19.07.2021
- Matczak, pospiesz się do cholery. Nie mamy całego dnia. - mruknął mój chłopak, gdy staliśmy pod domem Michała, a on sam pakował właśnie rzeczy do bagażnika. W samochodzie siedział też już Janusz, który tylko śmiał się z całej sytuacji. Ja postanowiłam nie komentować, bo wiedziałam, że blondynowi zaraz puszczą nerwy.
Dziś był dzień wyjazdu nad morze. Mieliśmy trochę większą ekipę, dlatego trzeba było ogarnąć też dojazd. Umówiliśmy się, że ze mną i Wiktorem pojedzie Janusz oraz Michał. Nie jestem pewna, czy dobrze postanowiliśmy, ale nie było już czasu na odwrót. Przed nami było ponad sześć i pół godziny drogi. Modliłam się, żeby ta podróż minęła jak najszybciej.
- Wiktorze realizatorze wycziluj się. - mruknął Janusz i ubrał okulary przeciwsłoneczne.
No tak, gdyby on i Matczak nie zjarali się przed wyjazdem nie byliby sobą. Spojrzałam na blondyna. Miał zmarszczone brwi i skupiał się na drodze, jednak wiedziałam, że w środku aż kipi ze złości. Dla rozluźnienia sytuacji postanowiłam włączyć jakąś muzykę. Jechaliśmy w ciszy przez około godzinę. W tym czasie chłopaki z tyłu zdążyli zasnąć, przez co nikt nie gadał żadnych głupot.
- Wszystko gra? - zapytałam zatroskanym głosem i uśmiechnęłam się lekko do blondyna. Odwzajemnił mój uśmiech, jednak nie spuszczał wzroku z drogi.
- Tak, już mi lepiej. - wolną ręką złapał moją dłoń i ścisnął ją. Następnie znów skupił się na drodze. - Zatrzymamy się w maku?
- Możesz, jestem trochę głodna. - odparłam, a następnie wyciągnęłam telefon i odpisałam Dianie, która od dwóch dni była już na miejscu. Wraz z nią był Maciek oraz Paweł, a dziś miałam dojechać ja z chłopakami oraz Paulina z Sebastianem i Jankiem.
Po około 30 minutach Wiktor zatrzymał się na parkingu, po czym wyszedł z auta rozprostować się. Mi przypisano obudzenie chłopaków. Miałam nadzieję, że trochę już zeszło z nich zioło.
- Wstawać! - krzyknęłam i potrząsnęłam nimi. Automatycznie otworzyli oczy i spojrzeli na mnie nieobecnie - Postój na jedzenie.
- Boże, kobieto, mogłaś zrobić to w mniej brutalny sposób. - mruknął Walczuk i wysiadł z samochodu. Jego śladem poszłam ja i Matczak, który był jakoś dziwnie przymulony.
Weszliśmy do maka, złożyliśmy zamówienia i zajęliśmy jakiś wolny stolik. Po chwili nasze jedzenie zostało podane i zabraliśmy się za spożywanie.
- W ogóle tak sobie myślałem... - zaczął nagle Janusz.
- Jak pies je, to nie szczeka. - odparłam, co spotkało się ze śmiechem chłopaków. Brunet spojrzał na mnie jedynie obrażonym wzrokiem, na co parsknęłam śmiechem.
- Będziesz coś ode mnie chciała. - mruknął pod nosem i zabrał się za kończenie swojego jedzenia.
Gdy skończyliśmy, posprzątaliśmy po sobie i wróciliśmy do samochodu. Po chwili znów byliśmy na autostradzie, jednak teraz panowała już o niebo lepsza atmosfera. Janusz i Michał zaczęli być normalni, a Wiktor bardziej się rozluźnił. W ten sposób podróż mogła wyglądać aż do samego końca.
*
- Nareszcie! - powiedziałam uśmiechnięta, gdy wysiadłam z auta i przeciągnęłam się. Wokół nas znajdowały się drzewa, a sam ośrodek dziadków Diany znajdował się w małym lesie. Domki, które mieliśmy zajmować znajdowały się na lekkim uboczu, z dala od reszty.
- No myślałam, że już nigdy nie dojedziecie! - usłyszałam za sobą, po czym odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętą Paulinę. Przytuliłam dziewczynę i przy okazji pomachałam reszcie, która stała przy wejściu do jednego z domków.
- Klara, pomożesz nam proszę? - zawołał Michał, więc przeprosiłam blondynkę i wróciłam się do samochodu. Zabrałam swoją walizkę oraz torbę z jedzeniem i skierowałam się w stronę grupki.
- Witamy, witamy. - powiedział White i zabrał ode mnie walizkę.
