogodzić się z Wiktorem, ale kiedy tylko dochodziło do jakiegoś kontaktu między nami, od razu budowało się napięcie, i to nie takie przyjemne. Co powinnam zrobić, żeby to wszystko naprawić? Może rzeczywiście lepiej byłoby o nim zapomnieć?

- Wstawaj, zbieramy się. - mruknął blondyn i wyciągnął do mnie swoją dłoń. Spojrzałam na niego zdziwiona, parsknęłam cicho pod nosem i wstałam bez jego pomocy. Niech sobie za dużo nie wyobraża. 

Lavender | Kinny ZimmerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz