Czułam się jednocześnie załamana i wkurzona, a najchętniej wróciłabym po prostu do mieszkania i zaszyła się pod kocem. Pech chciał, że nie mogłam w najbliższym czasie opuszczać kolejnych zajęć. Nie miałam wyjścia i musiałam udać się na te przeklęte studia.
Byłam totalnie nieogarnięta, a jedyne co miałam ze sobą to jakiś zeszyt i parę długopisów. Czy byłam w stanie przeżyć te kilka godzin na uczelni? Nie miałam pojęcia, ale starałam się udawać, że wszystko w porządku. Rozmawiałam z kilkoma osobami, ale właściwie przez większość czasu ich po prostu zlewałam. Chciałam jak najszybciej zakończyć dzisiejsze zajęcia.
Poniekąd liczyłam też na jakąkolwiek wiadomość od Wiktora, jednak niczego się nie doczekałam. Jedyne co, to zadzwonił do mnie Karol i zapytał czy wszystko już gra. Odparłam, że mój chłopak się znalazł i urwałam rozmowę wymówką, że zaczynam zajęcia. Nie chciałam mówić mu, ze w rzeczywistości znów między nami są jakieś zgrzyty. Przyznam, że zdarzały się one ostatnio aż za często i lekko mnie to przerażało.
Kiedy na zegarku wybiła 14:00 zmęczona opuściłam jedno z wielu pomieszczeń i ruszyłam na parking. Tam wsiadłam do swojego samochodu i westchnęłam ciężko. Zapewne Wiktor był już w mieszkaniu, jednak zastanawiałam się czy jest to powód do radości. Obawiałam się, że kolejna konfrontacja dziś zakończy się kolejną kłótnią, ale w końcu miałam prawo wrócić do własnego mieszkania.
Po kilkudziesięciu minutach w końcu zatrzymałam się pod blokiem. Zabrałam swoje rzeczy, zamknęłam auto i skierowałam się w stronę klatki. Wystukałam kod, po czym podeszłam do windy. Wjechałam na odpowiednie piętro i stanęłam pod drzwiami. Czy ja aby na pewno miałam ochotę tam wchodzić?
Im dłużej stałam tym dłużej się zastanawiałam. Wzięłam wdech i pociągnęłam za klamkę. Weszłam do środka i w przedpokoju zostawiłam buty oraz kurtkę. Dzisiejsze materiały z uczelni zaniosłam zaś do sypialni mijając w salonie blondyna, który jak gdyby nigdy nic leżał w najlepsze na kanapie. Ten to sobie rzeczywiście pożyje.
Stojąc przy szafie przebrałam się w coś luźniejszego. Padło na moje ulubione dresy oraz za dużą bluzę, którą kiedyś zostawiła u mnie Diana. Czułam się tak okropnie jak wyglądałam, a to wszystko potęgowała napięta cisza, która panowała w mieszkaniu. Wiktor dalej patrzył tylko w telefon, więc ignorując go zabrałam się w kuchni za zrobienie szybkiego obiadu dla siebie.
- Co na obiad? - usłyszałam nagle, kiedy kończyłam właśnie sos na bazie pesto. Tak jak planowałam miała wyjść akurat jedna porcja.
- Zależy co sobie ugotujesz. - mruknęłam i nawet nie odwróciłam się w jego stronę. Czułam, że patrzy na mnie swoim przenikliwym wzrokiem, ale szczerze? Miałam to w dupie.
- Naprawdę jesteś zła? - spytał rozbawiony, jednak nie podzielałam jego entuzjazmu - Klara... - powiedział i przytulił mnie od tyłu. Natychmiastowo zaczęłam się wyrywać i odepchnęłam go lekko od siebie.
- Nie dotykaj mnie. - warknęłam i wymieszałam makaron z sosem. Podniosłam talerz z jedzeniem i usiadłam na krześle niedaleko. Zabrałam się za jedzenie, ale nagłe zainteresowanie blondyna moją osobą było po prostu niekomfortowe. - Nie patrz się tak na mnie.
- Przecież to lubisz. - parsknął i oparł się o blat zarzucając ramię na ramię.
- Widocznie już nie. - mruknęłam pod nosem i starałam skupić się na posiłku. Z każdym jego słowem ogarniało mnie coraz większe wkurwienie.
- Błagam Cię, nie dramatyzuj. Nawet nie masz o co być zła. - rzucił, na co zaśmiałam się ironicznie.
- Myślałam, że mojemu chłopakowi coś się stało i leży gdzieś zakopany, ale rzeczywiście nie ma się o co martwić. - pokiwałam głową i spojrzałam na niego. Chciałam, żeby zauważył jak bardzo zabolało mnie jego zachowanie. - Poza tym nie jestem zła, a zawiedziona, bo zachowałeś się jak dzieciak. Dorośnij, Wiktor.
- I mówisz to ty? - parsknął i spojrzał na mnie rozbawiony - To ty zachowujesz się jak dzieciak, kiedy załamujesz się po każdej kłótni z matką. Kto tu ma dorosnąć, co?
- Jesteś kurwa bezczelny. - niedowierzałam, że takie słowa mogły wyjść z jego ust. Wstałam od stołu i postanowiłam wyjść z kuchni. Powinniśmy zostać sami, zanim któreś z nas rzuci o kilka słów za dużo.
- Mówię Ci jaka jest prawda! - krzyknął jeszcze za mną, jednak puściłam to mimo uszu i trzasnęłam drzwiami za sobą.
Rzuciłam się na łóżko w sypialni i przymknęłam oczy. Zaczęłam ciężej oddychać i poczułam, że nie byłam w stanie powstrzymywać dłużej łez, które napływały mi do oczu. Byłam twardą osobą i naprawdę potrafiłam znieść wiele, ale Wiktor dobrze wiedział, że ten temat był dla mnie delikatny. Mimo wszystko i tak postanowił to olać i mi to wypomnieć. Co w niego do cholery wstąpiło?
*
- Wychodzę. - po kilku godzinach uchylił lekko drzwi, ale nawet przez nie nie wszedł. Zagryzłam lekko wargi, ale nie odpowiedziałam. Niech robi co chce. - Klara, mówię do Ciebie.
- Idź gdzie chcesz, ja mam już wyjebane. - parsknęłam i dalej patrzyłam w ekran laptopa, na którym oglądałam kolejny sezon 'Stranger Things'.
Usłyszałam jedynie głośnie westchnięcie blondyna i kątem oka zauważyłam jak kieruje się w stronę łózka. Usiadł obok mnie i chciał objąć mnie ramieniem, jednak strąciłam jego dłoń.
- Daj spokój, będziesz obrażona całe życie?
- Tak długo aż nie zmądrzejesz. - odparłam, na co przewrócił oczami.
- Dobra, nie mam teraz czasu na takie bezsensowne rozmowy. - mruknął - Nie wiem czy wrócę dziś na noc.
- Jak dla mnie możesz nie wracać. Tym razem dobrze, że informujesz. Przynajmniej nie będę Cię szukać jak skończona idiotka. - zaśmiałam się ironicznie i posłałam mu przelotne spojrzenie. Westchnął ciężko i po prostu wyszedł z pokoju. Zignorował mnie, ale może to i lepiej. Nie miałam już siły się dziś kłócić, więc bardzo dobrze, że zniknął.
W tej sytuacji postanowiłam, że nie wyciągnę pierwsza ręki na zgodę. Musi naprawdę bardzo się postarać, żeby mnie przeprosić albo chociaż docenić moją troskę. Z każdym słowem jednak bardziej oddalał niż przybliżał się do celu. Stwierdziłam, że dam mu wolny wybór i sam zadecyduje co chce zrobić dalej. Miałam tylko nadzieję, że nie wybudzi się jak będzie już za późno.
Osobiście wiedziałam jedno. Nie będę czekać w nieskończoność i na pewno nie pozwolę mu tak mnie więcej traktować. Albo zacznie rozumieć powagę całej tej sytuacji oraz naszych wszystkich kłótni albo po prostu stanie się najgorsze. Strasznie nie chciałam z nim zrywać, ale jeśli musiałabym to zrobić to jestem prawie pewna, że zrobiłabym to. Powoli jego zachowanie zaczęło mi ciążyć.
***
Od razu chciałabym was przeprosić i prosić o dużą wyrozumiałość... Kolejny rozdział najszybciej pojawi się pewnie dopiero 28 maja i naprawdę musiałby stać się cud, żebym wstawiła coś szybciej. Od jutra mam dość dużo spraw prywatnych oraz wyjazd, więc chcąc nie chcąc nie dam rady nic przez ten czas napisać.
Mam nadzieję, że nie macie mi nic za złe. Obiecuję, że jakoś wam wynagrodzę tak długi czas oczekiwania na kolejny rozdział!
Oczywiście dalej w jakimś stopniu będę aktywna tutaj, więc jak macie jakąś sprawę czy coś to piszcie śmiało!
Życzę wam dużo wytrwałości i po prostu trzymajcie się ciepło!<333
CZYTASZ
Lavender | Kinny Zimmer
Fanfiction- Wiesz co? - zapytał, więc spojrzałam na niego. Przeniósł swój wzrok na mnie, a ja zatopiłam się w jego spojrzeniu. - Zastanawiałem się ostatnio jakie są Twoje ulubione kwiaty. - Cóż no... nie mam chyba ulubionych kwiatów. - wzruszyłam lekko ramion...