- Jak wygląda podział domków? - spytał Wiktor, gdy wraz z chłopakami doszli już do nas.
- Dzielimy się na dwójki. Janusz z Matczakiem, a Janek z Pawłem. Reszta myślę, że jest oczywista. - odparła Diana, na co wszyscy się zaśmiali.
- Miejmy nadzieję, że żadna parka nie doczeka się potomstwa na tym wyjeździe. - rzucił Walczuk, na co tylko wywróciłam oczami.
Chwilę jeszcze porozmawialiśmy, jednak potem postanowiliśmy się rozejść, ogarnąć i spotkać dopiero o 20:00. Miałam więc prawie dwie godziny wolnego. Zabraliśmy z Wiktorem nasze walizki i torby, po czym udaliśmy się do domku, który znajdował się najbliżej Sebastiana i Pauli.
Po otworzeniu drzwi weszliśmy do środka, które przyznam szczerze wyglądało świetne. Wszystko urządzone było w bieli oraz jasnym drewnie. Bardzo mi się podobało. W jednym pomieszczeniu znajdował się mały salon i kuchnia, zaś była jeszcze para drzwi. Za jednymi znajdowała się nie duża sypialnia, która była urządzona w podobny sposób do reszty domku. Łazienka za to była równie mała, jednak zmieścił się tam prysznic i wanna.
- Myślałem, że będzie gorzej. - powiedział Wiktor, po odstawieniu walizek do sypialni.
- Mi się ogromnie podoba. - odparłam i podeszłam go przytulić. - Musimy się rozpakować.
*
Skończyłam rozpakowywać nasze rzeczy jakoś przed 19:00. Miałam godzinę, żeby ogarnąć swój wygląd. Postanowiłam przebrać się w zwykłe dżinsowe spodenki oraz biały top na ramiączkach. Włosy tradycyjnie związałam, po czym ubrałam jeszcze okulary przeciwsłoneczne, które wsadziłam we włosy.
- Tak się cieszę, że tu jesteśmy. - powiedziałam i położyłam się na łóżku obok chłopaka, który przeglądał coś w telefonie.
- Czuję, że będzie super. - odparł i uśmiechnął się do mnie.
Następnie odłożył telefon, przyciągnął mnie do siebie i położył głowę na mojej klatce piersiowej. Zaczęłam więc głaskać jego włosy. Uwielbiał, gdy to robiłam. Po chwili usłyszałam ciche i miarowe chrapanie. Chłopak zasnął. Mieliśmy około pół godziny do wyjścia, dlatego postanowiłam go nie budzić. Wyciągnęłam sobie telefon i zaczęłam przeglądać Instagrama.
- Jesteście gotowi? - po jakimś czasie usłyszałam pukanie, a zaraz za nim rozniósł się głos mojego przyjaciela.
- Zaraz przyjdziemy! - odparłam, po czym drzwi zatrzasnęły się - Hej, Wiktor, wstawaj, musimy wychodzić. - mruknęłam i zaczęłam głaskać go po policzku,
- Już? - zapytał sennym głosem i podniósł się ze mnie. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go lekko. - No dobrze, możemy iść.
Wstaliśmy z łóżka, po czym zabraliśmy podstawowe rzeczy i wyszliśmy z domku. Zamknęłam drzwi i schowałam klucz do torebki. Następnie splotłam nasze palce i ruszyliśmy do grupki naszych przyjaciół, którzy stali w kółku i o czymś rozmawiali.
- To co, idziemy na zachód słońca? - zapytał retorycznie White, chociaż dobrze znał odpowiedź.
Zaczęliśmy więc kierować się za Dianą, która nas prowadziła. Po około dwudziestu minutach znaleźliśmy się na plaży. Była ona trochę dzika, przez co nie było tam właściwie nikogo. Wyglądało to niesamowicie. Niebo było pomarańczowo-fioletowe, a ogromna, świecąca kula zanikała powoli w wodzie, normalnie jakby tonęła. Kompletnie zakochałam się w tym widoku.
Postanowiliśmy usiąść niedaleko brzegu i po prostu chwilę tak posiedzieć. Chłopcy oczywiście już otworzyli pierwsze piwo i zabrali się za picie. Zdawałam sobie jednak sprawę, że to tylko kulturalny początek całej, prawie tygodniowej imprezy.
***
CZYTASZ
Lavender | Kinny Zimmer
Fanfiction- Wiesz co? - zapytał, więc spojrzałam na niego. Przeniósł swój wzrok na mnie, a ja zatopiłam się w jego spojrzeniu. - Zastanawiałem się ostatnio jakie są Twoje ulubione kwiaty. - Cóż no... nie mam chyba ulubionych kwiatów. - wzruszyłam lekko ramion...